Hey Mr. Pirate

Część 1 - But I never run away, even when I'm away

 

Baśniosen, Ocean Straconych, Czasy obecne :

Dziewięć dni, siedem godzin, dwadzieścia dwie minuty i dziesięć sekund. Dokładnie tyle Kapitan James Hook błąkał się po przeklętych wodach straceńców z siedemdziesięcioczteroosobową załogą na swoim ukochanym slupie Wesołym Rogerze. Nie, żeby było to nieprzyjemne. Wiał baksztag, więc utrzymywali dobrą prędkość i nie natrafili do tej pory na żaden sztorm. Syren na horyzoncie też nie było widać. Więc co było nie tak? Otóż...spokój. Odkąd po raz ostatni przewiózł zgubca nic ciekawszego w jego życiu się nie wydarzyło. Jako okrętnik na zawołanie nie mógł narzekać na brak wrażeń, ale był pewien, że nie zrezygnuje z tytułu samowładnego przez chwilową niedogodność. Kajutę wypełnił chłód morza i delikatny szum. Ciężkie kroki, głośne sapanie - bosman, pan Smee, wpadł niczym huragan i nieprzytomnym wzrokiem spojrzał na swojego kapitana, który nie wyglądał na zadowolonego tym najściem.

- Czego?! - warknął Hak mierząc Smee wzrokiem. Czerwona czapka całkowicie opadła mu na czoło tak, że duże, niebieskie oczy i wiecznie zakatarzony nos zostały uwydatnione w komiczny sposób. Ponadto na jego koszulce w paski pojawiło się kilka nowych, tłustych plam co wskazywało, że łasuch znowu buszował w zapasach. Jednak kapitan nie zdążył zwrócić uwagi na ten temat, bo z ust bosmana wypłynął szybki potok słów.

- Kapitanie... mamy... mamy problem - wyjąkał, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy. Wiedział jaka będzie jego reakcja, kiedy dowie się czemu mu przeszkodził.

Hak to zauważył. Powoli wstał z krzesła. Stukanie obcasów jego butów złowieszczo rozbrzmiewało w pomieszczeniu. Ominął biurko z porozwalanymi mapami krain, niechcący zahaczając długim, czarnym, skórzanym płaszczem o jedną z leżących na nich czaszek tak, że upadła z głośnym łoskotem. Bosman podskoczył ze strachu, ale kapitan dalej w wolnym tempie zbliżał się do niego. Wiedział, że wzbudza w tej skulonej postaci strach graniczący z przerażeniem ze względu na swoją nieobliczalność, wahania nastrojów i szaleństwo. W końcu zatrzymał się trzy kroki od niego. Mimo, że normalnie był wyższy od bosmana o głowę to teraz wydawał się jeszcze wyższy i bardziej dostojny. Nikt nie mógłby się pomylić kto rządził na Rogerze.

- Spójrz na mnie i wyduś to z siebie chyba, że potrzebujesz pomocy - mówiąc to podniósł lekko prawą rękę gdzie zamiast dłoni sterczał srebrny hak połyskując delikatnie. Nikt z podwładnych do końca nie wiedział w jaki sposób stracił dłoń. Po prostu podczas wypadu do jednej z krain wyruszył samotnie w puszczę a gdy wrócił załoga zauważyła krwawiący kikut na prawej ręce i niezdarnie wbity w niego hak. Próbowali go wypytywać, ale kończyło się to dla nich pływaniem z rekinami, więc w końcu odpuścili. Tylko bosman, który był kimś w rodzaju przyjaciela Jamesa poprzysiągł sobie, że pozna tą opowieść. Jednak zdecydowanie nie teraz.

- Znaleźliśmy śniącego, który prosi o przewóz - powiedział na jednym wydechu odważając się spojrzeć w jego twarz. Brązowe oczy nie spuszczały z niego wzroku a wąskie usta wykrzywiły się w sarkastycznym uśmiechu.

- I to był powód do strachu? Za gorsze wieści pływa się z rekinami panie Smee- zaśmiał się ochryple i poklepał go po ramieniu. "Zobaczymy kapitanie " pomyślał ze smutkiem grubas - a więc w czym leży problem? Zobaczmy tego głupca.

- Tyle, że to głupcowa...

Hak zamarł. Miał nadzieję, że się przesłyszał. Nie, żeby nigdy nie obcował z kobietami, wręcz przeciwnie. Problem tkwił w załodze. Byli to bowiem marynarze bardzo przesądni a kobieta na statku zwiastowała najgorszy rodzaj pecha. Gdyby ją wpuścił na pokład wybuchłby bunt, panika i tak musiałby pozbyć się polowy załogi. A o dobrą w tych stronach ciężko, szczególnie taką która chciałaby piracić. Z drugiej strony robota to złoto a złoto to...rum.

- Dodatkowo ruda. I...syrena - zaznaczył Smee chcąc podkreślić, że to pech w pechu. Sam był bardzo przesądny i nie miał ochoty kusić losu.

- Tyle, że to nie byle syrenka - powiedział James cicho do siebie, ominął zaskoczonego przyjaciela i wyszedł z kajuty prosto na pokład.

***

W swoim życiu Kapitan James Hook zwiedził i poznał niezliczoną ilość osób i stworzeń. Śmiało można było powiedzieć, że przeżył i widział najwięcej ze wszystkich śniących i błądzących z 7 głównych krain.

Pewnej nocy, podczas jednej z jego wypraw mających na celu odszukanie słynnego skarbu Latającego Holendra, któremu poświęcił połowę swojego życia wpłynął na przesmyk topielców. Księżyc świecił wysoko na nocnym niebie, Wesoły Roger mkną spokojnie przed siebie ze śpiącą załogą pod pokładem i nim za sterem- jak zawsze. Uwielbiał to uczucie. Zimne powietrze wypełniające twoje płuca, twardy ster ślizgający się z dłoni do dłoni dający poczucie władzy jak i wolności, i świadomość- świadomość, że świat jest i czeka na odkrycie. Nic nie było tyle warte. Przed oczami miał niebo usłane gwiazdami, horyzont pogrążony we śnie i dzikość natury po obu swoich stronach. A w samym środku ta piękna i zwodnicza woda - niby spokojna lecz w każdej chwili gotowa pochłonąć cię całego skazując na wieczne zapomnienie. I gdy tak rozkoszował się tym uczuciem chłodu na ciele, widokiem, który odcisnął piętno w jego pamięci nie zauważył ogonów - długich, smukłych zakończonych potężną płetwą, mianowicie ogonów należących do syren. Wiedzcie bowiem, że ze wszystkich morskich stworzeń syreny sieją największy postrach wśród marynarzy. Piękne, piekielnie silne i zwinne śpiewają swą pieśń ilekroć ujrzał nową ofiarę, doprowadzając ją do szaleństwa. Nieszczęśnik pod jej wpływem rzuca się w morską toń, gdzie zostaje zjedzony żywcem kawałek po kawałeczku, nawet jeśli nie całe życie z niego uszło. Przesmyk topielców nie bez przyczyny nosił taką nazwę. Siedlisko syren było tu tak duże, że większość ludzi uważało to za przesmyk samobójców. Na palcach jednej ręki można było policzyć tych, którzy uszli stąd życiem. Hak to wiedział. Niestety za późno zorientował się na jakie wody wpłynął. Najpierw cisza zadzwoniłam mu w uszach. Już po tym wiedział z jakim przeciwnikiem przyjdzie się mu zmierzyć, ponieważ tylko gdy syrena znajduje się w pobliżu gotowa do ataku, zwierzęta milkną jak zaklęte byle nie zwrócić na siebie uwagi. Pokład zaskrzypiał płaczliwie kiedy jego właściciel zbliżył się do burty jakby chciał go ostrzec przed tym co nastąpi, lecz wiedział że to na marne. Rozbrzmiały pierwsze słowa ich pieśni:

Żeglarzu na zagubionych wodach

Śmiało nie bój się pójdź w me ramiona

Wody kuszą cię

Śmiało chodź nie lękaj się

Hak patrzył oczarowany jak z czarnej toni wyłania się młoda kobieca sylwetka. Najpiękniejsza jaką widział. Kasztanowe fale delikatnie opadały jej na twarz oraz nagie ramiona. Delikatny biustonosz z dwóch różowych muszli i korali podkreślał jędrny biust. Uśmiechała się figlarnie nie spuszczając z niego spojrzenia fiołkowych oczu. Był to jednak uśmiech sztuczny i martwy. Mężczyzna powoli poddawał się jej urokowi nie zauważając, że więcej zaczęło ich podpływać licząc na darmowy posiłek. Teraz wszystkie a było ich z dwanaście wychyliły się i śpiewały a każda była piękniejsza od poprzedniej:

Błąkasz się po wodach tych

Mój książę zobacz

Księżyc już śni

Woda do snu ukołysać już chce

Zło tego świata nie odnajdzie w niej cię

Zapomnij kapitanie o statku swym

Tylko głębie dorównają marzeniom twym...

Kapitan coraz bardziej wychylał się za burtę, zbliżając się do wyciągniętych ramion istot. Walczył, ale przegrywał. Ostatkiem sił zmusił się do odwrócenia głowy w stronę horyzontu ostatni raz chcąc na niego spojrzeć przed śmiercią. I gdy już wydawało mu się, że koniec jest blisko zobaczył w oddali kolejną syrenę która ze smutkiem patrzyła się wprost na niego. Jako jedyna miała taki wyraz twarzy, ponadto w oczach szkliły się perłowe łzy co było przejawem głębokiego żalu. Bardzo rzadkiego wśród syren. Nie wiedzieć czemu, może dlatego, że po prostu chciał przeżyć, gdy śliskie ręce zacisnęły się na jego szyi w ostatniej sekundzie wyszeptał do niej :

- Nie daj mi umrzeć.

Ostatnie co ujrzał zanim nastała ciemność była jej zszokowana twarz.

Obudził się cały mokry, drżąc z zimna, ale o dziwo bez żadnych ran bądź nadgryzień. I żył. Rozejrzał się. Leżał na pokładzie Wesołego Rogera a zza burty spoglądała na niego rudowłosa syrena. Ta do której zwrócił się o pomoc. Nogi mu się trzęsły, w głowie kręciło a w ustach miał metaliczny posmak, ale udało mu się do niej podczołgać.

- Widzę, że wypełniłam zadanie - miała łagodny, melodyjny głos a w niebieskich oczach pojawiła się ulga - "nie daj mi umrzeć." Pamiętasz?

- Jak ci na imię? - wyszeptał ledwo skupiając na niej wzrok. Czuł, że głowa pęka mu na dwoje.

- Arandell, ale mów mi Ariel. Jako jedyna mam rude włosy, więc wszędzie mnie rozpoznasz.

Uśmiechnęła się delikatnie. Wyglądała młodziutko. Przez głowę kapitana przemknęło czy jest możliwe, że jest niepełnoletnia, ale zaraz wyrzucił to z głowy. Przecież nie chciał się z nią przespać, tylko podziękować.

- Ja chciałem...chciałem ci...po...- nie potrafił tego z siebie wydusić. Nie pomagał fakt, że patrzyła na niego jak na osobę niepełnosprawną umysłowo. W końcu jednak wydusił - podziękować. Bardzo. Od dziś jestem twoim dłużnikiem.

- Kapitanie Jamesie Hook jestem wdzięczna i cieszę się...że żyjesz - na widok jego zszokowanej miny zaśmiała się cichutko - tak, wiem kim jesteś. W końcu jestem...kim jestem.

Przysunął się bliżej tak, że dzieliło ich kilka centymetrów. Delikatnie dotknął jej nagiego ramienia. Miała cieniutką skórę przez którą czuć było krążenie krwi.

- Czemu mi pomogłaś?

Spojrzała na niego uważnie błądząc wzrokiem po jego twarzy.

- Bo nie wierzyłeś, że przeżyjesz - odparła po czym wzniosła się na ramionach i złożyła na czole kapitana delikatny pocałunek- żegnaj... okrętniku.

Zanim zdołał cokolwiek powiedzieć zniknęła w wodnej toni zostawiając po sobie zapach morskiej bryzy i wspomnienie ciepłych warg na jego czole.

- Do zobaczenia - wyszeptał dotykając palcem ciepłego miejsca i rozpamiętując jej młodą, uśmiechnięta twarz wymawiającą jego imię.

***

Gdy Hak wszedł na pokład nie wiedział przez chwilę czego jest świadkiem. Otóż jego ponoć nieustraszona załoga kuliła się po prawej stronie okrętu tuż przy burcie, jeden koło drugiego, niczym sardynki w puszcze i z przerażeniem wpatrywała się w uśmiechnięta twarz Ariel, która z zainteresowaniem obserwowała ich reakcję. Jej seledynowym ogon poruszał się to w górę to w dół powodując małe fale.

Na widok Jamesa przestała nim poruszać a jej uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.

- Niech zgadnę, zakazali ci się odezwać?- zagaił wesoło podchodząc do niej i kucając tak, że byli prawie na równi. Kiwnęła głową. Taką właśnie ją zapamiętał; młodą, uśmiechnięta, z oczami błękitnymi jak niebo w letnie południe. Ona również mu się przyglądała. Z radością odkryła, że przez te trzy lata od ich spotkania nic się nie zmienił. Niesforny zarost, krótkie, czarne gęste włosy, prosty nos oraz oczy koloru najpiękniejszego bursztynu podkreślone czarną kredką. Blizna na policzku, mnóstwo biżuterii w uszach i na szyi- tak, wszystko to było znajome.

Słońce delikatnie świeciło znad chmur. Było południe. Wiatr przynosił orzeźwiającą ulgę a cisza na statku przerywana była tylko szumem wody i śpiewem ptaków.

- Co cię do mnie sprowadza szlachetna Ariel ?- Zapytał ze szczerą ciekawością. Od ich ostatniego spotkania nie odezwała się ani słowem a wątpił żeby tęskniła. Zresztą on się w ogóle nie stęsknił. To normalne, że go pociągała, ale to było tylko to. Kiedyś kochał i nie mógł tego uczucia pomylić i...ponowić. To zbyt bolało.

- Potrzebuję okrętnika - Jej ton zmienił się na bardzo rzeczowy- muszę dostać się do świata ludzi a tylko ty jesteś w stanie przygotować wir.

- Skarbie będzie cię to drogo kosztować- westchnął ciężko i podniósł się z klęczek - i nie tylko w wadze złota.

Nie patrząc na nią ruszył z powrotem do swojej kajuty a załoga, dotychczas cicha, z ulgą wróciła do swojej roboty. Mogło wydawać się to okrutne, ale tak naprawdę pomógł jej nie popełnić błędu. Gdyby był to ktoś inny miałby gdzieś jego los, ale ona uratowała mu życie i musiał spłacić ten dług.

Jednak ona tego niezrozumiała:

- Musisz mi pomóc - krzyknęła rozwścieczona świdrując spojrzeniem tył jego pleców. Załoga znów zamarła. Wkurzona syrena to nic dobrego - tylko ty mi zostałeś!!! Błagam. Ja...straciłam kogoś

Na te słowa zamarł jednak wciąż zwrócony do niej tyłem. Widząc jego reakcję  Arandell kontynuowała:

- Miał na imię Eryk. Zginął na wojnie z Trollami. Nie mogę tu zostać...wszystko mi o nim przypomina... to boli!!! Chcę...wyjechać i zapomnieć.

Załoga z bosmanem na czele spojrzała z niemą prośbą na swojego kapitana dając do zrozumienia, że mimo przesądów chcą jej pomóc. James miał ochotę ich zabić. Trwała zacięta walka na spojrzenia. W końcu spojrzał na nią. Była zapłakana. To go wreszcie przekonało.

- Nie roń już łez, bo to na marne - warknął i wyciągnął do niej hak - pomogę ci, ale nie mów potem, że cię nie ostrzegałem.

Czknęła, kiwnęła głową i chwyciła się mocno haka.

- Witam zatem syreno Arielko na pokładzie Wesołego Rogera - Uśmiechnął się łobuzersko wciągając ją na statek.

 

Nowy York (...) czasy obecne

Melanie Jane Rose popędziła na salę sądową z niedopiętą bluzką i kubkiem gorącej kawy w ręku. Była godzina 9:10 co oznaczało, że ma przerąbane. Gdy dotarła przed drzwi Sali sądowej wzięła trzy głębokie wdechy na rozluźnienie i kiwnęła głową na ochroniarza, żeby wpuścił ją do środka. Ted pokręcił z politowaniem głową. Był o dwadzieścia lat od niej starszy i z całego serca sądził, że ona nie nadaje się do tej roboty. To było jej piąte spóźnienie w tym miesiącu. Był przekonany, że przyjęli ją ze względu na atrakcyjność a nie na inteligencję, ale tym razem darował sobie uwagi na ten temat i z wrednym uśmiechem otworzył drzwi. Wszyscy wlepiali w nią wzrok kiedy wśród ciszy przechodziła w obcasach od Coco Chanel i z szerokim uśmiechem usiadła obok swojej partnerki- Reginy i klienta- Davida Roosevelta oskarżonego o kradzież listy ze składem chemicznym nowych kosmetyków firmy LeX.

- Coś mnie ominęło?- szepnęła do rozwścieczonej Reginy. Ta rzuciła jej mordercze spojrzenie niebieskich oczu.

- Na szczęście nie twój pogrzeb- syknęła w odpowiedzi i machnęła głową jak zwykle kiedy chciała dać komuś do zrozumienia, że dla niej nie istnieje. Klient widząc to spuścił wzrok na podłogę. Melanie usłyszała jak szepcze pod nosem "już po mnie".

- Mogłeś trafić gorzej- odszepnęła i klepnęła go przyjacielsko w ramie.

- Cisza!- Sędzia Georgia wpatrywała się karcąco w Melanii. Regina i David schowali głowy w dłoniach. - Czy są jakieś pytania do świadka?

Świadek czyli Hans Nolan, oskarżyciel i właściciel firmy, przybrał minę niewiniątka. Na jego nieszczęście łysina, prostokątne okulary i broda sprawiły, że bardziej wyglądał na pedofila niż na niewinnego. "Już po tobie" odezwał się wesoły głosik w jej głowie, gdy podeszła wolnym krokiem do Nolana.

- Panie Nolan czy wie pan co oznacza słowo KRADZIEŻ?

Na Sali wybuchły szepty. Ława przysięgłych z zaciekawieniem obserwowała reakcję świadka. Oto właśnie jej chodziło.

- Tak wiem.

- Dobrze. Zatem czy przywłaszczenie sobie przepisu jednego z pracowników bez jego zgody uznałby pan za kradzież?

- Sprzeciw!- Przedstawiciel Hansa był cały blady- dręczenie świadka!

- Oddalam.

Mel pisnęła w duchu ze szczęścia. Była w swoim żywiole.

- Teoretycznie tak.- Szef zachował obojętny wyraz twarzy, ale jego oczy zdradzały wszystkie uczucia. Miał rozszerzone źrenice a to oznaczało, że...bał się i szukał dobrego kłamstwa.- Wiem do czego pani pije i uprzedzając kolejne pytanie nie, nie ukradłem tego przepisu.

- Na pewno?- zapytała ledwo powstrzymując się od dodania czegoś wrednego. Pokiwał głową. Na to właśnie czekała.- mój świadek twierdzi inaczej. Proszę Wysoki Sądzie o przesłuchanie Kate Leroy.

- Sprzeciw!- krzyknął prokurator - Nie ma jej na liście świadków!

- Wysoki Sądzie daję słowo, że jej zeznanie rzuci światło na sprawę - Mel nie dawała za wygraną - pragnę dodać, że świadek posiada ważny dowód rzeczowy.

- Zgoda, ale pospiesz się- rzuciła Georgia w jej stronę- Wprowadzić!

Drzwi otwarły się z piskiem. Na salę weszła atrakcyjna blondynka ubrana w bluzkę na ramiączkach z cekinami, spodenki odsłaniające prawie całe pośladki, różowe boa i szpilki w tym samym kolorze. Na twarzy miała ostry makijaż. Podczas gdy prawie wszyscy (głównie połowa męska) wytrzeszczała na nią oczy, Kate z uśmiechem siadła na miejscu Nolana i z ekscytacją czekała na pytania.

- Proszę się przedstawić, powiedzieć ile ma pani lat, czym się zajmuje i czy zna pani oskarżonego.

- Jestem Kate. Kate Leroy - jej głos był słodki i pełen ekscytacji - mam dwadzieścia osiem lat i pracuję jako dziewczyna do towarzystwa.

Znów wybuchły szepty, ale tym razem były wyraźnie podzielone. Panie wpatrywały się w nią z niewykrywalną pogardą a panowie... z nieukrywanym zaciekawieniem. Tylko Nolan siedział ze zwieszoną głową wyraźnie zmartwiony.

- Zna pani Hansa Nolana?

- Oczywiście!- Zachichotała piskliwie - to mój stały klient!

Jeśli ława przysięgłych odczuwała do niego sympatię to w tym momencie właśnie zmieniła zdanie. Regina i klient zauważyli tą zmianę w ich twarzach i wymienili porozumiewawcze uśmiechy. Uśmiechy wygranych.

- Możesz powiedzieć coś o ostatniej jego wizycie?

- Niestety nie, obowiązuje mnie taka jakby tajemnica i te rzeczy...- zasępiła się, ale zaraz uśmiechnęła - ale mogę pokazać!

Wyjęła telefon z biustonosza i podała go zadowolona sędzi.

- Proszę o odtworzenie dowodu.

- Sprzeciw! Co seks taśma może wnieść do sprawy?

- Ty tak serio? Bijesz jakiś rekord ?- Wkurzyła się. No bo bez kitu trzeci raz sprzeciw! Na jego nieszczęście nie była to zwykła seks taśma. -Wysoki Sądzie to nie jest zwykłe seks video a ważny dowód znajduje się na samym początku nagrania, więc nie musimy oglądać całego chyba, że pan prokurator tak bardzo tego pragnie - dodała na końcu zwracając się z wrednym uśmiechem do prokuratora. Na Sali wybuchły pojedyncze śmiechy.

- Wysoki Sądzie to naprawdę pomoże nam w rozwiązaniu sprawy - poparła ją Regina. Mel spojrzała na nią z uśmiechem, ale ta zdawała się tego nie zauważać, dalej patrząc się z prośbą na Georgie.

- Ech...niech wam będzie- westchnęła zrezygnowana - proszę o odtworzenie video.

Na czarnym ekranie pojawiły się dwie postaci w jakimś pomieszczeniu wyglądającym na sypialnię. Była to Kate i Hans. Kate w samej bieliźnie a Hans w rozpiętej koszuli i wyraźnym wzwodem.

- Uwielbiam ten komplecik - wyszeptała zachwycona do Mel.

- Wyglądasz cudnie.

- Oj ty przez te wizyty popadniesz w długi!- Zaszczebiotała Kate z video zarzucając kokieteryjnie ręce na szyję faceta.

- Spokojnie znalazłem sposób na zarobek- odparł pomiędzy gorącymi pocałunkami. - Na szczęście pracuję z kretynami.

- Ajjj misiu nie mów tak. No, ale jaki???

- Wiesz- ściągnął jej biustonosz napawając się widokiem - ukradłem pracownikowi przepis, który na bank przyniesie miliony i wystarczy, że to jego pozwę o kradzież. Odszkodowanie będzie tak wysokie, że wykupie cię na rok.

- Ty niegrzeczny - zachichotała i na tym skończyło się video.

- No... chyba pora na przerwę a potem ogłoszenie wyroku - zakomunikowała Georgia.

Dwadzieścia minut później zadowolona Mel z klientem i Reginą wyszła z sądu. Oczywiście rozprawa została rozstrzygnięta na ich korzyść.

- Dziękuje wam - David zamknął je w niedźwiedzim uścisku- pójdę teraz zadzwonić do żony i wspólnie zastanowimy się jak wydać to 75000 odszkodowania .

Gdy tylko znikł z ich oczu Regina zaatakowała:

- COŚ TY SOBIE WYOBRAŻAŁA?!?! PIĄTE SPÓŹNIENIE W TYM MIESIĄCU! ODPIĘTA BLUZKA...KAWA I.. I TA... NO. TA NO.

- Kate?

- PROSTYTUTKA KATE!

- Aleś ty nietolerancyjna - pokręciła z niedowierzaniem głową dusząc się w środku ze śmiechu. Doprowadzanie Reginy do szału było jej jednym z ulubionych zajęć.

Reg prychnęła, wyjęła z czarnej torby lusterko poprawiając w nim krótkie blond włosy i zapytała niby od niechcenia:

- A właściwie to jak ci się udało przytachać ją do sądu?

- Ale, że Kate?

- No, że Kate a kogo innego - warknęła po raz kolejny świdrując ją morderczym spojrzeniem.

- Tak po prostu - Melanie zachowała pozorny profesjonalizm jakby od małego była w tym fachu- poszłam do jego żony ta powiedziała, że jej luby chodzi do kochanki i tylko jej się zwierza. No to poszłam pod adres burdelu który mi dała przekonałam właściciela, żeby zwolnił na chwilkę Kate i ta dam!

- Czekaj czekaj, bo się pogubiłam- mimo szczerej niechęci do współpracownicy była pod wrażeniem - jakim cudem właściciel wyjawił ci poufne dane?

Mel z zadowoleniem odgarnęła długie, gęste brązowe włosy odsłaniając niedopiętą bluzkę

- Powiedzmy, że miałam dwa dobre argumenty.

- Osz ty szczwany lisie - przybiły zwycięskiego żółwika.

Tak właśnie wyglądało życie Melanie Jane Rose - zwariowanej 25latlki i dodatkowo prawniczki. Uwielbiała swój świat. Uwielbiała swoją pracę i to życie w ciągłym biegu. To była ona. Idąc Down Street do swojego domu w obcasach od Coco Chanel , seksownych czarnych jeansach z wysokim stanem i taką samą marynarką z niedopiętą bluzką musiała przyznać, że to była, jest i będzie jej ulubiona wersja siebie. Wkrótce miała się jednak przekonać, jak bardzo była w błędzie.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Zaciekawiony 17.11.2019
    "z 74-osobową załogą" - lepiej jest takie liczby zapisywać słownie

    "na swoim ukochanym słupie* Wesołym Rogerze." - zgaduję, że tu miał być jakiś przypis, którego zabrakło. Nie było typu statku, który nazywał się "słup". Były natomiast "slupy"
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Slup_wojenny

    "Jako okrętnik na zawołanie nie mógł narzekać na brak wrażeń, ale był pewien, że nie zrezygnuje z tytułu samowładnego przez chwilową niedogodność." - jeśli tą niedogodnością, z powodu której na pewno by nie zrezygnował, był ów spokój, to... właściwie po co jest ten akapit?

    "bosman[,] pan Smee[,] wpadł"

    "- Czego?![ ]- warknął" - spacja

    "tłustych plan" - plam

    "- Kapitanie...[ ]mamy...[ ]mamy problem[ ]- wyjąkał"
    - Ktoś znowu kradnie nam spacje!
    Kapitan zerwał się z miejsca...

    Realia jak rozumiem baśniowo-popkulturowe.
  • Faktycznie mnóstwo błędów już poprawiam i dziękuję za pomoc ^.^
  • Zaciekawiony 17.11.2019
    ChocolateWithChili
    To właściwie tylko błędy z pierwszej połowy. Problem ze spacjami pojawia się w całym tekście.
  • Zaciekawiony wiem i już poprawiam, ale proszę o wyrozumiałość

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania