Hazardzista

Filip miał tej nocy przeczucie tak silne, iż nie mógł zasnąć. Zadzwonił do Larysy i poprosił, żeby pożyczyła mu dwadzieścia pięć tysięcy. Suma ta nie stanowiła dla niej żadnego problemu, ponieważ od dłuższego czasu składała na depozyt dla banku. Mimo to, w ostatniej chwili się zawahała.

— Jaką mam gwarancję?

— Jeśli nie będę mógł zwrócić, ożenię się z tobą.

Ten argument przeważył, bo o małżeństwie marzyła dłużej niż o własnym mieszkaniu. Zresztą, mieszkanie może poczekać, a taki facet trafia się tylko w snach. Pożyczone pieniądze Filip postawił na Wawrinkę, za którego bukmacherzy płacili pięć do jednego, bo choć faworytem był Rafael Nadal, instynkt gracza kazał Filipowi iść wbrew prognozom ekspertów. Po czterosetowej walce Stan-the-Man został czempionem i dzięki jego fenomenalnej grze, Filip już następnego dnia mógł spłacić dług plus pięć procent za fatygę. Larysa przyjęła zwrot pożyczki z mieszanym uczuciem: własne mieszkanie było w zasięgu ręki, za to perspektywa małżeństwa oddaliła się bardziej niż kiedykolwiek; nawet jej nie powiedział, na co mu potrzebna tak duża suma.

 

Filip wiedziony nowym przeczuciem nabył wkrótce za wygrane pieniądze trzysta dziewięćdziesiąt pięć tysięcy akcji MediCloud SA. Spółka ta była niedowartościowana, posiadała sporo wolnej gotówki, wypłacała interesariuszom regularnie dywidendy, co czyniło ją idealną lokatą kapitału. Ponadto działała w niszy rynkowej, gdzie ze względu na brak poważnej konkurencji mogła uzyskać wyższe marże. Po sześciu miesiącach spokojnej działalności, zapotrzebowanie na usługi MediCloud podskoczyło jak słupek rtęci. Tak raptownej zmiany nikt się nie spodziewał, dlatego Filip mógł odsprzedać akcje w szczytowym momencie giełdowej gorączki z dwudziestopięciokrotnym zyskiem: sześć i ćwierć złotego za sztukę. Do następnych milionów było teraz z górki. Kobiety go kochały, dyrektor banku również.

 

Jednak Filipowi to nie wystarczało — gdy jaskinia skarbów stoi otworem, grzechem jest ją opuścić nie łamiąc sobie grzbietu. Jego uwagę przyciągnęła mało znana stacja telewizyjna, emitująca programy wyłącznie w internecie. Kupił stację, zwolnił wszystkich pracowników, z wyjątkiem kierowcy i ciecia, bo było im wszystko jedno dla kogo pracują, a na kluczowym stanowisku, w roli prezenterki zatrudnił Amelię, którą poleciła mu agencja dla modelek.

— Co za bzdury. Przecież nikt w to nie uwierzy — zaprotestowała czytając skrypt, który Filip napisał godzinę temu na kolanie, rozmawiając z kimś przez telefon.

Rzuciła kartki na podłogę i ostentacyjnie wyszła z pokoju. Nazajutrz zastała w biurze kujonka o rudej czuprynie i trójkątnej twarzy. Kujonek siedział zgarbiony przy jej biurku i ze skrupulatnością księgowego dokonywał poprawek tekstu. Amelia wkrótce się przekonała, że nowy redaktor potrafi wyczarować jak z rękawa oryginalne historyjki, ale jako mężczyzna w ogóle jej nie pociągał, co Filipowi było na rękę.

— No i te zdjęcia… okropne!

Poprawiła sobie fryzurę, bo wtedy jeszcze nie zatrudniali stylistki.

— Przecież wyglądam o niebo lepiej — pocieszała się patrząc w lustro.

„Wyglądasz, jak dziewczyna na telefon” — miał jej odpowiedzieć Filip, lecz wolał uniknąć zbytecznej dyskusji na tak delikatny temat. Zamiast tego, zajął się poszukiwaniem fachowca do robienia zdjęć. Operator kamery prezentował się równie nieciekawie co scenarzysta-frajer, ale miał dwie ukryte zalety: rzadki talent do upiększania każdej twarzy na zdjęciach, a przede wszystkim to, że sprzedawał swoją pracę za pół darmo.

 

Pomimo obaw Amelii, już po emisji pierwszego programu stacja odnotowała dwadzieścia milionów hitów, po tygodniu dwa razy tyle, a następnego miesiąca Filip musiał podpisać umowę z nowym hosting serwis, żeby podołać rosnącej liczbie użytkowników. Amelia skakała z radości; przestała nawet zwracać uwagę, co sobie pomyślą widzowie, byle tylko ją podziwiano. Stacja nadawała programy o kontrowersyjnej treści — wszystko czego obawiano się pokazywać w oficjalnych wiadomościach. Budziło to niezdrowe emocje w szerokich kręgach społeczeństwa, prowadzące do zaognionej debaty, nie przynoszącej nikomu chwały, ani korzyści, za wyjątkiem właściciela, który celowo manipulował nastrojami dla wywołania coraz większego efektu: im głośniejszy skandal, tym większą zbijał fortunę.

 

W myśl zasady, że pieniądz powinien prędko zmieniać ręce, Filip zafundował sobie trójpoziomowy penthouse na najwyższej kondygnacji apartamentowca w centrum miasta, w cenie czterdzieści tysięcy za metr, a ile tych metrów było, nie zaprzątał sobie głowy. Całe miasto leżało teraz u jego stóp. Z okna sypialni widać było budynek, w którym mieszkała Larysa. Filip widywał ją coraz rzadziej, bo cóż można robić z taką parafianką o zacofanych poglądach? Wolał zamiast niej Amelię, która była wyzuta z wszelkich zasad i szła na każdy numer, ale właśnie dlatego nie angażował się uczuciowo, bo mogło to zaszkodzić negocjacjom o jej zarobki oraz zakres obowiązków. Gdy zaczęła mu to wypominać, zwolnił ją i na jej miejsce zatrudnił dwie nowe modelki. Obydwie zachowywały się w stosunku do siebie nieufnie, a on celowo je antagonizował. Chciał, żeby widziały w nim przedstawiciela lepszej płci: mężczyznę o szlachetnym charakterze, dzięki któremu mogły się wyrwać z nudnej atmosfery życia na prowincji. Chłodnym okiem hazardzisty obserwował ich zmagania, jakby postawił w tajemnicy całą fortunę na jedną z nich. Każdą jednakowo chwalił i nagradzał, czym jeszcze bardziej zagrzewał je do walki. Bawiła go rola biernego widza, dlatego nie ingerował w ich utarczki, ale na kopanie, gryzienie i wyrywanie większej ilości włosów nie pozwalał, bo mogłoby to zaszkodzić notowaniom jego stacji, jedynej rzeczy, na której naprawdę mu zależało.

 

Czekał, aż wartość przedsiębiorstwa osiągnie niewiarygodną kwotę stu dwudziestu pięciu milionów…

— Sprzedawać teraz! — zawołał do swojego agenta przez telefon.

— Wszystko?

— Do ostatniego papieru!

Pod nowym właścicielem stacja przędła cienko, programy traciły na popularności, co pociągnęło spadek wartości akcji do tak niskiego poziomu, że Filip mógł ją odkupić po roku za jedną piątą pierwotnej ceny. „Interes życia” — uśmiechał się do lustra, zjeżdżając windą do podziemnego garażu. „Coś takiego drugi raz się nie zdarzy” — kołatało mu po głowie, kiedy wsiadał do samochodu. Cały wieczór jeździł po mieście bez celu, spalając benzynę dla czystej przyjemności. Przyglądał się ludziom na ulicy: zmęczeni pracą i robieniem zakupów; małostkowi i śmieszni w nieustającej pogoni za odrobiną chleba i kawałka dachu nad głową. Czasem odpowiedziało mu spojrzenie jakiejś gustownie ubranej ślicznotki, a wówczas czuł się szczęśliwy i spełniony: z nikogo, stał się nagle najmłodszym w gronie dwudziestki najbogatszych ludzi w kraju.

 

Mniej więcej w tym czasie zaczął kręcić z koleżanką jednej z prezenterek, także modelką. Miała na imię Zofia i specjalizowała się w reklamie stroju plażowego, do czego miała wyśmienite warunki. Natura nie poskąpiła jej również sprytu oraz talentu do robienia kariery: „nie wstaję z łóżka za mniej niż dziesięć tysięcy” — odpowiadała na telefony z agencji. Nie stroiła min słodkiej idiotki, nie przytakiwała na każde zawołanie i tym zwróciła jego uwagę. Nawet będąc jego faworytką, nie bała się walić prawdą między oczy.

— Jak ci się podoba? — zapytał, gdy gościła u niego pierwszy raz.

Popatrzyła na przeszklone ściany, podświetlane szczeble pnących się do góry schodów, wysokie sufity i choć widok był imponujący, nie dała tego po sobie poznać.

— Tylko ktoś naprawdę pod spodem malutki musi mieszkać w takim hangarze.

— Poczekaj aż zobaczysz resztę — odrzekł, zaskoczony nieco jej tupetem.

A ona natychmiast odcięła zadziornym głosem:

— Z chęcią… — i wydymając usta w pogardliwym uśmiechu, dodała: — Mam nadzieję, że nie kompensujesz swoich kompleksów rosnącym kontem w banku.

Tego było Filipowi za wiele. Zaciągnął Zofię do łazienki i rzucił ją na podłogę. Wzywała pomocy nieświadoma, że ściany są wykonane z dźwiękoszczelnego materiału, tłumiącego całkowicie krzyki. Zresztą, nawet gdyby ktoś usłyszał jej wołanie, to i tak nie odważyłby się zadzierać z najbogatszym lokatorem. Filip nalał wody do bidetu i wcisnął jej tam głowę. Próbowała się uwolnić, ale trzymał ją stalowym uściskiem za szyję, a jednocześnie wykręcał z tyłu rękę. Wkrótce przestała się szamotać i stawiać opór, a to go rozjuszyło jeszcze bardziej. Postanowił obsikać jej włosy, ale po kilku nieudanych próbach dostał erekcji i w dzikiej furii wziął ją jak pies sukę: szybko, mocno, głęboko, żeby przypomniała sobie dyskomfort towarzyszący defloracji. Kiedy skończył, rzucił jej w twarz zwitek banknotów i kazał iść precz, jakby była kurwą z ulicy, lecz ona wciąż leżała na marmurowej posadzce, w rozdartej na plecach sukience, a kiedy wyszedł z łazienki, podniosła się z podłogi i zamknęła drzwi na zamek.

— Wyłaź, bo zawołam ochroniarzy! — Załomotał pięścią w drzwi.

— Kiedy nie mam w czym iść do domu — odrzekła przez łzy.

Puściła wody do jacuzzi, żeby wymasować obolałe miejsca strumieniem ciepłej wody. Potem się osuszyła jednym z tureckich ręczników złożonych w szafce i włożyła na gołe ciało jego szlafrok. Po kilku niezbędnych zabiegach przed lustrem, wyszła z łazienki. Filip siedział przy pięknie udekorowanym stole w kuchni. Mieli tam zjeść obiad, ale skasował zamówienie dla restauracji i zamiast tego pociągał whisky dużymi łykami prosto z butelki. Zofia położyła pieniądze na stole, po czym usiadła w fotelu z rattanowej plecionki. Patrząc na miasto pobłyskujące światłami prawie dwieście metrów w dole, odnosiła wrażenie, że szybuje w powietrzu. Pragnęła w tej chwili być sama, jak najdalej od niego. Filip nawet na nią nie spojrzał, a kiedy złość mu przeszła, zadzwonił do jednej z asystentek.

— Potrzebuję sukni dla Zofii… Wymiary? — Odwrócił się w kierunku siedzącej i podał, o co pytała go asystentka.

„Teraz to już nie ma żadnego znaczenia” — myślała Zofia bez cienia emocji, jednak gdzieś na dnie odczuwała odrobinę satysfakcji, że potrafił podyktować z pamięci wielkość jej ubrania. Gdyby nie siedziała odwrócona tyłem, widziałby również, jak bardzo żałowała słów powiedzianych wcześniej.

 

Po dwóch godzinach dostarczono garderobę pod drzwi apartamentu razem z pękatym koszem czerwonych róż. W nowej sukience Zofia wyglądała jeszcze piękniej, a patrząc na bukiet kwiatów, zaczęła kalkulować: ile może zyskać, ile stracić. Po długich rozterkach zdecydowała się zostać na noc, a nim zaświtał poranek, wybaczyła mu jego zachowanie.

 

Ten incydent zbliżył ich jeszcze bardziej. Filip widział w Zofii doskonałą partnerkę, hazardzistkę jak on, high roller, stawiającą wszystko na jedną kartę. Nie był pewien, czy taką kobietę uda mu się spotkać w życiu ponownie. Bez większych ceregieli się oświadczył, a ona równie bezceremonialnie dała mu kosza. Skoro zachował się jak pies, to jak psa będzie go wodzić na sznurku. Kiedy poprosił o jej rękę znowu, wypomniała mu, że jest kiepski w łóżku, wszystkie jej orgazmy były udawane i dopóki nie poprawi formy, niech nie składa jej żadnych propozycji. Jego cierpliwość wisiała na włosku, gdy oświadczał się po raz ostatni: nie w restauracji, przy świadkach i na kolanach, ale w swoim mieszkaniu, na pięćdziesiątym czwartym piętrze. Złapał ją za ramiona, potrząsnął mocno i krzyknął prosto w twarz:

— Nie doprowadzaj mnie do szaleństwa! Zostaniesz moją żoną, albo wyskoczymy razem z balkonu i jest mi obojętne, co się stanie dalej.

Taka stanowczość podniecała ją najbardziej i jeszcze tej nocy wyraziła zgodę.

 

Przyjęcie ślubne odbyło się za miastem w rezydencji rodzinnej Filipa. Przed bramą wjazdową uformował się długi sznur samochodów, blokujących ruch na głównej ulicy. Policja zadbała, żeby obyło się bez ekscesów, gdyż jednym z zaproszonych był sam premier w towarzystwie kilku ministrów. Scenę podzielono na trzy części: koktajle zaraz przy wejściu, dalej duże audytorium z namiotem dla orkiestry, podestem do tańca i rzędami siedzeń, a na końcu stoły z obiadem dla siedmiuset osób, wzdłuż których ustawiono krzesła przybrane w srebro i złoto. Jedzenie serwowano w najlepszym guście: ogony homara, krewetki, świeżo wyłuskane ostrygi, sushi i sashimi, filety z wołowiny hodowanej na trawie i jagnięcina grillowana na zwęglonym drewnie. Wszystko to spłukiwane rocznikiem 2003 Dom Perignon z winnic w Épernay i 2007 Petaluma Coonawarra z Południowej Australii. Na deser podano puszystą truflę czekoladową z orzechami pekan, dynie w syropie imbirowym, słodkie mango w kremie brûlée z lodami amaretto, by nie wspomnieć delicji, którymi się raczono później. Dla palących zorganizowano pokaz rolowania cygar, z dużym wyborem kubańskiej produkcji, sto sześćdziesiąt złotych sztuka, oraz konsultantem udzielającym fachowej porady w wyborze. Po zakończeniu części formalnej, Zofia przebrała się w obcisły ciuszek z reklamowanej kolekcji, odkrywający zdaniem niektórych zbyt wiele, lecz Filip uważał, że wygląda w nim perfekcyjnie. Miesiąc miodowy spędzili na plantacjach goździków w Bali, lecz wkrótce potem stosunki między nimi zaczęły się psuć.

 

Byli jak dwaj kapitanowie na jednym okręcie: każdy żeglujący w przeciwną stronę. Zofia traktowała ryzyko jako zło konieczne do uzyskania lepszej pozycji; dla Filipa był to cel sam w sobie: pociągało go wyłącznie ryzykanctwo, rozpalane nieodpartą potrzebą podnoszenia stawki w grze, nawet gdy stawka wydawała się nie do przebicia. Filip przestał liczyć swoje szanse i postawił wszystko na ślepy traf: zainwestował nieomal cały kapitał w hurtową subskrypcję połączeń internetowych, wykupioną od jednego z największych przedsiębiorstw telefonicznych na rynku. Zatrudniał tylko dziesięć osób, ale jego dochody rosły błyskawicznie dzięki olbrzymiej ilości podpisywanych kontraktów. Nikt przy normalnych zmysłach nie przewidywał krachu, mającego nadejść niebawem, gdyby tylko giełda była miejscem, gdzie cokolwiek można przewidzieć.

 

Filip śledził kurs akcji na ekranie monitorów w swoim apartamencie i coraz mniej czasu poświęcał Zofii, której jesienne wieczory dłużyły się w nieskończoność, a przecież miał to być najlepszy moment w ich życiu! Pomimo wielu burzliwych przejść, wciąż bardzo go pragnęła.

— Chodź, przytul mnie — prosiła z rozżaleniem w głosie.

— Teraz nie mogę. Przecież jestem zajęty — odpowiadał nie odrywając wzroku od ekranu.

To, co tam widział wciągało go mocniej, niż małżeństwo. Zaczął pić, potem w łóżku nie nadawał się do niczego i w tej spirali beznadziejności oddalał się od niej coraz bardziej. Szczęście też przestało dopisywać, bo przegrywał olbrzymie sumy w grach hazardowych, a Zofia nie widziała sposobu aby temu zaradzić.

 

Zimą polecieli do Makau: on całe dni spędzał w kasynach, ona biernie mu towarzyszyła, jak jakaś przygodnie napotkana dziewczynka z eskorty, a gdy nie mogła znieść błysku nałogowego hazardzisty w jego oczach, szła na zakupy lub zamykała się w hotelu. W końcu coś w niej pękło, a wtedy urządziła mu scenę, jakich często tam nie oglądano: wpadła do sali gdzie grał w pokera i nie zważając na śmietankę towarzyską otaczającą go szczelnym kręgiem, wytrąciła mu drinka z ręki.

— Dosyć tego! — wykrzyknęła, aż wszyscy przy stole zamilkli z przejęcia.

Filip otarł mokrą twarz i nie odwracając głowy dał znać krupierowi, żeby przyjmował zakłady, ale zanim zdążył postawić, Zofia zabrała mu wszystkie żetony i schowała je do torebki.

— Gra skończona. Wracasz ze mną, albo więcej mnie nie zobaczysz.

Ostatnie słowa wypowiedziała z lekką nadzieją w głosie, bo naiwna wciąż się łudziła, że go odzyska — jeśli nie prośbami, to pocałunkami. Zebrani przyglądali się jej z ciekawością: kim jest ta piękna i zdeterminowana kobieta, mówiąca dziwacznym językiem? Filip kazał jej usiąść, a kiedy ochłonęła nieco, powiedział lodowatym głosem, jakiego nigdy przedtem nie słyszała:

— Kochanie, możesz mieć wszystkie karty kredytowe tego świata, ale nie staraj się mnie zmienić.

 

Dwa dni później wróciła do Warszawy i natychmiast wszczęła sprawę rozwodową. W zanadrzu trzymała pikantne szczegóły, których nie będzie dłużej zatajać, jeśli tylko się ośmieli stanąć jej na przeszkodzie: w pierwszej kolejności to, że ją zgwałcił, kiedy nie była jeszcze jego żoną. Filip bał się złego rozgłosu, a jeszcze bardziej gnicia za kratkami i żeby zamknąć jej usta, zgodził się przelać dwa miliony na jej konto. Pół roku później Zofia uzyskała upragniony rozwód. Sala sądowa była miejscem, gdzie widzieli się ostatni raz. Zofia mogła nareszcie realizować swoje aspiracje wspólnie z kimś, kto ją doceni, zaś dla Filipa jej odejście zwiastowało katastrofę

 

Wkrótce wyszło na jaw, że cena akcji biznesu, w który zainwestował najwięcej, jest mocno nadmuchana i na giełdzie wybuchła panika. Po miesiącu został bez grosza. Musiał oddać apartament, a także resztę posiadanych środków w zastaw za długi, których nie był w stanie spłacić. Ogłoszono go bankrutem i ukarano zakazem inwestycji na giełdzie przez dziesięć lat. Dla człowieka żyjącego z rynkowych transakcji było to równoznaczne z wyrokiem śmierci. Przyciśnięty do muru podjął pracę jako krawężnik w straży miejskiej. Całymi dniami wystawał w bramach modląc się o koniec świata, bądź nagły zgon, cokolwiek tylko uwolni go od męki bycia szarym zjadaczem chleba. Wynajął obskurną kawalerkę w taniej dzielnicy, bo na nic lepszego nie było go stać. Upadł na same dno i wiedział, że już nigdy się nie podniesie.

 

Wówczas pomyślał o Larysie. Czuła do niego ogromny żal, lecz nie potrafiła wyrzucić go z pamięci: co było kiedyś ognistym uczuciem, wciąż się tliło bladą iskierką. Widywał ją w drodze do pracy, podczas kupowania sprawunków, kiedy wychodziła ze stacji metra, lecz zawsze trzymał dystans i obserwował ją z ukrycia. Ze schowka w swoim pokoju wyjął pudełeczko, wewnątrz którego znajdował się pierścionek z osiemnasto-karatowym brylantem oprawionym w platynie. Kupił pierścionek, gdy był jeszcze na topie, nie mając nikogo specjalnego na myśli. Zadzwonił do Larysy umówić się na randkę w przytulnym miejscu, o ciepłym wystroju i romantycznej atmosferze. Odczekał, aż spróbują wina, skonsumują przystawki, a kiedy zamówili główne danie, podał jej malutki portret, wykonany przez artystę na podstawie jej zdjęcia. Na portrecie Larysa miała namalowany pierścionek zaręczynowy na palcu, ten sam pierścionek, który Filip trzymał w ręku. Zofia miała rację — głęboko w środku był tchórzem, bo cokolwiek robił, robił to bez wiary w siebie. Tym razem również — wątpił, że Larysa przyjmie jego oświadczyny i odwrócił w decydującym momencie wzrok. Dopiero po dłuższej chwili spojrzał ponownie, a to co zobaczył przeszło jego najśmielsze oczekiwania: ujrzał na jej twarzy uśmiech pełen przebaczenia, a na palcu pierścionek, dokładnie jak na portrecie. Ten jeden palec był w tej chwili wart dla niego więcej niż wszystkie diamenty świata, a patrząc jej w oczy zrozumiał, że tak może się uśmiechać jedynie kobieta, która kocha naprawdę.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (41)

  • Dekaos Dondi ponad rok temu
    Narratorze↔Przeczytałem całość – od deski do deski, ale nie grobowej – i nie żałuję. Teksty obyczajnie, jak dobrze napisane, to też mogą być. I poza tym forma tekstu "przewiewna")↔Pozdrawiam?:)
  • Narrator ponad rok temu
    Dekados Dondi

    Cieszy mnie komentarz takiego znawcy oraz produktywnego autora. ?
  • Narrator ponad rok temu
    * Dekaos Dondi (nie wiem czemu zawsze wskakuje mi to d). ??
  • Noico1 ponad rok temu
    Jutro przeczytam, ale już dziś daję pięć w ciemno, za nienaganny styl, jak zawsze. Pozdrawiam.
  • Narrator ponad rok temu
    Noico,

    jutro futro, ale jesteś wymarzonym kupcem — płacisz z góry za nieprzetestowany towar. ??
  • Agrafka ponad rok temu
    Zakończenie na pewno warte przeczytania całości. Poczułam się jak na kasowym filmie, na który bym na pewno nie poszła.
    Moment, w którym zostawiasz nas z końcrm opowieści jak w wybornym thrillerze.
    To się nazywa dobre zakończenie ;)
    Szok, że tak piszesz.
    Pozdr.
  • Narrator ponad rok temu
    Agrafko,

    >>>> Zakończenie na pewno warte przeczytania całości.

    Trudno się z Tobą nie zgodzić, bo faktycznie robotę wykonuje ten, kto ją kończy.

    Jeszcze lepiej, że szokuje sposób pisania (w jakimkolwiek znaczeniu), bo najgorsze to zginąć w tłumie. ??
  • S2Y3GI9 ponad rok temu
    "Hazardzista" to opowieść o Filipie, mężczyźnie, który dzięki swojemu instynktowi i odwadze zarabia ogromne pieniądze, grając w tenisa i inwestując na giełdzie. Choć początkowo jego przeczucia go nie mylą, ostatecznie doprowadzają go one do ruiny finansowej.

    Narracja jest lekka i zabawna, a sam Filip jest interesującym bohaterem, który nie boi się ryzyka i stawia wszystko na jedną kartę. Co ciekawe, w opowieści pojawia się również wątek miłosny z Larysą, co dodaje historii dodatkowej głębi i wzbogaca ją o kolejne wymiary.

    Ogólnie "Hazardzista" to ciekawa i lekka lektura, która z pewnością zainteresuje miłośników gier losowych i ryzyka. Autor świetnie wyważył proporcje między zabawą a refleksją, dzięki czemu tekst jest przyjemny i wart uwagi.
  • Narrator ponad rok temu
    S2Y3GI9

    Patrząc na powyższy nick, pomyślałem, że to musi być komentarz wygenerowany komputerowo, ale nie, to jest profesjonalna recenzja, jaką zamieszczają na temat słynnej książki lub filmu.

    Czuję się zaszczycony, absolutnie. ?
  • Szpilka ponad rok temu
    Bardzo zajmująca historia, jednak szczęścia hazardzista nie znajdzie, dlatego strzeż nas Panie Boże przed hazardzistami i utracjuszami. Z hazardzistą jak z alkoholikiem, obaj nie potrafią stop powiedzieć, a tego nie da się nauczyć, niestety ?

    Piątak ?

    * z dwudziestopięciokrotnym zyskiem
    ** z wyjątkiem
  • Narrator ponad rok temu
    Szpilka

    >>>> strzeż nas Panie Boże przed hazardzistami
    Ale kto ryzykuje ten w kozie nie siedzi. ?

    Dzięki za zwrócenie uwagi na błędy; tak mi weszły w krew, że ich nie zauważam, ale należy zachować czystość języka.?
  • Szpilka ponad rok temu
    Narrator

    To żadne błędy, zaledwie drobiazgi, które wszyscy popełniamy, piszesz bardzo poprawnie po polsku ?

    HAHA, bogaty mąż jest dla innych kobiet, nie dla żony, ale cóż... niejedna kobitka zwabiona luksusem musi się sama o tym przekonać. Prawo natury i tyle - pieniądze dają władzę i ogromne możliwości, co też wynika z Twojego opowiadania, główny bohater robił SE, co chciał, nieprawdaż?
  • Narrator ponad rok temu
    Szpilka

    Pewien multimiliarder powiedział swojemu synowi: „W życiu liczą się tylko pieniądze. ?? Jeśli chcesz mieć przyjaciół, kup sobie psa”.??
  • Szpilka ponad rok temu
    Narrator

    Hahahahah, no i prawdę rzekł, bardzo lubię pieseły ? Pieniądze zaś umiarkowanie, bo wiesz, jak jest - ponoć pieniądze nie lubią chadzać w parze ze szczęściem ???
  • Narrator ponad rok temu
    Szpilka

    >>>> pieniądze nie lubią chadzać w parze ze szczęściem
    Pieniądze i szczęście nie chadzają ze sobą, bo żyją w innych światach. ??

    Są ludzie biedni, ale szczęśliwi (podobno), są również tacy obdarzeni fortuną, którym dokucza smutek i depresja, aczkolwiek łatwiej znosić chandrę będąc wolnym od trosk materialnych, nie troszcząc się o to: ile kosztuje ubranie, benzyna, dentysta; można wtedy ocierać łzy koronkową chusteczką, pisać wiersze, a zawsze znajdzie się dusza gotowa pocieszyć. Natomiast od biedaka wszystko ucieka, bo każdy biedy się boi.?

    Pozdrawiam świątecznie (u mnie choinka już mruga od dziesięciu dni).??
  • Szpilka ponad rok temu
    Narrator

    Ale masz dziś celną myśl, też się biedy boję, bo jest niewygodna, niby jakieś zabezpieczenie mam, ale w życiu różnie bywa i pewności mieć nie można.

    Strasznie się dziś narobiłam, jakaś durna jestem z tą tradycją, napiekłam ciast i mięsiw i zamroziłam,
    biesiada musi być, bo świat się zawali ?

    Też pozdrawiam, chuinkę się ponoć dopiero w Wigilię ubiera, zatem nie mam, ale sąsiada chuinka mi po oczach świeci ????
  • Narrator ponad rok temu
    Szpilka

    No tak, jest dylemat: pisać wiersze, czy lepić pierogi? ?? Pierogi się zje, wiersze pozostaną, ale z drugiej strony: kto się najadł poezją? ? Przecież nie będziesz czytać gościom przy świątecznym stole wierszy. ?

    Tutaj choinkę stawia się na początku grudnia, a rozbiera zaraz po Nowym Roku, bo przeterminowana nie wróży szczęścia.?

    A bogactwo jest dobre, bo gdyby nie bogaci ludzie, mielibyśmy na tym świecie jedynie biedaków, a tak przynajmniej jest na co popatrzeć: drogie ciuchy, luksusowe gabloty, wystawne rezydencje. ?
  • Szpilka ponad rok temu
    Narrator

    Hahahhaha, ale Ty praktyczny, w sumie racja, ludzie przylizą na konkretną wyżerkę, a nie jakieś pierdu-pierdu ???

    Oj tak, sama wytrzeszczam gały na porschaka, cacuszko ? Byłam w muzeum Mercedes-Benz, pokazano auto przyszłości, kacza zupa, jaka technika ?

    https://tropter.com/pl/niemcy/stuttgart/muzeum-mercedes-benz
  • Narrator ponad rok temu
    Szpilka

    A widzisz? Nie musisz wszystkiego mieć na własność; wystarczy, żeby oko na czymś zawiesić. ?

    A z tą wyżerką to jest tak: kiedy tu przyjechałem, nikt mnie odwiedzał — byłem jak ten krowi kołek na łące. Wtedy wpadłem na pomysł, żeby urządzić barbie (grilla) i zaprosić jak najwięcej osób, nawet tych co nie znałem. Posadziłem ich gdzie tylko się dało, zapaliłem maszynę, wrzuciłem mięsiwo, warzywka, ale zanim się upiekło nalewałem każdemu, aż po brzegi, żeby się przelewało, bo to dobrze wygląda, efekt murowany. Biegałem po całym domu z butelką: na pięterko, do ogródka, komu jeszcze nie nalać. Komu wołowinki, kiełbasek, baraninki, a może kurczaczka lub rybki? A goście: ach i och, już nie mogę, już jestem naładowany.To ja wtedy podsuwam lody, ciacho, kawcię… A oni: no nie, zaraz pęknę, mimo to pchają w siebie te lody, torcik pavlova, zapijają whiskaczem single malt i tak dalej. Wieczorem zapaliłem pochodnie w ogrodzie; była ciepła, gwieździsta noc, goście wpadli w doskonały nastrój i tylko głaskali się po brzuchach. Potem mnie chwalili: jaki to ja jestem mądry, gustowny, zaradny, dobry gospodarz, koniecznie muszą mnie zaprosić do siebie, a ja nawet się nie odezwałem słowem na żaden temat, oprócz tego czy jedzenie im smakuje. ?

    Wystarczy być; pisał już o tym Kosiński. ?
  • Szpilka ponad rok temu
    Narrator

    Hahahahahha, no cwano to wymyśliłeś, Kosiński jeszcze sprytniej, zakręcił się koło milionerki, a figlował w łożnicy z Dudziak, z tą od 'Papai', genialna muza:

    https://www.youtube.com/watch?v=zWSfiVp0vYA

    Ja się z sąsiadami poniekąd zakolegowałam dzięki piesowi, Albercik /rottweiler/ mu było, straszny wojownik z niego, wszystkie piesy w okolicy przeganiał ? Kopytka lubił, siadał na środku kuchni i mi przejście blokował, cwaniura, usuwał się, gdy dostał porcję kopytek ???
  • Narrator ponad rok temu
    Szpilka

    Poznawanie się „na pieska” też niezły sposób, bo psy się dogadają prędzej niż ludzie, a jeśli Albercik przegania inne to może jest zazdrosny i chce mieć panią wyłącznie dla siebie? ?

    Miałem mieszańca: dalmatyńczyk z owczarkiem australijskim, żył 16 lat, ale pod koniec chorował, nie mógł chodzić i postanowiłem skrócić mu cierpienia, usypiając go, co nie było łatwą decyzją.

    Teraz nie mam żadnych zwierzaków; wystarczą mi gołębie, szpaki i papugi przylatujące na podwórko. ??
  • Szpilka ponad rok temu
    Narrator

    Też już nie mam, Albercik poszedł do psiego nieba, podejrzewam, że walczył o terytorium, a jego było tam, gdzie się akurat znajdował, taki zachłanny. Raz złapał intruza za skórę na grzbiecie, Albercik nie robił krzywdy, tylko władzę demonstrował ?

    Nie biorę nowego zwierzaka, bo chcę świat zwiedzać, Albercik cierpiał w psim hotelu, raz zostawiony u sąsiada strasznie się na sąsiada pogniewał i tak mu do końca zostało. Nie wiem, co mu sąsiad zrobił, pieseł nie chciał od niego nic wziąć do jedzenia, nieprawdopodobne, bo Albercik strasznym łasuchem był na psie łakocie. Honorny ????

    Narrator, niech Ci się darzy na Święta i ten Nowy Rok 2023 ???
  • Narrator ponad rok temu
    Szpilka

    Wzajemnie radosnych i spokojnych świąt oraz wszelkiej pomyślności (czytaj: dużych pieniędzy ?) w Nowym Roku. ?
  • Szpilka ponad rok temu
    Narrator

    Dzięki ?

    https://www.youtube.com/watch?v=I8P80A8vy9I

    Cabaret - Money
  • rozwiazanie ponad rok temu
    Bulwersujące zachowanie hazardzisty, gdyby trafił na kobietę, mającą minimalny procent szacunku do samej siebie to sam hazardzista wylądowałby w wiezieniu.
  • Narrator ponad rok temu
    rozwiazanie

    Szacunek też można kupić; wszystko jest na sprzedaż. ?

    Inspirowałem się życiorysem pewnego multimiliardera, co powiedział: „Znam wielu, którzy chcieliby się ze mną zamienić, lecz żadnego, z którym ja chciałbym się zamienić”.

    Dzięki za odwiedziny i pozdrawiam. ?
  • Noico1 ponad rok temu
    Przeczytałem, ale tematyk przypomina Harleqina na nieco lepszym poziomie, z happy endem, raczej nie moje klimaty.
  • Narrator ponad rok temu
    Noico1

    Byłbym zdziwiony, gdyby się spodobało, ale tym bardziej podziwiam, że dobrnąłeś do końca. ?❄️
  • Abbie Faria ponad rok temu
    "American Psycho"
  • Narrator ponad rok temu
    ...i polska piękność. ?‍♀️
  • Trzy Cztery ponad rok temu
    Z tej opowieści wynika, że przerażające jest spotkać kogoś, kto kocha naprawdę. Może dlatego, że ktoś taki okazuje się być bardzo silnym. A może dlatego, że dług, jaki się odczuwa, nie kochając, może okazać się ciężarem nie do zniesienia?
    Możliwe, że Filip przed miłością uciekał, ale okazało się, że każda ścieżka i tak prowadzi do miłości.
    Co teraz będzie z tym biedakiem?
    Może którejś bezsennej nocy coś go tknie, pojawi się w jego głowie nowe przeczucie, a Larysa znowu pomoże mu "odżyć"?
    Albo... zmieni się w człowieka odważnego! Jak to mówiła o nim Zofia? "Głęboko w środku był tchórzem, bo cokolwiek robił, robił to bez wiary w siebie". Grę i związane z nią "przeczucia", zastąpi życiem i uczuciem.
    Nie wiadomo...
  • rozwiazanie ponad rok temu
    „Z tej opowieści wynika, że przerażające jest spotkać kogoś, kto kocha naprawdę.” ...widocznie na moim ekranie pojawiła się inna treść:))
  • Trzy Cztery ponad rok temu
    Rozwiazanie, a spójrz na początek opowieści. Filip wiedział, że Larysa go kocha, że zawsze może liczyć na jej pomoc, wsparcie. Dlatego to do właśnie do niej zadzwonił z pytaniem o pożyczkę.
    A po co mu było 25 tysięcy? Żeby spróbować uciec od miłości Larysy. Tu są wyjawione te dwie możliwości - przegrana i wygrana:

    "— Jeśli nie będę mógł zwrócić, ożenię się z tobą".

    To jego życie, jego los był przedmiotem hazardowej gry.

    To tu okazał się być hazardzistą, który jednak postawił na niewłaściwego konia.

    On nawet wiedział, że miłość jest faworytką. Ale spróbował postawić na "złote interesy".
    "Instynkt gracza kazał Filipowi iść wbrew prognozom ekspertów":)

    Związek z kochająca kobietą był ostatecznością.
    Zdecydował się na ten związek dopiero, gdy ucieczka się nie powiodła.
    A przed czym uciekamy?
    Przed tym, czego nie chcemy, co nas przeraża:)

    Dlatego napisałam:

    „Z tej opowieści wynika, że przerażające jest spotkać kogoś, kto kocha naprawdę.”
  • rozwiazanie ponad rok temu
    Trzy Cztery, każdy czytając, nawet ten sam tekst może zauważyć co innego i to właśnie jest najbardziej interesujące. Interpretacja jest zależną od punktu widzenia. Lubię czytać Twoje interpretacje, bo są ciekawe i obszerne w treści. Pozdrawiam ??
  • Narrator ponad rok temu
    Trzy Cztery

    Podoba mi się Twoja interpretacja. ?

    Często jadąc pociągiem obserwuję ludzi używających aplikacji na swoich telefonach i zastanawiam się: czemu grają w kółko w durne, prymitywne gry o powtarzalnym schemacie? Myślałem o tym i wydaje mi się, że znalazłem odpowiedź: robią to z tego samego powodu, dla którego mąż zdradza żonę — nie dlatego, że to jest dla niego dobre lub dla niej złe, bądź coś na tym zyska, lecz po prostu dlatego, że może to robić, ma taką możliwość.

    Podobnie postępuje mój bohater — korzysta z nadarzającej się okazji, tylko wykorzystując ludzi przesuwa się do punktu gdzie tych okazji jest coraz więcej, bo pieniądze zwiększają możliwości wyboru, przynajmniej teoretycznie. Nie jestem pewien czy udało mi się to pokazać, zwłaszcza, że na końcu zwycięża umiar i zdrowy rozsądek, ale inne zakończenie byłoby zbyt oczywiste.

    Dziękuję za czas włożony w przeczytanie, a przede wszystkim napisanie obszernego i ciekawego komentarza. ??
  • Trzy Cztery ponad rok temu
    Narratorze, w opowiadaniu najważniejsze jest chyba oddanie się losowi - albo wygram kasę, albo ożenię się z Larysą. Los (jak w loterii) pokazał taką, a nie inna drogę.
    ale jest też inny ciekawy moment w tej historii. Sprawa pierścionka.

    O pierścionku przeczytałam takie zdanie:
    "Kupił pierścionek, gdy był jeszcze na topie, nie mając nikogo specjalnego na myśli".

    A w ostatniej scenie obok pierścionka pojawił się malutki portret Larysy:
    "... kiedy zamówili główne danie, podał jej malutki portret, wykonany przez artystę na podstawie jej zdjęcia. Na portrecie Larysa miała namalowany pierścionek zaręczynowy na palcu, ten sam pierścionek, który Filip trzymał w ręku".

    Fajna sprawa z tym portretem Larysy z pierścionkiem na palcu.

    Bo nie wiadomo, kiedy portret powstał.

    Może Filip jednak nosił go przez cały czas przy sobie? Dlatego był malutki? Żeby można było go schować do kieszeni?
    A może to tylko dowód nieśmiałości. Forma wyznania bez słów.
  • Narrator ponad rok temu
    Trzy Cztery

    Chcesz widzieć w człowieku przede wszystkim dobro i to mi się podoba.✔️

    Oświadczyny „na portret z pierścionkiem” to faktycznie metoda dla nieśmiałych facetów, bądź takich, co nie lubią psuć nastroju chwili słowami. Przeczytałem o tym w internecie, szukając oryginalnego sposobu oświadczania się. Wystukaj „oświadczyny” w swojej wyszukiwarce, a zobaczysz jaki to gorący temat. ❤️

    Kiedy to pisałem, nie miałem pojęcia, ile implikacji może wywołać ta historia, oczywiście ku mojej największej satysfakcji.

    Dzięki za podzielenie się tyloma ciekawymi refleksjami. ?
  • Grain ponad rok temu
    Prawie mi się podoba. Zdewaluować te kwoty, może zejść do small-biznesu, nawet podziemia vatowskiego i byłoby bardziej wiarygodnie. Sorry.
  • Narrator ponad rok temu
    Grain

    „Prawie” odbieram jako słowa najwyższego uznania, bo chyba lepiej odejść od stołu z uczuciem lekkiego niedosytu, aniżeli bólem żołądka z przejedzenia.

    Co się tyczy kwot: to nie jest ocena finansowa stanu gospodarki, ale fikcja; pisanie wiarygodnych historii to nie moja specjalność. ?
  • Marek Adam Grabowski ponad rok temu
    Typowe dla ciebie, fajne opowiadanie. Sorry, że komentarz taki ogólny, ale przez pogodę mam gorszy intelektualnie dzień. Pozdrawiam i życzę wesołych świąt 5
  • Narrator ponad rok temu
    Marku,

    cieszę się, że przeczytałeś.

    A co do pogody w Warszawie — jestem na bieżąco: kolega z Białołęki przysłał mi niedawno zdjęcia swojego dworku z choinkami w śniegu, a dziś po wodzie. Pociesz się, że jeszcze gorzej jest obchodzić święta według polskiej tradycji w nie polskim klimacie. ??

    Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku! ❄️??

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania