Pokaż listęUkryj listę

Historia Opowiedziana Przez Ciąg Tajemniczych, Surrealnych Snów

"Historia Opowiedziana Przez Ciąg Tajemniczych, Surrealnych Snów"

 

gatunek: sny/fantastyka/czas wolny/podróże/koleżeństwo/imprezy

 

Mister Vaporschiz miał trzydzieści jeden lat i był podróżnikiem czasoprzestrzennym. Pochodził z lat dwa tysiące sto osiemdziesiątych, kiedy to każdy miał możliwość dowolnego wpływania na treści swoich snów, natychmiastowego tworzenia na ich podstawie filmów oraz oglądania ich z każdej strony.

 

Jednego słonecznego popołudnia, poszukiwacz przygód zatrzymał czas i wszedł do zmiennokształtnej maszyny teleportującej czasoprzestrzennie, a wtedy zniknął. Wkrótce wylądował w niekończącym się środku wiosenno-letniego dnia, w latach 2005-2006, na przedmieściach bardzo eleganckiego miasta, leżącego nad morzem i będącego pod wpływem łagodnego, subtropikalnego klimatu. Idealna optymalność poziomu nasłonecznienia sprawiała, że atmosfera była iście bajeczna.

 

Rozejrzał się dookoła. Otaczające go widoki ocenił jako bardzo piękne. Poszedł do parku, który okazał się wielkim, przestronnym ogródkiem przydomowym. Wpadł do strefy, która nawet w magicznej rzeczywistości, gdzie wówczas przebywał, była wyjątkowo niezwykłym, tajemniczym i urodziwym obszarem. Spacerując po otoczonych gęstą roślinnością alejkach, przeszedł tuż obok niecodziennego, fantazyjnie kolorowego kamienia, który nagle stał się jasnonugatowym dzbanem. Przed człowiekiem, spod ziemi wyrósł zielono-żółto-piaskowo-błękitno-pomarańczowy dom w kształcie sześcianu.

 

Mężczyzna postanowił zwiedzić wnętrze tajemniczego budynku, z którego okien ulatniały się kłęby czaru oraz uroku. Wszedł do środka. Był pod bardzo wielkim wrażeniem żywych kolorów, pastelowych ścian i nieoczywistych, staromodnych mebli. Wszedł po brązowo-czerwono-zielonych schodach, otworzył biało-żółte drzwi oraz wskoczył do pełnego barwnych przedmiotów salonu, a wtedy nawiązał kontakt z niespodziewanymi, niecodziennymi istotami, pochodzącymi z innej planety, a wyglądającymi jak elementy wystroju. Były doskonale wtopione w otoczenie.

 

— Witaj w naszych skromnych progach. Zostałeś wybrany przez kosmiczny los. Przed tobą wspaniała, pełna przygód droga. Aby w końcu nastąpił kres wędrówki, musisz udać się do dużego parku na przedmieściach, znaleźć piękny podłużny dom, wejść do środka i rozpłynąć się we wrażeniach oraz marzeniach, albo przyłączyć się do imprezy, jeśli na takową natrafisz — powiedziały jasnozielony kaloryfer starego typu i jasnożółty stół.

— Zapowiada się odlotowa przygoda — skomentował Mister Vaporschiz.

 

Wędrowiec posłuchał rady, więc udał się we wskazane miejsce, po drodze zwiedzając i podziwiając park, pełny pięknych widoków oraz tajemniczych zakamarków. Wokół budynku, przyozdobionego zielonymi okiennicami, stało kilka pelargonii w ciemnopomarańczowych doniczkach. Człowiek wszedł przez brązowe drzwi do mistycznego wnętrza, a tam zastał dziwną imprezę wróżek i czarownic, które wysoko skakały, po czym powoli opadały z powrotem na pomarańczową podłogę, upstrzoną czerwonawymi wzorkami. Powoli obracały się przy tym w lewo, a po pewnym czasie w prawo, podczas gdy z sufitu opadał na nie kolorowy, błyszczący pył.

 

Podróżnik czasoprzestrzenny wrócił na zewnątrz, gdzie odetchnął świeżym powietrzem, a następnie poszedł na pobliskie przedmieścia. Wszedł przez balkon do jednej z kamienic, a potem wyjechał zza niej na rowerze. Nagle nadszedł późny wieczór i niebo stało się ciemnoniebieskie. Widniały na nim tajemnicze kształty, jak spirale, koła oraz zygzaki, które praktycznie bez przerwy zmieniały swoje położenie i rozmiary, bucząc przy tym dziwnie, tajemniczo oraz niepokojąco.

 

Mężczyzna postanowił objechać na rowerze miasto nocą. W środku ciemniejszej części doby, przejeżdżał obok dużego parku, znajdującego się w centralnej okolicy miasta. Nad jego głową przefrunęły cztery słuchawki od telefonów stacjonarnych, takich jakie były często spotykane w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku. Zatrzymał się, a wtedy nagle został otoczony przez grupkę kilku osób, które okazały się jego znajomymi z innych, dawniejszych czasów. Zamienili po kilka zdań. Porozmawiali przez chwilę o tym, jak każdemu z nich minęło kilka dotychczasowych lat życia, co się w tym czasie zmieniło, a także o ewentualnych planach na kilka kolejnych najbliższych lat. Następnie, wszyscy znajomi nocnego spacerowicza pożegnali się z nim i zniknęli tak samo szybko, jak się pojawili.

 

Mister Vaporschiz pojechał w dalszą drogę. Uznał, że odwiedzi grupkę kolejnych kolegów i koleżanek, właśnie w jednym z kilku miejscowych hoteli urządzających całonocną imprezę, oraz że zostanie tam wraz z nimi aż do rana. Jak postanowił, tak też zrobił. Złożył wizytę i wszyscy razem aż do rześkiego świtu wspaniale bawili się przy mistrzowskiej muzyce funk oraz dance z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych.

 

Nad ranem, podróżnik czasoprzestrzenny wyszedł z budynku. Zauważył, że na pobliskim parkingu stał autobus piętrowy. Podszedł i wszedł do znalezionego pojazdu, który następnie dosłownie wyjechał do innego świata. Dotarł do Surrealno-Śródziemnomorsko-Starożytnego Miasta. Człowiek wyszedł z pojazdu, który następnie gdzieś odjechał. Mężczyzna rozejrzał się dookoła. Od razu wpadł w podziw oraz zachwyt i znacznie lepiej się poczuł, bo absolutnie wszystkie widoki, znajdujące się wszędzie dookoła, w jego mniemaniu kompletnie zapierały dech. Tu dosłownie wszystko było totalnie przepiękne. Filary, łuki, mosty, rzeźby, kopuły oraz mozaiki wyglądały olśniewająco w zupełnym, największym możliwym stopniu. Architektura była po prostu zadziwiająca. Do tego łagodny, przyjemny, śródziemnomorski klimat i sielankowo wyglądające palmy, spotykane dosyć często. Odtąd, aż do końca tej historii, będącej dosłownie rodem ze snów, bez przerwy panowało rześkie rano. Niebo posiadało barwę jasnobłękitną, słońce miało kolor złocisto-pomarańczowy, a chmury były żółto-różowe.

 

Mister Vaporschiz zaszedł do jednego z hoteli, których rząd ciągnął się wzdłuż niemal całego pogranicza plaży z innymi okolicami, mieszczącymi się nieco bardziej w głębi miejscowego, mistycznego, magicznego, fantazyjnego lądu. Wszedł do pokoju i rozejrzał się. Stwierdził, że wystrój pomieszczenia jest nowoczesny oraz elegancki. Zdążył kątem oka zauważyć, jak do szafy przez zamknięte drzwi wleciał pławikonik z czterema płetwami piersiowymi delfina, ogonem rekina oraz płetwą grzbietową żaglicy z rodzaju Istiophorus.

 

Nagle, wokół żyrandola zaczęła fruwać głośno brzęcząca hybryda muchówki i żądłówki. Człowiek otworzył drzwi balkonowe, a wtedy dziwny owad wyleciał na zewnątrz, po czym skrył się pod liściem jednego z wielu pobliskich, wielkich drzew. Mężczyzna poszedł na mieszczący się w ogrodzie basen kąpielowy, ale ten był zajęty przez kilkadziesiąt rozgadanych oraz roześmianych owoców tropikalnych, takich jak pomarańcze, banany, mango, brzoskwinie i ananasy.

 

Podróżnik wyszedł na miasto, a było tam co zwiedzać na niemal każdym kroku. Poszedł do sklepu spożywczego, znajdującego się dwie ulice dalej. Kupił batona czekoladowo-karmelowego. Otworzył opakowanie i okazało się, że w środku oprócz słodkiej przekąski znajdował się także banknot. Znalazca zaśmiał się ze szczęścia. Wyszedł na zewnątrz, a wtedy większość ludzi w mieście, w której on również się znajdował, zaczęła radośnie tańczyć. W tle poczęła rozbrzmiewać wesoła muzyka eurodance z lat dziewięćdziesiątych oraz wczesnych dwutysięcznych.

 

Mister Vaporschiz zaszedł do sielankowej, plażowej dzielnicy pastelowych i otoczonych tropikalnymi ogrodami hoteli w stylu art deco. Wskoczył na balkon jednego z nich. Wszedł do pokoju przez okno, które było otwarte, podobnie jak drzwi, znajdujące się tuż obok. Nagle, znowu przyleciała głośno brzęcząca hybryda muchówki i żądłówki, taka sama jak ta, którą napotkał wcześniej.

 

— Witaj na surrealnych wakacjach! He he he! Polecam imprezować po całym mieście, jeść różnorodne przekąski oraz pić luksusowe napoje i znowu poczuć się niczym gwiazda na szczycie życia oraz twórczości, jak za innych, starszych, lepszych, legendarnych, oryginalnych, kultowych złotych lat! — zaproponował dziwny owad.

— Jak wakacje, to na luzie i na przebojowo! He he he! — zaśmiały się dwie jasnoróżowe ćmy oraz dwa jasnozielone karaluchy, które właśnie wleciały przez drzwi, aby sobie trochę beztrosko pofruwać dookoła żyrandola.

— Ale odlotowo! Naprawdę odjechane wakacje! — podsumował Mister Vaporschiz.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Dekaos Dondi ponad rok temu
    Piotrek p.1988↔Już sam pomysł na początkowym początku jest ciekawy. w sensie senfilmów?↔A później tradycyjnie, akcja się zaczyna rozkręcać, w świecie, którego świat nie widział, lecz niektórzy widzieli i przeżyli
    Np: bohater surrealopka. A inni jeno poczytać mogą i żałują, że tam nie są:))↔Pozdrawiam?:)
  • Piotrek P. 1988 ponad rok temu
    Komentarz napisany w bardzo pozytywnie surrealnym stylu. Trafne i inspirujące stwierdzenie: "w świecie, którego świat nie widział, lecz niektórzy widzieli i przeżyli Np: bohater surrealopka".

    Dziękuję i pozdrawiam ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania