howgh!
sen o zbieraniu grzybów zamienia się w trzeciorzędny kaprys
przestaje wystarczyć kucanie między prawdziwkami
też przysiady nad rzeką z wędką
oraz pocieranie dwóch palców serdecznych nad stosem gałęzi
(choć przecież ciepło płynie z serca)
budzą cię braki w uzębieniu i pusty koszyk
ból w krzyżu ogólny niedostatek
ten sam z którym zasnąłeś poprzedniej wieczerzy
.
Indianie pełni lasów przekraczają oczy uzdatniają usta
są gotowi na wyciągania pochopnych wniosków
i dokręcanie ostatnich śrubek
do plastykowych konstrukcji szałasów w których
ponoć da się składać jakaś ofiarę
jeszcze ciągle pannie Ziemi
zawsze czasem to straszne pitolenie pomaga mi wykreślić się
z listy zakupów muchomory i zatroskane bakterie
a jednak to wszystko roztrzepotana prawda
przejmuję się dialektem Siuksów z Wielkich Równin
z których można się sturlać jak z faraońskiej piramidy
i złamać kolczyk w zębach
albo zgubić węch zapchać nim dziury w niepamięci
zaprzepaszczeni w murach z Egiptu trzęsiemy portami
Komentarze (7)
zawsze czasem to straszne pitolenie pomaga mi wykreślić się
z listy zakupów muchomory i zatroskane bakterie.
Zatrzymując się w różnych miejscach, stawiając wirtualne kropki to tu, to tam, ale z pewnym rozmysłem, doczytamy się do różnych rzeczy. Np.:
1. Zawsze- czasem, to straszne pitolenie! Bo co oznacza połączenie tych dwóch słów? A może to nie jest pitolenie?...
2. Pitolenie pomaga mi wykreślić się z listy zakupów. Gdy pitolę, nikt mnie nie szuka, bo każdy wie, że nie kupi mnie wtedy nawet za złoty ząb, nie przekupi, nie skupi na niczym innym.
3. Z listy zakupów: muchomory i zatroskane bakterie. To wybieram za każdym razem. Resztę (z listy zakupów) - skreślam!. Wiem, że wkrótce przyjdzie zima i muchomory jak nakrapiane słoneczka, zajdą za mój stół... "Adijo, muchomory, adijo, ukochane, słoneczka zachodzące za mój zimowy stół..." Na szczęście zostaną razem ze mną zatroskane bakterie!
No, ale skoro wiersz miał być dłuższy...
Mnie się podoba, tylko nawias na końcu uważam za zbędny. Zaufaj czytelnikom.
Jak zwykle porwała mnie twoja interpretacja.
zawsze-czasem - czyli w zasadzie kiedy? w może po prostu "w sadzie"? W sadzie rosną zawsze drzewa, a czasem na nich owoce. Nie wiem, może źle myślę?
Mi pitolenie pomaga w prostych codziennych czynnościach. Pitolę np. jak się golę. Wtedy pitoląc się opitalam z zarostu.
Cieszę się, że wiersz się spodobał :))
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania