Idealne małżeństwo

Dzisiejszy sen zaburzył delikatną równowagę w uporządkowanym świecie Alicji Skalskiej. Obudziła się zlana lepkim potem, wycieńczona i roztrzęsiona. Nie pamiętała całości snu, ale jeden szczegół wyżłobił w jej pamięci rysę, tak jak śrubokręt żłobi lakier na karoserii pięknego samochodu znienawidzonego sąsiada – szarańcze na jej twarzy. Ich odnóża na ustach, policzkach i powiekach. I poczucie, że nie jest w stanie ich strząsnąć. Owady dosłownie zjadały jej twarz. Nie wiedziała, skąd w jej umyśle mogła znaleźć się tak obrzydliwa wizja.

Na obiad ugotowała ulubioną zupę męża, pomidorową. Każde, nawet minimalne odchylenie od normy mogło skutkować burzą, więc Alicja wolała tego unikać. Bała się, tak jak każdego dnia. Nauczyła się wyczytywać z miny Pawła jego nastrój i gdy zauważyła najmniejszą negatywną zmianę, wszystko w niej napinało się, sztywniało, gotowe do obrony.

Trzaśnięcie drzwiami. Brak powitania. Odgłos rzucanego na podłogę płaszcza. Szybkie kroki w stronę kuchni. Nie jest dobrze. Będzie źle, będzie…

- Zupa jeszcze nie gotowa?! – warknął od progu. Natychmiast zaschło jej w gardle, przełknęła ślinę, nie mogąc wydobyć z siebie słowa, mimo że parujący wywar stał już w głębokim talerzu na stole.

- Co, mowę ci odebrało? Zgłupiałaś, czy co? Pytam, gdzie obiad. – zbliżył się do niej.

- Na stole – odpowiedziała, nie patrząc na niego. Wzrok jak zwykle skierowała w dół, jednocześnie nienawidząc siebie za to. Jednak nie umiała inaczej. Za bardzo się bała.

Usiadł przy stole i zaczął jeść. Odprężyła się.

W ułamku sekundy zobaczyła lecący w swoją stronę przedmiot. Nie zdążyła się uchylić i talerz uderzył ją w twarz, po czym upadł na ziemię i rozbił się w drobny mak, a jego zawartość rozlała się, opryskując całą kuchnię.

Bok talerza trafił w jej policzek, naczynie miało w tym miejscu szczerbę, która rozcięła twarz. Uderzenie oszołomiło ją, kątem oka zauważyła, że Paweł wstaje i rzuca się w stronę kuchenki.

Jeszcze chwila i…

Krzyknęła, kiedy garnek wypełniony gorącą zupą uderzył ją w brzuch. Brzdęk!, upadł na kafelki. Krzyknęła ponownie, kiedy wrząca ciecz zalała jej nogi.

Paweł jakby nigdy nic przeszedł obok kałuży, mocno chwycił żonę za włosy i przyciągnął ją, tak że ich twarze niemal się stykały.

- Jeśli jeszcze raz ugotujesz takie pomyje, to tak cię spiorę, że popamiętasz.

Po czym uznał, że przedstawienie skończone i wyszedł z kuchni.

***

Zwykle po burzach panował u niej niepokój. A zdarzały się często. Lecz dziś Alicja poczuła, że coś w niej pękło. Coś się skończyło. Każdy człowiek ma indywidualną granicę upokorzenia, jakie może znieść. U jednych ta granica znajduje się bardzo blisko, u drugich potrzeba kilometrów, żeby do niej dotrzeć.

Alicja należała raczej do osób drugiej kategorii, ale Paweł zdążył przemocą i różnymi formami poniżania przebiec tę granicę przez pięć lat ich Idealnego Małżeństwa (lubiła je tak z przekąsem nazywać w myślach, ponieważ nazwa stanowiła kwintesencję tego, jak postrzegali ich inni – mąż nigdy nie bił w twarz tak mocno, żeby zostawiać ślady, na te było miejsce w mniej dostrzegalnych partiach ciała, przy innych zawsze traktował żonę z szacunkiem, prawił jej komplementy, od czasu do czasu tylko ścisnął za rękę odrobinę za mocno, ale przecież każdemu się to zdarza, nieprawdaż?).

Więc kiedy wyszedł, usiadła przy stole, pośród małego kataklizmu i, jak gdyby nigdy nic, patrzyła w okno. Na jej twarzy gościł niczym niezmącony, tępy spokój. Wtedy właśnie wpadła na to, o czym nie pomyślała przez wszystkie lata bicia, upokarzania i gwałtów.

Tej nocy zasnęła szybciej niż zwykle.

***

Kiedy leżeli razem w łóżku, Alicja dotknęła ręki męża.

- Paweł, a może zrobiłabym dobrą kolację? Zaprosilibyśmy znajomych, twojego szefa, pokazałbyś się z dobrej strony…

- Niezły pomysł – mruknął sennie, przewracając się na bok. – Tylko niczego nie zepsuj, jak zawsze.

- Będę się bardzo starać – szepnęła, uśmiechając się lekko.

***

Wykwintną kolację Alicja przygotowywała przez większą część dnia. Wyrafinowane przystawki, drogie wino, apetyczne dania główne, królewsko przystrojony stół.

Kiedy goście przybyli, wszystko było gotowe. Paweł promieniał, unosił się w blasku chwały jak najlepszy gospodarz. Alicja przyglądała się temu ze spokojem.

Pierwszy zgrzyt pojawił się przy zupie. Kremowa pomidorowa.

Alicja przy nalewaniu porcji męża potknęła się i wylała pełną łyżkę wazową zupy na jego spodnie.

Paweł skoczył na równe nogi i na jedną krótką chwilę spadła maska, jaką zakładał wśród znajomych.

- Patrz, co robisz, ty niezdarna…! - nagle umilkł, widząc sześć par oczu wpatrzonych w niego z konsternacją. I jedną, samotną parę, w której wyrazie coś mu się nie zgadzało.

Coś było nie tak, inaczej niż zwykle.

Ta para oczu powinna wyrażać strach, zakłopotanie albo panikę. A widzi tylko spokój. A może nawet…satysfakcję.

Wtedy Paweł po raz pierwszy poczuł niepokój.

Nie dając tego po sobie poznać, odchrząknął i roześmiał się.

- Ale udana ta moja żona! No dobrze, kochanie, pójdziemy do kuchni i weźmiemy ścierkę, pomogę ci…

- Nie, dziękuję. Sama sobie poradzę.

Paweł zakrztusił się swoimi słowami i zamilkł. Po raz pierwszy ta … ośmieliła się odezwać tak do niego przy gościach. Niech tylko zostaną sami, choć na moment, to…

Alicja myślała wtedy jedno: gra rozpoczęta.

Po chwili wróciła, trzymając w ręku spory rondelek z parującą zupą. Goście spojrzeli na nią z zainteresowaniem.

- Panie Piotrze – zwróciła się do szefa Pawła – czy wie pan, jakie to uczucie dostać w brzuch garnkiem z taką właśnie zupą? – wypowiedziała to zdanie spokojnie, jakby była to swobodna pogawędka, jak ci minął dzień, czytałeś ten artykuł, świetny, nie?

Pan Piotr oniemiał, zaskoczony pytaniem. Paweł pobladł ze złości.

- Kochanie, pozwól na moment…

- Nie będę już na nic ci pozwalać, a już na pewno nie na to, żebyś zaprowadził mnie do kuchni, a potem sprał tak, żeby nikt nie zauważył – powiedziała słodko. – Więc, panie Piotrze?

- Nie wiem, pani Alu.

- A to ciekawe, bo ja wiem. Miesiąc temu zostałam przez mojego męża oblana wrzącą zupą. Oparzenia drugiego stopnia są bardzo bolesne, muszę przyznać. Choć złamanie ręki trzyma się dłużej i boli podobnie. I ileż razy, na Boga, można spaść ze schodów?! Kupowaliście to, wszyscy, bez wyjątku?!

Podeszła do męża, bardzo blisko i zapytała cicho, ale na tyle głośno, by każdy w pokoju mógł usłyszeć. Wszyscy goście zamarli, w pomieszczeniu zapadła ciężka cisza.

- Od ilu lat jesteśmy małżeństwem? – zapytała słodkim głosem pełnym jadu.

- 4-5 lat… - odpowiedział niepewnie.

- A od ilu lat mnie bijesz i poniżasz? – Na to pytanie nie było odpowiedzi. – OD ILU??!! – wrzasnęła, aż kilkoro gości podskoczyło. Nadal brak odpowiedzi, ale satysfakcjonowało ją to. Czuła w tym momencie wprost nieziemską satysfakcję, widziała, że on jest tak upokorzony, jak ona była przez lata. Widziała jego wzrok zaszczutego zwierzęcia, czuła jego chęć zadawania przemocy i jednocześnie świadomość, że nic nie może zrobić, bo wokół są ludzie.

- Podpowiem ci – zaćwierkała. – Od pięciu! Tak, kochanie, to już pięć lat! Sto lat, sto lat! Bijmy brawo! – zaczęła się śmiać i bić brawo. Oklaski zabrzmiały w wypełnionym ciszą pokoju jak wystrzały armatnie. Albo odgłosy uderzeń.

- Moja żona cierpi na poważne zaburzenia… - zaczął nagle Paweł. Alicja błyskawicznie przestała się śmiać, obróciła się nagle i zmierzyła go uważnym, czujnym spojrzeniem. A potem uśmiechnęła się, piekielnym, szalonym uśmiechem.

- Mam dla państwa jeszcze coś do zaprezentowania. Proszę Szanownej Komisji, oto moja prezentacja! – z fotela stojącego nieopodal podniosła pilot i włączyła telewizor. Wcisnęła play i na ekranie pojawiła się kuchnia. Proszę państwa, oto kolejny odcinek naszego serialu Idealne Małżeństwo męża Pawła i żony Alicji! Do kuchni wchodzi mąż Paweł, mąż Paweł nie wygląda na zadowolonego, mąż Paweł nie jest zadowolony, ponieważ męża Pawła zdenerwował szef Piotr i teraz mąż Paweł wyładuje frustrację na żonie Alicji, żona Alicja kuli się od ciosów męża Pawła, mąż Paweł przewraca żonę Alicję i zadaje jej serię kopnięć…

- I kto tu jest nienormalny?! – śmieje się Alicja, patrząc na pozieleniałego ze strachu i złości męża. – KTO?! CHCESZ WIEDZIEĆ?! TY! TYYYY!!

I wtedy on też zaczyna krzyczeć, wszyscy którzy patrzą na to nagranie krzyczą, Alicja krzyczy, a jej krzyk wydaje się zmieniać w niezrozumiały bełkot, wszystko się rozmazuje, rozpływa, zaczyna drżeć, to drżenie ogarnia też ją samą, stopniowo zaczyna opadać i nagle wszystko znika.

Alicja otwiera szeroko oczy i widzi swoją sypialnię. Miejsce Pawła jest puste, wyszedł do pracy. Wszystko jest jak było i zostanie, jak jest, ponieważ Alicja się boi. Alicja nie potrafi przestać się bać. A ten strach…

- Dziwny sen – mówi sama do siebie. – To i te szarańcze…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • lubiewiosne 10.02.2021
    Ależ to jest dobre! Tylko szkoda, że takie krótkie :) Czekam z niecierpliwością na więcej.
  • Velaquiorre 11.02.2021
    Dziękuję. Cieszę się że opowiadanie przypadło do gustu.
    Pozdrawiam
  • LBnDrabble 11.02.2021
    Już trwa kolejna edycja fajnej zabawy. Piszemy sto słówek na tematy:
    Pierwszy - "PO DRUGIEJ STRONIE ULICY"
    Drugi - "MANDRAGORA"
    Można pisać na jeden lub na drugi, można też połączyć w jedno drabble.
    Zaznaczamy, że piszemy tylko jedno drabble.
    Termin do północy 16 luty / 2021
    Liczymy na Ciebie!!!

    Literkowa
  • Narrator 14.02.2021
    Ciekawie napisane, dobrze się czyta. Czuć świeżość myśli autorki, niebanalny sposób pokazywania zdarzeń.

    Co do treści, można polemizować, ale to dobrze. Nasuwają mi się następujące refleksje. Po pierwsze, żadna kobieta nie rodzi się żoną, to jest jej wybór. Oczywiście można dokonać złego wyboru i z tym żyć, albo próbować to zmienić. Największym wrogiem kobiety jest nie jej mąż, ale strach, jak dobrze to pokazałaś. A ja dodam: żeby mieć dobre małżeństwo, nie należy się bać rozwodu.

    Jeszcze mikroskopijne chochliki w dialogach:
    - Będę się bardzo starać. – szepnęła, uśmiechając się lekko. (Zbyteczna kropka po „starać”. Ten drobiazg powtarza się w kilku innych dialogach).
    - A od ilu lat mnie bijesz i poniżasz? – na to pytanie nie było odpowiedzi. („Na to pytanie” z dużej litery, bo nie jest to sposób mówienia, ale raczej tło dialogowe).

    Daję piątkę i pozdrawiam :)
  • Velaquiorre 14.02.2021
    Trafne uwagi co do stylu.
    Tak, przez strach wiele kobiet nie odchodzi, choć powinno to zrobić. Przez to spirala strachu i przemocy się nakręca.
    Dzięki za opinię, również pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania