I, że Cię nie opuszczę aż do śmierci - Część 1
Była północ, kiedy delikatnie zamknęłam laptopa. Odłożyłam go na biurko i położyłam się do łóżka. Gdyby mama dowiedziała się, że dopiero o tej się kładę to zrobiła by mi kazanie. ,, Przecież szesnastolatka nie może się kłaść tak późno!'' usłyszałam w głowie głos mamy. Tylko, ona nie rozumie, że ja w moim komputerze mam swój mały świat, gdzie piszę to co myślę. To jest to co kocham. Nigdy nie przestanę pisać. Tylko dzięki temu żyję.
Obudziłam się o 7 i nawet nie wiedziałam o której wczoraj usnęłam. Była sobota. Nareszcie weekend. Odpoczynek od licealnej nauki. Związałam moje bujne blond włosy i ubrałam bluzę oraz getry do mojego co sobotniego biegania. Gdy wyszłam przed dom czekał na mnie mój ukochany chłopak - Joe. Jego piękne zielone oczy patrzyły na mnie ciekawie. Właśnie w nich się zakochałam, kiedy pierwszy raz biegałam i przez przypadek wpadłam na niego w parku. Po paru tygodniach spytał się czy zechce być jego dziewczyną, a ja zgodziłam się i jesteśmy już ze sobą cztery miesiące. Podbiegłam do niego i uśmiechnęłam się lekko.
- Tam gdzie zawsze? - Zapytał. Mieliśmy już swoją trasę, czyli od mojego domu do parku.
- Oczywiście.- Odpowiedziałam. Biegliśmy w ciszy.
- Poczekaj.- Nagle powiedział Joe i się zatrzymał.
- Co się stało? -
- Stella jesteś dla mnie wszystkim, ale...-
- Zrywasz ze mną?- Przerwałam nagle.
- To nie jest tak jak myślisz...-
- Masz inną?-
- Nie. Ja...-
- Ty?-
- Ja wyjeżdżam.- Po tych słowach zapadła głucha cisza. Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. To był mój pierwszy poważny związek. Joe był dla mnie wszystkim. To on zawsze mnie pocieszał, był przy mnie kiedy go potrzebowałam, wspierał w trudnych momentach i zawszę powtarzał, że przejdziemy wszystko razem. Nagle mówi mi, że wyjeżdża.
- Czyli z nami już koniec?- Wyjąkałam po chwili.
- Istnieją związki na odległość...-
- Nie chce widywać cię przez komputer!-
- Nic innego nie zrobię. Moi rodzice dostali lepszą pracę za granicą. Nie chcę, ale muszę.-
- A więc to koniec.- Joe już nie odpowiedział. Do domu wracaliśmy w ciszy. Może to i lepiej. Nie chciałam już o tym rozmawiać.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania