Inny

Na basenie, na którym byłem dwadzieścia sześć lat temu, utopiły się wszystkie moje plany i nadzieje. Utopiły się, bo spotkałem ją tam z innym. Wróciłem zrozpaczony do domu i zabiłem sąsiadkę. Z zazdrości ją zabiłem, bo sąsiadka była tą samą osobą, która poszła na basen z innym. Nie pozostało mi nic innego, jak poszukać tego innego, który był z nią na basenie. Poczułem, że życie moje, okraszone nowym celem, nabiera smaku.

 

Pojęcia o innym nie miałem żadnego, oprócz tego, że na basenie miał żółty czepek, wielkie bicepsy jakby napompowane pompką do pompowania kół i tatuaż przedstawiający herb miasta Warszawa wytatuowany na szyi. Wydedukowałem, że musi pochodzić ze stolicy. I tylko tyle wydedukowałem. Na dalszy trop nie potrafiłem wpaść. Deszcz pomysłów, jak znaleźć innego, jakoś nie chciał użyźnić gleby mojego wysuszonego mózgu. Nie wiedziałem też, do kogo się zwrócić o pomoc. Popijając whyski i obmyślając plan działania, usłyszałem ŁUBUDUBU ŁUB DUB: ktoś nawalał w drzwi. Poszedłem w samych gaciach do wejścia. Otwieram wrota i widzę umundurowane służby. Jeden z nich, facet z czarnym jak habit księdza wąsikiem, łysy, gruby i niski, patrząc mi w oczy powiedział:

 

– W związku z zabójstwem pani Cierniewskiej jest pan aresztowany. Zgodnie z prawem zachowałem milczenie i pokornie oddałem się w ręce służb. Metalowe kajdanki na mych nadgarstkach zamknęły się w lodowatym uścisku.

 

Kilka miesięcy później siedziałem w pace skazany za podwójne morderstwo. Za pierwsze umyślne, za drugie nieumyślne. Podobno matka pani Cierniewskiej umarła z rozpaczy po stracie córki. Uznali, że to moja wina.

 

Kara odsiadki dwudziestu sześciu lat więzienia nie pozbawiła mnie chęci znalezienia tego innego, co go spotkałem na basenie z Cierniewską. Wręcz przeciwnie, dodatkowe przeszkody w postaci więziennych krat i wysokiego na szesnaście metrów muru okalającego więzienie, dodawały smaku całej przygodzie. Moje życie nabrało jeszcze bardziej żywych barw. Zacząłem obmyślać ucieczkę z więzienia. Ale deszcz pomysłów, jak tego dokonać, wcale nie chciał spaść.

 

Żeby sobie urozmaicić czekanie na wpadające do głowy pomysły, w jaki sposób zwiać z paczki, rozpocząłem kurs medytacji. Uczyłem się na podstawie książki pt. „Medytacja w weekend”, którą znalazłem w więziennej bibliotece. Godzinami siedziałem w celi w pozycji lotosu. I tak minęło mi dwadzieścia sześć lat odsiadki z przerwami na posiłki i bójki z więziennym elementem. Wszystkie wygrywałem pokonując przeciwników siłą spokoju płynącego z medytacji.

 

Wolność przywitała mnie orzeźwiającą, ciepłą ulewą zmywającą ze mnie wszystkie grzechy przeszłości. Stojąc przed bramą więzienia, zagubiony w wolności jak dziecko we mgle pomyślałem: wezmę taksówkę. Poszedłem na postój taryf i nie bardzo wiedziałem, którą wybrać. Stało ich tyle, co drzew w amazońskim lesie. Wybrałem pierwszą z brzegu, szarego mercedesa doskonale wtapiającego się barwą w szarość otoczenia. Otworzyłem drzwi, wsiadłem i zobaczyłem gościa tatuażem herbu miasta Warszawa na szyi. To był inny. Inny z basenu. Niewiele myśląc udusiłem osiłka gołymi rękami, po czym dobrowolnie poszedłem oddać się w ręce policji. Złożyłem zeznania obciążające moją osobę. Nikt mi nie uwierzył. Sprawę umorzono, zanim się jeszcze zaczęła.

 

Ogarnęła mnie złość większa niż kosmos. Po krótkiej medytacji jednak odzyskałem spokój i poszedłem na basen. Na ten sam, na którym dwadzieścia sześć lat temu utopiły się moje plany i nadzieje. Położyłem dla uczczenia ich pamięci kwiatek na słupku startowym, wskoczyłem w chlorowaną wodę i, oddając się medytacji, spokojnie opadłem na dno basenu delektując się zapierającą dech w piersiach chwilą. Ratownik nie zjawił się w porę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Karawan 03.02.2019
    Jakbym komiks Topora oglądał ;) 5 Dziękuję.
  • Dekaos Dondi 03.02.2019
    Znowu taka beznamiętna relacja, o tego typu sprawach:) Już sam początek!
    Bardzo na Tak! Lubię różnie pisać i takie teksty też mi podchodzą.
    Pozdrawiam:) 5
  • Aisak 03.02.2019
    Czrno-biały film z i narracja Kobieli.
    widzę i słyszę to oczami wyobrźni :)
  • Justyska 03.02.2019
    O! to jest dobry tekst. Obojętność, i coś jeszcze. Głębsze przemyślenia. Może tak to już jest, że człowiek musi mieć mur do przeskoczenia, bo bez przeszkód nie ma celu?
    Ode mnie pozdrowienia i piąteczka!
  • Pasja 13.02.2019
    Witam
    Tytuł Inny bardzo adekwatny do treści. Jeśli będziemy w swojej świadomości się katować, to przyjdzie taki moment wolności doskonałej. Obrazowy przekrój samozagłady.
    Pozdrawiam serdecznie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania