i on wciąż patrzył
jak chroniła od chłodu poczwarkę motyla
- Obrus! – krzyknął
zaraz spadnie obrus i nie będzie co jeść
nie będzie prezentów, świec i bibelotów
ale wiesz na schodach wciąż palą się lampki
sprawdzę czy na górze śpią motyle
i dlaczego wciąż musimy się martwić, zabiegać
o względy i choćby gest, słowo
westchnienie, to jakby prosić o drugie życie
i mówisz, że w niebie nie można mieć kochanków
i po co ten cały ambaras o zbawienie

Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania