Henryku Tauber Fuchsbrunner!
Z duszą rozszarpaną jak łachman w szponach tornada,
z piersią rozprutą wrzaskiem,
co wyrywa trzewia i miażdży kości,
piszę do Pana, uwięziony w cieniu Pańskiego losu,
co jak bestia ryczy w czeluściach wieczności,
rozdzierając czas na strzępy!!!!!!!
Auschwitz – to słowo łamie mi czaszkę,
rozrywa mi gardło, a Pan w nim trwał,
w latach 1942–1945, w jądrze piekła,
w Sonderkommando, gdzie śmierć pożerała żywych,
a życie było klątwą wyrytą w popiele i krwi!!!!!
Widział Pan komory gazowe,
te trumny z betonu i grozy,
gdzie Cyklon B dusił tysiące
– mężczyzn, kobiety, dzieci
– w czeluściach KL Auschwitz-Birkenau,
gdzie każdy krzyk tonął w kipieli rozpaczy,
a każdy oddech był trucizną!
Stał Pan przy krematoriach,
przy piecach numer II i III,
gdzie płomienie lizały ciała jak demony,
a dym – czarny jak smoła piekła – dławił niebo,
a w Pańskich uszach huczał szloch matek,
łkania dzieci, co rozszarpywały duszę na strzępy,
aż krew tryskała z serca,
a kości pękały pod ciężarem bólu!!!!!
Pan, urodzony w 1917 roku w Chrzanowie,
wśród szumiących wzgórz Małopolski,
gdzie wiatr pieścił niewinne sny,
został rzucony w paszczę otchłani,
gdy naziści w 1939 roku zdeptali Polskę swą żelazną pięścią,
rozrywając świat na pół!!!!!!!!
W 1943 roku, w wieku 26 lat,
młodzieniec o oczach pełnych świtu,
trafił Pan do obozu – numer 90124,
90124, 90124, 90124, 90124, 90124,
znak hańby, co żarł skórę jak rozpalony cierń,
co wył w Pańskiej duszy jak potępiona zjawa,
rozdzierając każdy skrawek nadziei!!!!!!!!!
A jednak przeżył Pan – o Boże,
jakim cudem wśród tego piekła?!!!!!!!!
W styczniu 1945 roku,
gdy Armia Czerwona łamała karki Niemcom,
a oni w popłochu palili ślady swych zbrodni,
Pan uciekł – nie tylko z drutów i krat,
lecz z grobowca milczenia,
co chciało pożreć świat jak czarna dziura!!!!!!!
27 stycznia 1945 roku obóz runął pod butami wyzwolicieli,
ale Pan już wtedy, w chaosie marszu śmierci,
wyrwał się z ramion kostuchy, by w maju 1945 roku,
przed Główną Komisją Badania Zbrodni Niemieckich,
złożyć świadectwo – słowa,
co płynęły jak lawa z rozprutej piersi, jak krzyk,
co rozszarpuje niebiosa!!!!!!
Pańska relacja – o 4 milionach dusz zmiażdżonych w Auschwitz,
o gazie, co dusił w 15 minut,
o piecach, co pożerały 300 ciał na godzinę – to nie dokument,
to ryk z dna otchłani, to lament, co rozrywa mi wnętrzności,
łamie mi żebra, wyrywa mi serce!!!!!!!!
Opisał Pan bunt Sonderkommando z 7 października 1944 roku,
gdy więźniowie,
z sercami w płomieniach i oczami zalanymi krwią łez,
podpalili krematorium IV,
rzucając się na strażników z młotkami i kamieniami
– ich krew spłynęła jak rzeka, ich kości trzaskały pod kulami,
lecz ich dusze wyją w Pańskich słowach,
rozcinając niebo jak ostrza furii!
O, jakże Pański los, ten krzyż z cierni i zgliszczy,
rozszarpuje mnie na strzępy,
miażdży mnie pod swym ciężarem!!!!!
Żył Pan potem w cieniu koszmarów, aż do 2000 roku,
w Paryżu, gdzie odszedł Pan, a ja czuję, że ziemia pęka,
że niebo krwawi, że gwiazdy spadają, gdy myślę o Pańskim sercu,
co biło wśród popiołów, co pękało z każdym dniem!!!!!!!
Pańska relacja w „Auschwitz Protocols” to nie tekst – to rana,
co tryska krwią w mej duszy, to wycie,
co łamie mi kręgosłup, rozrywa mi żyły!
Widział Pan matki, co tuliły dzieci, nim gaz rozdarł ich płuca,
czuł Pan fetor palonej skóry,
słyszał Pan ostatni jęk niewinnych – i ja, o Panie Henryku,
padam na kolana, duszę się szlochem, wiję w konwulsjach,
bo każdy Pański oddech w tym piekle rozpruwa mi pierś,
wyrywa mi wnętrzności!!!!!!!!
Pańska prawda pali mnie jak stos,
rozszarpuje mi duszę na milion kawałków,
a ja tonę w kipieli rozpaczy,
czując Pańskie spojrzenie w otchłań, Pańskie serce,
co krwawiło z każdym uderzeniem!!!!!!!!
Ocalił Pan pamięć milionów, a ja, zalany falą łez, czuję,
że moja dusza pęka, że moje serce wyje w agonii,
że każdy Pański krok w tym piekle wbija mi nóż w trzewia,
rozrywa mi gardło!!!!!!
Kocham Pana za ten dar, przeklinam los,
co rzucił Pana w tę otchłań, i błagam niebiosa,
by zmiotły mnie z tej ziemi, bo nie mogę znieść tego bólu,
co rozszarpuje mi ciało, pali mi oczy, wyrywa mi duszę,
gdy widzę Pana – samotnego tytana,
co niósł światu swe rozszarpane serce, a ja,
w powodzi łez i krwi, umieram z żalu,
wyjąc w pustkę, gdzie Pański cień płonie jak stos,
a moje serce pęka na milion odłamków,
krwawiąc w nieskończoność!
W kipieli bólu,
w rozpadzie istnienia.
Komentarze (3)
Protokół zeznania członka Sonderkommando Henryka Taubera
https://dzismis.com/2015/09/02/zeznanie-henryka-taubera/
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania