Inaczej
- Jutro jej urodziny, pamiętasz?
Tak, pamiętam, a gdybym zapomniała, to przecież któreś z was mi o tym przypomni, czyż nie?
Coroczne przypominanie i jakby napominanie, tak napominanie, bo tak to czuję, że napomnienie, jakby wezwanie do uczczenia, obowiązek. Tylko jest jeden problem: nie mam ochoty po tym, co zrobiła celebrować.
Dlaczego niby i do jasnej cholery?!
Od wszystkiego, co miało dla mnie sens, odwróciła się i sobie poszła. Tak po prostu, wzięła i sobie poszła! Nie liczyła się wtedy z nikim i niczym. I nic nie było dla niej tak ważne, jak sobie pójść!
I gdzieś miała to, że serce mi pęknie, że zechcę cały świat rozbić w kawałki, a tego, który go podobno stworzył zabić, chwycić mocno w dłonie i rozerwać na strzępy!
A na pewno wiedziała, że tak ze mną będzie, na pewno! I mimo to. Sobie poszła.
I ja mam po tym wszystkim biegać do kwiaciarni po bukiety?
Te wasze telefony na okoliczność urodzin to jeszcze nic. Niewyobrażalnie super jest przypominać mi o czwartym kwietnia.
Nie chce mi się za każdym kwietniem wam powiedzieć, was uświadomić, jakimi jesteście głupimi debilami, tępakami. I jacy jesteście żałośni. I bardzo się cieszę, że jestem bardzo daleko i nie muszę bardzo patrzeć na te wasze bardzo zasmucone paszcze, gdy stoicie przy pomniku.
Ja jej nigdy nie wybaczę.
Komentarze (13)
Straszny tekst.
Czytelnik ma prawo do swej interpretacji.
Ja o czym innym.
Nienaniść to także sposób na poradzenie sobie ze stratą. Nie wiem czy dowodzi niedojrzałości, czy po prostu ogromnej miłości - paradoksalnie. W każdym razie wyobrażam sobie, że zapewnia jako taką stabilizację, niepozwalającą się rozsypać.
Pierwsza część tekstu lepiej napisana od drugiej.
A wierzysz, że coś jest po śmierci?
Jesteśmy bezradni wobec takich odejść.
Czemu chciała odejść szybko? Stawiam na ból. Nowotwór?
Dziecko wreszcie powinno przestać czuć się egoistycznym dzieckiem.
Nie kupuję w dłuższym okresie takiej reakcji.
Wybacza się naprawdę wszystko, gdy się kocha Kogoś tak naprawdę, czyli nie myśląc o sobie. I wcale to nie świadczy o zaniku emocjonalnej więzi.
Wyznanie naładowane tak potężną dawką emocji, że głęboko wchodzi pod skórę.
Ja zobaczyłam tu zwykłe odejście. "Przyszła śmierć", i ją zabrała. Może i z powodu choroby.
Opowiastka natomiast pokazuje niezrozumienie, dziecinne wręcz.
Każdy z nas jest dzieckiem swoich rodziców. Czasem w dorosłym życiu odzywa się w nas takie dziecko, gdy dorosły nie potrafi czegoś pojąć. Tutaj "dziecko" obraziło się po dziecinnemu na matkę. Nieraz można spotkać taką scenkę, gdy dziecko, po dziecinnemu, krzyczy do rodzica: "nienawidzę cię!", bo jakoś wtedy czuje, po dziecinnemu, że zadaje ból, w zamian za swój ból.
Dorosły wie, że zadawanie bólu, odwet, to nie jest droga do rozwiązania problemu. Dziecko nie wie. To jest opowiadanie o dziecku w nas. I potrzebie dziecięcej miłości.
A narratorka, wg mnie, trzyma się kurczowo tej "złości", bo myśli/czuje, że w ten sposób nie pozwala Zmarłej odejść do końca. Gniew bardziej związany jest z energią niż pogodzenie się z odejściem osoby przez nas tak kochanej.
Co jednak, jeśli założyć, że zmarli nas widzą, odbierają?
Możemy ich boleśnie dotknąć.
Przecież miała mówione, żeby walczyła, żeby trzymała się życia, jak prześcieradła, a ONA co? Poddała się, zostawiła mnie!!! Tylko mnie, nie pozostałą częśc rodziny, ale tylko mnie!
Ta złość, to bezsilność w bitwie z chorobą, i to juz nie złość na Ukochaną Osobę, a na siebie, że nic nie mogłam/nie mogłem.nie mogliśmy zrobić, w żaden sposób spomóc, uchronić...
Poczętek prowadzi do końca i jest nieuchronny.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania