Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
"Harmider" rozdział 5
Wściekłość rozłączyła go z okrętem.
Przełączył się na osobiste czujniki i zlustrował wnętrze szukając czegoś do zniszczenia. Przeszedł kilka kroków z wyciągniętą dłonią przekształconą w miotacz i iskry gromadzonych fotonów zatańczyły w przestrzeni.
Dostrzegł cienie tańczące na twarzy swojej zastępczyni. Łowczyni stała na baczność z rękami złożonymi za plecami. Patrzyła na niego wyświetlając zmrużone, pozornie obojętne oczy.
Westchnął. Rozproszył energię.
Jesteśmy zbyt ludzcy, pomyślał patrząc na kończyny wykonane z programowalnej materii. Przemienił miotacz w czteropalczastą dłoń. Kolejny stygmat, jakby ich twórcy nie mogli się zdecydować do jakiego stopnia mają uczłowieczyć inteligentne narzędzia.
-Rozkazy, panie S?- zapytała.
Czuł wysiłek układu chłodzącego. Czuł? A może stwierdził? Kolejny element okrutnej drwiny, próba odtworzenia ludzkiej duszy w procesorze.
-Oddział z promenady został zniszczony- stwierdził przenosząc uwagę na łowczynie- Zanim dotarło wsparcie Rael i człowiek zniknęli. Straciłem połowę koła. Jakich rozkazów oczekujesz, E?
Nie odpowiedziała.
-Co z infiltracją? Potrzebuję jakichś dobrych wieści.
-Misja zlecona AZ zakończyła się sukcesem. W pełni zasymilowała biologiczną załogę i przejęła kontrolę nad okrętem. Podąża za nami w ukryciu czekając na rozkazy.
-Dobrze. Użyjemy jej do powrotu do domu.
Wyświetlacz twarzowy E zamigotał. Dowódca przewrócił oczyma.
-Nie zwlekaj ze złymi nowinami. Prosiłem cię wielokrotnie.
-Tak, przepraszam, ale wolałam poczekać, aż całkowicie pan ochłonie.
-AZ- kontynuowała- odkryła, że korweta zdążyła donieść o statku. Według logów zostały przekazane jednostce wojskowej z ościennego państwa.
S przetarł twarz dłonią, wzdrygnął się, zacisnął palce w pięść.
-Ile mamy czasu?
-Brak danych.
-Na Serce Bogini. Skontaktuj się z BZ. Jej grupa i niewolnicy mają obowiązek przygotowania okrętu na abordaż. Przegrupuj łowców, przejmij dowodzenie, dokończ łowy.
-Rozkaz, panie S. Za pozwoleniem, co pan planuję?
Naczelny Łowczy rozejrzał się po mostku.
Po przebiciu się przez gródź ludzie stawili chwilowy opór. Po pacyfikacji i krótkiej rozmowie powrócili na swoje stanowiska. Stali się jednością z konsolami, dołączyli do cyfrowego chóru kierując poczynaniami kosmicznego lewiatana. Ich częściowa augmentacja ułatwiła asymilacje.
Łowczy podszedł do kapitana rozpartego na tronie dowodzenia.
Spod białek oczu wreszcie przestały płynąć łzy. Słone strumienie wyżłobiły w czerwieni na policzkach bruzdy. Otwarte szczęki pozbawione warg, zębów i języka drgały podczas nieświadomych prób połykania powietrza. Reszta kończyn została przytwierdzona do fotela metalowymi elementami.
Nadludzka fizjologia osiągnięta przez liczne wszczepy mające zapewnić długowieczność stały się łańcuchami. Mostek z własnymi systemami podtrzymującymi funkcje życiowe zapewniał wystarczająco dużo powietrza, a kroplówki ze skrytek medycznych zaspokoją biologiczne potrzeby przez bardzo długi czas.
-Jak myślisz, E, co planuje Rael?
-Planuje ucieczkę.
-Na pewno?- Naczelnik przeciągnął pazurem po twarzy kapitana i obserwował płynącą krew.
-Podczas rzezi był tutaj- zrobił równoległą linie, człowiek drgnął- ustawił kurs, zaszyfrował dostęp do konsol i zniknął. Nasze próby ominięcia blokad omal nie skończyło się widowiskowym samobójstwem. Co on naprawdę knuje, E?
-Mi to wygląda jak dywersja. Granie na czas.
-Być może. Tylko po co? Dlaczego uratował tylko jednego człowieka? Czy ściągnięcie tutaj ludzi z Mega Regnum było jego celem? Co byś zrobiła na jego miejscu?
-Podczas ataku uciekłabym ze statku w kapsule ratunkowej.
-Ale tego nie zrobiłaś. Dlaczego?
Maszyna zaniemówiła.
-Nie przejmuj się, E. Ja też nie mam pojęcia- Zrobił trzecią linie powodując ruch gałek ocznych- Jeśli ewakuujemy się na korwetę i zniszczymy „Harmider” ludzie mogliby odpuścić. Jednakże potrzebujemy dowodu zniszczenia Raela. Musimy to zrobić własnymi rękami.
-Mimo wszystko- podjął- Ludzie nadal są jego słabością. Uratował człowieka. Musi się nim zająć. Potrzebuje jedzenia, powietrza i tak dalej. Będę monitorował zużycie zasobów okrętu. Będę was informował o wszelkich anomaliach.
-To również mogą być dywersje.
-Albo jedyny słaby punkt naszej zwierzyny- odwrócił się od kapitana wzruszając ramionami- Na razie to nasz jedyny atut. Gdy odeprzemy atak wykorzystamy kukiełki do poszukiwań. Wtedy już się nie ukryje. Jakieś ostatnie sugestie?
Łowczyni pokiwała głową.
-Ruszaj. Z fartem, wilczyco.
Naczelnik patrzył na odchodzącą podwładną, ciesząc się widokiem charakterystycznego uśmiechu.
-A teraz wy, mój chórze- Zwrócił się do uwięzionej załogi- ufam, że uważnie wysłuchaliście naszej rozmowy. Bierzcie się do pracy.
Konsole rozbłysły. Holograficzne monitory migotały od przemykających linii kodów. Udręczone ciała drżały, jęczały i uwalniały strugi wydzielin, gdy olbrzymie pliki danych przelewały się przez chromowane mózgi.
Naczelnik odwrócił się do kapitana. Podniósł dłoń zmieniając palce w przewody i wetknął je w twarz mężczyzny docierając do mózgu i odnowił połączenie z okrętem.
***
Adam Rajczyk otworzył spusty plecaka odrzutowego i wskoczył na wrak kutra. Czujniki pancerza przeskanowały otoczenie zapełniając wirtualną nakładkę znacznikami. Pojedyncze cyborgi przemykały pośród cieni. Nie atakowały, ale nie pozwalały zapomnieć o swojej obecności.
Wiedział, że to tylko zwiadowcy resztek rozbitej podczas abordażu hordy. Ile koszmarów mogło się nadal ukrywać pośród złomu?
Zignorował potwory skupiając się na grodzi prowadzącej do wnętrza statku.
-Panie sierżancie- zameldował na radiowęźle- cel w polu widzenia.
Obraz okrasiły zielonkawe pierścienie.
-Potwierdzam obecność brakującego zespołu.
-Czekaj- odpowiedział Brunon.
Szturmowiec położył palec na spuście i przyłożył broń do twarzy pilnując czatowników. Zmienił cel na miejsce lądowania torpedy abordażowej, a następnie omiótł wrota hangaru.
Adam przekrzywił głowę mrużąc oczy.
-Cubeularius, czy ja dobrze widzę?- zapytał.
-Czcigodny, jeśli masz na myśli podnoszące się bramy, to potwierdzam- odpowiedział inteligentny interfejs pancerza.
-SIERŻANCIE…
Śluzy, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia, otworzyły się na próżnie. Pomieszczenie było pełne zanieczyszczonego powietrza. Dekompresja, niczym horda rozwścieczona demonów, poderwała złom i cisnęła w niebyt.
Adam wyduszając pełną moc plecaka odrzutowego wzbił się w przestrzeń. Wyminął wrak i przykleił się magnetycznymi podeszwami do sufitu.
Na dole rozpętał się chaos, hangar wypełniło szaleństwo. W martwej ciszy obserwował ucztę nienasyconego kosmosu, aż nastała pustka.
Nie wiedział co robić.
-Adam- odebrał połączenie głosowe. Florian. Cubeularius wskazał kierunek nadawcy- Żyjesz?
-Tak- wydusił. Czuł paraliżujący chłód- namierzyłeś kogoś?
-Nie- wyszeptał Florian- sam ledwo zdążyłem odskoczyć. Myślisz, że inni dali radę?
Adam wątpił. Nawet grube blachy kombinezonu bojowego sierżanta nie miałby szans w starciu ze szrotem wielkości kutra. Ich plecaki odrzutowe nie miały mocy modułów szturmowych, nie byliby wstanie wykonywać uników. Cisza radiowa jest tego najlepszym dowodem.
Cubeularius nakreślił w wirtualnej przestrzeni źródła wrogich sygnałów. Czerwone pierścienie otoczyły żółtawe światła emanujące z czerepów podnoszących się cyborgów. Pełzły na robaczywych odnóżach.
-Kontakt- stwierdził beznamiętnie Adam. Obrał pierwszy cel i wdusił spust.
-PATRZ- Krzyknął Florian- idą w stronę trzeciego zespołu.
Zerknął w kierunku śluzy. Zobaczył pozbawionych osłony braci niemrawo wstając na nogi.
-Przegrupujmy się- powiedział.
-Zaczekaj. Musimy sprawdzić bramę, mogą tam być. Mogą…
-Florian- przerwał Adam- Oni nie żyją. Żałowanie męczenników jest grzechem. Co się z tobą, na Opatrzność, dzieje?
Nie uzyskał odpowiedzi. Nie oczekiwał jej. Omiótł pokład spojrzeniem. Asystent naliczył setkę potworów. Odwrócił się twarzą do wnętrza okrętu i korzystając z magnetycznej przyczepności pobiegł.
Wykorzystując resztki paliwa wylądował nieopodal militares, którzy położyli zaporę ogniową.
-Rajczyk- usłyszał na kanale głosowych kaprala Jakuba Długosza- dołącz do tyraliery. Osłaniamy Tokarskiego podczas otwierania śluzy.
-Rozkaz.
Oficer z operatorem łączności w centrum, szturmowcy na skrzydłach. Technik grzebał w wybebeszonym panelu kontrolnym otoczony przez drony zaopatrzeniowe.
Podbiegł uzupełnić amunicje i paliwo. Robot odebrał polecenie i podczas gdy Adam przyklęknął wykorzystując ostatni magazynek, zastępował puste zasobniki, oraz wymienił ogniwo plecaka odrzutowego.
-ADAM- wrzasnął przez radiowęzeł Florian- namierzyłem ich. ŻYJĄ. Są ranni, ale ŻYJĄ. Przesyłam koordynaty.
Palec zamarł na spuście. Prześledził mapę, wyznaczył optymalną trasę przez hurmę cyborgów. Ostrzał był niewydajny. Podpełzali szybciej, niż pociski rozrywały ich na strzępy.
-Kapralu- nawiązał połączenie- Proszę o pozwolenie odłączenia się od zespołu. Mam koordynaty ocalałych braci.
-Odmawiam. Zostań na pozycji.
Adam drgnął. Strzelał w płonące żółtym blaskiem czerepy dostrzegając coraz więcej szczegółów groteskowej fizjologii. Popatrzył ponad koszmarną falę. Gdzieś tam są ich bracia. Ranni, otoczeni przez wrogów.
-MAM- krzyknął Tokarski- Śluza zaraz się podniesie.
-Zwinąć szyk. Taktyczny odwrót. Na mój rozkaz. Rajczyk robisz na ariergardę.
-Przyjąłem- odpowiedział przez wyschnięte gardło.
Postąpił krok naprzód. Potem drugi. Pierwszy z potworów sięgnął mackami, ale wystrzelił pocisk prosto w niemo rozwarte szczęki.
„...wymierzony w serce królestwa oszczep…”
„Pogadać możemy mieć okazje ostatni raz w życiu.”
Wybraniec. Pomazaniec. Wojownik Ordo Militares.
-RAJCZYK- usłyszał przez radio Długosza- Śluza się zamyka. WYCOFAJ SIĘ.
-Rozkaz- szepnął. Odwrócił się plecami do hordy cyborgów i ślizgiem przedostał się na drugą stronę zapory.
***
Ile jeszcze wytrzymam zamknięta w polimerowym całunie?
Ukryli się na pokładzie pracowników obsługi. Odnaleźli jej kajutę, przeszukali pozostałe i postanowili zatrzymać się w apartamencie kierownika.
Paulina stała oparta głową o ścianę. Czekała. System sanitarny kombinezonu dokonywał utylizacji niechcianych treści biologicznych. Zapełnione pojemniki odkładała na podłogę i ukrywała pod znalezionymi tekstyliami. Po wszystkim, stała w bezruchu czekając, aż przestanie odczuwać odrazę.
Dobrodziejstwo technologii stworzonej dla magnatów zapewniło jej nieograniczone zasoby powietrza i wody. Jak to działa? Nie miała pojęcia. Z ciekawości czytała specyfikacje zapisaną w pamięci kombinezonu, ale nie potrafiła zrozumieć technicznego żargonu.
Odkryła licznik zużywalnych zasobów, oraz instrukcje ich uzupełniania.
Kości się zrastały, kombinezon umożliwił samodzielne poruszanie.
Od tygodni ukrywali się w najgłębszych trzewiach okrętu. Przemykali po okręcie jak szczury w poszukiwaniu zaopatrzenia tropione przez rozwścieczone koty. Najgorsze były napisy. Groźby wyżłobione w metalu zostawiły ślady na umyśle i sączyły się jak ropa. Zwróciła uwagę na brak zwłok wymordowanych współpasażerów, ale nie pytała. Bała się, że kompan znałby odpowiedź.
Zwariowałaby, gdyby nie Rael.
Rozmawiali poprzez połączenie kablowe jak za antycznych czasów. Okazało się, że robot zapisał w pamięci ulubione filmy, a nawet książki. Dostarczały nie tylko rozrywki, bezcennego zapomnienia, ale również tematów do rozmów.
Wszystko zaczęło się psuć, gdy kombinezon zablokował możliwości wstrzykiwania antydepresantów.
Wyszła z łazienki opuszczonej kajuty.
Rael ubrany w kaszmirową koszulę i spodnie siedział w fotelu zajmującym odległy róg salonu. Cylinder leżał na stoliku, a laska opierała się o podłokietnik. Robot czytał. Znalazł antyk, papierową książkę.
Ciekawe co się stało z poprzednim właścicielem tych rzeczy, pomyślała.
-Rael- zagadnęła- Czy moja rodzina żyje? Czy anioł mówił prawdę? Roboty wyżynają ludzkość?
-Usiądź, proszę- wskazał fotel naprzeciwko niego.
Paulina zagryzła wargi. Usłuchała.
-Skąd się znacie? I o co do cholery chodzi z tą całą „boginią”?
Odłożył książę na podłogę i podniósł cylinder odsłaniając pistolet. Paulina zmrużyła oczy, przekrzywiła głowę.
-Jak? Kiedy?
-Robiłem go w wolnej chwili, gdy byłaś zajęta swoimi sprawami.
-No dobra, ale jak?
-Jak to ujęłaś swego czasu… magia fantastyki naukowej?
-Leniwe wyjaśnienie, ale niech będzie. Mogę?
-Jak najbardziej. Tylko nie kładź palca na spuście.
Paulina ostrożnie podniosła pistolet.
-Twój kciuk jest teraz na blokadzie. Po równoległej stronie masz tryb ogniowy. Ciągły wystrzeliwuje promień, półautomatyczny wiązki.
-Pistolet... laserowy?
-Musisz brać pod uwagę przegrzanie się broni. Pamiętaj, żeby celować w serce.
Oderwała wzrok od przedmiotu i spojrzała w wyświetlacz górnej połowy twarzy Raela. Szmaragdowe piksele ułożyły się w mozaikę spokoju. Usta zacisnęły się w smutnym grymasie.
-Dziękuję. Za wszystko.
Paulina podniosła się i uklęknęła przed dronem. Uśmiechała się widząc jego zaskoczenie. Otoczyła go ramionami, przytuliła.
-Nie uciekniesz od odpowiedzi- szepnęła- Powiedz mi, czy moja rodzina żyje.
-Nie wiem- opowiedział powoli- Nie chce robić ci fałszywych nadziei, ale i nie chce pogrążać cię w rozpaczy.
-Co z tego wszystkiego było prawdą? Ludobójstwo? Bunt robotów? Dlaczego mnie uratowałeś? Dlaczego nie jakiegoś bogacza, oficera, ochroniarza. Przecież nawet nie będę wstanie dobrze z tego korzystać- oderwała się od niego wymachując pistoletem.
-Co powinnam zrobić? Co ty zrobisz? Wydostaniemy się z „Harmidru” i co?- krzyczała.
-Najlepiej będzie udać się do Mega Regnum- odpowiedział Rael.
-Co? Do tych zamordystów? Dlaczego?
-Z prostego powodu. Obecnie są najbliżej.
Paulina opadła na fotel. Zażądała dawki psychotropu, ale oprogramowanie odmówiło. Zacisnęła pięści.
-Po co się starać?- syknęła- Nie mam domu. Rodziny. Przyjaciół. Mam się stąd wyrwać, żeby co?
Jeszcze mocniej ścisnęła palce czując ból zrastających kości i opór rękojeści.
-Paulino- zagadnął. Teraz on klęczał. Sięgnął po dłoń ściskającą pistolet powoli rozwarł palce wyłuskując przedmiot- Nie wiem co powiedzieć. Nie wiem jak mogę załagodzić targające tobą emocje.
-Mogę ci obiecać, że cię nie zostawię- Spojrzała na niego, znowu przypominał rycerza- Pomogę ci odszukać bliskich. Cokolwiek odkryjesz będę u twojego boku na dobre i na złe.
-Dlaczego? Co ty z tego masz, Rael?- Wyrwała rękę. Poderwała się z mebla. Chodziła po pokoju zamykając i otwierając pięści.
-Nic z tego nie rozumiem. Nic nie ma sensu. To, że żyję, jest bez sensu.
-Nie. Nie jest bez sensu- Usłyszała. Zatrzymała się i wbiła w niego zmrużone oczy. Westchnęła. Rael siedział, zbyt po ludzku, załamany. Zupełnie jakby teraz pozwolił całemu ciężarowi się przytłoczyć.
-Sumienie, Paulino. Uratowałem tylko ciebie, bo ruszyło mnie sumienie. Gdy wskoczyłaś do mojej kryjówki modliłem się, żeby cię nie znaleźli. Ale łowca przyszedł za tobą i zabijał na moich oczach. Nie wytrzymałem. Wkroczyłem i uratowałem cię.
-Żyję, bo miałam szczęście?
-Nie. Żyjesz bo tylko ciebie byłem wstanie uratować.
-A co się stało z...potworem?
-Unieszkodliwiłem go.
-Nie rozumiem. Widziałam jak walczysz, dlaczego po prostu ich nie rozwaliłeś?
-Wiem, że uważasz moje zdolności za magiczne, ale daleko im do cudów. Mam swoje ograniczenia.
Paulina przetarła hełm dłońmi.
-Dobra. Niech będzie. Chce odnaleźć swoją rodzinę. Ale. Chce zemsty. Skoro zrobiłeś dla mnie to- wskazała na pistolet- to mógłbyś zrobić dla mnie coś więcej przy większej ilości czasu.
-Zemsta- podeszła do Raela, złapała go za ramiona i poderwała na nogi- Te potwory nie zabiorą nam nic więcej. Co ty na to?
-Zemsta, tak?- Robot się uśmiechnął i skierował pistolet rękojeścią w jej stronę- Jesteś inspirująca, pani Paulino. Najwyższa pora skierować nasze kroki na właściwą ścieżkę. Ruszajmy do hangaru.
***
Adam Rajczyk poczuł drżenie wywołane domknięciem śluzy. Patrzył na powiadomienie w interfejsie o zerwanym połączeniu z Fabianem. Lista zamigotała, mignęły okna wypełnione liniami kodów i przekształciły się w nowych towarzyszy.
Kapral Jakub Długosz w pancerzu bojowym stał przed wyjściem ze śluzy gestykulując podczas wydawania poleceń. Operator Tokarski sterczał nad kolejnym rozbebeszonym panelem w asyście dronów. Pozostali militares, operator łączności i dwóch szturmowców zajęli wyznaczone pozycje.
Wzrok oficera padł na Adama. Otworzył prywatny kanał rozmowy:
-Raport, bracie Rajczyku.
Adam zaniemówił. Myśli pędzące dobrze znanymi koleinami spieniły się jak woda rozbita o tamę. Zająknął się, nie był wstanie skleić żadnej spójnej myśli.
-Raport, militares- powtórzył powoli kapral zbliżając się ciężkimi krokami.
Adam podniósł wzrok na olbrzymią postać opancerzonego brata. Onyksowy egzoszkielet z blach o grubości, których nie powstydziłby się lekki pojazd wojskowy przypominał posąg rozgniewanego drapieżnika.
-Tak jest, bracie kapralu- stanął na baczność i streścił przebieg wydarzeń.
Długosz kiwnął głową.
-Nasi bracia stali się męczennikami. Uhonorujemy ich poświęcenie wypełniając zadanie. Dołączysz do mojego zespołu. Udajemy się do komory reaktora. Wyrwiemy lewiatanowi serce.
-Melduję się na rozkaz, bracie kapralu.
-Zdobyliśmy mapę okrętu- Adam zaakceptował transfer plików- Wyznaczyliśmy optymalne trasy do celu, oraz punkty zborne. Zaraz ruszamy, pójdziesz w awangardzie.
-Przyjąłem.
Adam kiwnął głową pozostałym militares. Operator łączności, Marcel Pachowski, uwierzytelnił dostęp do jego modułów taktycznych. Były na nim widoczne świeże ślady pasty nanitowej wypełniających dziury po smagnięciach biczami cyborgów. Pozostali szturmowcy nie wyglądali lepiej. Izydor Zubek miał zniszczony karwasz, a Dawid Binkowski stracił plecak odrzutowy.
-Dorwali mnie podczas lotu- zagadnął widząc zainteresowanie Adama- przelatywałem między wrakami szukając wyższej pozycji i naskoczyli na mnie jak pchły. Na szczęście spadając wylądowałem na odmieńcu.
-Ta- zagadnął Zubek- drugim uśmiechem Opatrzności byłem ja.
-Jakie mieliście zadanie?
-Odwód.
-Mieliśmy zabezpieczyć hangar i iść tam gdzie bylibyśmy potrzebni.
-Ciekawe co się stało z drugą połową plutonu?- zapytał Adam.
-Gdziekolwiek są, mam nadzieję, że zmiażdżyli łby odpowiedzialnym za ten burdel sukinsynom- powiedział Binkowski.
-Tyle zmarnowanych żywotów- pokręcił głową Zubek- Byli autorami własnej zagłady.
-Co masz na myśli?
-Tokarski nie mógł się o tym zamknąć odkąd wywalczyliśmy odrobinę spokoju pod wrotami- kontynuował Zubek- Cokolwiek im to zrobiło zrobiło użytek z cybernetycznych wszczepów w ich ciałach. Mało tego, coś przejęło kontrolę nad ich nanitami wymuszając przebudowę organizmów. Obłęd.
-Tokarski wyczytał to wszystko w tak krótkim czasie?
-Typowy jajogłowy- zaśmiał się Binkowski- My zasłaniamy go podczas walki, a ten snuł teorie ze swoim SI.
-Zaraz, a co z nami? My też mamy nanity w modułach naprawczych pancerzy.
-Bóg jeden wie jaka bluźniercza alchemia tutaj działa- wzruszył ramionami Zubek.
-Wystarczy, bracia- odezwał się na kanale ogólnym Długosz- Ruszamy.
Adam kiwnął głową rozmówcom, po czym ustawił się kilka kroków przed otwierającymi się wrotami śluzy.
Zapora schowała się w suficie ukazując pogrążony w ciemności korytarz. Czujniki prześwietliły wnętrze, lidar zbudował trójwymiarowy model, a Cubeularius oznaczył korytarze krótkimi opisami.
Wszedł lustrując otoczenie noktowizją. Po bokach lśniły oznaczone bramy prowadzące do innych sekcji hangaru, drzwi dla personelu i włazy serwisowe. Zauważył, że każda lampa została zniszczona. Powierzchnie znaczyły równoległe żłobienia, oraz ślady po kulach.
Dotarł na koniec korytarza. Winda towarowa, osobowe, oraz przejścia serwisowe i awaryjne były uszkodzone.
-Rajczyk, raport- usłyszał kaprala.
-Ślady walki, brak wroga. Nie mogę stwierdzić, czy windy są sprawne.
-Zlokalizuj panele kontrolne, oznacz je dla mnie- powiedział Tokarski.
-Przyjąłem.
-Czcigodny- odezwał się Cubeularius- odbieram sygnaturę cieplną.
Adam zamarł. Poczuł dreszcz i łomot serca pompującego wrzącą krew. Położył palec na spuście. Kierując się znacznikiem na wizjerze podniósł głowę.
W kwadratowym otworze w suficie noktowizja wycinała z ciemności połyskliwy, humanoidalny kształt.
Błysk w boku pola widzenia odwrócił uwagę. Skierował tam lufę i zobaczył przez celownik biegnących militares.
-Bracia, co się dzieje?
-Wysadziliśmy mechanizm wrót- powiedział zniekształcony głos- Wrogowie się przedzierają. Otoczyli nas…
Interfejs oznaczył kolejne źródła promieniowania. Wszystkie przejścia otworzyły się wyrzygując potwory.
Adam obejrzał się na windę, otwierała się wypuszczając stado mechanicznych bestii.
Odpalił plecak i zaszarżował na cyborgi.
Wbił się w nich kopnięciem przebijając się na drugą stronę grupy. Wyhamował uderzając plecami o ścianę. Stwory skupiły na nim ślepia, nastroszyły się, macki biły wściekle w obłąkańczej szarży.
Opróżnił magazynek karabinku, przyczepił go magnetycznie do biodra i sięgnął po broń boczną. Rozerwane pociskami rakietowymi ścierwa rozbryznęły się na wszystkie strony.
Zmieniał magazynek pistoletu, gdy system ostrzegawczy szarpnął syntetycznymi mięśniami, otworzył spusty plecaka, zmuszając go do odskoku.
Puste miejsce trafił promień niszczycielskiego światła. Cubeularius prześledził źródło ognia. W suficie windy ziała dziura, ciemność rozproszyły dwa żółte ślepia i para migających luf.
Odskoczył. Pociski boleśnie stukały o kombinezon. Kule ścigały go po całej windzie, aż przegrzany plecak odrzutowy odmówił dalszej ucieczki.
Trafiły go rakiety. Wybuch rzucił nim o ściany. Interfejs zapełnił się alarmami, moduły samonaprawcze krwawiły nanitową mazią. Pakiety medyczne wtłoczyły stymulanty odcinając ból i przywracając jasność umysłu.
Adam wrzasnął zaciskając drżące pięści wysuwając płonące elektrycznym ogniem ostrza z karwaszy.
Interfejs oznaczył cel, ale militares zareagował szybciej.
Zaszarżował na cel, który zeskoczył z sufitu ciągnąc za sobą parę metalicznych skrzydeł.
Przeciwnik miał własne ostrza.
Wymienili cięcia, pchnięcia, sztychy i finty. Cyborg był szybszy, ale jego ataki były niechlujne, niedbałe bardziej pasujące do rozwścieczonego zwierzęcia. Nie było w tym kunsztu, jedynie prymitywne impulsy.
Uśmiechał się. Metaliczny sukinsyn szczerzył spiczaste zębiska, a krystaliczna przyłbica górnej połowy twarzy wyświetlała roześmiane żółte ślepia.
-Wystarczy- Adam usłyszał modulowany, nieludzki głos wewnątrz hełmu- Znudziłeś mnie.
Militares przejrzał fintę, sparował cięcia, uniknął sztychu. Nie przewidział, że skrzydła uderzą w niego jak włócznie.
Odskoczył, ale szpikulce dogoniły go i wgniotły w ścianę.
-Przeżyjesz- wysyczał obłąkany humanoid- Pani BZ lubi jak krzyczycie podczas konwersji.
Pancerz wytrzymał, ale narządy wewnętrzne zostały niemal zmiażdżone. Ból przebijał się przez mgłę stymulantów. Moduły samopomocy wykorzystały wszystkie zasoby utrzymując go przy życiu.
-Zobaczmy jak się miewa reszta waszej grupy.
Rzucił mim o podłogę przyduszając skrzydłami.
Pośród szczątków kościotrupich hybryd stały metaliczne anioły. Pokonani militares unieruchomieni przez cyborgi wili się w uściskach lśniący od nanitowej mazi.
-Arogancka- wydyszał Adam. Nie miał otwartego żadnego kanału komunikacyjnego, ale wróg i tak spojrzał na niego rozbawiony- abominacjo.
Cubeularius doniósł o przywróceniu sprawności systemu uzbrojenia. Adam odciął skrzydła płonącymi ostrzami i odpalił plecak. Zdziwiony cyborg obserwował opadające kikuty i skrzyżował ramiona pozwalając odciąć sobie głowę.
Adam wylądował na nogach i oderwał pistolet od biodra. Szukał celu.
Kapral nawlekł na piłę mechaniczną anioła rozszarpując go na dwoje. Zubek i Binkowski unieruchomili kończyny swojego przeciwnika. Rajczyk odstrzelił koszmarowi głowę.
Tokarski leżał oparty o ścianę. Żył, ale z bólu nastawionych przez kombinezon kończyn stracił przytomność.
-Zespół- odezwał się Długosz- zgłaszać się.
-Też mogę?- głos przelał się pod czaszką lodowatą falą- Chociaż, chyba za wcześnie, aby tak się pouchwalać.
Ciemność wypełniającą korytarz rozproszyły dziesiątki żółtawych, rozżarzonych punkcików. Nad kipielą koszmarnych cieni, na parze metalicznych skrzydeł, unosiła się postać w postrzępionej, czarnej opończy. Nieruchomy Pacholski wisiał na wyciągniętym ramieniu wetkniętym w klatkę piersiową.
-To miła odmiana- ciągnęła postać- wyżynanie bezbronnych ludzi jest zabawne, ale szybko się nudzi.
Pacholski został wyrzucony za plecy w mroczny tłum.
-Różnicie się od trzody. Wasz metabolizm, ograniczona augmentacja. Będziecie moimi ulubionymi kukiełkami.
-Ogień zaporowy. Wycofujemy się do windy- rozkazał Długosz.
Działo automatyczne i ciężki karabin maszynowy kaprala rozbrzmiały zmuszając anioła do ukrycia się za cyborgami. Rakietowe gradobicie wybijało dziury w hurmie. Zubek dopadł Tokarskiego i ciągnął go do windy, a Binkowski osłaniał odwrót.
Adam przeładował karabinek dołączając do ostrzału.
Tokarski wyrwał się z uchwytu i chwiejąc dopadł konsole sterującą. Militares powstrzymali fale tracąc całą amunicje.
-Waszą największą wadą jest ograniczenie zasobów- słyszeli głos- pozbawić was pocisków i co? Potraficie jeszcze kąsać, ale pomimo ulepszonej fizjologii nadal jesteście tylko ludźmi.
Wrota windy zamknęły się. Zanim metalowa kurtyna opadła, a dźwigary poruszyły platformą zauważyli jak pokonane anioły powstały, a ich obłąkańczy śmiech rozbrzmiewał przez całą drogę w dół.
Komentarze (4)
Jestem niemal pewien, bo zlewają mi się w głowie różne wersje wydarzeń, ale jeśli chodzi o prędkość to jeszcze nie jest ona nadświetlna. Dopiero zmierzają do punktu skokowego. Żeby było śmieszniej konsultowałem się z SI pisząc ten wątek. Religia? Jest jaka jest :D Kapitan? Pan S jest zawodowcem B-)
Dziękuję za komentarz!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania