Ideał

Przyjaciele prawie siłą zaciągnęli mnie na spotkanie towarzyskie, w taki sposób chcieli poprawić mi wisielczy humor, od dłuższego czasu goszczący w mym sercu. Wszystkie wcześniejsze ich próby wyrwania mnie z ponurych myśli, nie przynosiły dobrego efektu, lecz wręcz odwrotny skutek. Będąc samotny w towarzystwie ludzi dążących do wzajemnych jak najlepszych kontaktów, jeszcze bardziej odczuwałem brak bliskiej osoby. Dookoła słyszałem śmiech i żarty, lecz mój ponury nastrój udzielał się innym imprezowiczom. Powoli atmosfera stawała się ponura, a ja siedząc gdzieś w koncie, myślami wracałem do ciemnego, głuchego domu i garderoby w połowie niezagospodarowanej.

Tam panuje wszechobecna pustka domowa, lecz nie zawsze tak było, kiedyś w tych ścianach gościła radość i widziało się szczęście. Teraz po pracy przeważnie siedziałem w ulubionym fotelu i gapiłem się w Telepatrzydło jedynym jasnym punkcie w ciemnym mieszkaniu. Wszelkimi sposobami unikałem kanałów informacyjnych, ponieważ z stamtąd rozsiewali atmosferę podobną do tej, jaką już miałem w domu.

Najchętniej oglądałem programy kulinarne, tylko one najmniej pogłębiały moje wredne samopoczucie. Nawet nie przeszkadzało mi to, że stale uświadamiały mi, jaki syf w siebie wpycham. Nic sobie nie robiłem z tych dobrych rad i nic mnie nie obchodziło, co będzie z moim zdrowiem za kilka czy kilkanaście lat. Często oglądając taki program, podziwiałem panujący tam spryt, fachowość, opanowanie do perfekcji arkan kuchni. Nawet starałem się kilka razy pod wpływem zapewnień o prostocie wykonania jakieś potrawy upichcić coś. Efekt tego mojego gotowania był więcej niż tragiczny, nawet dzikie koty i bezpańskie psy nie chciały zjeść tych popisów z wyżyn kulinarnych.

Teraz też zaszyłem się w zakamarku i pijąc powoli piwo, wciśnięte mi w rękę przez szczodrego gospodarza, obserwowałem gości. Powoli zabawa wraz z wypitym alkoholem stawała się coraz bardziej huczna i radosna. Być może, dlatego, że nie rzucałem się w oczy i tym sposobem nie psułem atmosfery przyjęcia.

Nagle imprezowicze przestali zajmować się swoimi sprawami i całą uwagę skierowali na drzwi wejściowe. Poruszenie było tak wielkie, że i ja z ciekawości podniosłem swoje cztery litery z pufy. Osobą, która zaszczyciła przyjecie była gwiazda telewizji, dobrze znana mi z kanałów kulinarnych. Wokoło niej natychmiast zrobił się straszny ścisk, każdy z gości coś od niej chciał. Najwięcej było chętnych do wspólnego zdjęcia, a ona bardzo ochoczo na to się zgadzała. Podobnie było z autografami, jednak po pewnym czasie rozmowy zeszły na sprawy jej bliskie, czyli gotowanie i pieczenie. Gospodarz za namową gości poprosił.

- Czy zechciałaby pani nam coś ugotować, lub upiec. Kuchnia nowocześnie urządzona przez moja żonę, jest do pani dyspozycji. Wszelkie potrzebne produkty dostarczy taksówkarz.

Jednak gwiazda odmówiła, ponieważ cały dzień spędziła na planie kręcąc serię przedwakacyjną nowych odcinków. Zgodziła się wypić tylko kieliszek wina i trzymając go w dłoni chodziła wśród gości. Tam gdzie się zatrzymała, natychmiast wracały tematy kuchenne. Takim to sposobem, uciekając od tematów niechcianych, dotarła do mnie. Pozostało mi jedynie zachować się jak dżentelmen, więc podsunąłem jej wolną pufę i powiedziałem.

- Proszę usiąść, nie będzie się tak pani rzucała w oczy i nogi odpoczną. Jestem pewny tego, co mówię, dobrą wprawę w ukrywaniu mam.

Chętnie skorzystała i po chwili zainteresowanie imprezowiczów nią, zdecydowanie osłabło. Uczestniczy imprezy stali i mało, kto pochylał wzrok poniżej twarzy innych osób. Natomiast my siedzieliśmy blisko siebie i przez dłuższy czas nie padło miedzy nami żadne słowo. Pierwsza milczenie przerwała gwiazda, widocznie nieprzyzwyczajona do ciszy panującej wokoło niej.

- Pan zawsze jest taki małomówny, czy onieśmielony moją osobą.

- Prawda jest trochę inna, zresztą nie wiem, o czym mielibyśmy rozmawiać. Nie znam się na życiu celebrytów i kto jest, z kim – odpowiedziałem.

- Gdyby pan czytał popularną prasę i oglądał telewizję to wiedziałby pan, że w tej chwili jestem wolna, rozstałam się z partnerem – dodała.

Nie wiem czy to miała być zachęta do zainteresowania się jej osobą, lub jakaś aluzja skierowana do mnie, jednak jej nie wychwyciłem, więc milczałem.

- Pan jest wolny – zapytała po chwili.

- Tak odeszła – powiedziałem.

- Ona zmarła – drążyła dalej temat.

- Wolę tak myśleć –dorzuciłem.

Nawet nie wiem, co zainteresowało gwiazdę mną. Moje powściągliwe odpowiedzi, aparycja, w co wątpię. Może była przyzwyczajona do stałego starania się o jej względy, nie pytałem o to nic a nic, ponieważ nie byłem zainteresowany. Jednak ona widocznie myślała inaczej i zadawała kolejne pytania, a ja szczerze na nie odpowiadałem. Przecież nie miałem niczego do ukrycia, skoro one były takie ogólne. Widocznie tak w życiu jest i przeciwieństwa się przyciągają. Podobnie nastąpiło to w tym przypadku, teraz już moja zadomowiona gwiazda, udaje na ekranie gotowanie. Choć w domu potrafi tylko przypalić wodę, jej wystarczy scenariusz i komenda.

- Kamera.

Natomiast mi nie potrzebna jest kamera, wystarczy ten sam scenariusz i gram tylko w kuchni, choć z książki kucharskiej nie potrafię pitrasić, a w tym przypadku ponoć smacznie gotuję.

Dopiero niedawno zdałem sobie sprawę z mojej stadnej natury, jak nikogo nie ma przymnie, choćby do zwykłej kłótni to nie funkcjonuje, taką to mam strukturę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania