,, Inny świat"

Rosnące nieopodal drzewa, nie mogły dziś liczyć na jakiekolwiek wytchnienie. Ciągłe strzały, gwarantowały uderzenie w któreś z nich. Ludzie w momencie walki o życie nie myślą

o przyrodzie, nad czym bardzo ubolewają ekonomiści.

Ignacy, który postanowił poświęcić dzisiejszej walce więcej wysiłku i czasu niż zazwyczaj, solidnie wypoczęty, ruszył na pole bitwy. Nie interesowało go nic innego jak tylko zwycięstwo, był żołnierzem, stawiającym wszystko na jedną kartę. Ryzyko, podejmowane przez niego, zazwyczaj przynosiło zamierzone efekty, więc i tym razem zdecydował się na identyczny algorytm walki.

Zjadłszy wczorajszą sytą kolację, położył się do łóżka, analizując przy tym wszelakie zagrożenia podczas bitwy. Owe walki, były istotą jego życia, bez których ciężko byłoby mu się obejść. Po dokładnej analizie, postanowił zasnąć, a raczej zrobił to za niego organizm, niesamowicie wycieńczony. W dniu dzisiejszym, gdy zdecydował się opuścić swe łoże, udał się na solidne śniadanie, zawierające dużą dawkę białka, które było jego niekwestionowanym sojusznikiem w wymagających wiele zaangażowania bojach. Po skonsumowaniu wszystkich podanych mu dzisiaj przysmaków, Ignacy poddał się już całkowicie ferworze walki.

Będąc na polu bitwy, przywitał się ze swoimi wspólnikami i rozpoczął bitwę o nie do końca dosłowne, śmierć i życie. Dziś wyjątkowo nie był w stanie się skupić. Gdzieś w odległych zakątkach swojego umysłu, miał do czynienia z kobiecym głosem. Nie wiedział co dokładnie ten dźwięk miał oznaczać, zdawał sobie jednak sprawę z tego, że był on donośny i wiele wymagający. Jego rozkojarzenie nie wpłynęło jednak negatywnie na początek batalii. Raz za razem oddawał skuteczne strzały, które pogrążały przeciwników. Jednak im walka trwała dłużej, tym odgłosy

w jego głowie, sprawiały coraz większe problemy jego drużynie. Po chwili usłyszał głos jednego

z członków swojego zespołu. Był on bardziej zdecydowany niż ten, którego brzmienie nie trudno było Ignacemu usłyszeć od początku dzisiejszego dnia.

- Otrząśnij się! Co się z tobą dzisiaj dzieje!

Ignacy nie odpowiedział jednak swojemu partnerowi, będąc wciąż pochłonięty solidną dawką dezorientacji. Pytający zrezygnował, więc z dalszych prób skomunikowania się z nim. Rzeczywiście, był wyjątkowo nieskupiony na swoim, jakże ważnym i zobowiązującym zadaniu. Starał się jednak dalej nękać rywali, strzałami z potężnego karabinu, którego zakup kosztował go wiele godzin, straconych lub nie. Czując, że nie da dziś zespołowi impulsu do zwycięstwa, zdecydował się opuścić swych partnerów z drużyny.

Po chwili postanowił spróbować swoich sił na innym polu bitwy. Zawitał tym razem do odległego

o zaledwie parę minut Legionowa. Wyposażony w wciąż drogi i skuteczny ekwipunek, zaczął niemiłosiernie ostrzeliwać przeciwną armię. Brak odgłosu, który dręczył go w dniu dzisiejszym, wywołał w jego szeregach niesamowity przypływ pozytywnej energii, która przełożyła się na wiele skutecznych, strzelniczych ciosów, którymi nieustannie karmił rywali. Wtem kapelusz euforii

i radości spadł z jego głowy, a miejsce owych uczuć zajęła cierniowa czapka o zapachu bólu

i wściekłości. Po raz kolejny na swojej drodze myślowej napotkał dźwięki, pokryte dozą pretensji, których nie pojmował. Tak jak, podczas poprzedniej batalii, tak teraz wpłynęły one dosadnie na poziom jego koncentracji. Czuł złość i niedowierzanie. Dlaczego tak błahe powody, sprawiały, że tracił on większość swoich atutów. Spróbował stoczyć jeszcze chwilową walkę ze swoimi myślami, lecz przegrał ją znacznie.

Wiedział, że stracił dziś więcej niż mógł. Spadł w wirtualnym rankingu strzelców, na piątą pozycję od końca. Wpadł w nieopisaną furię. Wychodząc z pokoju głośno trzasnął drzwiami

i zaczął wielce pokrzykiwać na wydawałoby się bogu ducha winnych rodziców:

- Wszystko mi zniszczyliście! Po co wołacie mnie prze cały dzień, nie możecie choć przez chwilę zadowolić się swoją obecnością?

- Synu, chcieliśmy jedynie na moment oderwać cię od fałszywego świata. Spędzasz tam zdecydowanie za dużo czasu – odpowiedział z autentyczną troską w głosie jego ojciec.

Ignacy po tych słowach, sfrustrowany wrócił do swojego pokoju i pogrążył się w fatalnych myślach. Doprowadził do całkowitej degrengolady swojego dotychczasowego dorobku. Znaczył on dla niego więcej niż wszystko. Stał przez moment bezwiednie, po czym podszedł do okna i stanął na jego brzegu. Po chwili odfrunął tam, gdzie żywe dusze nie mają szans jestestwa.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania