Inocenty

W małym miasteczku pewien Inocenty,

Był tak naiwny, że prawie niewinenty.

Nie zdawał sobie sprawy z nikczemnych planów,

I wszędzie przechadzał się z buzią pełną świeżych rany.

 

Do sklepiku przyszedł pewnego dnia,

By kupić chleba, bo właśnie tak miał na myśli.

Ale sprytny sklepikarz mówił cicho,

"Nie, nie ma już chleba, poszedł swoim torem".

 

Inocenty potarł brwi i pomyślał,

"To prawda, może lepiej miasto bym opuścił".

Ale wtedy sklepikarz zaczął się śmiać,

Bo chleb ukryty był za regałem, o zgrozo, co za żart!

 

Inocenty wreszcie doczekał się chleba,

Ale nie zdawał sobie sprawy z zaskakującego gestu.

Zjadł bowiem połowę, a drugą do torby wrzucił,

Podczas gdy piesek spod sąsiedniego domu na niego oblizywał pysk.

 

Wędrował dalej tym pełnym uroku miasteczkiem,

Nieświadomy intryg, które za rogiem na niego czekają.

Spotkał się z kobietą, która głośno wołała,

"Chłopcze, prędko biegnij, bo zaraz na ciebie spadną gwiazdy!".

 

Inocenty, oczywiście, biegł jak oszołomiony,

Ledwo trzymał równowagę, o nie, co za przykry los.

Ale kiedy dotarł na miejsce, nie znalazł ani jednej gwiazdy,

Tylko grupkę ubranych w kosmiczne stroje dzieciaków, którzy się ze śmiechu zrywali.

 

Takie przygody miały Inocentego ramy,

Ale choćby sobie życzył, nie został zepsutą drań.

Bo choć naiwny i pewien jak malutkie dziecko,

W jego sercu ciepło oraz dobroć zawsze się mieściło.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania