Hilagibrata Etekramata

I

Empatera’in’ampata

 

Życie jest o tyle skomplikowane że nie można stwierdzić co jest, a czego nie ma.

Kiedyś czułem tak wiele rzeczy, ale tak mnie to bolało.

Przeżywać myśli tylu osób naraz.

Było to nie uniknione.

Zastanawiałem się czy bycie potworem nie było lepsze od bycia pasożytem.

Taka krucha istota, nagromadzająca ogromy emocji.

Nie myślałem o sobie.

Myślałem o was.

I gdy nadszedł czas, poczułem zbyt wiele, spadłem do zła, prosto w mrok.

Kochana matko, cóż byś zrobiła gdybym odszedł, jedyny twój syn.

Znienawidzony ojcze, kim byś się stał, pod mą nieobecność.

Droga babciu, co czujesz, w tej samotności.

Najlepszy kolego, jak to jest stracić.

Staje się potworem.

A ty pasożytem.

Nie potrafię wyobrazić sobie, życia w takim ograniczeniu.

By nie czuć tego, co inni, ale tak to boli.

Jedyny sposób, by sobie pomóc.

To nie czuć wcale.

Więc kto jest potworem.

A kto pasożytem?

 

II

Heaiz

 

Na początku była ambicja.

Potem nastało zwątpienie.

A na końcu, pozostał proch.

Chciałem się zakochać, mieć osobę, która mnie wysłucha.

Przytuli, pocieszy, po prostu będzie obok.

W życiu cieszyć może wiele, mnie nie cieszyło nic.

Bo to nie od mojej istoty zależało.

Przynajmniej tak myślałem.

Ambicja zrodziła progres.

Progres zrodził więcej pytań.

Najgorsze było to, że nie miałem pojęcia jak je zadać.

Po prostu wewnątrz siebie, uczucie jakby niepełności.

W mgle nie widać niczego, zakryć oczy i dać się pochłonąć nicości.

Pragnienie by stać się niczym, by stać się wszystkim.

Biegłem przez las, tak piękny i pełen wspomnień.

Wróciłem przez chwilę do łatwiejszego życia.

Nie myślałem, że będę potrzebował tedy uczucia.

Nie wiedziałem, że jestem taki podatny.

Wtedy to zorientowałem się, że jestem sam.

Nigdy nie prosiłem o imię.

Nigdy nie prosiłem o czucie.

Jednakże czym byłem zanim zacząłem być.

Chciałbym po prostu, zniknąć w twym objęciu.

Zamknąć oczy i nie myśleć.

Czy proszę o tak wiele?

 

III

Lemda Mori Lamenta

 

Gdy umarłem, zapytała się, jaki instrument wybieram.

A przecież tyle było ich do wyboru.

Niewolnictwo brzmiało przerażająco, czemu było wyborem.

Wtedy to spojrzało na mnie zwierze, pomarańczowe, małe i futrzane.

Swymi pustymi oczami nic tylko się wpatrywało.

Kobiety nie chciałem, pozostały mi wspomnienia.

Czemu ktoś miałby wybrać tak demoniczny instrument.

Gitara była piękna, melodie oraz dźwięki.

Ale nie mogłem jej wybrać.

Za dużo dobrych wspomnień mnie z nią wiązało.

A wyobrazić sobie można, jak ciężko martwemu słuchać, jak za życia dobrze mu było.

Wybrałem skrzypce.

Przypominały mi o wszystkich wylanych łzach.

O smutku jaki odczuwałem.

Wszystko to zrobiłem dla niej.

By zostawić po sobie najlepsze.

A do grobu zabrać najgorsze.

 

Zagrałem ostatnią melodię, wstałem i spojrzałem na łóżko.

Nie jesteś zgubiona w chmurach?

Nie słyszysz moich lamentów?

Czy to jest cena jaką muszę zapłacić?

Zaprawdę, nie jest łatwo po śmierci.

 

IV

Viveo

 

Ostatkami siły sięgnąłem za broń, oparłem się o zwłoki mojego przyjaciela.

Przez pot, łzy i deszcz wycelowałem prosto w portal zza światy.

Gdy został otwarty wchłonął więcej życia.

Odetchnąłem na myśl że to koniec, poczym zacząłem płakać.

Mówił by uczyć się żyć bez, by walczyć ze złamanymi kośćmi.

Nie byłem gotowy, nikt nie jest gotowy.

Zostawił mnie egoista, zabrał sobie życie.

Myślał, że dam radę bez niego, głupiec.

Czy naprawdę nie zdawał sobie sprawy na jakie cierpienie mnie skazał.

Ale czy to nie ja jestem egoistą.

Miał prawo zadecydować o swoim losie.

Kim jestem żeby trzymać go przy życiu wbrew jego woli.

Chciałem żeby żył dla mnie, nie dla siebie.

To ja jestem egoistą.

Spoczywaj w pokoju.

 

Dlaczego najdroższy?

Czemu mnie zostawiłeś, samą z dziećmi.

Myślałeś tylko o sobie gdy nas porzuciłeś.

Nie mieliśmy dla ciebie znaczenia.

Nie dam rady, ukochany.

Cóż teraz pocznę, twój egoizm nas zniszczył.

Czemu nie próbowałeś ze mną porozmawiać.

To ja jestem egoistką.

Myślałam o swoim dobrze, nie myślałam o tobie.

Miałeś prawo odebrać sobie życie.

Żałuje, że nie mogłam zmienić twojej decyzji.

Żniwa przyniosły plony.

Dwojga dzieci, mąż i żona oraz tylu innych.

Ludzkie życia są tak łatwo darowane.

Równie łatwo można je sobie odebrać.

Kim jest Śmierć by oceniać?

 

V

Sensata

 

Nie wiem już, czego chce od siebie ani od życia.

Nie wiem wciąż, czemu czuje się tak źle.

Nie mam powodu, nie mam wytłumaczenia.

Wszystko jest takie szare i puste.

Rzeczy, które kiedyś sprawiały przyjemność.

Osoby, które niegdyś niosły radość.

Myśli, które potrafiły pomóc.

Leki, które przyćmiły umysł.

Nic przykłada się do stania się wszystkim.

Nie potrafię powiedzieć, czemu mi źle.

Cóż mam począć zatem.

Oczy zbyt suche by wypuścić łzy na wolność.

Pragnienie oraz głód stały się koniecznością.

A nawet gdy wyciągam rękę ku słońcu i nadziei.

Zabieram ją ze strachu i niepewności.

Utknąłem w bólu i smutku, nie potrafię wyjść.

Przyzwyczajony do tragedii i nieszczęścia.

Wyciągnij mnie, błagam.

Weź mnie za dłoń i poprowadź ku słońcu.

I błagam, nie odchodź.

Samemu nie potrafię otworzyć ust.

Błagam, pozostań.

Jedyne co wiem, pragnienie by coś zmienić.

Błagam, pomóż.

Jeden moment gdym zobaczył twarz.

Nie chciałem nic mówić, chciałem po prostu być.

Po raz pierwszy w życiu, chciałem po prostu żyć.

Ale zawsze kończy się na tym, na czym się zaczęło.

Więc zachowam swój oddech, by wytrzymać w tej mgle.

 

VI

Plena

 

Proszę o tak mało.

Lecz dostaje tak dużo.

A proszę o coś innego.

Nie mogę zrozumieć.

Czemu nie mogę dostać.

Moich pragnień.

W zamian dostaje coś, czego nie chce.

Dostaje kolejne minuty życia.

Jeśli mam już istnieć, daj mi powód.

Daj mi to, czego pragnę.

Nie jest nikt w mocy, by decydować o tym, z czym żyje.

Pozostaje jedynie pozostać w zakłamaniu.

Że jesteśmy z tym, z czym jesteśmy szczęśliwi.

Ja nie miałem niczego od początku.

 

VII

Finalta

 

Zeznanie nie inne jak wiele innych.

Samotność pożera czucie.

Chce pokochać, lecz nie rozumiem.

Chce porozmawiać, nie potrafię.

Myślałem że bycie człowiekiem jest proste.

Jest to najtrudniejsza rzecz w moim życiu.

Tyle zapotrzebowań, by funkcjonować.

Tak dużo kruchych ścian, tak łatwo złamać.

Kierowany przez reakcje chemiczne.

Stawiany przed wyborami.

Obrzucany błotem przy niepowodzeniu.

Nie wspomniany przy sukcesie.

Wyśmiany za naiwność.

Atakowany za desperacje.

Odtrącany, bo szukam szczęścia.

Zapomniany przy lepszej okazji.

Niszczony za niewinność.

Zgniatany za wrażliwość.

Jestem zgubiony.

Już nie słucham.

Czekam.

 

Epligneamata

 

Gdy jeszcze nie było nas na świecie, istoty pradawne posługiwały się niezrozumiały dla nas językiem. Był to bowiem bardzo skomplikowany język. Słowa nie posiadały znaczenia, nie istniały zasady gramatyczne czy inne. Więc jak owe istoty potrafiły się porozumiewać? Poprzez zaawansowany rozwój czucia, kojarzenia oraz interpretacji. Każde słowo znaczyło co innego, a nawet i dwa takie same. Wszystko zależało od sposobu wypowiedzenia bądź napisania. Za pomocą intensywnego odczuwania samo spojrzenie dawało im ogrom wiedzy o uczuciach mówcy, bądź w przypadku czytania, uczuciach twórcy.

Jakież to smutne, że my ludzie, posiadając takie zrozumienie własnego języka i tak potrafimy się nie zrozumieć. Różne języki nie są dla nas problemem. Nic nie stoi na naszej drodze do wspólnego zrozumienia, czucia drugiej osoby. Wybieramy, co wybieramy.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania