Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Ideał

Obudziły mnie promienie słoneczne, uhh czemu nie zasłoniłam rolet? Rozejrzałam się po pokoju, wszystko na swoim miejscu. Jęknęłam i sięgnęłam po telefon, który leżał na szafce nocnej. Odpisałam na wszystkie wiadomości, po czym podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej czarne legginsy i czerwoną bluzę. Zrobię sobie dzisiaj chill dzień. Netflix, żarcie, kocyk i łóżko to moje ulubione połączenie. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Zrobiłam poranną toaletę, po czym zeszłam na dół.

Myślami wracałam do tego pocałunku. Mam nadzieję, że tego nie pamiętał. To był głupi wybryk, który nie powinien się wydarzyć. Oczywiście nigdy więcej nie dopuszczę do tej sytuacji. To była chwila słabości. Wziął mnie z zaskoczenia. Muszę przestać o tym myśleć.

Z mojego wewnętrznego monologu wyrwał mnie dźwięk, jakby ktoś schodził ze schodów. To pewnie on.

- Hej - odezwał się z tą jego seksowną chrypką, po czym przetarł oczy ze zmęczenia.

- Cześć - powiedziałam trochę speszona i wyjęłam już gotowe płatki z mikrofali.

- Ale mnie boli głowa - jęknął i zaczął szukać jakichś tabletek przeciwbólowych.

Oby nie pamiętał.

Wzięłam płatki i ruszyłam w stronę schodów. Już miałam przekraczać próg kuchni, jednak jakaś siła kazała mi się zatrzymać.

- Sebastian - powiedziałam trochę niepewnie.

- Co? - odwrócił się do mnie przodem. Jest bez koszulki. Jego ciało jest boskie. Ale co innego chcę mu powiedzieć.

- Pamiętasz c-coś z wczoraj? - z nerwów zaczęłam zagryzać wargę. Jego wzrok padł na moje usta, lecz natychmiastowo wrócił na moją twarz.

- A co miałem pamiętać? - zmarszczył brwi. Czyli nie pamięta! - Sorry, ale byłem trochę na haju i nic nie pamiętam.

- To drobnostka - machnęłam ręką i wyruszyłam w stronę mojego pokoju.

Kamień spadł mi z serca. Byłabym tak zażenowana, gdyby pamiętał. Na pewno wypominałby mi tą całą sytuację do końca życia. Pierwszy raz coś poszło po mojej myśli. To się rzadko dzieje, więc cieszmy się chwilą.

Po zjedzeniu płatków, tak jak mówiłam, położyłam się do łóżeczka i włączyłam netflixa. Poczułam wibracje na szafce nocnej. Ktoś wysłał mi wiadomość. Wzięłam telefon do ręki i ją odczytałam.

Nieznajomy: Do później skarbie.

Trochę się przeraziłam. Może to pomyłka? Lub jakieś dzieciaki robią sobie głupi żart.

Ja: To chyba pomyłka.

Nieznajomy: Nie wydaje mi się.

Dobra, to już nie jest śmieszne. Ja nic nikomu nie zrobiłam.

- Co się stało? - z zamyślenia wyrwał mnie głos tego delikwenta. Co on tutaj robi?

- Po co przyszedłeś? - spojrzałam na niego ze smutkiem w oczach.

- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie - pokręcił głową i usiadł na krańcu mojego łóżka. - Co się stało, że jesteś taka smutna?

- Nic - wzruszyłam ramionami.

- Wiem, że kłamiesz. Powiedz - przewrócił oczami.

- A od kiedy ty się mną tak interesujesz?! Robisz to wszystko po to, żeby Wiki się ciebie nie czepiała! Oni są teraz na innym kontynencie! Nie widzą, że jestem smutna! Po co to wszystko, hm? Kiedy byłeś z Majką, w dupie miałeś co ja czuję! Nie dziwię się, że cię zostawiła! - wykrzyknęłam mu prosto w twarz. Na początku go zatkało, ale po kilku sekundach było widać, że jest nieźle wkurzony. Nie wiem co się ze mną stało. Wspominanie o Majce to chyba przesada.

- Nie wkurwiaj mnie! Jestem bezuczuciowym dupkiem jest źle! Próbuję być miły też źle! Czego ty do kurwy ode mnie oczekujesz?! Nie chcesz pomocy to nie! Nie będę za tobą biegać! - wykrzyknął i podszedł do mnie. - Właśnie rozpętałaś wojnę kochanie, pożałujesz że te słowa wyszły z twoich pięknych usteczek - syknął, a ja postawiłam krok do tyłu. Wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Zamurowało mnie. Co ja właśnie zrobiłam? Mogę już zamawiać miejsce na grób. Mamo kocham cię. Przecież ja już nie żyję.

Z punktu widzenia osoby trzeciej, to nic takiego. Ale ja wiem, że Sebastian nie wyrzuca słowa na wiatr. Właśnie rozpętałam wojnę z największym postrachem szkoły. Może i znam go od dziecka, ale nigdy nie poznałam go tak naprawdę. Zawsze tylko się kłóciliśmy, nic więcej. Nie prowadziliśmy normalnej rozmowy. W szkole jesteśmy w dwóch innych grupkach. Kompletne przeciwieństwa.

Usiadłam przerażona na łóżku. Najpierw te SMS-y, potem Sebastian, co jeszcze mnie dzisiaj spotka?

Spojrzałam na zegarek, była 13:35. Mogłabym wybrać się na spacer do parku, ale mam inny pomysł.

Wzięłam klucze od mojego prawdziwego domu i zeszłam po schodach. Ubrałam moje białe conversy i wyszłam z domu. Skierowałam się w stronę domu.

Po dziesięciu minutach byłam na miejscu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Zapach perfum mojej mamy unosił się w powietrzu. Poczułam się jak w domu. Brakuje mi tej atmosfery, mamy, która codziennie rano gotuje. Naszych kłótni, awantur o byle gówno. Pokręciłam głową, aby odgonić myśli i w podskokach poszłam do mojego pokoju. Rozejrzałam się po nim, trochę tu syf. Przydałoby by się posprzątać. Teraz mi się nie chce, zrobię to kiedy indziej.

Podeszłam do szafy, bo tam jest rzecz, której szukam. Wyjęłam z niej moje kochanie czyli deskorolkę. Dostałam ją na piętnaste urodziny od mojego wujka. Od zawsze byłam chłopczycą, kręciła mnie bardziej jazda na desce niż bawienie się lalkami. Kochałam na niej jeździć od kiedy pamiętam. Przez Sebastiana zaczęłam jeździć. Pokazywał mi sztuczki i mówił, że dziewczyny tak nie potrafią. Chciałam mu pokazać, że się myli i tak oto jestem tutaj z moim skarbem.

Zgasiłam światło w moim pokoju, po czym zeszłam na dół. Zakluczyłam drzwi i postawiłam deskę na chodniku. Zaczęłam jechać w dobrze znanym mi kierunku. Po chwili stałam przed skateparkiem. Jest to moje ulubione miejsce. Nikt się ciebie nie czepia, cisza i spokój. Akurat tutaj rzadko przychodzą ludzie. Od kiedy wybudowali bardziej nowoczesny skatepark, przychodzi tu o wiele mniej ludzi. Mam sentyment do tego miejsca, tutaj uczyłam się jeździć. Moje pierwsze upadki były właśnie w tym miejscu. Do tego za rogiem jest budka z lodami.

Właśnie tam chcę się teraz wybrać. Zamówiłam lody czekoladowe z posypką. Jak to ja musiałam wziąć dużo chusteczek, bo znając życie pewnie się ubrudzę.

Wpatrzona w lody nie zauważyłam, że na kogoś wpadłam. Spojrzałam w górę, był to nieziemsko przystojny blondyn. Potem spojrzałam na jego tors, znajdowała się tam plama od lodów czekoladowych.

- O matko, przepraszam - zaczęłam wyciągać chusteczki z kieszeni. Ze zdenerwowania wszystkie mi się rozsypały. - Kurwa - zaczęłam podnosić wszystkie chusteczki.

- Nic się nie stało - zaśmiał się przecudownym śmiechem blondyn.

- Dobrze, że zabrałam tyle chusteczek - zaśmiałam się, co bardziej brzmiało jak jakiś ryk.

- Widzę, że masz takie same szczęście co ja - uśmiechnął się do mnie i zaczął ścierać plamę. - Jestem Maciek - podał mi rękę.

- Zosia - również mu ją podałam.

- Ładne imię - uśmiechnął się. O matko on ma dołeczki! Zarumieniłam się.

- Dziękuję - schowałam ręce do kieszeni. - Muszę już iść.

- Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy - uśmiechnął się pokazując przy tym swoje dołeczki.

- Ja również, do zobaczenia - pomachałam mu odchodząc.

- Żegnaj piękna Zosiu - zrobił gest jakby recytował wiersz, zaśmiałam się na to.

Sprawdziłam godzinę w telefonie, 15:35. Mogłabym jeszcze wpaść do Oli. Może na godzinkę lub dwie. Nie mogę zostać do późna, bo jutro szkoła.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania