Poprzednie częściHojność wodza

Hojność wodza IV (koniec)

21 kwietnia

 

Podobno wśród Ar-Thelei bliźnięta są niezwykle rzadkie. „Cudowne Dzieci”, „Bliźniacze Gwiazdy” – tak je nazywają. Są uznawane za dobry omen, znak że Dziesiątka czuwa nad rodzicami i błogosławi ich miłość. A gdy bliźnięta pojawiają się w rodzinie wodza jest to przypadek tym bardziej niezwykły. Powiedziano mi, że to wielkie szczęście dla całego plemienia. Oznacza to, że bogowie patrzą przychylnie nie tylko na rodzinę wodza, ale też na cały podległy mu lud. Dlatego też dzisiejsze spotkanie z Farą i Neyer było dla mnie swego rodzaju nowym doświadczeniem – czymś trochę innym od paru poprzednich dni.

Zdziwiłem się, gdy rano przy śniadaniu powitały mnie dwie dziewczęta zamiast jednej. W dodatku wyglądały niemalże identycznie – te same długie, ciemne włosy, szafirowe oczy, ogony i puchate uszy o białych końcówkach. „Jestem Fara, a to moja siostra, Neyer”, przedstawiły się, skłaniając się przede mną niemalże do samej ziemi. W porównaniu z ich siostrami powitanie to wydało mi się aż nazbyt formalne.

„Jesteśmy bliźniętami, protektorkami wioski, błogosławionymi przez króla-wilka”, wyjaśniła Neyer. „Mamy już rozpisany plan dnia. Jeśli pan pozwoli, będziemy się go trzymać”.

Nie miałem lepszych pomysłów, więc się zgodziłem.

Poszliśmy do niewielkiej świątyni pośrodku wioski. Był to prosty, kamienny budynek o cylindrycznym kształcie i drewnianym dachu. Światło padało z góry, poprzez szeroki, kwadratowy otwór.

Neyer i Fara zajęły miejsca na krzesłach, przy samym wejściu, ja zaś usiadłem pomiędzy nimi. Na środku sali czekały już tancerki i pieśniarki, które na sygnał dany przez mężczyznę w długiej szacie rozpoczęły swój spektakl. Była to podobna pieśń do tej, którą wczoraj śpiewała mi Letra. Kapłanki krążyły wokół snopa światła, to pojawiając się, to znikając w cieniu. Ich ruchy były niezwykle płynne, idealnie skoordynowane, a pieśń krystaliczna i miła dla ucha, choć nie rozumiałem ani słowa. Trwało to dobrą godzinę, aż w końcu kapłan podniósł głos, a kapłanki zastygły w miejscu. Bliźniaczki wstały, uklękły na środku i zwróciły się do mnie jednocześnie:

„Bóg-wilk i Dziesiątka błogosławią tobie, herosie. Nasz ojciec podarował nas i nasze siostry tobie i oto przed tobą stoimy. Tu, w świątyni, w blasku słońca, możesz uczynić nam co tylko zechcesz”.

Po chwili wszyscy wyszli z budynku i zostałem tylko ja i bliźniaczki. Wstałem, podszedłem do nich.

„Wejdź w światłość, niech twe instynkty cię prowadzą”, powiedziała Fara.

„Nie wahaj się, bowiem jesteśmy twą nagrodą”, dodała Neyer.

Ciężko mi sobie przypomnieć, co właściwie wydarzyło się potem. Z pewnością był to seks, z pewnością minęło wiele czasu, lecz wszystkie szczegóły wyleciały mi z głowy. Obudziłem się dużo później w pokoju, zupełnie sam. Po bliźniaczkach nie było śladu.

„Bliźniacze Gwiazdy pozdrawiają pana i sugerują, by spotkał się pan z ich siostrami, nim wyjedzie pan z wioski”, powiedziała mi jedna ze służek, gdy wszedłem do sali wodza. „Znajdzie je pan w Niebieskim Domu. Wódz udzielił panu pozwolenia, by się tam udać”, dodała.

Ów Niebieski Dom, jak się okazało, był rezydencją córek wodza. Mieszkają tam od kiedy osiągnęły dojrzałość, gdyż według prawa wódz nie może żyć pod jednym dachem z córkami gotowymi do wejścia w dorosłość. Był więc to dom kobiet, niedostępne sanktuarium, gdzie mężczyźni mieli wstęp jedynie w specjalnych okazjach.

Udałem się tam, kierując się instrukcjami służki, lecz nie musiałem wchodzić do środka, gdyż już na progu powitała mnie cała piątka sióstr.

„A więc pan przybył”, powiedziała Noto.

„Wcale na ciebie nie czekałam. To był ich pomysł”, wtrąciła się Vila.

„Witaj w naszym domu”, odezwała się Letra.

Fara i Neyer zaś milczały, uśmiechając się jedynie porozumiewawczo.

Zaproszono mnie do środka, gdzie przy dużym, okrągłym stole czekały już na mnie liczne wypieki i świeżo przygotowana herbata.

„Ziołowy napar i ciasta wypiekane z miłością… Tak Ar-Thelei żegnają mężów opuszczających dom”, wyjaśniła Letra.

Spędziłem parę godzin w ich towarzystwie, a gdy zapadł zmrok powróciłem do pokoju.

„Papa kazał panu wręczyć ten sztylet”, powiedziała Noto, gdy wychodziłem. „To dar od niego, ale i od nas. Niech pan mądrze z niego korzysta”.

Ech, trochę ciężko mi się robi na sercu, gdy to wszystko spisuję. To były naprawdę miło spędzone dni i gdybym tylko mógł z chęcią bym pozostał na dłużej. Obowiązki jednak wzywają, a serce awanturnika wciąż łaknie nowych wędrówek. Jutro rano wyruszę w drogę do Weugell. Z pewnością wiele wydarzyło się pod moją nieobecność. Może nawet ten mieszaniec Rai w końcu znalazł sobie drużynę… Jestem również ciekaw, czy ktokolwiek z Gildii uwierzy, gdy będę opowiadać historię o hojności wodza…

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Vespera 9 miesięcy temu
    Bliźniaczki mówiące razem... Wszystkie obejrzane Godzilla mówią mi, że powinny przyzwać Mothrę.
  • zsrrknight 9 miesięcy temu
    ciekawe skojarzenie. Przyzywanie mogło by być, ale raczej czegoś mniejszego
  • MKP 9 miesięcy temu
    "Mamy już rozpisany plan dnia. Jeśli pan pozwoli," - wycieczka, kolacja, kopulacja🤣🤣
  • MKP 9 miesięcy temu
    Fajne👍👍
  • zsrrknight 9 miesięcy temu
    to dobrze, że fajne. Dzięki za komentarz
  • LaurazjanWolf 9 miesięcy temu
    Trochę szkoda, że to już koniec historii. Motyw plemienia Ar-Thelei to materiał ja całkiem ciekawą powieść 😉

    Ogólnie czytało się płynnie i gładko. Super Ci to wyszło. 5.0
  • zsrrknight 9 miesięcy temu
    początkowo miał być one-shot, ale pozytywny odbiór nakłonił mnie do dalszego pisania xd. A Ar-Thelei nie przepadnie. Seria nad którą teraz pracuję dzieje się w tym samym uniwersum i pojawi się tam przynajmniej jedna przedstawicielka tej rasy. W ostatnim akapicie nawet wrzuciłem subtelny teaser xd
    Dzięki za komentarz.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania