Impreza
- Witam pana. Co tu się buduje?
- Hala widowiskowa na kilkaset tysięcy osób. Koszt oszacowano na dziewięćset milionów złotych.
- Wow. Ciekawe co tu się będzie odbywać.
- A jedna taka nic nieznacząca impreza. Potem cały budynek się wyburzy.
- Co takiego?
- Zalecenia z góry.
- To kto wyłożył na to kasę?
- A taki nic nieznaczący mieszkaniec Torunia.
- Skoro dysponuje milionami to chyba jednak coś znaczy.
- A gdzie tam, zapożyczył się u mafiosów, trochę wygrał w totka.
- To bez sensu. A ci ludzie po co tu stoją?
- Zapłaciliśmy im. Uczą się roli widzi pan tego pod ścianą, Władka Oranżadka? Zawsze pełno takich na imprezach, przychodzą nie wiadomo po co, a potem cały czas stoją pod ścianą i udają znudzonych. Od czasu do czasu napiją się oranżady. A tamten dalej to typowy podrywacz. Chodzi od jednej do drugiej dziewczyny, klepie je po tyłkach i się obleśnie oblizuje. Są też dwie cichodajki, co to najpierw obiecują facetom figle w krzakach, a potem jak już się taki jeden z drugim napali, to odchodzą z bezczelnym uśmieszkiem i niemiłym słowem. Pełno takich na imprezach.
- Tak?
- Bywa pan na imprezach?
- Rzadko.
- No to co się pan odzywasz. Nie zna się pan na rzeczy. My tu mamy speców od marketingu, którzy wszystko obmyślili.
- A ten na końcu?
- To bożyszcze tłumów. Jego twarz będzie na wszystkich plakatach informujących o festynie. Dla jego nieskromnej osoby zwalą tu tłumy. Wszyscy kochają takich ludzi, wiecznie zadowolonych, uśmiechniętych i dowcipnych. O, a tam z aparatem chodzi fotoreporter. Bez niego żadna licząca się impreza nie ma prawa bytu. Ludzie muszą wiedzieć, ze ktoś rejestruje co się dzieje, wtedy automatycznie całość nabiera splendoru.
- No dobrze, ale dalej nie rozumiem, czemu tu stoją.
- Proszę pana, wczuwają się w rolę. Beatlesi twierdzili, że trzeba coś robić przez dziesięć tysięcy godzin, żeby dojść do perfekcji, a my przecież nie zatrudniamy ludzi z ulicy.
- I będą tu stali aż do momentu, gdy skończycie budowę?
- Tak, jeszcze nam zostało jakieś półtora roku. Potem odbędzie się impreza, ale zobaczy pan, że zwalą tłumy. Nasz sponsor ma taką nadzieję, bo inaczej zbankrutuje. Liczy, że wszystko mu się zawróci z nawiązką.
- Żeby się nie przeliczył. No dobra, macie tu już sztuczny tłum. A kto będzie występował?
- Nikt.
- Jak to?
- Normalnie. Nie stać już nas było na zamówienie artystów. Wie pan, jacy oni są drodzy.
- To co się będzie działo na tym festynie?
- Nic. Ludzie się zgromadzą, kupią bilety wstępu, doświadczą splendoru tego miejsca, a potem się rozejdą.
- I to się uda? Zaraz będą żądać zwrotu kasy.
- A ciekawe od kogo? Od sponsora, który wyłożył forsę na budowę hali? On przecież nic nie znaczy. A następnego dnia wyburzy się budynek, więc wszyscy zrozumieją, że co to ich marne pieniądze w porównaniu z milionami wpompowanymi w taką inwestycję. Widzi pan, wszystko obmyślili nasi marketingowcy, żeby zminimalizować straty. Nikt się nie będzie domagał zwrotu, co więcej będą dziękować, że mogli wziąć udział w tak niezwykłym przedsięwzięciu.
- No dobrze, ale po co mi pan to wszystko zdradził?
- Żeby pan rozpowiedział znajomym. Sporo osób zjawi się z czystej ciekawości.
- Ale ja nie mam znajomych.
- No to wypierdzielaj stąd.
Komentarze (5)
Pozdrawiam.
Pozdro
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania