Imperatyw współczesny
"Według Kanta jestem wolny wtedy, gdy sam wybieram swoje pragnienia,
które sam sobie narzucam"
Za chwilę unikalna słowna porcelana
rozsypie się w drobiazgi.
Atlantyda wyłoni oblicze z głębin
ukaże miksturę nadziei i nudy.
Onieśmielenie w obecności klawiatury
maszyna prycha i syczy.
Istnieje tylko to co widać.
Szczęśliwy łosoś wracający do źródła.
Literackich wątków będzie niewiele.
Muszę dyrygować śpiewem syren
i anarchicznej rocznicy futuryzmu.
Nikt wszystkiego nie wie.
Ból człowieczeństwa rozszarpuje
niczym ziarenko grochu pod żebrem.
Idee rewolucji stają się banałem
obrońcy gnębionych mas
szybko stają się gnębicielami.
Obok wszechświata
anty-wszechświat
pomiędzy światłem a cieniem.
Szumowiny w rosole
zawsze wypływają na wierzch.
Spółgłoski, to materia tłumu.
Samogłoski, poezja z odrobiną utopii.
Powiedział człowiek z tatuażem.
Komentarze (1)
Masz tu głębię przemyśleń, ale nie narzucasz gotowych rozwiązań i odpowiedzi a pozwalasz, aby czytający sam znalazł właściwe drzwi.
Bardzo dobry wiersz!
„Szumowiny w rosole
zawsze wypływają na wierzch.” - Jakie to prawdziwe.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania