Igraszka.
I jeszcze światła zaczęły do mnie mrugać,
zapalają się i gasną samoistnie,
choć powodów szukałbym w pustym pokoju.
Pustym, poza tym czymś pod kocem,
bliżej nieokreślonym kształtem, który zdaje się
wypukły, pozbawiony krawędzi.
No ale oddycha.
Słychać to przez tkaninę, przez burtę kanapy,
z której skaczemy na dywan, łamiąc nogi.
Więc jest ten kształt, no i my
- nie obchodzimy nikogo poza dźwiękiem
pękających wapieni,
które współgrają że światłem gasnącym
i zapalnym długą, wąską ręką,
która wystaje spod koca.
A na dłoni ma narysowane oczy.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania