I żyli długo i szczęśliwie, choć nie wszyscy cz.1

A więc pragnę przeprosić za bardzo długą nieobecność. Aktualnie moje drugie konto, na którym publikowałam "Sztukę Demonizmu" zdechło, więc musiałam to reaktywować. Nie wiem co będzie z demonizmem, ale tym będę się martwić potem. Na razie zapraszam do nowego świata ;)

PROLOG

Wszyscy znamy baśń o Śpiącej Królewnie. Parze królewskiej rodzi się córeczka i wszyscy są happy. Niestety w dniu jej chrzcin, Zła Wróżka wpada na imprezę i rzuca potężną klątwę. Mówi ona, że dziecko ukłuje się wrzecionem w palec, w dniu szesnastych urodzin i umrze (bardzo ciekawa śmierć). Na szczęście jedna z Dobrych Wróżek zmienia treść klątwy i zamiast śmierci dziecko, wraz z całym dworem a co, czeka wieczny sen. Tylko pocałunek prawdziwej miłości złożony na ustach księżniczki mógł odczynić urok (tak na marginesie założę się, że opryszczki były w tamtych czasach na porządku dziennym). Jak wiemy, zjawia się piękny królewicz na równie pięknym rumaku i całuje dziewczynę, odczyniając zły urok. I żyli długo i szczęśliwie.....Nie, nie w mojej historii. Zastanawialiście się może czy jest coś dalej? Za tym przesłodzonym zakończeniem? Ja tak. I to wiele razy. W końcu po kilkudziesięciu godzinach w bibliotekach i nieprzespanych nocach, znalazłam ciąg dalszy. Jest tak mało znany i porąbany i porąbany, że sama nie wiedziałam czy gościu, który go pisał miał równo pod sufitem. Zanim jednak podzielę się tą wspaniałą historią, kilka słów wprowadzenia. Nie wiem czy jesteście tego świadomi, ale wszystkie baśnie są ze sobą połączone np. Czerwony Kapturek to dobra psiapsióła Złotowłosej a Śnieżka była na balu u Kopciuszka i została matką chrzestną jej dziecka. Trudno w to uwierzyć, co? A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Najdziwniejsze jest to, że postacie z baśni mogą ingerować w życie innych, ale są pewne ograniczenia, wyznaczone przez tzw. Radę Siedmiu. Składa się ona z przedstawicieli istot, bez których baśń nie byłaby sobą. Przed laty założyło ją siedem sióstr od których pochodzą takie postaci jak Smoki (nie pytajcie mnie jak wyglądały i czy naprawdę był spokrewnione, bo sama nie jestem tego pewna). Tak jako ciekawostkę powiem, że czarownica z Roszpunki to tak naprawdę Zła Wróżka od Śpiącej Królewny. Nic dziwnego, że dziewczyny się zakumplowały. Tak naprawdę historia Roszpunki miała mieć zupełnie inny przebieg, ale Zła Wróżka musiała odreagować i tak powstała baśń jaką znamy. Osobiście uważam, że oryginalna wersja jest bardziej ciekawa, ale kiedy indziej wam ją opowiem. Skupmy się teraz na mniej znanej, ale równie popularnej baśni a mianowicie Titelitury. Tytuł pochodzi od imienia głównego bohatera, choć można co do tego się kłócić, bo on zawsze kazał sobie mówić Rumpelsztyk a Titelitury to takie bardziej...przezwisko? W każdym razie ta historia opowiada o córce młynarza, która przez swojego ojca musiała udawać przed królem, że umie ze słomy prząść złoto (ten jej ojciec miał bogatą wyobraźnię). Król zaprowadził ją do ogromnego pomieszczenia wypełnionego słomą i dał tylko jedną noc na zamienienie jej w złoto, w przeciwnym razie czekała ja śmierć. Nie dziwcie się więc, że dziewczyna popadła w depresję. Kiedy spisywała (a właściwie mówiła w głowie) swoją ostatnią wolę, nagle pojawił się jakiś gość, który wyglądał jakby co najmniej uciekł z cyrku. Normalna reakcja każdej osoby, to byłby zapewne krzyk i mnóstwo przekleństw, ale nie w tamtym świecie. Tam takie akcje były na porządku dziennym. A kiedy dodatkowo wisi nad tobą wizja przedwczesnej śmierci, korzystasz z każdej pomocy nawet jeśli odbiega troszkę od normy. W każdym razie Rumpel pomógł młynarzównej, ale nie za darmo. Musiała oddać mu swój pierścionek. Pomyślicie, że to nie tak źle. Tylko jak król zobaczył, że młynarz nie zwariował to zamiast wypuścić dziewczynę (jakby uczynił to normalny człowiek) zabrał ją do jeszcze większego pomieszczenia ze słomą. I sytuacja się powtórzyła, no wiecie płacz, depresja i cudowny błazen-wybawca. Tym razem bidulka oddała naszyjnik. Mogło być gorzej to fakt, ale królowi wciąż było mało. Był samotny i troszkę zdesperowany, więc zamiast grozić śmiercią obiecał ożenić się z nią, oczywiście pod warunkiem, że największe pomieszczenie w zamku ze słomą rano będzie wypełnione złotem. Jak się można domyśli, znów pojawił się Rumpelsztyk. Problem polegał na tym, że dziewczyna była kompletnie spłukana a znacie zasadę "coś za coś".

- Nic nie mam - krzyczała, próbując wziąć go na litość.

- Ale będziesz mieć - zaśmiał się ochryple- oddasz mi swoje pierwsze dziecko, które poczniesz.

Czubek był z niego, co nie? Zakładam, że żadna kobieta by na to nie poszła, ale młynarzówna nie miała wyjścia. Zgodziła się i nazajutrz król ogłosił zaręczyny. Wszystko było pięknie i cacy, dopóki nie zachciało się im frywolnych igraszek. Królowa zaszła w ciąże. Na początku była szczęśliwa, ale potem przypomniała sobie o umowie. I znów pojawił się Rumpelsztyk (swoją drogą gość miał niezłe wyczucie czasu) ciesząc się od ucha do ucha. Po wielu godzinach błagań i wielu rozbitych figurkach (nie wnikajmy) dziewczynie udało się zawrzeć kolejny układ. Musiała tylko odgadnąć imię błazna, żeby dziecko zostało przy niej. Miała na to trzy dni. Łatwizna? Jeśli ktoś ma na imię Kacper to owszem, ale Rumpelsztyk...odgadnięcie tego graniczyło z cudem. Nie potoczyłaby się ta historia dobrze, gdyby nie to, że wieczorem drugiego dnia pewien strażnik natknął się na Rumpla w lesie i podsłuchał jego przechwałki o tym, ze nikt nie odgadnie jego imienia. Jak to mawiają "głupi ma zawsze szczęście". Sługa od razu doniósł o tym królowej i trzeciego dnia, gdy błazen zjawił była gotowa. Najpierw udawała, że jest głupią gąską i nie wie a potem dowaliła z grubej rury:

- A może masz na imię....RUMPELSZTYK?!?

Gość wyglądał, jakby dostał z liścia. Najlepsze jest to, że zamiast chłodnie przyjąć porażkę i wyjść z godnością, to ten zaczął się rzucać jak opętany. Skończyło się na tym, że pod nim pojawiła się wyrwa w podłodze i go....wsysła. Tak po prostu. Był i puf nie ma. To właśnie oficjalne zakończenie tej baśni a teraz zapraszam na ciąg dalszy. Będzie się działo.

***

Rumpelsztyk nie wiedział ile spadał ani czy w ogóle uda mu się stąd wydostać. Jego magia była potężna, ale znacząco osłabła a wręcz całkowicie ją utracił. I to wszystko przez tą głupią młynarzównę i jego za duże ego! Układy, podstępy to było jego całe życie a tymczasem sam padł ich ofiarą.

- Nie zaszkodziłaby odrobina światła - rzucił cicho w pustkę. Wiatr targał jego brązowe do ramion włosy, nic nie widział a ta potworna cisza sprawiała, że dostawał gęsiej skórki. A najgorsze było to, że nie wiedział, czy kiedykolwiek dobije dna. Wydawało mu się, że jest w tej pustce wieczność a w rzeczywistości minęło kilka chwil. Spróbował się obrócić, ale nie był w stanie. Nie panował nad własnym ciałem.

- Szlag by to trafił - krzyknął i po chwili śmiał się na całe gardło. Tylko cud mógł go uratować.

***

Gdy dziecko Śpiącej Królewny przyszło na świat, Dobra Wróżka od razu wyczuła, że coś jest nie tak. Dziewczynka nie płakała, tylko obserwowała wszystkich swoimi dużymi, szarymi oczami. Czasami uśmiechnęła się nieśmiało a czasami, gdy ktoś podchodził za blisko, lekko unosiła maleńką piąstkę i delikwent ulegał jakiemuś dziwnemu wypadkowi jak np. zapalenie się na nim rąbka szaty. Oczywiście nikt nie obwiniał dziecka, bo byłoby to NIEDORZECZNE. Niepokojące było tez to, że nawet zwierzęta bały się do niej podejść. Kiedy do Śpiącej Królewny podlatywały leśne ptaki i wesoło ćwierkały jej do ucha, tak jak była ze swoją córką unikały jej szerokim łukiem. W końcu parze nie pozostało nic innego jak przyjąć do wiadomości, że mają dziwne dziecko i muszą poprosić o radę. Wezwali więc Dobrą Wróżkę.

- Domyślam się co jej jest i kto może jej pomóc, ale będzie trudne - rzekła, gdy uważnie wejrzała w duszę niemowlęcia. Przez cały czas panowała absolutna cisza. Książę był wyraźnie zaniepokojony a jego żona miała mokre od łez policzki, ale żadne nic nie powiedziało ani się nie poruszyło.

- Jest on bardzo potężny, ale wyczuwam , że coś zachwiało jego równowagę i obawiam się, że w tym świecie jej nie odzyska - kontynuowała Wróżka, wciąż uważnie oglądając dziewczynkę - istnieje jednak szansa , że w innym uda się mu to i wtedy wasza pociecha będzie całkowicie bezpieczna.

- Na jak długo musielibyśmy się z nią rozstać?- zapytał książę drżącym głosem i podszedł do kołyski. Całym sercem kochał swoją córkę i nie wyobrażał sobie ani chwili bez niej. Była jego skarbem, który musiał za wszelką cenę chronić. Wiedział, że jego żona czuje podobnie i, że z rozpaczy mogłoby jej pęknąć serce.

- Nie jestem w stanie odpowiedź Wasza Wysokość - odpowiedziała po chwili, intensywnie wpatrując się w jego twarz - wszystko zależy od tego jak szybko będzie w stanie opanować swoją moc. Na pewno minął lata. ..

- Lata? - wyszeptała królewna i nowy potok łez wypłynął z jej smutnych, sarnich oczu - ma spędzić tyle czasu w obcym świecie z obcymi ludźmi bez rodziców? A co jeśli będąc tam coś się jej stanie? Nigdy mi nie wybaczy...ani ja sobie. Ja już nie mogę sobie wybaczyć, że w ogóle się nad tym zastanawiam.

- Jeśli chcecie ją ocalić przed samą sobą nie macie wyboru - Wróżka wyjęła z kieszeni płaszcza małą fiolkę wypełnioną jakimś złotym płynem - To jest czar, który da wam pewność czy dziecku nic się nie dzieje. Płyn będzie zmieniał kolor w zależności od jej stanu. Czerwony znaczy, że jest ranna, niebieski - chora, biały- całkowicie zdrowa a czarny. ..czarny- martwa. Gdy płyn zabarwi się na ten ostatni kolor wystarczy , że wypijecie maleńki łyk a znajdziecie się przy córce. Pamiętajcie jednak , że każdy czar ma swoją cenę. Jeśli użyjecie go bez potrzeby, wtedy stracicie wszystko.

Mówiąc to podeszła do królewny i wręczyła jej fiolkę.

- Kto będzie ją uczyć? - spytał twardo książę. Jeśli miał obdarzyć zaufaniem obcą osobę, musiał ją poznać.

Znów zapadła cisza. Wróżka specjalnie nie chciała wymówić imienia nauczyciela. Rumpelsztyk był potężną istotą, ale jego serce wypełniał mrok. Nie oznaczało to, że nie mógł się zmienić i ona o tym wiedziała. Ta podróż nie tylko miała ocalić dziewczynkę, ale też i jego. Nie było jednak gwarancji...

- Dobra Wróżko kto będzie uczył naszą córkę? - Zapytała Śpiąca Królewna uważnie ją obserwując. Coś było nie tak.

- Rumpelsztyk- wyszeptała po chwili unikając spojrzenia pary. Książę gwałtownie zaczął protestować i wrzeszczeć, ale jego żona zachowała spokój. Podeszła do wróżki i wyszeptała jej coś do ucha. Ta spojrzała na nią z wdzięcznością , ukłoniła się i zniknęła.

- Coś ty jej powiedziała? - zapytał zdziwiony mąż

- " Ufam ci tak, jak nikt nigdy nie ufał nikomu"- odparła królewna , wzięła go za rękę i wspólnie podeszli do kołyski. Na ich widok dziewczynka uśmiechnęła się bezzębnymi usteczkami. Na czubku jej głowy samotnie dyndał kasztanowy kosmyk włosów. Ojciec dotknął go czule. To po nim miała ten kolor. Była tak do niego podobna.

- Wybrałem jej imię - powiedział, wciąż bawiąc się kosmykiem. W tym całym zamieszaniu nie nadali jej imienia. Skoro mieli ją ujrzeć za kilkanaście lat, wypadałoby to zrobić teraz - Od dziś nazywa się Trouble Ellie Hayden

Na dźwięk tych słów dziewczynka zrobiła ogromne oczy i mocno przytuliła ojcowską rękę.

- Podoba jej się - wyszeptała Śpiąca Królewna i wtuliła się w męża.

- Mnie też - odszepnął i czule pocałował ją w czoło. Stali tak przez wiele godzin.

***

Najpierw poczuł słodki zapach przypominający watę cukrową a potem ujrzał ją skąpaną w białym świetle.

- Proszę proszę - wyszeptał wrednie, wpatrując się w nią z nienawiścią w rubinowych oczach - Dobra Wróżka a może raczej Eleonora?

Wróżka wzdrygnęła się lekko na dźwięk swojego imienia. Nikt go nie wymawiał od stuleci. W mgnieniu oka powróciły wszystkie wspomnienia ; bitwa, śmierć wszystkich jej bliskich i narodziny Zła niewypowiedzianego. Rumpel wiedział co się dzieje w jej głowie. Sam walczył w tej bitwie i wtedy stał się tym kim jest, ale te dzieje należały do przeszłości o której nie powinno się mówić, nawet w świetle dziennym. Te stare rany bolą tak samo, jak w dniu w którym powstały, chociaż już dawno temu miały się zagoić.Może nie wystarczy wygnać wspomnień w najdalsze części umysłu?

- Rumpel...a może wolisz swoje prawdziwe imię... Blaine..

- Wolę Rumpla - warknął i spróbował się odsunąć, ale dalej nie miał kontroli nad swoim ciałem. Ryknął z wściekłości i bezsilności. Spełnił się jego najgorszy koszmar. Oto jedna z najpotężniejszych istot zadana na łaskę innych.

- Widzę, że nie odpowiada ci ten stan - współczucie w jej oczach jeszcze bardziej go rozwścieczyło, ale Wróżka kontynuowała - chcę ci pomóc. Byliśmy przyjaciółmi i nie zapomnę tego jak mi pomagałeś w trudnych chwilach. Wiem, że po Blainie nie zostało wiele, ale odkryłam sposób na to, żeby powrócił.

- Skąd pewność, że tego chcę? Nadzieja matką głupich moja droga. Zresztą dużo się zmieniło. To Mrok nadał nam imiona i to on rządzi nami mimo, że nikt tego nie chce przyznać - Na twarzy Rumpla pojawił się ironiczny uśmiech - w tej krainie nie ma przyszłości, jest tylko obłęd, który każdy z nas skrywa i dzięki temu zachowuje pozory normalności.

- Zapomniałeś, że obłęd narodził się ze utraconego szczęścia. Chcę je przywrócić a ty mi pomożesz.

- Ciekawe jak... jesteśmy skalani i związani z Mrokiem a tego gnoja nie da się namierzyć. Nie można go zabić, nie wiedząc gdzie jest.

- Nie chce go zabić- wyszeptała Dobra Wróżka. Jej oczy koloru szmaragdu rozszerzyły się gwałtownie. Nie mogłaby nikogo zabić, nawet takiego drania. - większość z nas ma dzieci, które są niewinne czyli nie skalane piętnem Mroku. One pomogą odzyskać nam dobrą magię. Niestety im dłużej tu są, tym bardziej ich dusze ulegają zmianie. Dlatego muszą udać się w miejsce, gdzie zaczną wszystko od nowa. Gdzie będą musiały nauczyć się tych rzeczy, których nam brakuje do wyzwolenia białej magii.

- A co ja mam do tego? - Znów jej przerwał. Wiedział do czego Eleonora pije i to owijanie w bawełnę go nudziło.

- Dużo. Te dzieci nie będą wiedziały kim są i dlatego będziesz musiał im to uświadomić i pomóc. Nie będzie to łatwe, szczególnie, że nie wiem w jakim czasie się znajdziecie. Istnieje możliwość, że w tamtym świecie będą dorośli a wtedy twoje zadanie będzie trudniejsze, bo dusza dorosłego jest prawie całkowicie pozbawiona magii. Miejmy jednak nadzieję, że traficie w dobrym czasie. Niestety drugą przeszkodą jest to, że najprawdopodobniej będziecie rozdzieleni , więc będziesz musiał ich wszystkich odnaleźć...

- Czekaj, czekaj - Rumpel nie krył swojego poirytowania. Dostał zadanie prawie niemożliwe do wykonania i z taką ilością niewiadomych, że szansa powodzenia wynosiła mniej niż 1% - nie możesz użyć czaru wiążącego czy coś? Błagam cię, jak ja mam tych gówniarzy tam odnaleźć? Nawet ktoś tak wyjątkowy jak ja nie dałby rady!

- Zapomniałeś chyba, że moja magia osłabła - odparła chłodno Wróżka - uda mi się przenieść was do tego samego miasta, ale na tym kończą się moje możliwości szczególnie, że całą swoją magię muszę użyć na powiązanie cię z jednym szczególnym dzieckiem. Jest to córeczka Śpiącej Królewny. Bardzo potężna. Będzie potrzebowała nauczyciela czyli ciebie. To ona obali Mroka a ty musisz ją do tego przygotować. Niestety, jak wspomniałam jestem mocno osłabiona, więc nie wiele uda mi się zdziałać. Zawsze się odnajdziecie to mogę obiecać. Myślę, że z jej pomocą odnajdziesz resztę wybawicieli. Nie będziesz potężny tak jak tu i poznasz uroki śmiertelności, ale to niewielka cena za przyszłość w blasku, nie sądzisz?

- A co jeśli mi się nie uda? - To pytanie samo wypłynęło z jego ust, zanim zdołał je zatrzymać. Musiał niechętnie przyznać przed samym sobą, że to zadanie go przerasta a właściwie wizja odzyskania dawnego siebie...

- Blaine - wyszeptała łagodnie Dobra Wróżka i delikatnie dotknęła jego policzka. Był szorstki i zimny podobnie jak spojrzenie rubinowych oczu. Nie cofnęła jednak ręki tylko przesunęła w dół klatki piersiowej w stronę serca. Wyczuła jak mięśnie napinają się pod dotykiem jej palców. Przez cienki materiał koszulki czuła szybkie bicie jego serca. Bał się. - Obydwoje wiemy, że nie jest za późno. Odzyskasz siebie, musisz po prostu dać sobie szansę. Wiesz skąd to wiem? Twoje serce. Ono bije. Nie poddaje się. Widzisz, masz o co walczyć. Po prostu się postaraj. Dla siebie.

Po jej słowach zapanowała cisza. W głowie Rumpelsztyka było milion myśli i pytań. Nie chciał przyznać Eleonorze racji, ale jego podświadomość już dawno zdecydowała.

- To kiedy zaczynamy? - zapytał uśmiechając się ironicznie w szmaragdowe oczy wpatrujące się w niego z ulgą i szczęściem.

***

W wielkiej sali tronowej panowało ogromne poruszenie. Zebrali się tu wszyscy baśniowi rodzice, wraz ze swoimi dziećmi. Jedynymi osobami, które od początku zebrania nie odezwały się ani słowem byli Rumpelsztyk i Śpiąca Królewna. Pozostali dyskutowali między sobą, bądź z Dobrą Wróżką o swoich obawach wobec misji ich dzieci i tym podobnych.

- Mam nadzieję, że mój syn trafi do bogatej rodziny - zagadnął Kapitan Hak Wróżkę. Jego pięcioletni syn , Milan , był dla niego całym światem. Jego matką była pewna syrena, która porzuciła życie w wodzie na rzecz lądu i kogoś innego( Hak od tamtej pory nigdy nie wymówił jej imienia, ale mamy podejrzenia, że Arielka mogła mieć coś z tym wspólnego)

- Kapitanie nie mogę nic obiecać - odparła smutno - ale wszystko co ich tam spotka, będzie miało wielkie znaczenie dlatego nie martwmy się na zapas, bo i tak to nie my mamy wpływu na ich przeznaczenie.

I odeszła zostawiając go z taką miną, jakby właśnie dowiedział się, że umiera. Tymczasem Rumpel przyglądał się im wszystkim i coraz bardziej wątpił, że ich dusze ulegną wyzwoleniu. Pamiętał jacy byli przed bitwą. Wolni. Wyjątkowi. Łaknący jedynie spokoju i miłości. Jednak bitwa zrobiła swoje. Zapomnieli o wielu rzeczach i podporządkowali się woli Mroka. On zresztą też.

- Wystarczył jeden dzień - wyszeptał sam do siebie, oczami wyobraźni widząc siebie niezmienionego i szczęśliwego z dwójką dzieci i żoną. Pragnął takiego życia, ale w obecnym jego stanie było ono nieosiągalne.

- Dziwne, prawda? - odezwał się tuż obok niego kobiecy, ciepły głos. Odwrócił głowę w bok i zobaczył Śpiącą Królewnę, wpatrującą się w tłum przed sobą. Miała nieobecny wyraz twarzy, zupełnie jakby myślami była w innym świecie. Jej włosy koloru palonej kawy, falami spływały po całym jej torsie, zasłaniając nagie ramiona i plecy. Czerwono-srebrna suknia poruszała się za każdym razem gdy ta wykonała jakiś drobny ruch. Cóż tu mówić....Śpiąca była prześliczna.

- Sofia..nie wiedziałem czy podejdziesz - drgnęła, gdy wymówił jej imię - co moja droga jest takiego dziwnego w tym widoku?

Uśmiechnęła się lekko pod nosem dalej wpatrując się w tłum.

- Nie dostrzegasz tego, bo patrzysz tylko oczami. Nie widzisz tego, że tak naprawdę żadne z nich nie wierzy, że jeszcze zobaczy swoje dzieci. Nie wierzą w powrót szczęścia - szepnęła a na jej policzku pojawiła się łza a za nią podążyły kolejne.

- A może boją się uwierzyć? - odszepnął, z napięciem ją obserwując. Powoli odwróciła twarz ku niemu. Duże, sarnie oczy przepełnione były bólem.

- To to samo- odparła i już miał jej odpowiedzieć, kiedy obok pojawiła się Dobra Wróżka i rzekła, że już czas. Wszyscy utworzyli na środku sali okrąg, na którego środku był Rumpel z małą Trouble śpiącą mu w objęciach.

- Odczytam teraz listę - Oznajmiła Eleonora - a więc czy jest Kopciuszek, wraz ze swoją trzyletnią córką Lilith Melanie Blue?

Drżąca blondynka w niebieskiej sukni podniosła rękę i tak samo uczyniła jej miniaturka.

- Roszpunka z ośmiomiesięczną Evangeline Melanie Ravenfall?

Uśmiechnięta blado królewna w krótkich, brązowych włosach w filetowej sukni do kolan i małym zawiniątkiem w rękach, kiwnęła głową.

- Kapitan ze swoim pięcioletnim synem Milanem Sylvainem Hathaway'em?

Kapitan tylko prychnął tak samo jak chłopczyk, który wpatrywał się w ojca jak w obrazek.

- Bella z dwuletnią Nancy Diane Shadow?

Piękna królewna z długimi do pasa, orzechowymi lokami i oczami, w złotej sukni uśmiechnęła się szeroko i mocno przytuliła córeczkę, która była jej odbiciem.

- Jasmine wraz z rocznym synem Aaron'em Simon'em Williams?

Mulatka w jedwabnej, niebieskiej sukience na ramionczkach podniosła rękę. Zza niej uśmiechał się nieśmiało Aaron.

- I ostatni czyli Esmeralda i jej czteroletni synek Gabriel Nathaniel Crisford ?

Szatynka średniego wzrostu w zielonej sukience i mały chłopczyk z czarną czupryną podnieśli ręce.

- Czyli mamy wszystkich- Z uśmiechem stwierdziła Eleonora - pora na naszych bohaterów w takim razie. I na te słowa wszystkich otoczyła gęsta mgła. Rumpel miał przed oczami zarys jakiegoś miasta.

- Powodzenia- Szepnął mu ktoś do ucha i zanim zdołał cokolwiek pojąć, leciał w nieznane. Ostatnią rzeczą o jakiej pomyślał to to, że nie znosi pożegnań..

 

Z góry przepraszam za wszystkie ewentualne błędy ;)

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Kristof 07.11.2017
    Uważam, że poznanie dalszej części tej baśni było całkiem ciekawe ale jednak czasami lepiej nie wiedzieć wszystkiego bo to naprawdę może zniszczyć komuś dzieciństwo. Ogólnie to byłem miło zaskoczony dalszą częścią ale jak by to powiedzieć była zbędna. Nie lubię powieści które mają jasny koniec albo "i żyli długo i szczęśliwie...", ale to idealnie pasuję do tych starych baśni.
  • Alesta 08.11.2017
    Ciekawa fabuła i super się czyta. Trzeba mieć głowę bo na coś takiego wpaść. 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania