Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

"Harmider" rozdział 1

Paulina biegła odbijając się od ścian korytarza. Ścigał ją obłąkańczy śmiech przerywany wrzaskami rozdzieranych ludzi. Dotarła do skrzyżowania, wyhamowała ślizgiem zatrzymując się przed stadem pędzących uciekinierów.

Zatkała uszy, gdy rozdzierający huk pocisków przeorał ich nogi. Padli na podłogę brocząc krwią i wrzeszcząc. Pomimo bólu próbowali się odczołgać.

Dziewczyna oderwała wzrok, po lewej widziała iluminatory wychodzące na lodowatą pustkę kosmosu. Prawa strona mieściła drzwi. Skoczyła do panelu ignorując rozbijające się o plecy krzyki. Wdarła się do pomieszczenia wduszając przycisk zamknięcia. Zauważyła wyciągnięte ku niej ręce. Mężczyzna pozbawiony dolnej części ciała bezskutecznie starał się przeciągnąć swój ciężar. Patrzył na nią błagalnie, poruszał ustami. Paulina cofnęła się niknąc za grodzią.

Oparła się plecami o ścianę. Przytuliła do podkulonych kolan i kołysząc się czekała, aż koszmar się skończy.

 

***

 

To miała być jej praca marzeń. Pokojówka na okręcie pasażerskim „Harmider”. Wycieczkowiec podróżujący po całym Gwiazdozbiorze Chirona, skonstruowany przez najpotężniejszych magnatów dla najbogatszych mieszkańców kosmosu. Wszystko co najlepsze miała do zaoferowana ludzka cywilizacja mieściło się w tnącym lodowatą próżnie pałacu. Czuła się jak pośród bogów.

Martwych bogów.

Kiedy to się zaczęło usługiwała młodemu paniczowi. Nastrój był bajkowy. Holograficzna scenografia tylko podkreślała rozciągający się za iluminatorem bezkres. Powietrze było słodkie, a muzyka kojąca. Eden mknący przez pustkę. Raj zawieszony w niebycie.

Nagle wszystko zgasło. Fantomy zniknęły zastąpiony przez blask świateł awaryjnych. Muzyka ustąpiła stukotowi wyłączonej wentylacji szybko niwecząc aromat. Stojące we wnękach roboty pozostały nieruchome, obojętne.

Gdy dotarły do nich krzyki ubrała się i usiadła w fotelu patrząc na panicza zachowującego niewzruszony wyraz twarzy. Widziała napięte mięśnie i zaciśnięte pięści. Chrom implantów dyskretnie lśnił na ciele zdradzając aktywacje modułów bojowych.

Sama próbowała nawiązać połączenie z przełożonym, ale komunikacje wypełnił szum.

Panicz stanął w progu otwartych drzwi. Zanim zrobił krok poczuła podmuch powietrza i być może dziwaczny zapach przebudził w niej instynkt przetrwania.

Ukryła się pod łożem, a pokój wypełniły wrzaski. Coś rzuciło paniczem o podłogę, widziała przez niewielką przestrzeń jak w dobrze wykadrowanym filmie rozpruwaną skórę, bryzgającą krew, rozrzucane organy. Żył. Skonał wijąc się w konwulsjach z pustymi oczodołami wpatrującymi się w jej oczy.

Następnie monstrum rozerwało na strzępy drony. Gdy plaga ze śmiechem przeniosła się dalej uciekła. Może powinna tam zostać, ale nie była wstanie. Uciekła z dala od wrzasków, ale gdziekolwiek się udała było ich tylko więcej, a korytarze coraz bardziej zapełniały się szczątkami i krwią.

 

***

 

Wsłuchała się w ciszę. Drżącymi dłońmi zmusiła ociężałą głowę do podniesienia się. Półmrok. Halogeny lśniły nad wyjściem informując o bezpiecznej drodze ewakuacji. Przetarła piekące oczy.

Wstała. Wygładziła potargany uniform. Rozejrzała się dostrzegając więcej świecących drogowskazów. Poszła wzdłuż ściany. Zatrzymywała się po minięciu każdej alejki nasłuchując i przyglądając się cieniom.

Uciekać, myślała. Tylko gdzie i jak?

Hangar? Szalupa, albo kapsuła ratunkowa?

Zamyślona przyglądała się najbliższej półce. Stosy paczkowanej żywności, butelkowane napoje. Nie miała jak zabrać ze sobą zapasów. Odwiązała fartuch i zrobiła z niego tobołek. Zważyła go w dłoni, po czym usiadła z paczką suchego prowiantu, oraz herbatą.

Zanim ugryzła błysk czerwonych obrazów nawiedził oczy, usta wypełniły się odorem, a uszy rozdarły wrzaski.

Rzuciła się w bok i zwymiotowała. Odsunęła się od kałuży, zwinęła w kłębek i łkała.

Zamilkła. Jakiś dźwięk przykuł uwagę. Otwierane drzwi? Stukot kroków? Śmiech? Chichot?

Wstała. Zmrużyła powieki, wstrzymała oddech.

Lśnienie. Żółtawe ogniki tlące się pod sufitem. Podniosła drżącą głowę krzyżując spojrzenie ze ślepiami. Blask nakreślił karmazynowe szpony i wyszczerzone, rubinowe zębiska.

Bała się poruszyć. Widziała formujące się ciemne krople. Spadły. Gdy pierwsza rozbiła się o podłogę drgnęła, a potwór zarechotał i zeskoczył z sufitu.

Paulina wrzasnęła, pobiegła. Słyszała pogoń. Łomot przewracanych regałów, obłąkańczy śmiech.

Wleciała w panel przy drzwiach i uderzała o przyciski. Drzwi zaczęły się rozwierać, wcisnęła się w powstałą szczelinę niemal przeskakując próg.

Z niezrozumiałego powodu zawisła w powietrzu. Poczuła chłód i piekący ból w piersi. Opuściła głowę, zdziwiona obserwowała wystające ostrza. Przy uchu zaświergotał chichot, cichy, niemal niewinny jak u psotnego dziecka.

-Smacznego- usłyszała. Gdy zębiska wgryzły się w kark westchnęła; wrzasnęła dopiero, gdy poczuła mięśnie odrywane od kości.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • zsrrknight rok temu
    Trochę chaotyczne, jest też trochę błędów, ale ogólnie nawet niezłe, znaczy nie najgorsze. Może przy kolejnych częściach będę mógł napisać coś więcej...
  • Urami rok temu
    Serdecznie dziękuję za komentarz!!! <3 :D
  • Joan Tiger rok temu
    Przeczytałam i nie żałuję. Fajny klimat, coś się działo. Nad tekstem trzeba popracować. Gubisz podmiot, więc trudno jest się połapać i to dekoncentruje. Jest też parę dziwnych sformułowań, jak: patrzące oczodoły, usta wypełnione odorem itp. Interpunkcja, składnia i trzeba to trochę poukładać. Niektóre opisy, aby nie brzmiały jak streszczenie, przenieść do dialogów i w nich rozbudowywać fabułę. Tak z grubsza, co mi zazgrzytało. Popracuj, popoprawiaj i czekam na rozdział 2. Pozdrawiam. :)
  • Urami rok temu
    Serdecznie dziękuję za komentarz!!! <3 :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania