Historie o życiu - I.
Siedząc na przystanku autobusowym, był zatopiony w myślach. Wokół niego panował ruch. Każdy był zajęty swoim życiem. Na wprost niego znajdowała się jezdnia. Miał dziś pojechać do szkoły. Wizja siedzenia kilka godzin w jednym miejscu była dla niego nieprzyjemna.
Nie mógł jednak pozwolić już sobie na opuszczanie zajęć lekcyjnych. Miał sporo nieobecności. Na dodatek trzy zagrożenia. Od pójścia do liceum miał problemy z ocenami.
Według niego nauczyciele w większości były to toksyczne osoby, znęcające się psychiczne nad uczniami w celu dowartościowania siebie. W tym roku na szczęście będzie mieć ukończone osiemnaście lat. Będąc pełnoletnim, będzie mógł rzucić szkołę. Może pójdzie gdzieś do pracy. Tylko gdzie? Tego nie wiedział. Nie zastanawiał się nad tym.
W końcu wyczekiwany przez niego autobus podjechał na przystanek. Drzwi otworzyły się z sykiem charakterystycznym dla tego pojazdu. Bez pośpiechu wstał z miejsca, po czym wsiadł do autobusu.
Z kieszeni wyjął bilet. Po skasowaniu go usiadł na tyłach. Zauważył wokół siebie ludzi w podeszłym wieku. Dla niego nie było to nowością.
Założył na uszy słuchawki i podpiął je do telefonu. Przez szyby widział budynki z wielkiej płyty. Obrzydzały go.
Na jednym z przystanków do autobusu wszedł jego znajomy. Zauważywszy go, znajomy chłopaka uniósł dłoń, po czym usiadł koło niego:
- Cześć. Dawno się nie widzieliśmy. Aż się dziwię, że cię tutaj zobaczyłem.
- Nic dziwnego, że się dziwisz.– uśmiechnął się.
Jego znajomy wyjął elektryka. Wyglądał na nowego i drogiego.
- Widzisz co sobie kupiłem? – spytał z zachwytem.
- Mam to w dupie – odpowiedział po czym dodał – nie wiem, dlaczego zachwycasz się tym, jak małpa na widok banana.
- Nie przesadzaj – mruknął urażony – pochwalić się nie można, czy co?
- Rozumiem jakbyś się pochwalił tym, że zarobiłeś milion lub otworzyłeś własną firmę – stwierdził patrząc na swojego rozmówcę.
- Pierdolisz – odpowiedział.
Gdy wysiedli z autobusu przeszli na drugą stronę drogi. Zmierzając w kierunku szkoły natrafili na swojego znajomego z klasy.
Przeszli przez park naprzeciwko którego znajdował się ceglany budynek, będący szkołą. Dokładniej to liceum publicznym. Blisko budynku przebywały grupy uczniów i uczennic. Rozmawiali ze sobą na różne tematy. Niektórzy dyskutowali o zapowiedzianych kartkówkach i sprawdzianach. No i oczywiście o nadchodzącym egzaminie dojrzałości. Część uczniów rozmawiała o tym, co będą robić po liceum. W powietrzu dało się wyczuć smród papierosów i elektryków. Była też grupa składająca się z dziewczyn plotkujących na czyiś temat. Nienawidził tego typu osób. Kojarzyły się mu z paniami lekkich obyczajów trzymającymi w ręku papierosy stojące wzdłuż drogi.
Rozmyślał nad tym, czym będzie zajmował jeśli porzuci szkołę. Na początku nie zawracał sobie tym głowy.
Nie był jednak pewny swojej decyzji aby porzucić szkołę. Był pewny, że nie nadaje się do pracy fizycznej. Był wątłej budowy. Lata jedzenie niezdrowego jedzenia, picia napojów z dużą ilością kofeiny i cukru zrobiły swoje. Chociaż codziennie miał ruch spowodowany przechadzką do pobliskiego sklepu, parku czy znajomych.
Nie pił, nie palił i nie brał narkotyków. To go ominęło. Czekając na dzwonek postanowił poczekać na zewnątrz. Z głowy zdjął kaptur. Skupiony był teraz całkowicie na sobie. Szukał w sobie odpowiedzi na pytania. Tematem jego myśli były cele życiowe.
Przez chwilę odniósł wrażenie, że był blisko poznania odpowiedzi na jedno swoje pytanie. Trwało to jednak chwilę. Z jego zamyślenia wyrwał go znajomy. Ten sam, który siedział z nim w autobusie dzisiejszego ranka.
- Coś się stało, że jesteś taki nieobecny? – spytał gapiąc się na niego.
- A niby co miałoby mi dolegać? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Pewnie coś ćpałeś. Możesz mi zdradzić, a ja będę siedzieć cicho jak mysz kościelna – jego uśmiech stał się szeroki, odsłaniając jego żółte zęby.
Przez moment chłopak stał w milczeniu, jakby nie zrozumiał pytania. Następnie uniósł brwi spoglądając na znajomego jak na skończonego idiotę. Ostatnie co przyszłoby mu do głowy będąc naćpanym na pewno nie wiązałoby się z pójściem na zajęcia.
- Nie, nie brałem żadnego narkotyku. Ale i tak mi pewnie nie uwierzysz. Ślepo wierzysz, że zaraz wyciągnę trawkę z kieszeni i cię poczęstuję. Ale jesteś w błędzie.
- Szkoda – udał zasmuconego jego znajomy mający twarz pokrytą pryszczami.
- To prawda. Narkotyki szkodzą.
- Nie to miałem na myśli – odpowiedział z rozbawieniem.
Usłyszeli dzwonek. Dało się usłyszeć ciężkie westchnienia, przekleństwa i ogólne niezadowolenie. To co łączyło praktycznie większą część uczniów to niezadowolenie. Niezadowolenie związane z rozpoczęciem się lekcji.
Dwaj znajomi udali się na pierwsze piętro. Czekali na nauczyciela od matematyki. Mieli nadzieję, że się nie pojawi, tak jak większa część ich klasy. Minęło pięć minut a nauczyciela nadal nie było. Inni nerwowo spoglądali na godzinę w swoich telefonach. Napięcie wzrastało z każdą sekundą.
Dało się słyszeć czyjeś kroki. Ich źródło pojawiło się na górnym piętrze. Uczniowie i uczennice uważnie przysłuchiwali się tym dźwiękom. Nagle rozległa się rozmowa pomiędzy dyrektorem a uczennicą.
Drzwi od łazienki na parterze otwarły się. Naprzeciwko nich stał otyły i niski mężczyzna. W jednej dłoni trzymał klucze od sali zajęć. W drugiej dziennik z ocenami.
- A wy na co czekacie? – spytał pretensjonalnie poprawiając swoje okulary.
- Na pana. – Odezwała się nieśmiało jedna z uczennic.
- Aha. No tak. – Stwierdził, podchodząc do drzwi i otwierając je.
Bez czekania aż inni wejdą wkroczył pierwszy. Usiadłszy przy biurku położył na nim dziennik i klucze.
- Właźcie szybciej. Ruszacie się jak bawoły.
Gdy wszyscy zasiadli przy ławkach odczytał listę obecności.
- O proszę, pan Bogumił łaskawie się pojawił na moich zajęciach. Cóż za zaszczyt gościć pana w moich skromnych progach.
Wszyscy spojrzeli się na Bogumiła, jednak on nie spuścił wzroku ani nie spocił się. Wiedział, że nauczyciel stara się go sprowokować. On jednak miał na niego sposób.
- Nie ma pan nic do powiedzenia? Odcięli panu język? – złośliwie zapytał.
Bogumił w tym czasie słuchał tego, co mówił do niego nauczyciel.
- Nie, proszę pana. Nie mam nic do dodania – odpowiedział bez zająknięcia się.
- To na pewno jeśli, chodzi o ten przedmiot. Jest pan zagrożony.
- Tak, proszę pana. Wiem o tym.
- Zdaje pan sobie sprawę, że mogę sobie pana usadzić i nic mi pan nie zrobi?
Chłopak pokiwał głową wpatrując się wprost na przeciwnika.
- Przykro mi to mówić, ale może pan nie zdać – uśmiechnął się złośliwie.
- W porządku. Przyjmuję to do wiadomości. Proszę pana.
Następnie matematyk przeszedł do omawiania następnego tematu. Czasem coś mruczał pod nosem. Omawiali geometrie, czyli cześć matematyki, gdzie większość uczniów nie wie o co chodzi. Sam nauczyciel nie starał się im nic tłumaczyć. Gadał bardziej do siebie, niż do nich.
Lekcja z punktu widzenia uczniów i uczennic ciągnęła się zbyt długo. Na ich szczęście rozległ się dzwonek. Następne lekcje mieli z nauczycielem od języka polskiego. Na tych zajęciach starali się domyślić, co autor klucza miał na myśli. Potem była religia, gdzie ksiądz pozwolił im korzystać z telefonów, samemu pijąc kawę i przeglądając Facebooka.
Na wychowanie fizyczne praktycznie nikt nie poszedł. Albo byli zwolnieni, albo mieli okres czy inne problemy. Potem na Bogumiła czekały jeszcze dwie lekcje historii rozszerzonej i jedna lekcja z wiedzy o społeczeństwie. Też na poziomie rozszerzonym.
Po skończeniu wszystkich lekcji w tym dniu, Bogumił postanowił od razu wracać do siebie. Czekając na autobus, wyciągnął telefon przeglądając Facebooka i Messengera. Założywszy słuchawki włączył muzykę.
Po kilkudziesięciu minutach jechał autobusem w kierunku swojego domu. Wysiadłszy z przystanku, postanowił udać się do sklepu. W lodówce pewnie nic nie było. Nie zamierzał głodować jak czarnoskóre dzieci mieszkające w Afryce.
Będąc w sklepie rozejrzał się za pieczywem, wodą i kupnymi plackami ziemniaczanymi. Po zrobieniu zakupów szedł mijając przechodniów i rowerzystów.
Nie zamierzał odrabiać zadań domowych samodzielnie. Skorzysta ze ściąg dostępnych w sieci.
Otworzywszy drzwi od mieszkania zastał tylko pijanego ojca i matkę. Leżał na kanapie oglądając wiadomości. Bełkotał coś pod nosem. Matka natomiast siedziała na fotelu paląc papierosy, klnąc pod nosem.
Nie przywitał się z nimi. Dla nich było bez znaczenia, czy zdobędzie odpowiednie wykształcenie czy też nie. Dla nich liczył się świat kreowany przez telewizje i gazety. Ich dziecko było dla nich czymś, co po prostu istniało i chcieli mieć go z głowy.
Gdy wszedł do swojego pokoju zamknął się na klucz. Z doświadczenia wiedział, że prędzej czy później wybuchnie kłótnia. Dla niego ci ludzie byli skończonymi idiotami. Często żałował, że nie ma pracy, dzięki której mógłby się wynieść z tego domu.
Siadłszy na łóżku, przez chwilę tkwił w głębokim zamyśleniu. Wziął do ręki swój notes. Zapisywał w nim raz na jakiś czas swoje przemyślenia, przeżycia i pomysły. Większość dzisiejszego dnia pytał siebie kim chce być w przyszłości.
W końcu odważył się zapisać swoje myśli na jednej ze stron swojego prywatnego notesu. Chciał być pisarzem, który jest bogaty i rozpoznawalny. Piszący bestsellery na światową skalę. Chciał publikować na początku na swojej własnej stronie internetowej. Zdobyć sobie powszechny szacunek ze strony innych. Chciał napisać wiele wspaniałych książek.
Chciał pisać systematycznie w głębokim skupieniu. Marzył o tym, aby być chłopakiem cechującym się odwagą i wytrwałością w dążeniu do swoich celów. Tylko czy miał w sobie na tyle siły aby to osiągnąć?
Zapisawszy to co chciał, odłożył swój notes na łóżko. Leżąc przez jakiś czas siedział na telefonie. Pod wieczór po zrobieniu zadań domowych, położył się spać.
Następnego dnia po wyłączeniu budzika w telefonie, umyciu zębów i twarzy ubrał się w świeże ubrania.
Uszykował dla siebie śniadanie po czym ruszył z niechęcią na przystanek autobusowy. Będąc już w szkole zaczął lekcje o ósmej piętnaście. Zaczęli od języka polskiego, na którym nauczyciel omawiał poprzednie arkusze maturalne. Gadał coś o kluczu do zadań.
Potem mieli dwie lekcje z wiedzy os społeczeństwie i jedną lekcje historii. Na nieszczęście innych uczniów z jego klasy na ostatnich zajęciach mieli lekcje matematyki.
Będąc złośliwym nauczycielem, zrobił dla nich niezapowiedzianą kartkówkę. Większość uczniów i uczennic doskonale wiedziała, że nawet nie ma sensu się wysilać. Po tej kartkówce, zaczęli omawiać następny temat, nie zrozumiawszy poprzedniego. Nauczyciel kolokwialnie ,,miał to w dupie’’.
Materiału było dużo, a on chciał go odbębnić jak najszybciej. Było to podejście większej części nauczycieli w tym liceum publicznym. Po tej lekcji, część uczniów z ulgą udała się do domów. Do tych szczęśliwców należał Bogumił.
Każde następne dni aż do piątkowego popołudnia upłynęły mu podobnie. Wstawał z łóżka, szykował się w domu jechał autobusem do ogólniaka, siedział na lekcjach przysypiając na większości z nich i wracał znowu autobusem do domu.
W końcu po lekcjach w piątek, nie udał się od razu do siebie. Postanowił ten czas spędzić w bibliotece. Tam znał bibliotekarza, który był dla niego uprzejmy. Idąc w stronę biblioteki, minął rówieśników ze swojej szkoły.
W bibliotece zasiadł przy biurku, po czym zabrał się za naukę. W tym miejscu nauka szła mu nie najgorzej. W międzyczasie wstawał z miejsca aby się przeciągnąć. Dzisiaj będąc u wychowawcy usprawiedliwił swoje wszystkie nieobecności.
Dogadał się z niektórymi nauczycielami w sprawie swoich niezaliczonych sprawdzianów. W następnym tygodniu zamierzał popoprawiać oceny z języka polskiego i wiedzy o społeczeństwie. A co do matematyki to nie przejmował się tym przedmiotem.
Na jego szczęście szkolna pedagog i jego wychowawca byli po jego stronie. Byli świadomi zachowania nauczyciela z matematyki. Wiedział, że w każdym semestrze jest z nim problem.
Po skończeniu nauki na następny tydzień, schował swoje książki, po czym pożegnał się z bibliotekarzem. Czekając na autobus, ponownie wyjął swój telefon z kieszeni. Po dotarciu do domu, zamknął się w swoim pokoju.
Leżąc na łóżku czytał wiadomość od pryszczatego znajomego. Zaproponował aby się spotkać dziś wieczorem u niego. Zamierzał pochwalić się nową grą. Napisał również, że zaprosił też dwóch innych znajomych ze swojej klasy.
Bogumił odpisał, że przyjdzie. W czasie czekania na wieczór zajął się pisaniem w swoim notesie. Potem wyszedł do parku, aby rozprostować kości. Idąc w kierunku parku, dostrzegł śmiejące się dziewczyny. Uśmiechnął się do nich. Spojrzały się na niego jak na trędowatego.
Nie zraził się tym. Był przyzwyczajony do takich rzeczy. Usiadł na ławce. Spoglądał w niebo. Dostrzegł, że się chmurzy. Nie przepadał za deszczową pogodą.
Po nastaniu wieczoru znalazł się w mieszkaniu pryszczatego znajomego. Bartosz – ten z pryszczami, przechwalał się nową grą. Bogumił nie uznał tego za ciekawą rzecz. Przyszedł tu po to aby całymi dniami nie spędzać w swoim pokoju w osamotnieniu.
Następne dni upłynęły Bogumiłowi głównie na nauce i poprawianiu ocen. Nie udało mu się poprawić z języka polskiego. Z wiedzy o społeczeństwie również zawalił.
Musiał więc podejść do poprawki drugi raz. Zirytowany słuchał muzyki, siedząc w bibliotece. Dziś nie czuł się na siłach aby się uczyć. Czuł złość i żal do nauczycieli. Jak mógł dostać jedynkę? Przecież się uczył.
Postanowił w tym dniu odpuścić sobie naukę. Był zbyt sfrustrowany, aby cokolwiek się nauczyć. W tym momencie pragnął porzucić szkołę jak nigdy dotąd. Była ona zła. Zła ze względu na podejście większości nauczycieli do uczniów. Zła ze względu na zbyt wiele materiału, którego i tak nikt nie zdąży przyswoić a co dopiero go zrozumieć. Zła ze względu na uczenie bycia owcą.
Zatopiony w swoich myślach nie zwracał uwagi na inne osoby. W końcu, gdy nastał wieczór postanowił zawijać się do domu. Będąc już u siebie w mieszkaniu rzucił plecak na swoje łóżko.
Wziął prysznic, umył zęby i zjadł kolację. Chwilę przesiedział z książką w ręku. Następnie nastawił alarm w telefonie i zasnął.
Będąc już w szkole ponownie umówił się z nauczycielami na poprawkę. Tym razem miał nadzieję, że zaliczy oba sprawdziany. Bo jeśli tego nie zrobi, będzie mieć kłopoty.
Po lekcjach spotkał się ze znajomymi w miejscu, gdzie sprzedawano niezdrowe jedzenie. Głównie gadali o tym jak nudzili się w czasie zajęć czy o planach na wakacje.
- A ty, co zamierzasz robić w czasie wakacji? – spytał pryszczaty.
- Nie wiem, nie myślałem o tym. – Odpowiedział, drapiąc się w tył głowy.
- Ja jadę do dziadków. – Powiedział chłopak w okularach, po czym westchnął.
- Może znajdę gdzieś pracę na wakacje, aby dorobić – stwierdził Bogumił.
W następnym tygodniu podszedł kolejny raz do sprawdzianu z języka polskiego i wiedzy o społeczeństwie. Niecierpliwie chodził po swoim pokoju. Czekał na wyniki. Poinformowano go, że oceny powinny być wpisane jeszcze dziś.
Po raz kolejny sprawdził swój uczniowski dzienniku elektroniczny. Miał jedną trójkę z polskiego i czwórkę z wiedzy o społeczeństwie. Był jednak świadomy, że musi poprawiać jeszcze inne oceny z tych przedmiotów.
Kolejne tygodnie były w jego własnej opinii podobne. Oczywiście prócz nauki oglądał filmy, seriale czy pisał powieści w swoim zeszycie. Sięgał również po książki z gatunku thrillerów, fantastyki czy kryminały. Spotykał się z okularnikiem i pryszczatym, aby gdzieś połazić.
Po pewnym czasie, gdy udało mu się pozaliczać sprawdziany z polskiego i wiedzy o społeczeństwie, została mu matematyka. Wiedział, że będzie łatwo.
Czekając na nauczyciela od matematyki, przeglądał Facebooka. Nie znalazł tam nic ciekawego. W końcu gdy pan od matematyki się zjawił wpuścił chłopaka do klasy. Podyktował mu zadania do zrobienia, samemu gdzieś wychodząc.
Czekał na to. Matematyk był dosyć przewidywalny. To była jego wada. Zadania te, które mu podyktował, podyktował innym. Przed tą poprawką, porozmawiał z uczniem, który był dobry z zdobywaniu informacji przydatnych dla innych.
- Cześć, chce pogadać.
- Czego chcesz? – spytał nieufnie uczeń, bojąc się, że zaraz stanie mu się krzywda.
- Twojej pomocy. – Bogumił wyciągnął z kieszeni dwieście złotych – wiem, że jesteś dobry w zdobywaniu informacji. Nie zamierzam cię skrzywdzić.
Po krótkiej rozmowie chłopak zgodził się mu pomóc. Dogadali się, że Bogumił zapłaci mu dopiero jak dostanie zdjęcia z zadaniami i ich rozwiązaniem.
Teraz, pisząc sprawdzian Bogumił przekonał się, że warto było zainwestować te pieniądze. Oczywiście nie rozwiązał wszystkich zadań, aby belfer nie nabrał podejrzeń.
Skończywszy pisać sprawdzian chłopak w spokoju czekał na ocenę. Dostał dwójkę. Ta ocena go usatysfakcjonowała . Wiedział, że matematyk przy wyższej ocenie mógł go zacząć pytać. Przy dwójce nie było takich podejrzeń.
Przychodząc na następne sprawdziany, chłopak wyuczył się na pamięć rozwiązań zadań. To, że nauczyciel wyszedł z klasy, nie oznaczało, że będzie to robić za każdym razem. Ze wszystkich sprawdzianów, które przyszło mu poprawiać dostawał dwójki.
Sam nauczyciel mimo złośliwych komentarzy, na temat jego umiejętności matematycznych nie nabrał żadnych podejrzeń. Jego ignorancja wobec uczniów była jego najsłabszą stroną.
Bogumił po poprawianiu wszystkich ocen, mógł odetchnąć. W końcu wszystkie oceny zostały mu wystawione. Przepuszczono go do klasy trzeciej. Zaczęły się dla niego wakacje.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania