Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Historia złamasa (autobiografia)

21 maja, po pechowym upadku na chodnik, nieszczęśliwie łamię sobie rękę. Na pół. Nieszczęśliwie? A da się wogóle szczęśliwie złamać rękę? Nieważne. Powoli się podnoszę, próbuje zrozumieć co się stało, pierwszy raz w życiu widzę ludzką kość, na dodatek swoją, to ten moment w którym dociera do ciebie, że zjebałeś.

Pierwsze co robię to bohatersko wpadam w panikę, zaczyna boleć jak cholera, i jest coraz gorzej, zaczynam się pocić i słabne z każdym następnym wdechem, który biorę coraz częściej, przysiadam więc na najbliższych schodkach, żeby nie pogarszać już beznadziejnej sytuacji, zginając rękę w łokciu, ta postanawia nadal wisieć pionowo w dół, myślę sobie, że nie jest dobrze, a nawet, że jest niedobrze, szukając pomocy w oczach ludzi widziałem jedynie strach i litość, czego ja się spodziewałem? Przecież to życie, a nie film, nie podbiega do mnie ładna blondynka, która akurat jest lekarzem, a na pewno nie kończy się to ślubem, próbując opracować jakikolwiek plan działania, za każdym razem świdrujący ból przeszywa wszystkie moje myśli i zamiary, w końcu mi się udaje, sięgam po telefon i dzwonię na 112, przez zaciśnięte zęby wytłumaczyłem swoją sytuację, miły głos w słuchawce oznajmia, że do złamań kończyn górnych nie przyjeżdżają, bo przecież mam zdrowe nogi i umiem chodzić, więc nie mogą mi pomóc. Nie mogą, czy nie chcą? Teraz to nieistotne.

Patrzę na swoje zdrowe nogi okute w rolki i powoli tracę nadzieję, najwidoczniej jestem zdany sam na siebie, czyli mam przesrane, nawet z zdrową ręka nie najlepiej mi to idzie. Co teraz, co zrobić? Nagle doznaje oświecenia, ból chyba całkowicie przyćmił racjonalne myślenie, jeszcze raz chwyciłem za telefon i po wykonaniu paru telefonów już otaczała mnie grupa najbliższych znajomych, już nie byłem sam, zdjąłem koszulkę, poprosiłem aby rozedrzeć ją i zrobić z niej temblak, nie pytajcie mnie z kąd wiedziałem, że należy tak zrobić, potem w szpitalu nawet zostałem za to pochwalony, oczywiście niesłusznie, chyba nie wierzą w to, że samemu dałem radę, poprostu chcieli pocieszyć złamasa, wszyscy zebrani chętnie mi pomagali, dostałem wodę z dużą zawartością wapnia, najlepsza na kości, czułem, że miałem wsparcie. Nie wiem jak poradziłbym sobie bez nich i bez ubera, bo właśnie tak dotarłem do szpitala, wiadomo że każdy ma swoje życie i swoje sprawy, nikt nie czeka aż Wojtas złamie sobie rękę by przyjechać z pomocą, ale oni byli. Poczekali jeszcze ze mną na przyjazd taryfy, w trakcie naszych rozmów i śmiechów zorientowałem się, że coś jest nie tak, coś nie gra, o czymś zapomniałem... ręka! nie boli!

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania