Hormony
Moja chora głowa. Przysadka mózgowa.
Jakby niedotleniona latami ostracyzmu.
Doktryna społeczna to taryfa ulgowa.
Wewnętrzna mitomania pełna cynizmu.
Bo gdy miłość powoli się wykrusza,
Gnije ciało i umiera niewinna dusza.
Hipokamp uwalnia wspomnień demony.
Trawione gniewem, płoną hormony.
Przełykiem płynie rycyna.
Moja dziewczyna. Oksytocyna.
Przerwany rdzeń nadnerczy paraliżuje.
Niczym złamany kręgosłup moralny.
Tytułowany hormonalnym burżujem.
Teraz jestem jak horoskop astralny.
Nie spełniam się w hedonistycznym świecie.
Więcej chce niż ulotne przyjemności.
Lecz niczym Glamis w Makbecie
- krwi upuszczę za odrobinę bliskości!
Femme Fatale ta Fenyloetyloamina.
Moja dziewczyna Dopamina.
Zredukowany mam Limit Hayflicka.
Uśmiech się pojawia i szybko znika.
Giną komórki jako wczesne kwiaty.
Życie jest na kredyt i uczucie na raty.
Muzyką zagłuszam ciemną ciszę.
Związałem dłonie by nie szukać.
Chyba powoli tą ciszą się duszę.
Musisz Boże mnie wysłuchać!
Ziemia pode mną się ugina.
Moja dziewczyna. Endorfina.
Wspólna kolacja to amus bush jedynie,
lecz już rozsmakowałem się w dopaminie.
Krótką nocą dłonie na chwile splecione.
A narkoleptyczne oczy jakby zamglone.
Oswoiłaś mój lęk niczym Mały Książe.
Oksytocyna na nowo nić Ariadny wiąże.
Opuściłem labirynt podążając za endorfinami,
niczym wróbel karmię się okruszkami.
Sprowadzone do wspólnego mianownika.
Moja Muza. Weronika.
Komentarze (6)
Zarówno w jakości rymów jak i w treści.
Przemyśl po prostu moją uwagę, a nie zajmuj się komentatorem.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania