I Am Sober
Niegdyś slyszałem
Krzyk i tyle tylko
Wokół myśli
z wichrem w tańcu się plątało.
Rozrywał mnie.
Z dwóch stron trzymany
By nie zgubić swych świateł
Na wieczność
Tak zawsze ciemną.
Dłoni trzeciej nie posiadam.
Zaciskam więc
Siły marne
Pozbawione tchnienia.
Zaciskam by światło
Zatrzymać w sobie.
Na piedestale cierpienia
Strach mój,
Już siwy a wciąż tęgi.
Obcej dłoni
Dostrzegam zarys.
Tak obca
A bliższa niż oddechy
Cieni pozbawionych iskier wszelkich.
Wycisza
Zamyka krzyk
W objęciach ciepłych.
Składa duszę mą
Rozdartą bestialsko
Niczym puzzle najmniej liczne.
Krzyk uleciał,
Strach zelżał.
Płynę więc w ramionach
Wybawienia pełnych
Gdzie miejsca na ciemność
Niemalże nie widać.
Jedynie światło,
Ciepłe objęcie
I ciszy chwila.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania