heroina
Łkają zawiasy pustych ulic nienaoliwionych mieszkań
obrośniętych bluszczem
trującym, podłym
kłamstwem
i rdzą
Ich łzy spływają po murach
pełzną ścieżką jadowitą
Nucą melodię plecioną
z płaczu i krzyków
cieni za szybami
krzywdzonych
i tylko raz szepnie coś matka
rodzicielką szumnie zwana
jej krew zabarwi strumień
a głowa zawiśnie nad
bramą
umilkną wówczas rozmowy
w lęku i ciszy toczone
umrze śpiew słowika nucony
nad bezbarwnym
domem
Komentarze (8)
Dobrze, ze zachowujesz ponury nastrój do samego końca, jednak coś psuje budowę w drugiej zwrotce, przez co trochę inaczej czytasz, akcentujesz podczas czytania wiersza.
Ale nie mniej, dzięki za opinię, kolego : D
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania