Imara, mieszkanka Farenu - Rozdział 1 - Przerwany kontrakt
Czytanie w myślach... Dla wielu to unikalna, niepowtarzalna umiejętność, niosąca ze sobą wielką moc. Dla niej to normalność, urodziła się z nią, lecz w głębi serca czuła, aby nigdy nie ujawniać swojego nadnaturalnego usposobienia. Intuicja nigdy jej nie myliła, tym razem też tak było, ponieważ ciemne uliczki Farenu, czyli największego, królewskiego miasta Iridii nie były bezpieczne dla nikogo, nawet dla niej samej. Była jak chodząca legenda, rzadko wpakowywała się w kłopoty, a o nie w magicznym świecie nie było tak trudno. Na imię jej było Imara, nisko urodzona nastolatka, która pragnęła zostać magiem, lub przywoływaczem świtu, bo tak ich nazywano. Choć teraz wszystko mogło potoczyć się inaczej...
*Muszę się skupić, uciekanie na widoku nie jest najlepszym wyjściem, bądź, co bądź wykonuję na sobie właśnie wyrok śmierci.* - pomyślała z lekkim niepokojem Imara, uciekając przeznaczeniu ciemnymi zakątkami Farenu - *Akurat, gdy dostałam kontrakt, czy mogłoby być gorzej?* - owszem, mogłoby i doskonale o tym wiedziała, lecz nie zastanawiała się nad tym. Skupiała się na wyprzedzeniu swojego niedoszłego przeciwnika. W międzyczasie dobiegła do gęściej zaludnionej uliczki slumsów, którą nazywaną podziemną ścieżką. Była ona pełna przejść oraz skrytek, chociaż wiedziała że schowanie się tutaj jest aż nazbyt oczywiste, sądziła jednak, że warto byłoby spróbować, w końcu to jedyna droga ucieczki, która przychodziła jej teraz do głowy. Byleby nie natrafić na Araneich, czyli chodzących podziemiami zakapturzonych postaci, okradających oraz zabijających wysoko urodzonych mieszkańców miasta. Zwykli ludzie, na szczęście nie mieli się czego obawiać, byleby im nie wchodzić w drogę, bo gdyby nie ten łut szczęścia, Imara mogłaby już nie żyć.
*Przeklęci handlarze niewolników.* - syknęła w myślach Imara – niewolnictwo było powszechne w Farenie, nawet wśród wyższych sfer, więc takie łapanki nie były dla nikogo nowe, wręcz była to przykra codzienność. Okoliczna ludność nie pomagała uciekającym, często odwracała wzrok, lecz to zrozumiałe, cenili życie swoje oraz bliskich. Tylko nieliczni mieszkańcy slumsów próbowali pomóc, zaś wśród szeregów tej nielicznej grupki była Imara. Nie robiła tego otwarcie, nie obnażała się z tym, wolała pozostać w cieniu i dotychczas dobrze jej szło, gdyby nie ten nader spostrzegawczy człowiek. Faren był jednak miastem przywoływaczy, w którym ludzie z niższych sfer nie mieli takich samych praw jak ludzie bogaci, wysoko urodzeni. Tym schematom wymykali się jednak członkowie oraz członkinie Araneich, dla których zasady moralne nie stanowiły żadnej przeszkody, przeciwko wzbogaceniu się. Czasem mieszkańcy półświatka, posiadali większe majątki, aniżeli wysoko urodzeni mieszkańcy Farenu. Imara nigdy nie czuła się związana z tymi dwoma przeciwstawnymi światami, była ona prawa, posiadała sumienie, jednocześnie nienawidziła władzy królewskiej, monarchii, przepychu oraz bogactwa. Fascynowała ją magia, lecz nigdy nie sądziła że jej to jest pisane, wiedziała że dar który dostała przy narodzinach, jest unikalny, lecz kto wcieliłby w szeregi stowarzyszenia, kogoś, kto ucieka w biały dzień przed handlarzem niewolników? Niestety, nie była to jedyna skaza na jej honorze, aby przetrwać musiała zabijać, nie godziła się z tym, lecz, jeżeli zawahałaby się kiedykolwiek, zwątpiłaby w siebie, chociażby na sekundkę, mogłaby już nie żyć. Takie już były realia nisko urodzonych mieszkańców tego miasta.
*Udało się* - Imara otworzyła stara klapę prowadzącą do skrytki. - *Teraz tylko czmychnąć w cień i liczyć na łut szczęścia. Przynajmniej będę miała chwilę na skupienie.* - Imara weszła do starego kanału, który kiedyś była częścią miejscowej kanalizacji, zanim pojawiły się tutaj pierwsze osiedla slumsów. Po paru minutach odpoczynku, spróbowała namierzyć, niemiłego jegomościa. Wśród szmeru głosów rozpoznała go. Miał niski bulgoczący głos, pełen nienawiści - *Niech no, tylko spotkam tą smarkulę, niech zgnije w tych swoich slumsach. Jeżeli ją kiedykolwiek odnajdę, zabiję...* - Kontakt urwał się, widocznie odszedł on poza jej zasięg. Wielokrotnie się to zdarzało. Podczas, gdy Imara wykonywała kontrakt, jeżeli oddaliła się zbytnio od ofiary, nie słyszała jej myśli. Z początku ją to zainteresowało, zaczęła sprawdzać swoje możliwości. Po paru próbach określiła, że zasięg wynosi ok. 100 metrów, nie więcej. Nie było to mało, lecz wiedziała że miała jakieś ograniczenia. Dla pewności zaczekała jeszcze parę minut, następnie zaś wróciła na szlak, aby dokończyć swój przerwany, niespodziewaną ucieczką przed śmiercią, kontrakt...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania