i on wciąż patrzył

jak chroniła od chłodu poczwarkę motyla

- Obrus! – krzyknął

zaraz spadnie obrus i nie będzie co jeść

nie będzie prezentów, świec i bibelotów

ale wiesz na schodach wciąż palą się lampki

sprawdzę czy na górze śpią motyle

i dlaczego wciąż musimy się martwić, zabiegać

o względy i choćby gest, słowo

westchnienie, to jakby prosić o drugie życie

i mówisz, że w niebie nie można mieć kochanków

 

i po co ten cały ambaras o zbawienie

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania