Ida. Astro.
Czerń, której nie potrafisz sobie nawet wyobrazić,
wpadająca wręcz w granat – trotyl.
Gdzieniegdzie plamki, jak promień. Jak piegi na twojej twarzy.
Byliśmy świadkami powstawania planet i galaktyk,
choć zmarli już wszyscy, którzy mogliby to poświadczyć.
Przynajmniej wiekszość.
Gdzieś w oddali tli się – to oszukuje nas wzrok -
przebłysk wypalającej się gwiazdy.
Zbliża się z cichnącą prędkością, jakby to ona sprawiała,
że dzwięki stają się kalekie, a potem? Jakby ich nigdy nie było.
Niemal już czuję szorstkość na skórze,
piasek i pył, z którego pleciesz swój warkocz.
Skalne podłoże, twardsze niż granit. Niż marmur i kora
porastająca kratery.
Jeszcze tylko eon, dwa.
Jeszcze łudzę się przekonaniem, że miniesz nas o włos.
Że gdybyśmy wszyscy naraz wstrzymali oddech,
a potem uwolnili go w jednej chwili – to wystarczy.
To nic, że wszyscy oznacza: dwoje.
Przecinasz horyzont, aż w końcu zawadzasz o błękit
i biel. A potem otwierasz oko.
Byliśmy świadkami powstawania galaktyk, pamiętasz?
Choć zmarli już wszyscy którzy mogliby to poświadczyć,
łącznie z nami.
Kto zatem opowie o tym – O nas?
Z cyklu: Gwiazdozbiór.
Komentarze (27)
Świetnie piszesz!
?
Nie sprowadzajmy tak galaktycznego uczucia, do zwykłej erotyki, jakkolwiek pojętej. Błagam.
I dziękuję.
Niemniej, ja tu jestem tylko autorem.
Nawet tu nie sprzątam, więc wolna wola.
Wyrosłem z narzucania czytelnikowi interpretacji, co nie znaczy, że nie mogę lekko naprowadzić.
Cieszmy się z możliwości obcowania z autorem, skoro mamy okazję :)
Raczej tego, jak można być ze sobą blisko.
Do tego stopnia, że nawet choruje się razem.
Równocześnie boli głowa, brzuch.
Smutek jest równoczesny, a potem wystarczy słowo moje, czy jej do mnie. I to wszystko mija.
To znacznie głębsze niż erotyka.
Na dobrą sprawę, erotyka mogłaby w tym związku wszystko zepsuć :)
Miłość - taka nawet nie do kości, bo czym jest ciało człowieka we wszechświecie. To uczucie łączące umysły, ciało, duszę, zgarniające przy okazji pół nocnego nieba. Czytając, czuję ogrom tego nieboskłonu i czuję samotność (i niesamotność jednocześnie) tych dwoje - bo tylko oni tam są. Jeszcze chwilę.
Końcówka jest doskonała.
Ona kogoś ma. Tak na stałe.
Plus, do tego - cały wszechświat zamknięty w kilkudziesięciu centymetrach.
A jednak nadal nasze orbity krążą wokół siebie, trajektorie przecinają się gdzieś w tym miejscu, gdzie słońce i księżyc tworzą na ziemi swój równoleżnik.
Nie potrafimy bez siebie żyć.
I ty również pięknie to ubrałaś w słowa.
Ale nic z tym nigdy nie zrobimy.
Przynajmniej do tej właśnie chwili, gdzie oboje patrzymy w niebo i liczymy gwiazdy.
Jej. Ale ty to ładnie przeczytałaś.
Dzięki wielkie.
To właściwie jedyny mój tekst, którego znam genezę.
Każdą tkankę, która towarzyszyła tamtym słowom.
Ale to tekst, jeszcze z moich początków.
Pisałem raptem rok, zanim powstał.
Eh. Kiedyś go wstawię dla ciebie :)
Pamiętam tylko zarys tamtego wiersza (choć końcówkę co do słowa), ale wrażenie mam wciąż świeże. I jestem w stanie wyobrazić sobie dlaczego go napisałeś. Albo inaczej – dlaczego by można taki tekst napsiać.
Coś na zasadzie molestowania, czy innych obrzydlistw.
A nic takiego nie miało miejsca, więc unikam pokazywania go.
Wiesz doskonale, że u mnie nie istnieje coś takiego, jak podmiot liryczny.
To wszystko jestem ja :)
Lub Jagoda.
Ciekawe jak na Jej wiersze zareagują :)
Jagoda jest bardziej ludzka ?
5
Nie mam czasu więcej pisać, ale chyba złapałeś co mam na myśli?
Pozdrawiam
A jeśli nawet, to skoro to piasek z butów Wszechmocarka, to czy nie czyni to go... Sam nie wiem czym.
Dzięki za wizytę.
- ta puenta podbija i tak piękną całość.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania