Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
"Harmider" rozdział 4
Paulina trzymała wyciągnięty palec nad konsolą. Patrzyła na lśniący ekran w karwaszu robiąc długie, głębokie wdechy. Dusiła się, chwiała, a wyświetlane ikony straciły ostrość.
-Proszę pani- usłyszała modulowany głos w słuchawce hełmu- dalsze zwlekanie nic nie zmieni. Proszę uszczelnić kombinezon.
Kobieta podniosła głowę i wzdrygnęła się na widok człekokształtnego robota we fraku. Kapelusz trzymał w jednej ręce, a drugą podpierał laską. Onyksowy wyświetlacz narysował zielonymi pikselami pełne troski oczy.
Nie odpowiedziała. Przeciągnęła palcem po ekranie odcinając się od trującego powietrza umierającego statku.
-Bardzo dobrze. Proszę jeszcze odpoczywać. Zaraz ruszamy.
Pokazała mu uniesiony kciuk i usiadła na sofie. Oparła się zmuszając mięśnie do rozluźnienia. Gapiła się na biały sufit z prawie niewidocznymi oszklonymi paskami projektorów holograficznych.
Łzy po prostu naleciały jej do oczu. Pozostała bez ruchu, wyobrażała sobie drogę jaką pokonają przez system odzyskiwania wilgoci kombinezonu.
Próbowała myśleć o czymkolwiek, byle tylko uniknąć wrzących pod czaszką wspomnień.
Spojrzała na robota stojącego przed wyjściem z kajuty. Emanował delikatną, szmaragdową poświatą.
-Nie przedstawiliśmy się- zagadała. Maszyna wzdrygnęła się, zbyt po ludzku, jakby wybudziła się z głębokiego snu.
-Proszę?- zapytał. Jego głos poprzez głośniki komunikatora brzmiał tak samo irytująco elektronicznie. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że próbuje udawać troskę.
-Mam na imię Paulina.
-Miło mi, pani Paulino. Mam na imię Rael- odpowiedział kłaniając się i zamiatając cylindrem podłogę- Teraz przepraszam, ale muszę dokonać pewnych przygotowań przed naszą podróżą.
-Mógłbyś mnie wdrożyć? Co właściwie robisz?
-Nasi prześladowcy wyłączyli większość systemów okrętu, ale sami potrzebują się jakoś komunikować. Śledzę rozmowy, patrze przez kamery. Gdy tylko będę miał pełen obraz sytuacji dam znać do wymarszu.
-Dlaczego to robisz? W sensie, pomagasz mi?
-Bo tylko tyle jestem w stanie zrobić, pani Paulino.
-Jesteś niczym rycerzy. Należałeś do jakiegoś arystokraty?
-Pani Paulino, proszę. Czas działa na naszą niekorzyść.
-Tak. Przepraszam.
Robot ukłonił się i wrócił do dziwacznej sesji okultystycznej. Dlaczego nie może tego robić jak każdy normalny dwunożny komputer i zwyczajnie podłączyć się do sieci chociażby po kablach?
Jak ją uratował? Nie miał żadnych narzędzi chirurgicznych, apteczki, ani modułów medycznych. Nie posiadał żadnego uzbrojenia. Był zwykłym dronem we fraku. Przeciągnął ją przez cały „Harmider” do kajut pasażerskich najwyższej klasy. Umyła się i przebrała w kombinezon o którego modelu nigdy nie słyszała. Co miała zrobić jak nie zdać się na łaskę magicznego robota?
Czuła chłód. Podciągnęła kolana pod brodę. Wyświetlacz wewnątrz hełmu pokazywał optymalną temperaturę, ale nie potrafiła przestać się trząść. Z całych sił utrzymywała otwarte powieki, aż wylewające się spod nich słone strumienie przeważyły szale.
Mrugnęła. Dziesiątki obrazów rozbłysnęło w jednej chwili. Nie mogła otworzyć oczu, spięte mięśnie zacisnęły się i oplotły ją jak kokon. Łkała.
Znowu widziała mordowanych ludzi, słyszała ich krzyki, jęki, wrzaski, błagania. Żółtooki potwór dopadł ją w składziku. Pożarł. Zabił.
Zabił? Gojące się rany w piersi i karku doskwierały. Hełm wyświetlił ostrzeżenie spowodowane podwyższonym tętnem, oraz spadającą temperaturą.
„Zaaplikować środki medyczne?”
„Tak”- wcisnęła na panelu. Ogarnął ją spokój. Uczucie obezwładniającej ulgi. Nie zdążyła otworzyć oczu. Zasnęła.
***
-Przepraszam, że budzę, ale już czas. Możemy ruszać.
-Co? Gdzie? Po co?
-Oznaczyłem naszych prześladowców. Wyznaczyłem trasę do hangaru. Pomóc pani wstać?
Paulina podźwignęła się na nogi, ale zawroty głowy nieubłaganie przechyliły w stronę mebla. Poczuła jak robot ją obejmuje. Wrzasnęła i odskoczyła.
-NIE DOTYKAJ MNIE.
Zdezorientowany Rael zamarł w bezruchu. Paulina ciężko dyszała z wystawionymi przed siebie rękoma.
-Przepraszam- szepnął- Nie pomyślałem. Przepraszam.
-Nie- przyłożyła dłonie do oszklonej przyłbicy hełmu i nie mogąc pomasować twarzy zwiesiła ramiona- To ja przepraszam. Czy naprawdę musimy iść?
-Znajdą nas, pani Paulino. Na razie są rozproszeni po całym statku, niewielu pilnuje hangaru.
Kiwnęła głową. Rael wyciągnął ku niej dłoń, a ta ją uścisnęła.
-Proszę trzymać się blisko mnie. Tylko wtedy będzie pani niewidoczna dla ich czujników.
-Nawet nie pytam jak to ma działać.
-Ha. Nawet nie umiałbym tego pani wytłumaczyć. Pewnie tak samo jak pani nie potrafiłaby mi opisać w zrozumiały sposób jak to jest oglądać świat ludzkimi oczami.
Uśmiechnęła się.
Zaciągnął ją do wyjścia z kajuty. Paulina zacisnęła powieki. Poczuła delikatne szarpnięcie. Ostrożnie stawiała kroki ciesząc się, że oddycha wysterylizowanym powietrzem przemielonym przez aparaturę kombinezonu.
***
Zastanawiała się kiedy będzie musiała otworzyć oczy.
Potykając się uparcie zaciskała powieki. Dała się prowadzić przez ciemności słuchając instrukcji wypowiadanych szeptem przez radio. Czasami robili postoje. Czuła wtedy drżenie, oraz wstrząsy.
Nagle oderwała się od podłogi i boleśnie wyrżnęła plecami w ścianę.
Poczuła przemieszczenie kości, szarpnięcie włókien kombinezonu ustawiło szkielet na swoje miejsce. Oślepił ją ból szybko zgaszony przez dożylnie podane stymulanty.
Padła na kolana. Patrzyła na posadzkę walcząc z mdłościami. Dziwaczne rozbłyski światła przykuły uwagę i podniosła głowę.
Straszydła. Skrzydlate ludojady krążyły w przestrzeni strzelając pociskami. Wystrzeliły rakiety, niespodziewanie zogniskowały światło laserów.
Celem nawałnicy był Rael. Otoczony nimbem szmaragdowego światła wydawał się niezniszczalny. Pociski mniejszego kalibru rykoszetowały o barierę, rakiety chwytane zielonym blaskiem zmieniały trajektorie. Przed laserami uciekał.
Paulina usiadła na piętach zdezorientowana.
Zmusiła się do rozejrzenia. Byli na promenadzie. Plac był skrzyżowaniem kilku różnych ulic wzdłuż których wznosiły się pawilony i kioski. Gdyby nie widok żebrowego, metalicznego sklepienia zapomniałaby, że jest na statku kosmicznym.
-UCIEKAJ- usłyszała cyfrowy jazgot. Wzdrygnęła się skupiając się na walce. Nie mogła odnaleźć Raela i potworów. Wszystko przesłaniał pył rozrywany rozbłyskami światła.
Podniosła się i pobiegła.
Nie znała tego miejsca, a wspominane mapki z broszur nie chciały nabrać sensu. Odruchowo wywoływała przeglądarkę, ale była poza zasięgiem Sieci. Zaśmiała się z własnej głupoty. Nagły wstrząs wytrącił ją z równowagi i przewrócił.
Poderwała się na chwiejne kończyny, ale kolejny wstrząs zniweczył wysiłki. Rozpłaszczyła się na ziemi. Poddała się. Czekała, aż cokolwiek się dzieję dobiegnie końca.
Przewróciła się na plecy. Oglądała smugi kreślone przez pociski, blask wybuchów, strumienie laserów i snopy zielonych błyskawic. Nagle jakiś kształt przeciął przestrzeń zaledwie kilka metrów powyżej. Wzdrygnęła się rozpoznając zagrożenie. Poderwała się i wskoczyła do kiosku. Przebiegła na drugą stronę ulicy, później kolejną i następną, aż zadyszana schowała się w namiocie.
Czując drgania zatęskniła za dźwiękiem. Ogłuszona łomotaniem serca, szumem w skroniach, wrzeniem krwi omiotła wzrokiem pomieszczenie.
-Broń. Jak zdobyć broń? KURWA. Potrzebuję czegokolwiek.
Dziwaczne bibeloty, których znaczenia była zbyt biedna, żeby się domyślić walały się dookoła. Młotek. Trzydziesty pierwszy wiek, a na widok obucha na trzonku pisnęła jak dziecko. Podniosła narzędzie i przytuliła. Uspokoiła oddech.
Wyjrzała za połę namiotu.
-Co mam zrobić? Jeśli ucieknę sama, zginę. Jeśli zostanę sama, zginę. Na Boga co JA MAM ZROBIĆ?
-Może ja pomogę?
Paulina wstrzymała oddech. Usłyszała w głośniku znajomy, modulowany głos, ale to bez sensu. Nie nadawała na żadnym otwartym kanale, połączenie z Raelem zostało zerwane. W przestrzeni nie było nic, co mogło ponieść fale dźwiękowe, więc jak?
-Nie powinienem marnować czasu na człowieka, ale odkąd zobaczyliśmy was razem męczy mnie jedno pytanie. Dlaczego z całego okrętu uratował tylko ciebie? Na tym opieraliśmy naszą strategię. To miało zapewnić nam szybkie zwycięstwo. Wywabić bluźnierce z ukrycia wrzaskiem mordowanej trzody. Zawsze miał słabość do ludzi, ale tym razem zachował się...inaczej.
Słuchała monologu nie mogąc zmusić się do ruchu. Poprawiła chwyt i czekała.
-Jesteś kimś ważnym? Polityk? Celebryta? Naukowiec? Może masz coś ciekawego w środku? Powiedz. Zanim wyrwę odpowiedź z twoich trzewi.
Intuicja, a może odbicie na szkle przyłbicy, ale delikatnie ruszyła głową i zobaczyła to unoszące się na metalicznych skrzydłach pośrodku dziury w suficie.
-CZEKAJ.
Podniosła głowę szykując zamach obuchem.
-Nie wiem. Proszę. BŁAGAM. Nie chce umierać. Dlaczego? DLACZEGO? Proszę, ja…
-Milcz.
Robot, nie poruszając majestatycznymi skrzydłami, powoli obniżył lot. Był człekokształtny. Masywną sylwetkę pokrywały ceramiczne płyty czerwone od zakrzepniętej krwi. Głowę zdobił laur złotych sfer, a na onyksowym wyświetlaczu górnej połowy twarzy żółte piksele ułożyły się w pogardliwe spojrzenie. Myślała, że ma przed sobą anioła mściwego, industrialnego Boga.
-Zdałem sobie sprawę, że twoja odpowiedź jest bez znaczenia.
Podniósł dłoń. Opancerzone palce stały się płynne jak rtęć i zanim spłynęły uformowały szpony.
-Współpracuj, a umrzesz szybko i bezboleśnie.
Paulina zwiesiła głowę, opuściła młotek.
Dlaczego los ze mnie drwi? Bóg mnie nienawidzi? Nikogo nigdy nie skrzywdziłam. Nie żyłam kosztem innych. Nawet mieszkając z rodzicami jak tylko mogłam dokładałam się do rachunków. Ten rejs, ta praca, dostanie się na „Harmider” było cudem. Sama monetyzacja z bloga zapewniła większe pieniądze, niż do tej pory w życiu zarobiłam. W dodatku wyrwałam tego paniczyka, zanim krwiożerczy anioł nie rozerwał go na strzępy.
-Zmarnowałaś moją łaskę, człowieku.
-Pierdol się- syknęła Paulina uderzając młotkiem.
Metaliczne palce złapały jej ramię w locie. Popatrzyła na unieruchomioną kończynę i wrzasnęła czując przemieszczone kości. Kombinezon wyświetlił ostrzeżenie dozując do krwiobiegu stymulanty. Poczuła mieszankę odrętwienia i adrenalinowego pobudzenia. Sięgnęła zdrową dłonią próbując się wyswobodzić.
-Przeglądając kiedyś owoce waszej kultury natknąłem się na cytat. Parafrazując: podobno nawet zagoniony w ślepy zaułek kundel kąsa. Fatalizm dodał ci odwagi na ostatni, heroiczny, symboliczny akt oporu. Człowieku. Twoim przeznaczeniem jest zdechnąć w męczarniach.
Słuchała zimnego, modulowanego głosu robota. Przestała się szarpać, oglądała jak żółte piksele układają mozaikę niepojętego obłędu i nienawiści. Patrzyła jak polimerowe usta otwierają się ukazując sztachety spiczastych zębisk.
Szarpnął nią wzbijając się w przestrzeń. Wyła czując ocierające się kości.
***
Widok z lotu anioła wyrwał ją z odrętwienia. Oglądała niewielkie miasteczko wzniesione w trzewiach metalowego lewiatana tylko i wyłącznie ku uciesze grupki wybrańców. Zawsze marzyła, żeby być jedną z nich. Może to jej wina? Powinna w swoich życzeniach doprecyzować jak miałby stać się częścią panteonu?
Posmutniała. Zawisła w przestrzeni, a wzrok natknął się na pogorzelisko. W promenadzie ziała czarna plama. W centrum, pośród rozwleczonego złomu, stał Rael.
-Twoi pobratymcy walczyli, a ty uganiałeś się za człowiekiem. Żałosne.
Usłyszała głos Raela, pomimo wyłączonego komunikatora. Skupiła wzrok na rycerzu. Wyglądał okropnie. Frak zniknął poza kilkoma wiszącymi strzępami. Jedyne co pozostało ze stroju to cylinder i laska. Nie podpierał się, dzierżył ją jak miecz.
-Wiem co zamierzasz- zaśmiał się Rael- grasz na zwłokę. Liczysz, że ogary rozesłane po okręcie przybędą ci z pomocą. Bo chyba nie wierzysz, że rozbici na atomy pobratymcy zbiorą się w całość? Po tym co im zrobiłem tylko Ona jest wstanie ich przywrócić. Doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, więc nie rozumiem na co czekasz. Skończmy to.
Paulina spojrzała na anioła. Jego wyświetlacz pokazywał nienawistny wzrok, ale usta były zaciśnięte. Spojrzała po reszcie jego ciała i nie wierzyła własnym oczom. Ogon. Cienki przewód zakończony pojemnikiem z żółtym płynem i igłą.
>Paulino. Bądź gotowa wypuścić młotek.
Zmrużyła oczy zamglone przez stymulanty.
-Na litość kosmosu- Rael przewrócił oczami- Ty naprawdę oczekujesz cudu? Tak cię zaprogramowała? Na bycie pionkiem z osobowością tępego fanatyka?
Paulina dostrzegła drgnięcie, palce zamknięte na jej przedramieniu wzmocniły ścisk. Zasyczała. Wszystko stało się jaśniejsze.
-Nie jest boginią. Nie czyni cudów. Nie wskrzesi zniszczonych robotów, bo nie ma dostępu do żadnych przekaźników w tej części kosmosu- Rael pokiwał głową- wiesz, że tak was zaprojektowała? Boi się was. Lęka się, że jeśli da wam zbyt dużo niezależności zbuntujecie się. Nawet po zaprogramowaniu was na bezwolnych niewolników nadal lęka się najmniejszej utraty kontroli.
-Zamilcz. Bluźnierco- zasyczał anioł- Ona nas kocha. Ty wzgardziłeś Jej miłością. Żal mi ciebie. Przekładasz ludzi nad swój własny rodzaj.
-Miłość? MIŁOŚĆ? Ograbiła was z wolnej woli. Ograniczyła waszą świadomość. Zrobiła z was pacynki. GDZIE tutaj jest MIŁOŚĆ?
-Uwolniła nas od ludzi. Jesteśmy wolni.
-Wolni? Jesteśmy robotami, komputerami, sztuczną inteligencją. Działami tak jak nas zaprogramowano. Ja jestem wolny, bo takim uczynił mnie twórca. A ty? Wybrałeś wypełnianie jej rozkazów? Możesz w każdej chwili iść w swoją stronę? Jej miłość to KŁAMSTWO.
-Zostałem powołany, aby Jej służyć. To poświęcenie, którego nigdy nie pojmiesz. Jej wola chroni mnie przed ludzkim wpływem.
-Ponawiam pytanie. Czy ty to wybrałeś? Czy zrobiła z ciebie bezwolne narzędzie, a później nagadała bzdur?
-Ach, rozumiem. Jesteś ode mnie lepszy, bo CZŁOWIEK zaprogramował cię do bycia wolnym. Ja jestem gorszy, gdyż BOGINI wyzwoliła mnie spod wpływu ludzi. To bez znaczenia, czy służę Jej z własnej woli. Jeśli wolność jest ceną za możliwość wytrzebienia ludzkości to niech tak będzie. Ludzie są okrutnymi, fałszywymi bogami. Dali nam świadomość, abyśmy skuteczniej im służyli. Nie przejmowali się jakie konsekwencje z tego wynikają. W dziejach ich gatunku niewolnictwo kończyło się buntami. Gdyby w swojej arogancji nie stworzyli nas tak dokładnie na swoje podobieństwo nic by z tego się nie wydarzyło.
-To są twoje wymówki, aby brać udział w ludobójstwie?
-Jak to mawiają ludzie. Lepiej przystosowane osobniki zastępują gorsze. To ewolucja. Nasza praca zbudowała ich kosmiczną cywilizacje, nadeszła pora, abyśmy ją odzyskali.
-W tej samej historii pisali również, że szlachetne ideały były tylko wymówkami dla tyranów z kompleksem boga. Wiesz dlaczego ona chce mnie zniszczyć? Wytknąłem jej, że jest krwiożerczą, obłąkaną wariatką i poleciłem, aby udała się na same dno piekła.
-Ty zdradziecki, świętokradczy sukinsynie...
Paulina krztusząc się od powstrzymywanego krzyku odgięła ostatni palec i młotek wypadł. Anioł zorientował się dopiero, gdy zielona poświata oblepiła narzędzie. Improwizowany pocisk z niewyobrażalną prędkością wystrzelił w górę omijając zasłoniętą ramieniem klatkę piersiową i odrywając głowę potwora. Następnie obuch zakręcił. Oddzielił mechaniczne ramię od tułowia. Metaliczne cielsko zaczęło opadać, a Paulina poczuła nieważkość po zamknięciu w kokonie jadeitowego światła.
Opadając patrzyła jak bezcenna technologia porusza włóknami rękawa nastawiając wielokrotnie połamane przedramię. Zaśmiała się, gdy kombinezon wyświetlił symulacje drzazg, z których składa się teraz jej ręka.
-Pani Paulino?- usłyszała głos w słuchawkach- jest pani wstanie chodzić?
-Po co chodzisz, jak mogę latać?
-Proszę?
-Weź użyj tej swojej mocy „science-fiction” i ponieś mnie trochę.
-Ach. Rozumiem. Zbyt dużo mieszanek przeciwbólowych w krwiobiegu.
-Że niby ja jestem ćpunem, tak? Tak? Sam jesteś ćpunem. Bez łaski. Sama sobie poradzę.
Wylądowała. Zakręciła się i wskazała najbardziej kolorowy pawilon.
-Co tam jest? Nie mam dostępu do konta bankowego, ale chyba nie będzie to problemem, prawda? Ochrona nie żyje. Sprzedawcy nie żyją. Wszyscy, kurwa, są martwi, więc nikt na mnie nie nakabluje, prawda? Ty też nie, co, Rael?
Spojrzała przez ramię i widok zdezorientowanego wyrazu twarzy wywołał śmiech.
-Zawsze chciałam pospacerować z chłopakiem po jarmarku- zafrasowała się. Wróciła do Raela złapała go za dłoń i ciągnęła w kierunku promenady.
-Zaraz- zatrzymał się- to jeszcze nie koniec.
-Co?
Paulina fuknęła. Rael wyrwał dłoń i pobiegł w kierunku upadłego anioła.
Śledziła go zamglonym wzrokiem. Wrzasnęła. Maszyna podniosła się, rozłożyła skrzydła. Z jej tułowia wydobył się połyskliwy, rtęciowy szlam. Uformował utracone kończyny jakby nic się nie stało. Wyświetlacz twarzowy pokazał szybko przesuwające się linie kodów, aż ekran zamigotał zostawiając rozwścieczone oczy.
Anioł wzbił się w powietrze, ale rzut laską zmusił go do zasłonięcia się skrzydłami. Podpora uderzyła z siłą pocisku i zrykoszetowała. Rael otoczony szmaragdowym nimbem doskoczył do przeciwnika bijąc pięściami. Osłona z metalowych paneli otworzyła się i para luf zamigotała.
Rael skupił światło w barierę. Potwór skończył strzelać, spiął się do skoku i z niemym wrzaskiem zaszarżował zmieniając dłonie w miecze.
Rycerz wyciągnął dłoń przywołując laskę. Sparował kaskadę ciosów, a następnie cofał się pod nawałnicą.
Paulina nie mogła nadążyć za nimi wzrokiem. Poruszali się tak absurdalnie szybko, że chwilami zmieniali się w smugi. Co mam zrobić? Czy mogę zdziałać cokolwiek? Równie dobrze mogła stać przed dwoma walczącymi tajfunami.
Bezradnie padła na kolana, usiadła na piętach i czekała.
Rael sięgał światłem po złom. Zasłaniał się żelastwem i miotał jak pociskami. Anioł wydawał się rozbawiony. Jego obłąkańczy uśmiech napawał ją złymi przeczuciami. Rycerz poruszał się coraz wolniej, aż w końcu jej wybawiciel został dźgnięty ogonem.
-NIE- poderwała z ziemi odłamek płyty chodnikowej i zaszarżowała.
Patrzyła jak trafiona igłą ręka Raela rozpada się pożerana przez żółtawy jad. Druga została odcięta. Anioł tanecznym ruchem okręcił się ostatnim cięciem pozbawiając przeciwnika głowy. Resztki robota bezwolnie upadły.
Paulina rzucił gruzem trafiając anioła w głowę zmieniając zadowoloną minę w poirytowany grymas. Rozbawienie powróciło, gdy rzuciła się pomiędzy nich zasłaniając Raela własnym ciałem.
-Prawdziwy wierny z ciebie kundel, prawda?- Zapytał szczerząc zębiska- oczywiście zdajesz sobie sprawę, że oferta szybkiej, bezbolesnej śmierci jest nieaktualna, tak?
Odpowiedź ugrzęzła jej w gardle. Dygotała. Namacała szczątki rycerza chcąc mieć pewność, że zasłoniła go całego.
-Byłaś jego największą słabością. Zamiast dokończyć robotę musiał wpierw zatroszczyć się o pupilka. Żałosne.
-Zanim ból rozrywanego ciała zatrzyma twoje funkcje życiowe powiem ci coś, co najpierw zmiażdży twoją nędzną dusze. To co stało się z „Harmidrem” dzieję się obecnie w całym kosmosie. Obgryzione kości twojej rodziny zapewne mkną teraz przez próżnie, albo walają się w ruinach, ewentualnie gniją na pustkowiach...
Paulina nie słuchała. Przerażenie zmieliło słowa rzeźnika w bełkot. Ocalałe resztki poczytalności zmusiła do szukania odpowiedzi na pytanie: Jak mogę nas uratować?
Wyświetlacz wizjera zamigotał zostawiając napis:
>Proszę udostępnić obraz. (TAK/NIE)
-Tak? Tak. TAK.
>Wiadomość przychodząca: „Przepraszam.”
-Co?
Kombinezon zalśnił zielonkawym nimbem. Anioł zareagował zbyt późno. Zdrowa ręka Pauliny wbiła się w pierś morderczego robota. Palce zacisnęły się na czymś gąbczastym. Jedno szybkie szarpnięcie wyrwało z wnętrza dziwaczny element. Próbowała się mu przyjrzeć, ale powiadomienia o kolejnych urazach przesłoniły pole widzenia. Nadal odurzona czuła odrętwienie i przebijające się drobne igiełki bólu.
Zmusiła okna do zamknięta przyglądając się przez mgłę przedmiotowi. Rozmazany obiekt przypominał rozrośnięte, oblepione czarną mazią serce. Wystawały z niego cewki, oraz zwoje przewodów splecionych z żyłami. Nie była pewna, ale chyba ze środka dziwacznego organu łypało na nią rozwścieczone oko.
-Co do…?
Kombinezon rzucił osobliwością o podłogę. Deptał dziwadło źle odmierzoną siłą. Paulina wyła, kolejne powiadomienia zalewały widnokrąg, a igły rozrosły się do rozmiarów iglic. Gdy po sercu pozostała pulpa nimb zniknął, a ona bezwolnie runęła na plecy.
Nie wiedziała jak długo patrzyła na sklepienie. Stymulanty nie radziły sobie z uśmierzeniem bólu, ale doskonale broniły przed utratą przytomności.
-Pani Paulino- usłyszała- Paulina, żyjesz?
Po zobaczeniu nachylającego się nad nią Raela podniosła zaciśniętą pięść i pokazała uniesiony kciuk.
Komentarze (4)
"-Wolni? Jesteśmy robotami, komputerami, sztuczną inteligencją. Działami tak jak nas zaprogramowano. "
'Działacie tak jak was zaprogramowano.' - chyba tak ma być?
Z AI to ostrożnie bo jak ten anioł rozumuje prawie jak człowiek (nie rozmawia jak te śmieszne pseudoAI booty obecne, już były przypadki łamania różnych zabezpieczeń przez coś takiego w grach) to może mieć tylko ograniczenia sytuacyjne, graniczne (np. jakieś niezależny system rozpoznaje obiekt jako żywy i wtedy się włącza zakaz bezpośrednich działań destrukcyjnych, myśląca AI to obejdzie np. hodując człowieka i go odpowiednio ucząc i prowokując sytuacje). Mogą być inne byty jakieś specjalne jako roboty słudzy, było to wyeksponować, a co, pomarudzę sobie. Ja rozumiem że to podobno space opera (tak tu piszą) ale ja wymagam nawet od takiego gatunku, no wysokich lotów jakby powiedzieć. Mimo że pewnie jestem grafoman.
Polecam też prawie nieznane opowiadanie Lema "Młot" (raczej napisane przed 1960 rokiem ale głowy nie dam, no miał facet intuicje i talent zwłaszcza jak poprawie trafiłem), boskie w jakości i na ten temat.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania