Inside

-Rozdział I -

-Chodź, pójdziemy się pożegnać, głupio wyjść bez słowa.

Popatrzyłam na nią jak na szaloną. Nigdy tego nie robiłyśmy, nie żegnałyśmy się z nimi, nie witałyśmy. Tworzyliśmy dwa różne światy. Ciężko powiedzieć czy

 

uważałyśmy nasz świat za lepszy czy za gorszy. Jednak po namyśle postanowiłam się zgodzić.

-Ok, skoro musimy.

Brooke zrobiła swoją ulubioną minę. Zawsze jej używała, kiedy chciała ukryć zadowolenie. Widziałam, że była podekscytowana, nie rozumiałam tylko dlaczego.

Nie było czasu na dłuższe rozmyślanie, musiałam dogonić swoją przyjaciółkę, która pospiesznym krokiem ruszyła w kierunku sali chemii. To właśnie tam czekała

 

na nas cała masa cudownych ludzi... Oczywiscie nie tolerowałam prawie nikogo z nich. W zasadzie lista osób, które toleruje jest krótsza niż przepis na

 

szarlotkę.

-Rusz się Sawyer - w zasadzie wykrzyczała poirytowana moim żółwim tempem Brooke.

Więc się ruszyłam. Z głową zawieszoną na ścianie korytarza na pierwszym piętrze. Zawsze zastanawiało mnie dlaczego nikt nie zajmie się pomalowaniem jej .

 

Odrobina koloru na pewno nikomu by nie zaszkodziła. Nic dziwnego, że nasza szkoła ma opinię " najsztywniejszej" w okolicy. Mimo, że zajmujemy pierwsze

 

miejsce w rankingu najlepszych szkol w kraju. Od pewnego czasu kazdego dnia coziennie patrząc w lustro nienawidziłam się za ten wybór. Ale czy to na pewno

 

był mój wybór. Czy to ja wpadłam na pomysł aplikowania do tej zachwalanej szkoły.

-Oo, przepraszam...

Z zamyślenia wyrwał mnie jakis głos. Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam JEGO. Głębokie spojrzenie nie pozwalało mi oderwac od niego wzroku. Gęste, ciemne

 

włosy jakby falowały, mimo, że znajdowaliśmy się w szkole. Chociaż w tamtej chwili nie do końca wiedziałam, gdzie się znajduję.

-Przepraszam, na szczęście jest cały.

Moje spojrzenie zostało skierowane na idealnie kształtne usta. Coś do mnie mówiły, ale nie rozumiałam co. Z osłupienia wyrwał mnie gwałtownie dźwięk

 

dzwonka. Swoją drogą czy to normalne, że w dzień wigilii szkolnej dzwoni dzwonek? Zauważyłam, że chłopak popatrzył zdziwiony na moje dłonie, które jak widać

 

przez dłuższą chwilę układały się w pozycji w której zwykle trzymam telefon. Tylko, że tym razem telefonu w nich nie było. Znajdował się w o wiele ciekawszym

 

miejscu, moim zdaniem. Natychmiast opuściłam ręcę, doszło do mnie, że musiało to wyglądać głupio. Tajemniczy brunet podał mi telefon. Widocznie mijając

 

mnie wytrącił mi go z ręki. A może sama go upuściłam. Wolałam nie wnikać w szczegóły, żeby się nie kompromitować.

Brunet chyba zauważył, że nad czymś się zastanawiam.(W sumie nie było to trudne. Zawsze kiedy to robię marszczę brwi w dość dziwny sposób. ) Po dluzszej

 

chwili gapienia sie na niego z przekrzywiona glowa i rozdziawionymi ustami znowu cos powiedzial.

-To Wesołych świąt!-usmiechnal sie i ruszył dalej w swoim kierunku.

-Taak, Wesołych.. yyy świąt - to wszystko na co było mnie stać w tamtym momencie.

Jak mogłam go wcześniej nie spotkać? Jak mogłam nigdy nie słyszeć jego głosu? Nie czuć jego zapachu mijając się na korytarzu? Taka mała szkoła.

Zdałam sobie sprawę, że nadal stoję w miejscu. Natychmiast ruszyłam przed siebie. Ale coś kazało mi się odwrócić. Tak więc zrobiłam. Moje długie włosy płynnym

 

ruchem opadly mi na twarz. Chłopak jeszcze nie doszedł do końca korytarza. Dopiero teraz zobaczyłam jaki jest umięśniony, mogłam to dostrzec mimo luznej,

 

białej koszuli, tak, typowy stroj w naszej szkole. Trochę zrezygnowana juz miałam się odwrócić kiedy on przystanął. Podrapał się po włosach dość nerwowo i

 

jakby chciał zawrócić. Wtedy skierował na mnie swoje nieziemskie spojrzenie i obdarował mnie dziwnym uśmiechem, jakby sie nad czyms zstanawial. Czy chcil

 

zawrocic? Zawrocic do mnie i porozmawiac? Nie, na pewno po prostu czegos zapomnial. Nie wiedziałam dlaczego, ale nie ptrafilam odwzajemnic usmiechu,

 

ciagle tylko wpatrywalam sie w niego zamyslonym spojrzeniem.Nigdy nie miałam problemów z chłopakami, co sie dzieje? Tajemniczy chlopak chyba zle odebral

 

moje zachowanie, bo zrobił zrezygnowaną minę i poszedł dalej. Widziałam, że na końcu korytarza mimo, że nie odwrócił się w moją stronę to kątem oka na

 

mnie zerkal. Ja ciąglę stałam zamyślona. Kiedy zniknąl z pola widzenia zdałam sobie sprawę, że cała płonę, była zima, a ja czułam się jakby w szkole było

 

minimum 40 stopni. Serce waliło mi jak oszalałe,mialam zarumienione policzki, przekwione usta i byłam jakby w szoku. Nie miałam pojęcia co się ze mną działo.

-Lilian Sawyer natychmiast rusz tutaj swój kościsty tyłek! -Nagle uslyszalam ponaglajacy krzyk, ktory wyrwal mnie z transu. Nie wiem gdzie byla przez ostatnia

 

minute, chyba rozmawiala z Kate, dziewczyna z rownoleglej klasy.

Potrzebowalam jeszcze kilku sekund zeby ochlonac.

-Taak, Brooke, już idę, przepraszam...

Brooke podeszła do mnie, obrzucila badajacym spojrzeniem i razem ruszyłyśmy, aby zmierzyć się ze światem. Właściwie z małą częścią świata, ale nie

 

umniejszajmy naszego heroizmu. Każdy przyjmuje na siebie tyle ile zdoła...

 

-Rozdział 2-

 

-Wesołych świąt, piekne! Nie wiem jak mam składać wam życzenia, kojarzycie mi się z jednościa więc niech będą wspolne.

To była Ellie, jedna z dziewczyn z naszej klasy. Nigdy ze sobą zbyt wiele nie rozmawiałyśmy, ale w końcu były święta. Każdy chował się pod przykrywką

 

przesadnej uprzejmosci. Wszyscy zakladali maski. Od pierwszego dnia wiedzialam co to za ludzie.

-Kiedy ten koszmar się skończy i w koncu stad wyjdziemy? - zapytałam Brooke. Ale ona tylko popatrzyła krzywo i zatrzepotała swoimi długimi rzęsami jakby była

 

zmęczona moim marudzeniem. Nie dziwię jej się. Byłam chyba najbardziej niezadowoloną osobą jaką ktokolwiek widział. Nigdy nic mi nie pasowało. Ciężko było

 

mi się do kogokolwiek zbliżyc, w każdym coś mi przeszkadzało. Ale Brooke mi odpowiadała, była w porządku i wytrzymywała ze mną, z prawdziwą mną.

-Dlaczego jesteś tak sceptycznie do nich nastawiona?

-Bo to nie ONI, tylko dziwne istoty, które udają kogoś kim nie są. I naprawdę marnie im to wychodzi. Popatrz na Jake`a.

Obie skierowałyśmy swój wzrok na wysokiego blondyna z tandetnym uśmiechem na twarzy, zupelnie jak z reklamy pasty do zebow. Jake właśnie składał

 

życzenia jakiejś drugoklasistce. Nie wyobrażacie sobie jak napinał przy tym swoje, pożal się Boże, mięśnie. Gdy tylko zauważył, że jest obserwowany od razu

 

posłał mi swoje " uwodzicielskie " spojrzenie. Nie, nie była to moja opinia. Po prostu dziewczyny tak je określały. Każda z nich, jak same twierdziły, dałaby się

 

zabić za randkę z Jake`em. Jednak mnie on kompletnie nie interesował. Zrobiłam swoją minę mówiącą " jak można być aż tak żałosnym" i odwróciłam wzrok.

 

W tamtej chwili przypomniałam sobie o NIM.

-Hej, Brooke-musiałam oderwać ją od wpatrywania się w Jake`a. Nie wiem co ona w nim widziała. Z miła chęcia oddałabym jej całe zainteresowanie jakim mnie

 

obdarza od kiedy tylko pojawiłam się w szkole.

-Co? Mam nadzieję, że masz jakiś ważny powód skoro odrywasz mnie od tego pięknego widoku.

-Daj spokój. Nie wierzę, że on Ci się podoba. Masz okropny gust. Już lepszą partią byłby ten koleś z bródką, który co piątek znajduje się z nami w sali 202 i

 

podaje się za naszego nauczyciela historii.

-Znowu zaczynasz? To było przelotne zauroczenie! Miałyśmy do tego nie wracać.

-Okej, okej. Nie o to chodzi, ale jeszcze o tym porozmawiamy.

-Ale, przecież...

-Słuchaj! Kojarzysz może tego wyskiego bruneta, który mijał nas na korytarzu na III piętrze jakieś 15 minut temu?

-Tak, to Lucas Bennet, jest teraz w ostatniej klasie, za kilka miesięcy kończy szkołę.Przeniesli go tutaj kilka dni temu, wiec nie wiem o nim za duzo, ale moge

 

sie dowiedziec jesli checesz.

Patrzyłam na nią z lekkim zdziwieniem. Zastanawiałam się jakim cudem zapamiętuje tyle niepotrzebnch informacji, a ledwo zdaje do następnej klasy, bo nie

 

zapamiętuje tych istotnych. To cała Brooke. Wie wszystko o każdym w tej szkole. Jeśli chcesz usłyszeć czy jakaś plotka jest prawdziwa albo czy chłopak z

 

którym umówiłaś się na randkę jest dobrym kandydatem-idziesz do Brooke Davis i zaspokajasz swoją ciekawość. Za drobną opłatą oczywiście. Najczęściej są to

 

kupony na napoje w pobliskim pubie studenckim. Wszyscy się tam zbierają w weekendy, udają wspólnotę, udają, że chcą się widzieć, a tak naprawdę tolerują

 

siebie nawzajem, bo nie ma nikogo innego, są na siebie skazani.

-Ale właściwie dlaczego o niego pytasz?

-Z ciekawości, nigdy go nie widziałam.

-Może dlatego, że na nikogo w tej szkole nie zwracasz uwagi?!- rzuciła Brooke pretensjonalnym tonem. Słuchaj, znasz moje zdanie. Nie musisz ich kochać. Nie

 

dorastają Ci do pięt, ale co Ci szkodzi dać im szansę? Spróbować poznać ich lepiej? czy to takie trudne? Od jakiegos czasu strasznie się zmieniłaś. Gdzie ta

 

radosna, modnie ubrana cheerleaderka w idealnie ułożonych włosach i najmodniejszych tipsach sezonu? Gdzie ta..?

-Brooke!

Musiałam jej przerwać, nie chciałam znowu wracać do tego tematu. Od razu robiło mi się gorąco. Zbierało mi się na wymioty i wszystko nie za dobrze się

 

kończyło. Nie mogę do tego wracać,nawet myślami. Nie jestem na tyle silna. Podobno większość ludzi jest silniejsza niż im samym się wydaje. Może się kiedyś

 

o tym przekonam na własnej skórze. Póki co nie mam odwagi. Mam jedynie wyrzuty sumienia, że nie jestem do końca szczera z Brooke. To moja przyjaciółka.

 

Myśli, że stałam się taka przez rozwód rodziców. Fakt, nie było mi do śmiechu, kiedy dowiedziałam się, że się rozwodzą, ale nie to tak mnie załamało. To coś

 

więcej, coś czego nigdy nie zapomnę.

 

To był upalny dzień. Od rana zastanawiałam się co na siebie włożyć. Miałam dużo czasu na rozmyślania, bo był to dzień wolny od szkoły. Jake z kumplami wysłali

 

list do dyrekcji szkoły, że ktoś podłożył bombę. Oczywiście wszyscy łącznie z dyrektorem wiedzieli, że to żart, ale nie mogli bagatelizować taich zgłoszeń i tak

 

więc zyskaliśmy dzień wolny. Nikt nie narzekał.

-Witaj piekna. Wybacz mi spóźnienie, ale skoczyłam jeszcze na małe zakupy z mamą. I wiesz, tak się przeciągnęło.

-Brooke, Brooke, wiedziałam, że się spóźnisz, jak zwykle, więc zaczęłam sama-pokazałam Brooke całą kolekcję ubrań jaką wystawiłam na łóżku. Próbuję się na

 

coś zdecydować już od kilku godzin, ale nie mam pojęcia. Jake lubi spódniczki, ale te nowe jeansy są świetne.

-Jake, Jake, Jake. Naprawdę? Mówiłaś, że to pozer.

-Nadal tak uważam, ale przystojny pozer, będzie dzisiaj moim partnerem na ognisku.

-Jak sobie chcesz - Brooke zmarszczyła brwi

-Oj, nie dąsaj się, Tobie też kogoś znajdziemy.

-Ha! Brooke Davis nie potrzebuje swatki! Jest wystarczaąco gorąca, żeby sama zdobyła chłopaka.

-No pewnie. Ale czy Brooke Davis wariatka, która mówi o sobie w trzeciej osobie nie przestraszy wszytskich potencjalnych kandydatów jeśli czegoś z tym nie

 

zrobi?

-Peyton Sawyer! Wystarczy Twoich mądrości i wskakuj w te nowe jeansy od projektanta Twojego ojca. Swoją drogą, zazdroszczę Ci. Masz najlepsze ubrania w

 

całej szkole. Każda chciałaby dostawać darmowe próbki od najlepszych projektantów. Taki tata to skarb!

-Yeah, zapewne.

-Co jest? Znowu się kłócili?

-Nie, póki co jest okej. Ale to już tydzień, zazwyczaj tyle nie wytrzymują, więc spodziewam się jakiejś afery na dniach.

Brooke podeszła i obdarowała mnie szczerym uściskiem. Wiedziałam, że naprawdę się o mnie troszczy. Byłam jej za to wdzięczna, nie wiem czemu nigdy jej o

 

tym nie powiedziałam.

Trzy godziny później byłyśmy już gotowe do wyjścia.

-Peyton, zamówiłem wam limuzynę-usłyszałam dumny głos ojca.

To oczywiste, że chciał wkraść się w moje łaski.

-Nie, dzięki. Weźmiemy taksówkę.

-Peyton, nie żartuj, limuzyna już czeka. Zrobicie wielkie wejście. Prawda, panienko Davis?

-Tak!!!!! Peyton, nie bądź nudziarą. Pomyśl o Jake`u, na pewno mu to zaimponuje. Zresztą kapitan drużyny cheerleaderek musi dbać o swój wizerunek! Zgódź

 

się, proszę.

-Ok, w porządku. Niech Ci będzie.- wiedzialam, ze Brooke bedzie sie dasac caly wieczor jesli sie nie zgodze.

Pomyślałam wtedy, że to nie najgorszy pomysł. W końcu na pewno mi to nie zaszkodzi. Tato się ucieszy, że coś dla mnie w końcu zrobił z własnej inicjatywy-

 

podczas naszej ostatniej rodzinnej kłótni trochę mu wypomniałam, że ma mnie gdzieś

Kierowca jechał dość szybko jak na taki pojazd i w 15 minut byłyśmy na miejscu.

Już z daleka widziałam jak wszyscy się gapią. Posłałam Brooke znaczące spojrzenie.

-Przedstawienie czas zacząć.

To jej stały tekst, był trochę tandetny, ale lubiłam, gdy to mówiła. Czułam się jak bohaterka filmu akcji.

Gdy tylko wysiadłyśmy z limuzyny wszyscy podbiegli się przywitać. No prawie wszyscy. Kate Hopkins i jej team udawały, że ich to nie rusza.

Kate była moją odwieczną rywalką w każdej kategorii. Seksowna, opalona brunetka z burzą loków na głowie z pewnościa stanowiła konkurencję. Nasze relacje

 

jeszcze bardziej się pogorszyły kiedy to ja zostałam wybrana na kapitana naszej drużyny cheerleaderek po odejściu Jessiki Sealson. Od tamtej pory na każdym

 

kroku starała się udowodnić, że jest lepsza ode mnie.

Nie chciałam dłużej ciągnąć tej szopki, bo chciałam skupić się na imprezie więc dałam kierowcy znak ręką, żeby już odjechał. Miałam osttanio wiele problwmów,

 

głownie rodzinnych i potrzebowałam rozrywki.

-Hej, slicznotko-usłyszałam głos Jake`a.

-To ja was zostawiam, pójdę zaszczycić resztę swoim urokiem, rozumiecie.

Brooke zawsze była mistrzynią w takich sytuacjach.

-Hej, Jake. Dobrze wyglądasz.

-Starałem się, ale i tak wygrałaś. Zawsze wyglądasz lepiej ode mnie. A niech Cię Peyton Sawyer.

Zaśmiałam się. Dokładnie zmierzyłam go wzrokiem. Miał na sobie t-shirt z nadrukiem -Fuck the rest, I`m the best. Tak, Jake jest niezwykle pewny siebie,

 

pokazuje to na każdym kroku. A może tak leczy kompleksy. O czym Ty myślisz Peyton Sawyer! Przystojniak czeka na Ciebie, a Ty bawisz się w psychologa-

 

skarciłam sama siebie. Spotykamy sie od kilku tygodni. Wlasciwie jest znosny, nie przeszkadza mi jego obecnosc, a to cos dobrego i niezwykle rzadkiego.

-To co, pora się zabawić- mówiąc to podeszłam do Jake`a i zalotnie się uśmiechnęłam.

Tak to u nas bywa, że wypada przywitać się ze wszystkimi imprezowiczami zanim zaczniesz się bawić. Więc w towarzystwie Jake`a zamieniłam z niemal każdym

 

parę luznych zdań. Nie było możliwe przywitać się ze wszystkimi, bo ciągle pojawiali się nowi ludzie.

Impreza odbywała się na plaży, wszyscy byli bez butów, bo otaczał nas gorący jeszcze, po tym upalnym dniu piasek.

-Piwo przyjechało-krzyknął jakiś chłopak, którego widziałam pierwszy raz w życiu.

Po jego słowach na plażę wparowała grupa 20 napakowanych mężczyzn, każdy z nich niósł po kilka skrzynek piwa. I tak rozpoczął się nasz wieczór.

Po czwartym piwie i kilku godzinach tańca z Jake`iem byłam już strasznie zmęczona i kręciło mi się odrobinę w głowie.

-Może masz ochote na cos gustowniejszego?-zaproponował mój partner machając mi przed głową butelką whiskey

-Poważnie?-obrucilam butelke niechetnym spojrzeniem.Szczerze mowiac nie znosze tego typu alkoholi.

-Chodź, pójdziemy się przejść. Weźmiemy buteleczkę ze sobą, w razie gdybyś zmieniła zdanie-zaśmiał się uwodzicielsko.

-Okej

Ruszyliśmy plażą w kierunku sąsiedniego miasta, Lacey.

-O czym myślisz, ślicznotko?

Cholera, kolejny raz dzisiaj się zamyśliłam. Czy choć na chwilę nie mogę być normalną nastolatką, bez tego wszystkiego co czeka na mnie w domu?-zapytałam

 

sama siebie w myślach. Nie chcialam tam wracac. Ciagle klotnie i krzyki. Z matka nie rozmawiam od ponad 5 tygodni. Wrocilam wtedy wczesniej do domu,

 

skrocili nam zajecia, drzwi byly otwarte, zdziwilam sie, przeciez nikogo nie powinno byc o tej porze. Sam, nasza gosposia miala akurat urlop. Nieco wystraszona

 

zdecydowalam sie wejsc i zobaczylam meskie buty obok szafy w korytarzu, troche mi ulzylo, bo przeciez zlodziej nie zdejmowalby butow, ale nie wiedzialam o

 

co chodzi. Wtedy uslyszalam glosny jek mojej mamy, myslalam, ze cos sie stalo, wzielam szklany posag stojacy na kominku i udalam sie w kierunku schodow.

 

Dzwieki dochodzily z sypialni. Delikatnie uchylilam drzwi i zobaczylam moja matke przywiazana do lozka, w samej bieliznie, a w jej kierunku zblizaj sie jakis

 

mezczyzna. Nie wiedzialam co to znaczy, az do chwili kiedy zobaczylam jej usmiech. Moja matka wlasnie flirtowala. Myslalam, ze zwymiotuje. Szybko

 

zawrocilam na dol i wybieglam z domu. Nigdy nie powiedzialam mamie, ze bylam swiadkiem jej zdrady. Po prostu, od tamtego dnia nie zamienilam z nia ani

 

slowa. Moze nie jestem do konca sprawiedliwa, ojciec tez ja kiedys zdradzal, ale bylo to dawno temu, a przeciez wlasnie mieli probowac se pogodzic, nawet

 

chodzili do terapeuty.

Popatrzyłam na butelkę wystająca z kieszeni spodni Jake`a i zabralam sie z jej oproznianie.

Po wypiciu niemal całej butelki whiskey-którą w zasadzie zajelam sie sama, Jake nie chciał pić, większą frajdę sprawiało mu patrzenie jak ja sama się upijam,

 

zaproponowałam abyśmy poszli popływać.

Bez zastanowienia zdjęłam najpierw swoje perfekcyjnie dopasowane jeansy, a potem przeszłąm do zdejmowania białej bluzki bez ramiączek. Jake patrzył na

 

mnie z ekscytacją w oczach. Nie zastanawiałam się wtedy nad tym co robię.

-Na co czekasz? Mam sama pływać?

Nic nie odpowidział, tylko się zaśmiał i zaczął się rozbierać. Jednak nie skończył na bieliźnie.

Popatrzył na mnie znaczaco i zdjął z siebie ostatnią możiwą do zdjęcia część garderoby.

Następnie pojawiło się pytanie, dość dziwne:

-I co sądzisz?

Byłam dość zszokowana, nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nigdy wcześniej nie widziałam meskiego czlonka na zywo. Jednak nie chciałam przyznać się Jake`owi

 

do swojego braku doświadczenia i burknelam udajac pewna siebie-Ujdzie.

-Noo, to mi się podoba. Teraz Twoja kolej.

Nagle zaczelo mi sie strasznie krecic w glowie. Zdarzalo mi sie wypic sporo alkoholu, ale nigdy sie tak nie czulam.

-Yyy, ja jednak spasuję, dobrze mi w tym.

Próbowałam udawać, że nie krepuje mnie ta syutuacja.

Przeszlo mi przez mysl, ze ktos mogl dorzucic cos do drinka, ale przeciez tylko Jake mial dostep do butelki po jej otwarciu. A on nie moglby. Nie, co ja sobie

 

wyobrazam, Jake by czegos takiego nie zrobil.

To był jednak mój błąd.

Jake popatrzył na mie poważnym, uwodzicielskim wzrokiem. Stalam tak jak sparalizowana. Czulam sie coraz gorzej. On zauważył to i przyspieszył kroku. Gdy

 

znalazł się tuż przy mnie położył obie ręce na moich biodrach. Przysunął mnie do siebie. Zbliżył swoją twarz do mojej szyji i wdychał mój zapach jak jakiś

 

afrydyzjak. Zamykał przy tym oczy. Następnie jedną ręką odgarnął falowane blond kosmyki z mojej twarzy patrząc mi w oczy. Wtedy obie jego dłonie zaczęły

 

powoli zsuwać się na moje pośladki. Moje ciało zadrżało. Jake przycisnął mnie mocno do siebie i wtedy poczułam, że coś kłuje mnie w miejscu intymnym.

 

Popatrzyłam w dół. To Jake. A raczej jego członek w stanie wzwodu. Nie wiedziałam jak zareagować. Znowu zakręciło mi się w głowie. Jake oblizał usta i

 

zaczerpnął powietrza. Następnie wpił się w moje wargi bez uprzedzenia i zaczał agresywnie plądrować moje usta. Wykonywał swoim językiem bardzo gwałtowne

 

ruchy. Nie mogłam za nim nadążyć. Nagle polizal moja twarz.W tym czasie jego penis zaczal napierac na mnie mocno, co wywoływało ból.

Następnie Jake postanowil pozbawic mnie ubran. Widzialam do czego zmierza. Nie protestowalam, nie bylam w stanie, ledwo trzymalam sie na nogach. . W

 

pewnym momencie poczułam, że rozpiął mój stanik. Szybkim ruchem zerwał go ze mnie i rzucił gdzieś na piasek. Probowalam mu sie wyrwac i podniesc bielizne,

 

ale nie pozwolil mi na to.Położył dlon na mojej piersi i zaczal ja piescic, druga reka trzymal mnie mocno za ramie. Bardzo glosno oddychal. Po kilku chwilach

 

schylił się i popatrzył na mnie z dołu i pokiwał głową znacząco. Wtedy osunął w dół moje majtki. Czułam, że wszystko wiruje. Popatrzylam w strone obozu, ale

 

nie bylo widac nikogo ze znajomych. Poddałam się jego działaniom. Wiedziałam, że nie był pijany.

Jake wziął mnie na ręce i zaniósł kilka metrów dalej w poblizu drzew. Położył mnie na piasku i powiedział

-jesteś taka seksowna, Peyton Sawyer

Nic nie odpowiedziałam. Jedynie co bylam w stanie zrobic to kiwac przeczaco glowa, chcialam zeby mnie zostawil. Najdziwniejsze bylo to, ze wiedzialam

 

dokladnie co sie dzieje, tylko nie panowalam nad swoim cialem, nie moglam poruszac sie tak jak chcialam.

Jake połozył się na mnie i rozchylił rękami moje nogi. Musiał powtorzyć tę czynność, bo mimo braku sil probowalam je zaciskac najmocniej jak bylam w stanie.

 

Zdenerwowało go to chyba i już silniejszym gestem rozchylił je znacząco. Przyglądałam się jego działaniom.

Popatrzył jeszcze na mnie chwilę i gwałtownie wzedł we mnie. Dokładnie poczułam ten moment. Ten ból. Chcialam krzyczec, a nie moglam wydac z siebie

 

zadnego dzwieku.

Jake popatrzył na mnie sprawdzająco i w tamtym momencie przeszedł do zaspokajania swoich potrzeb. Ewidentnie potem już nie zwracał uwagi na moje reakcje.

 

Jego członek na zmianę wchodził głęboko we mnie i lekko się wysuwał. Był bardzo duzy. Jake jęczał, co chwilę mnie całował, lizał po twarzy. Z każdym "

 

wejściem" we mnie starał się to chyba robić głębiej, coraz bardziej to bolało. Ocierał się o mnie całym swoim ciałem.

-Tak, maleńka, już prawie

Domyśliłąm się, że chodzi mu o to, że już dochodzi. Wbijał swojego członka we mnie z nieludzką siła, myślałam, że mnie rozerwie. Szarpał się, jęczał. Jego

 

członek zaczął świdrował i penetrować moje wnętrze we wszystkie strony. Jake coraz głosniej jęczał. Jego ruchy stawały się coraz szybsze. Po kulkudziesieciu

 

sekundach, ktore mijaly jak godziny głośno krzyknął i opadł na moje ciało z cichym jękiem. Mimo wszystko nadal był we mnie.

Nie wyszedl ze mnie od razu, powiedzial chyba

-Jeszcze chwile, lubie chwile zostac w srodku

Po kilku chwilach tak po prostu go wyjął i położył się obok mnie.

-Jestem dobry, nie?

Zdazylam jeszcze tylko na niego spojrzec by dostrzec jaki jest z siebie zadowolony i nagle zemdlalam.

Nie wiem jak dlugo bylam nieprzytomna, a gdy sie ocknelam, Jake spal spokojnie obok mnie. Gdy tylko sie poruszylam zebralo mi sie na wymioty, nie moglam

 

tego powstrzymac, ale gdy pozbylam sie wszystkiego z mojego organizmu poczulam ulge. Wypatrzylam na piasku moje rzeczy, szybko sie ubralam.

 

Zastanowilam sie, ktora moze byc godzina, popatrzylam na Jake`a. i uznalam, ze musze jak najszybciej opuscic to miejsce. Ruszylam w kierunku imprezy.

-Hej, czekaj-usłyszałam tylko za sobą

Nie odpowiedziałam, całą obolała przypieszyłąm kroku. W pewnym momencie nie wiem jak zdobyłam na to siły, ale zaczęłąm biec. Dotarłam na molo, przy którym

 

odbywała się impreza. Z daleka wypatrzyłam Brooke, od razu czułam się bezpieczniej. Postanowiłam jeszcze pójść przemyć twarz do wody, żeby trochę

 

wytrzeźwieć. Nagle ktoś złapał mnie za ramię

-To co, może razem opowiemy światu o naszej małęj przygodzie?-rzucił rozbawionym tonem nie kto inny tylko Jake.

Gdy się odwróciłąm i zobaczyłąm jego twarz ponownie zebrało mi się na wymioty.

-Nikt nigdy się o tym nie dowie, a komukolwiek o tym powiesz to uwierz mi, że pożałujesz.

-Ej spokojnie, księżniczko, żartowałem. Do następnego

Posłal mi zadowolone z siebie spojrzenie i ruszył do reszty imprezowiczów.

Wyszukałam w tłumie Brooke i natychmiast do niej podeszłam.

-Musimy już iść, źle się czuję

-Peyton, dopiero 3, to najlepsza impreza w tym roku, nie mozemy tego przegapic

-Okej, zostan, ja sie zmywam, jak coś zamówisz taksówkę

Ruszyłam w kierunku parkinku, gdzie miala stac nasza limuzyna

Gdy doszłąm do samochodu zobaczyłam, że szofer śpi. Postukałam w szybę i poprosiłam żeby otworzył drzwi.

Gdy już mieliśmy wyjeżdżać przed maskę samochodu wyskoczyła Brooke

-Hej, panienko, mogłem Cię potrącić! Co za młodzież!-krzyczał zdenerwowany szofer.

-Daj spokoj, to moja przyjaciolka, wsiadaj Brooke.

Obdarowała mnie swoim uściskiem i położyła się wygodnie. Widocznie sama też była bardzo zmęczona. Gdy zasnęła nie mogłam dłużej utrzymać łez i jak krople

 

deszczu zaczęły spływać mi po policzkach.

Peyton Sawyer,naprawdę oddałaś swoje dziewictwo pierwszemu lepszemu? -karciłam sama siebie. Jak ja mogłam to zrobić? Co teraz będzie? Napewno nie będę

 

już tą osobą, którą byłąm do tej pory. Wszystko z sekundy na sekundę przestawało tracić sens. Gorzko płakałam przez cała drogę powrotną. Widziałam jak szofer

 

co chwilę sprawdza w lusterku czy nadal placzę. Brooke tej nocy została u mnie. Zasnęła tak szybko jak w limuzynie, a ja " mogłam spokojnie przepłakać całą

 

noc" . To właśnie dzień, który mnie zmienil i gdybym tylko mogła poiedzieć o tym komukolwiek. Ale nie moge. Rozpetalabym tym wielki skandal. Moj tato

 

wlasnie kandyduje na burmistrza i nie moze sobie na to pozwoloic, poza tym przyhazni sie z rodzicami Jake`a. Poza moim psychologiem nikt o tym nie wie.

 

Starsza pani Sarah jednak nie powiedziala nic co mogloby mi pomoc.

-Bycie nastolatkiem jest trudne. Poradzisz sobi, jesteś piękną i mądrą dziewczyną. Cokolwiek zrobisz, tak bedzie.

Yyyy, tak, to wlasnie uslyszalam.

Pani Sarah Watson byla psychologiem do którego zapisali mnie rodzice jeszcze przed liceum. Co prawda byłam u niej tylko kilka razy, bo nie widziałam sensu

 

marnowania tam czasu, ale każda nasza rozmowa dotyczyła tamtej nocy na plaży. Ostatnie spotkanie zakończyło się kiedy zapytała mnie czy mam zamiar komus

 

o tym w koncu powiedziec. Zupełnie mnie nie rozumiała.

Ale gdyby tylko Brooke wiedziała, przestałaby zadawać mi te uciążliwe pytania i przestałaby robić mi wyrzuty. Przestałaby też interesować się tym dupkiem,

 

Jake`iem. Powinnam zebrć się na odwagę i z nią porozmawiać, powinnam. Czemu więc brak mi odwagi?

Od tamtej nocy bardzo się zmieniłam. Coś we mnie pękło. Co nie do końca odpowiada Brooke, nie rozumie co sie ze mna stalo, ale skoro jest ze mna w każdej

 

to musi naprawdę mnie kochać. Za co między innymi ja ją kocham. To moja Brooke.

Następne częściInside część I

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • elenawest 10.01.2016
    Przeczytam to twoje opowiadanie, jak już je dopracujesz i przede wszystkim skrócisz, dzieląc je na poszczególne rozdziały tutaj. Jednakże to, co mi się rzuciło w oczy to brak spacji po myślnikach zaczynających wypowiedź bohatera, niepotrzebne entery w połowie zdania, brak polskich liter i braki licznych przecinków, które stawiamy:
    - przed słowami: jak, by, które, że, ale,
    - pomiędzy "to, co", "tak, jak"
    Jak narazie nie oceniam.
  • Lady_Makbet 10.01.2016
    Przyłączam się do Elenawest ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania