Historia ze starego miasta

Przechadzałam się pomiędzy straganami w poszukiwaniu czegoś do zwędzenia. Jedne kusiły zapachami nie dla mego nosa, inne błyskotkami nie dla mojej szyi. W końcu znalazłam coś na swoim poziomie.

Właściciel podgniłego warzywniaka krzątał się wokoło zbierając na wózek to, czego nikt nie chciał kupić.

Biegłam, aż ucichły głosy pogoni. Dla pewności spędziłam godzinę w akurat pustej chacie. Gdy zaczęło zmierzchać wspięłam się na dachy. Górą dotarłam do mojej melinki. Zarówno ''moja'', jak i ''melina'' trącą przesadą. Ot, zaułek między ścianą, a ścianą. Będzie z pół metra kwadratowego dachu. Długo walczyłam o takie schronienie. To niewątpliwie luksus. Tu. Wśród takich jak ja.

Usadowiłam się na szmatach wyrwanych jakiemuś starcowi. Mnie posłużą dłużej.

Wyciągnęłam spod szmat słodkie daktyle. Skąd ten stary grubas wziął taki rarytas? sprzedał jakąś bezdomną pięciolatkę na wymianę. Wcale bym się nie zdziwiła.

Daktyle, kozi ser i stary chleb. Prawdziwa uczta! Dopóki sok nie spłynął po mojej brudnej szyi. A bezpański kot nie rzucił się na rękę z prowizoryczną kanapką. Kanapka zniknęła za krawędzią dachu. Zasadziłam mu porządnego kopa. On też zniknął. I dobrze.

Chociaż mogła być z niego przyzwoita zupa.

 

Księżyc wyłonił się zza chmur i oblał srebrnym blaskiem miasto. Pięknie to ujęłam. Jeszcze trochę i zacznę pisać ballady dla dziwek i ich kochanków. Czemu nie? Dawno przejadły mi się pieśni w tawernach.

Jak nic stare wino uderzyło mi do głowy. Przypatrywałam się chłoptasiowi w pięknym ogrodzie, tam na dole.

Skąd myśl, że ten piękny mężczyzna spojrzy kiedyś na coś, czego kolor skóry widać dopiero po oblaniu spirytem? I to kradzionym.

Mimo to jakaś cząstka mnie w to wierzyła. Spodziewała się tego.

Tęsknym wzrokiem spitej i napalonej jeszcze raz przeciągnęłam od srebrzystych włosów po świadomie modelowany tors.

Kolejny łyk i film mi się urwał.

 

Obudził mnie ból w krzyżu. Dobry Boże (jeśli gdzieś jesteś) ja mam tylko 16 lat. Ale przeciąg robi swoje - upominam samą siebie. Trzeba coś wymyślić.

Oparłam się na rękach. Szpila w głowie upewniła mnie, że to kiepski pomysł. Tylko kaca było mi trzeba. Zerknęłam w kierunku pięknego domu.

Mój blond książę jeszcze się nie obudził. Widziałam go przez okno. Jego i tą masę poduszek.

Seria niezgrabnych ruchów i już byłam na dole. Na deptaku mrówki radziły sobie z plamą po kozim serze. Ostatnim śladzie po mojej kolacji. Ale kota jak na złość nie było widać. Słabego mam tego kopa.

Dalekim łukiem ominęłam bazar w centrum miasta. Ten stary dureń na pewno zapamiętał moją twarz. Trudno. Trzeba szukać jedzenia gdzie indziej.

Prawie żal mi było okradać nędzarzy. Prawie.

Przy okazji zwinęłam koszule sprzed jakiejś chałupki. Dawno nie miałam na sobie nic czystego.

Coś takiego trzeba było uczcić.

Nabrałam wody z pięknej fontanny na placu i obmyłam twarz. Chciałam obmyć się cała ale strażnik już biegł w moim kierunku.

Nabrałam ochoty na coś innego. Na wyrwanie się z tego cholernego miasta.

Wtedy pierwszy raz ta myśl zaświtała mi w głowie.

Nie była ideą. Jedynie głupim żartem, prychnięciem losowi w twarz.

Ale nie był to ostatni raz.

Od tamtego momentu przestałam wyrzucać stare szmaty, resztki których nie mogłam w siebie wmusić, a które mogłam ususzyć. Instynktownie. Składałam je jak najschludniej w moim zaułku, chociaż śmierdziały nieprzeciętnie. Przestałam też kraść. Tak na wszelki wypadek. Częściej chodziłam głodna, ale nie chciałam dać się złapać.

Nie upijałam się już. Zależało mi na tym, by zachowywać jasność umysłu. Przez cały czas.

Życie odzyskiwało sens. Chociaż go jeszcze nie znałam, lub nie chciałam się do tego przyznać.

Nie wiedziałam na co czekam, ale coś nie pozwalało mi odejść. Jeszcze nie.

Co wieczór wychylałam się za krawędź dachu i spoglądałam na lepszy świat. Jego jasnowłosy mieszkaniec hipnotyzował mnie, choć nigdy nie miał spotkać wzrokiem.

 

Było już ciemno ale głód nie pozwalał mi zasnąć. Zeskoczyłam z dachu.

Ludzie byli wszędzie. Przepychali się łokciami, nie było widać twarzy. Dotarło do mnie, że nie mam broni. Gdzieś zapaliła się pochodnia. Poczułam jak napinają mi się mięśnie karku.

Przy pierwszej okazji wróciłam na dachy. Biegiem dotarłam do zaułka. Ktoś już tam był i grzebał w moich rzeczach. Pochylony nad stertą, głowę trzymał w cieniu, długi nóż przy ciele. Ludzka głupota nie zna granic.

Podeszłam cicho, ale tłum na dole i tak zagłuszyłby kroki. Jednym precyzyjnym ruchem szarpnęłam za rękojeść i przecięłam gardło.

Chciałabym napisać, że widziałam, jak gasną mu oczy. Jak stają się matowe.

Nie widziałam nic. Zgarnęłam swoje rzeczy w śmierdzący tobołek, obwiązałam sznurkiem i zarzuciłam na plecy.

Na tym samym sznurku zawisnął sztylet. Idąc, czułam jak obija mi się o udo. Teraz nie byłam już bezbronna.

Tłum zbierał się na głównym placu.

Tłum takich jak ja. Brudnych, głodnych i bezdomnych. Wściekłych. A jednak szłam w przeciwnym kierunku.

Ulice opustoszały. Zeskoczyłam na ziemię.

Biegłam. Uliczka, zakręt, uliczka. Wyskoczyłam z za kolejnego budynku i zastygłam. Jeszcze skrywał mnie cień. Jeszcze mogłam uciec.

Na końcu uliczki stało kilku łachmaniarzy z pochodnią. Między nimi leżał tamten blondyn. Jeden za drugim serwowali mu po kopie. Już wcześniej ktoś rozwalił mu nos. Broczył z boku. Wszędzie wokół była jego krew.

Chcesz umrzeć?- zapytałam samą siebie. A w sumie co za różnica?

Wówczas? Żadna.

Ukryłam sztylet wśród szmat. Ruszyłam spokojnym, pewnym siebie rokiem. Ku światłu. Skoro tak ma to wyglądać, to podziękuję.

Z cienia wynurzyła się brudna twarz, szyja, ramiona. Mężczyzna naprzeciwko zamarł. Z czasem zauważyli to jego kompani. Kilka par błędnych oczu wpatrywało się we mnie niemo. Chłopak westchnął głęboko, przypominając o swojej obecności. Jednym susem doskoczyłam do niego i wpakowałam mu brudną stopę w broczący bok.

Mężczyźni roześmiali się. Kopałam dalej, raz za razem. Też zaczęłam się śmiać. Jeden, o siwych włosach, odezwał się zachrypniętym głosem.

-Fajna lala.

Któryś od tyłu położył mi dłoń na ramieniu. Złapałam ją i odgryzłam wskazujący palec. Usłyszałam zwierzęcy krzyk. Roztarłam ciepłą krew po twarzy i uśmiechnęłam się szeroko, myśląc o tym, jak w tej chwili muszą wyglądać moje zęby.

-Stary, spokojnie! - znów ta chrypa. Mężczyzna spojrzał głęboko w moje oczy. Chyba nie chcę wiedzieć, co w nich wtedy zobaczył. Ale ja w jego zobaczyłam dystans- Idziemy, ona sobie z nim poradzi. Zresztą - tu przypatrywał mi się uważnie - jest jeszcze wiele do zrobienia.

Facet z krwawiącą ręką rzucał się, ale kompani ciągnęli go siłą. Po kilku minutach zniknęli za zakrętem.

Nie wierzyłam w swoje szczęście.

Złapałam chłoptasia za fraki. Wciągnęłam do pierwszej chałupki. Była pusta. Oczywiście. Zacni mieszkańcy na pewno nie byli bogaci. I na pewno brali udział w tym słodkim przyjęciu. Pewnie gdzieś mordowali dzieci bogatszych. Nie żebym coś czuła w związku z tą kwestią.

W rogu izby stało wiadro, o dziwo z wodą. Może los chciał żeby chłopak przeżył? Tylko po co mieszał w to mnie? Po co ja sama się w to mieszałam?

Po zerwaniu pierwszej, obłoconej warstwy ubrań, reszta prezentowała się bez zarzutu. Rozerwałam mu koszulkę. Pół przytomny chyba próbował protestować. Jego pięści zderzyły się lekko z moją klatką.

Idiota. Ryzykujesz życie, a on ci pięścią w obojczyk.

Namoczyłam szmatę i przycisnęłam do boku, mając nadzieje, że przynajmniej zatamuje krwotok. Głupek syknął. Zaśmiałam się. Pomyśleć, że dwanaście godzin temu uznałam to coś za atrakcyjne. Dalej rozrywałam warstwy materiału. Błysnął tors. Spojrzałam na moją marną kupkę brudnych szmat. Nawet przy jego przekrwionym opatrunku wyglądała nędznie. Szybko zdarłam z niego resztę ubrań i dołączyłam do swojego pakunku. Z jakiejś chorej nieśmiałości (a nuż z głupoty)zostawiłam mu bieliznę.

Nie zamierzałam nastawiać nosa. Niech ma chłoptaś pamiątkę. Przyłożyłam rękę do czoła. Było zimne. Z jakąś niezrozumiałą czułością przeciągnęłam nią po policzku. Kciukiem dotknęłam ust. Przetarłam mu jeszcze twarz mokrą szmatą. Wstałam by odejść.

Ale ktoś stał w drzwiach.

Już po nim. Już po mnie. Głupia, ratowałam możnego!

Zgarbiona postać zamknęła za sobą drzwi, zapaliła ogarek. Wpatrywały się we mnie przerażone, stare oczy. Kobiecina uchyliła bezzębne usta.

-Błagam- wychrypiałam. Ze strachu o własne życie po policzkach pociekły mi łzy. To dziwne, ale dopiero teraz zaczęło mi na nim zależeć - To... to mój brat.

Kobieta spojrzała na mnie, na niego i znów na mnie. Tym razem ze zwątpieniem. No tak. Nawet po całym tym zajściu chłopak był czystszy niż my obie.

Spuściła wzrok.

-Tak, brat...- przeciągnęła ręką po jego twarzy, zostawiając brudną smugę.

-Dziękuję.

Chwyciłam tobołek i wybiegłam w noc, zastanawiając się czy kobieta podetnie mu gardło.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Violet 18.10.2016
    Dałam trzy. Nie ujęło, niewiele zaciekawiło, takie sobie. Oceniłam treść z perspektywy czytelnika szukającego jakiejś ciekawej fabuły.
  • Maria Antonina 18.10.2016
    OK, wszystko do kosza, czy można coś poprawić? Z twojej perspektywy oczywiście ;)
  • Violet 18.10.2016
    Maria Antonina Nie wiem, ja jestem tylko czytelnikiem, nie autorem. Jak napisałam mnie nie porwało, ale może komuś innemu się spodoba, poczekaj na inne komentarze.
  • Maria Antonina 18.10.2016
    To pierwsza próba, dzięki za opinię :) pozdrawiam serdecznie i miłego wieczoru
  • Violet 18.10.2016
    Maria Antonina Jeśli to pierwsza próba to rozumiem, pisz dalej, też pozdrawiam.
  • TeodorMaj 18.10.2016
    Tekst dobry. Historia jest, ale czegoś mi tutaj brakuje. Pozostawię bez oceny :) Chętnie przeczytam kolejne Twoje teksty.
  • Maria Antonina 18.10.2016
    Bardzo dziękuję :)
  • Perzigon69 19.10.2016
    A ja dam 4 na zachętę, myślę, że będzie lepiej, w końcu sami też nie piszemy cudów, no błagam. Patrząc chociaż na moje gówna, to to to jest bardzo dobre xD
  • Maria Antonina 22.10.2016
    Szalenie mi miło :D Bardzo dziękuję. Chętnie sama ocenie twoje prace, jeśli mogę ;)
  • MUT1N33R 19.10.2016
    hej, dzięki za serduszko. Ja w ramach podziękowania oddaję ci 5 :)
  • Maria Antonina 22.10.2016
    Bardzo dziękuję, ale nie wiem, czy taka forma się liczy ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania