Helga i Franc
Rozdział 3: Helga i Franc – miłość silniejsza niż ból
Na to zlecenie jechałam z obawą. Opieka nad małżeństwem wydawała się wyzwaniem, zwłaszcza po tym, co słyszałam o pracy z dwojgiem podopiecznych. Jednak już po pierwszych dniach u Helgi i Franca zrozumiałam, że to będzie wyjątkowy czas.
Helga chorowała na stwardnienie rozsiane od dwudziestu lat, ale jej pogodna i radosna osobowość od razu mnie zauroczyła. Choroba była już w zaawansowanym stadium – ciało Helgi pokrywały głębokie odleżyny. Codziennie przychodziły pielęgniarki, by zmieniać opatrunki, a widok otwartych ran na jej plecach, udach i stopach mnie przeraził. Przez rany było widać ścięgna i mięśnie, a w powietrzu unosił się trudny do zniesienia zapach gnijącego ciała.
Mimo bólu, który towarzyszył jej każdego dnia, Helga była niezwykle dzielna. Myślę, że najbardziej bolał ją widok smutku w oczach Franca. To było wspaniałe małżeństwo – opowiadali mi historie swoich podróży po Afryce, pokazywali zdjęcia z przygód, a w ich głosach słychać było ogromną miłość i wzajemny szacunek.
Mój pokój znajdował się w piwnicy, ale był przytulny, ciepły, pełen książek, z cudownym widokiem na góry. To miasteczko, położone w dolinie otoczonej górami i łąkami, nazywałam Doliną Muminków. Każdy spacer był dla mnie chwilą wytchnienia i podziwu dla piękna otaczającego mnie świata.
Helga z każdym dniem słabła. Pewnego popołudnia Franc zrobił coś, co zapamiętam na całe życie. Włączył ich ulubioną płytę, podniósł Helgę w ramionach – ten wielki, postawny mężczyzna, mający ponad 190 cm wzrostu, trzymał ją jak delikatną kruszynkę. Tańczyli, oboje płacząc. W tej chwili zobaczyłam miłość w najczystszej postaci, miłość, która przetrwała wszystko – chorobę, ból, strach przed rozstaniem.
Każdego wieczoru siadałam przy Heldze. Często mówiła mi, że chciałaby odejść, by nie musieć patrzeć na cierpienie swojego męża, który był jej wielką miłością. Wieczorami słyszałam, jak Franc szlochał w samotności. Moje serce pękało na widok tej wielkiej miłości, której koniec był tak bolesny.
Tydzień później Helga cichutko odeszła we śnie.
To zlecenie było dla mnie nie tylko pracą, ale i lekcją. Zobaczyłam, że prawdziwa miłość istnieje, że jest silniejsza niż ból i potrafi przetrwać nawet najtrudniejsze chwile.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania