Poprzednie częściHistorie o życiu - I.

Historie o życiu - II.

Siedząc na tarasie, trzymał w lewej dłoni książkę. Zdecydował się spędzić ten dzień skupiając się na przyjemnych rzeczach.

Wstał z krzesła, po czym wszedł do kuchni. Na blacie leżały klucze i jego telefon. Schowawszy obydwa rzeczy do kieszeni ruszył w stronę drzwi od mieszkania. Na ramieniu miał przewieszoną torbę. Torbę z ubraniami, bielizną, kosmetyczką i książkami.

Po wyjściu ze swojego domu, upewnił się, że zamknął je na klucz. Czekając na znajomą osobę upewnił się, że w swojej torbie zabrał ze sobą wszystkie rzeczy, które chciał zabrać.

Z zakrętu dało się dostrzec auto terenowe. Jechało w jego stronę. Kierujący pojazdem zatrzymał swój wóz. Po wejściu do auta, zamknął za sobą drzwi. Obaj uścisnęli sobie dłonie i ruszyli na wprost.

Mijali pojedynczych przechodniów trzymających się pobocza.

- Skończyłeś swoją powieść? – kierujący pociągnął nosem.

- Tak, skończyłem. Wczoraj w nocy udało mi się dopiąć wszystko do końca. Nawet nie wiesz jakie to uczucie, mieć zakończoną kolejną książkę. – Spoglądając przez szybę dostrzegł kilka lisów.

- Pewnie kusiło cię nie raz aby przekładać pisanie swojej historii. – Stwierdził kierujący, uważnie obserwując jezdnię.

- Żebyś wiedział. Wbrew pozorom to ciężki zawód. – Uśmiechnął się trzymając ręce w kieszeniach.

- Wiem o tym. Często o tym wspominasz. Pewnie wielu osobom marzy się taka praca. Wstajesz rano i nie czekasz w korku. Siadasz przed laptopem z kubkiem gorącej kawy obok i piszesz – podrapał się po nosie prawą dłonią, po czym znów pociągnął nosem.

Do punktu docelowego mieli niecałe pół godziny jazdy. Kierowali się w stronę miejsca, gdzie połowią ryby i rozpalą ognisko.

Właściciel terenówki odchrząknął:

- Słuchaj, wiem że często nie rozmawiamy na ten temat… - urwał na chwilę spoglądając na swojego pasażera – ale jak twoje relacje z kobietami?

Na moment nikt nic nie mówił. Pisarz na chwilę się zamyślił. Następnie zerknął na prowadzącego pojazdem i odpowiedział:

- Nie najgorzej. Ostatnio byłem na dwóch spotkaniach z kobietami – zrobił pauzę i kontynuował – jedna nawet przeczytała wszystkie moje książki. Mówiła, że nigdy nie spodziewała się, że spotka się z pisarzem.

Przyjaciel siedzący za kierownicą uśmiechnął się:

- Dobrze trafiłeś Bastian. Jesteś sławny. Nawet w twojej miejscowości.

Ze schowka Bastian wyjął chusteczki do nosa. Podał je Aleksandrowi.

- Trzymaj. Często pociągasz nosem. Przeziębiłeś się?

Wysmarkawszy nos, Aleksander włożył chusteczki do kieszeni spodni. Westchnął:

- Nie, ale mam alergie. Dla mnie wiosna i lato to piękne pory roku. Niestety jestem w tym procencie ludzi, którzy mają jakieś uczulenie.

Będąc na miejscu, Aleksander zaparkowawszy, wysiadł z auta. Po nim z terenówki wysiadł Bastian i przeciągnął się. Nieco czasu spędzili na rozbiciu swoich namiotów i przygotowaniu się do łowienia ryb.

Aleksander i Bastian na zmianę pompowali ponton. Po tym przygotowywali wędki.

- Całe szczęście nie widać żadnych chmur – stwierdził Aleksander, poprawiając okulary.

Po tym, co powiedział jego przyjaciel, Bastian spojrzał w niebo. Nie dostrzegł żadnego obłoku chmur.

Przed wypłynięciem, upewnili się, że wszystko przygotowali. Przekonawszy się, że zrobili wszystko jak należy, oboje nieśli ponton w stronę jeziora. Nie mieli daleko, więc w pięć minut dostrzegli wodę.

Przesunąwszy ponton blisko wody Bastian zajął na nim swoje miejsce i trzymał oba wiosła. Aleksander wepchnął ponton na wodę. Po chwili sam do niego wsiadł. W końcu wypłynęli w kierunku, gdzie łowili.

Bastian powoli wiosłował. Aleksander natomiast spoglądał na wodę.

- Myślisz, że coś złowimy? – spytał Bastian spoglądając na kołyszące się na wietrze czubki sosen.

- Pewnie, że tak – kiwnął głową, po czym sam zadał przyjacielowi pytanie – myślisz, że coś między wami jest? No wiesz, chodzi o tą twoją wielbicielkę.

Bastian rozłożył ręce.

- Nie wiem. Naprawdę nie mam pojęcia. Dopiero niedawno zacząłem spotykać się z kobietami.

Aleksander westchnął:

- Ja na swoją żonę natrafiłem, gdy byłem studentem – na te wspomnienie uśmiechnął się.

- Wiem o tym – mruknął – wspominałeś mi o tym chyba ze sto razy.

- Takie rzeczy, wspomina się nawet i z tysiąc razy, jak nie więcej – stwierdził, śmiejąc się.

Bastian nie miał mu tego za złe. Wiedział, że dla niego żona jest najważniejszą osobą na świecie.

- Pewnie masz rację – westchnął – zazdroszczę ci tego.

- Jesteś młody. Daj sobie czas – poradził mu.

- Mam już trzydzieści trzy lata – powiedział.

Po tym jak skończyli na dziś łowienie ryb, chwile odpoczęli przy brzegu. Następnie skierowali się do swojego obozowiska niosąc ponton.

Będąc na miejscu przygotowywali ognisko. Gdy w przygotowanym miejscu pojawił się ogień, obaj usiedli na rozkładanych krzesłach. Wpatrując się w ogień, Bastian obserwował swoje myśli.

Skupiony był na pisaniu książek, spotkań autorskich. Jego umysł podsuwał mu pomysły, jakie wcześniej nie przyszły mu do głowy. W jednej dłoni trzymał piwo.

- Znowu myślisz o pisaniu następnej książki – Aleksander wyrwał go z głębokiego zamyślenia.

Ocknąwszy się spojrzał na swojego przyjaciela, siedzącego naprzeciwko niego.

- Bez pisania i czytania książek czuję się nikim. To część mnie… - jego wypowiedź została przerwana.

- Powtarzasz się – uśmiechnął się – łowiąc ryby gadałeś to samo a mi zarzucasz, że często gadam o tym samym.

- Wybacz. Już dawno nie spędziłem dnia, gdzie nie napisałem ani jednej strony – stwierdził.

- Wiesz, to dobrze że jesteś dojrzałym facetem. Nie odkładasz ważnych rzeczy na później, nie marudzisz i jesteś wytrwały a na dodatek przy pracy jesteś na niej w pełni skupiony. Jestem z ciebie dumny.

Aleksander był osobą, która nie raz potrafiła go wysłuchać i doradzić.

- Dzięki, że tak myślisz – powiedział, myśląc w tej chwili o rodzicach.

- Ostatnio byłem na grobach… - zaczął i urwał, czując nieprzyjemny ucisk w żołądku.

Aleksander pokiwał głową, po czym wysmarkawszy nos odezwał się:

- Wspominałeś mi o tym. Wiem, że ich nagrobki są w dobrym stanie.

- Dziękuję, że wtedy byliście ze mną na pogrzebie. Nikt inny nie pofatygował się… - urwał i umilkł.

Jego przyjaciel skinął głową. Obaj teraz nie odzywali się do siebie. Wokół nich dało się słyszeć śpiew ptaków i szum drzew. W tym momencie Bastian nie chciał nic mówić. Żałował, że poruszył ten temat.

Słońce zachodziło. Spojrzawszy w niebo dostrzegł ptaki.

- Twoi rodzice umarli. Nic z tym nie zrobimy. Musimy żyć dalej.

Bastian pokiwał głową. Wolał milczeć, wpatrując się w płomienie.

W międzyczasie popijał piwo. Wypił ze dwie butelki. W końcu postanowił udać się na krótki spacer.

- Idę się przejść. Będę w pobliżu.

Starszy przyjaciel skinął głową. Następnego dzień spędzili również na łowieniu ryb, siedzeniu przy ognisku rozmawiając ze sobą. Gdy nastała noc na niebie dostrzegł gwiazdy i księżyc w pełni. Kolejnego dnia wrócili do swoich domów.

Wchodząc do pustego mieszkania pisarz, zdjął buty na przedpokoju. Wszedł następnie do pokoju, gdzie spędzał większą część czasu. Na biurku stał nowy laptop, klawiatura i myszka bezprzewodowa i zasilacz.

W szufladzie miał dwa pendriv’y, na których zapisane miał kopie swoich powieści, zbiorów opowiadań i innych ważnych rzeczy.

Zrobiwszy sobie kawę, odpalił laptopa podłączając przy tym zasilacz. Po otworzeniu nowego pliku, ukazała się przed nim pusta strona.

Zaczął pisać. Najpierw rozpoczął od ogólnego zarysu fabuły. Zapełniwszy przy tym dwie strony w Wordzie, zapisał plik na laptopie i obu pendrivach.

Odczeka cztery tygodnie i oceni czy fabuła, postacie są według niego nadal ciekawe. Jutro pojechał na cmentarz. Był jedynym człowiekiem na cmentarzu w tym dniu.

Znalazłszy groby swoich rodziców stał naprzeciwko niego. Kwiaty i znicze były nowe.

Wpatrywał się w grób. Minęło kilkanaście minut, zanim ocknął się z tego stanu.

- Szybko to minęło. Niedawno byłem w podstawówce, liceum i studiach. Niedawno rozmawiałem z wami a teraz jestem tutaj samemu. Dla mnie to dziwne, że niedawno jeszcze odwiedzałem was… Najpierw dziadkowie a teraz i wy.

Zamilkł ponownie, aby zaczerpnąć powietrza. Stał w cieniu drzewa. Możliwe że, gadam sam do siebie, pomyślał. Zaczął zastanawiać się nad kruchością życia ludzkiego. W takich miejscach jak te, zawsze wielu zastanawia się nad sobą, nad swoim życiem, jego sensem i celowością.

Będąc tutaj znowu Bastian pomyślał o kruchości życia. To go zawsze zastanawiało, że ludzie często w ostatnich momentach doceniają to, że mogą oddychać i odczuwać.

Podobno cmentarz to największe miejsce niespełnionych marzeń, pomyślał przelotnie. Przeżegnawszy się opuścił cmentarz, zamykając za sobą furtkę.

Tego dnia pod wieczór również zapisał swoje kolejne pomysły na fabułę książek. Chcąc się zająć pracą jak najdłużej tylko mógł rozpisał się do dziesięciu stron. Pisał praktycznie codziennie, aby nie wypaść z formy.

Kolejnego dnia po wstaniu rano wziął prysznic, umył zęby i przebrał się w świeże ubrania. Zaparzył kawę i wziął się za pisanie nowego opowiadania. Gdy nie zajmował się swoimi głównymi projektami, pisał niedługie historie mające zazwyczaj do kilku stron. Z takich historii tworzył swoje zbiory opowiadań. Te z kolei wydawał potem pod postacią książki. Dzięki swojemu wydawnictwu opublikował już cztery tego typu pozycje.

Dzisiaj nie szło mu najlepiej. Czuł się przygnębiony. Po skończeniu pisania, odpowiedział na wiadomości Natalii. Dziewczynie, którą poznał będąc w restauracji. To właśnie ona uwielbiała jego książki.

Postanowił spotkać się z nią ponownie. W tym samym miejscu. Bastian przeglądając się w lustrze zauważył, że dawno się nie golił. Postanowił więc ogolić się na gładko.

Zamknąwszy mieszkanie na klucz, wyjechał swoim samochodem z garażu, przyległego do jego domu. Gdy był na podjeździe skręcił w lewo.

Jadąc, skupiony był na jeździe w kierunku restauracji. W trakcie jazdy minął kilku przechodniów oraz domy jednorodzinne. Dostrzegł również przystanki autobusowe czy sklepy sieciowe.

Zaparkował między dwoma pojazdami, na parkingu przeznaczonego dla gości restauracji. Bez zbędnego pośpiechu wyszedł z auta. Po zamknięciu go wszedł do wnętrza budynku. Wybrał miejsce blisko okien, aby widzieć przejeżdżające pojazdy.

Niedługo po tym, jak zajął wybrane przez siebie miejsce przy stole, podszedł do niego kelner. Wręczył mu menu, a następnie udał się do następnego stolika. Przeglądając ją, kątem oka dostrzegł zbliżającą się do niego postać.

- Cześć Bastian. Przepraszam, że musiałeś na mnie czekać. – Uśmiechnęła się do niego. Usiadła naprzeciwko niego, zdejmując z ramienia swoją torebkę.

- Nic nie szkodzi. – Odpowiedział przyglądając się jej z uwagą.

Kelner wręczył jej menu i odszedł. Przyglądała się przez chwilę karcie, po czym odłożyła ją na bok.

- Cieszę się, że cię widzę. Jak twoja książka? – zapytała, poprawiając fryzurę.

- Już ją skończyłem. Wystarczy teraz ją wydać i czekać na zysk. – Stwierdził.

Po chwili zjawiła się kelnerka pytając się o zamówienia.

- Dla mnie pizza z serem i szynką – powiedział i dodał – a ty co sobie zamawiasz?

Przez moment przyglądała się menu, po czym stwierdziła:

- Dla mnie spaghetti.

- A coś do picia?

- Poproszę dla nas obu colę.

Po odejściu kelnerki wznowili rozmowę na temat jego książki.

- Myślisz, że dobrze się przyjmie, tak jak poprzednie?

Postukiwał palcami lewej dłoni o blat stołu. Powieść historyczna, którą napisał była dla niego czymś nowym.

- Nie jestem tego pewien. Zawsze jak książka ukazuję się na rynku, to pojawia się ta chwila niepewności.

W czasie oczekiwania na swoje dania, rozmawiali również na inne tematy. W końcu, gdy otrzymali swoje zamówione posiłki, zabrali się za jedzenie. W trakcie spożywania posiłków Bastian zastanawiał się, czy między nimi może zrodzić się głębsze uczucie. Miał nadzieję, że tak. Mimo tego nie był pewien, czy zostaną bliskimi przyjaciółmi albo parą kochanków.

Zatapianie się we własne myśli, pomogła mu dochodząca z zamontowanych na ścianie głośników muzyka klasyczna. Moja mama uwielbiała Chopina, pomyślał. Często, gdy słuchał jego utworów jadąc autem widział przed sobą matkę. Pod koniec swojego życia był chuda.

Jedząc, czasem zerkał w stronę okna. Za oknem dało się dostrzec jezdnię, gdzie jeździły taksówki, śmieciarki, czy inne pojazdy. Widok jeżdżących samochodów działał na niego kojąco. Będąc małym, bladym chłopcem o jasnych blond włosach, przesiadywał na ławce.

Razem z ojcem i matką obserwowali jezdnię, przez którą jechały auta czy motocykle. Niespodziewanie wyrwał się z zamyślenia.

Gdy spojrzał na swoją znajomą, zobaczył że przygląda mu się z uwagą.

- Nic ci nie jest? – Jej ton głosu podpowiadał, że była zaniepokojona.

Pokręcił głową. Kosmyki ciemnych włosów opadły na jego twarz.

- Bardzo cię przepraszam, za to. – Westchnął i wciągnął do płuc powietrze. – Po prostu często wspominam swoich rodziców.

Odgarnął swoją lewą dłonią kosmyki włosów ze swojej twarzy. Uśmiechnął się do niej. Ona pochyliła się w jego stronę, kładąc obie ręce na jego prawej dłoni. Poczuł ciepło w środku i na zewnątrz swojego ciała.

Ujął swoimi dłońmi jej dłoń. Następnie siedzieli, wpatrując się w siebie w skupieniu. Nie zwracali w tym momencie uwagi na inne osoby.

Bastian uświadomił sobie, że musi iść do łazienki.

- Wybacz. Muszę iść do toalety. – Wstając od stołu, poszedł na wprost, po czym skręcił w prawo. Przed sobą zauważył otwarte drzwi od toalety dla mężczyzn. Po wejściu do środka wszedł do wolnej części.

Po załatwieniu swoich potrzeb, umył ręce i przemył twarz chłodną wodą. Po uniesieniu swojej twarzy zobaczył swoje odbicie. Był ogolony a fryzura zadbana. Chwilę przyglądał się swojej bladej twarzy i odszedł od lustra.

Gdy zajął ponownie swoje miejsce, jeszcze przez chwilę porozmawiali ze sobą. Po około godzinie czasu, każdy powrócił do siebie. Będąc na miejscu, chwycił do ręki aktualnie czytaną książkę. Otworzył na stronie, na której skończył, po czym z uwagą zabrał się za czytanie.

W międzyczasie popijał mrożoną kawę. Najpierw przeczytał dwie a następnie cztery strony książki. Czytając na głos, zapamiętywał lepiej treść. Skończył dopiero, gdy przeczytał dwadzieścia stron.

Chwilę pochodził wzdłuż swojego pokoju, będącego jego osobistą pracownią. Gdy stwierdził, że już starczy odpoczynku wziął się za następne opowiadanie. Poprzednie opowiadanie skończył. Popoprawiał błędy logiczne, fleksyjne, gramatyczne i inne.

Otworzywszy Worda, wybrał pustą stronę. Zaczął pisać, jedynie czasami przestając stukać w bezprzewodową klawiaturę. Te momenty służyły mu do tego, aby chwilę zastanowić się nad tym, co napiszę dalej. Minęło kilka sekund i znowu wstukiwał następne litery, tworzące słowa. Słowa tworzyły zdania a te tworzyły akapity.

Nie minęła pełna godzina, a zdążył zapisać niecałe cztery strony. Czuł głębokie skupienie, nie zwracając uwagę na dźwięki dochodzące z otoczenia. Dla niego istniał świat, który przelewał na kolejne strony w Wordzie.

Czasem tylko zatrzymywał na chwilę swoja pracę, aby iść za potrzebą. W pewnym momencie stwierdził również, że potrzebuję napić się kawy mrożonej.

Skończył dopiero, gdy minęła godzina dwudziesta. Zapisawszy plik na laptopie i obu pendrivach, podniósł się z krzesła. Przeciągnął się i przeciągle ziewnął. Poczuł się senny i głodny.

Poszedł więc do kuchni, aby zjeść kolację. Po kolacji położył się w swoim łóżku. Leżąc spoglądał w sufit. Nie spodziewał się, że coś między nim a jego znajomą dojdzie. Miał przed sobą obraz, gdzie obejmuje jego rękę swoimi dłońmi.

Nie minęło nawet pół godziny i zasnął głębokim snem. Obudził się o ósmej. Po porannym prysznicu i umyciu zębów zjadł śniadanie. Przez kilka minut poczytał książkę i ubrał się.

Dzisiaj pogoda była pochmurna. Za oknem padał deszcz, więc czuł się senny. Kilka minut tkwił w bezruchu, zanim wziął się do roboty. Kolejny dzień, pomyślał zasiadając przed laptopem.

Napisał kilka zdań i dalej nie wiedział, co napisać dalej. Uparłszy się napisał trzy strony. A gdy zakończył pisanie, wyszedł z domu. Upewniwszy się, że dom jest zamknięty na klucz, otworzył garaż. Wsiadł do samochodu i wyjechał na ulicę. Zamknąwszy garaż ruszył w drogę.

W tle leciała piosenka. Wyjechawszy ze swojej miejscowości po obu stronach jezdni znajdowały się sosny. Wycieraczki co chwila zmywały wodę z przedniej szyby pojazdu. Minęła godzina a deszcz nadal padał.

Będąc na miejscu zaparkował. Otworzył furtkę i wszedł na teren cmentarza. Kierował się w stronę grobu swoich bliskich. Stanąwszy naprzeciwko grobu, opuścił wzrok na zdjęcia na nagrobku. W lewej dłoni trzymał czarny parasol. Stał tak zatopiony w myślach.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania