Intrata

na mocy Ustawy o zwalczaniu wstrętu do pracy

zostałem zwolniony z funkcji bezrobotnego.

zatrudniony w międzynarodowej spółce bez nazwy

na stanowisku weredyka

obrażam z cynicznym uśmieszkiem, rzucam obelgami.

 

nabyłem całą masę umiejętności, potrafię

na przykład całować się tak głęboko i namiętnie,

że aż wyjadam zęby, język, krtań,

wyżeram w środku partnerkę, by móc ją potem

napełnić swoimi słowami, wgrać w nią głos,

wkrzyczeć dogmaty, które natychmiast przyjmie.

 

okej, żartowałem. dopiero nabieram doświadczenia

w łgarstwie, terminuję u rzemieślnika wyrabiającego

szklane kule. zdarza mi się też, za drobną opłatą,

malować płoty i szyby. mchem.

 

niekiedy najmuję się do pomocy przy rozbieraniu ruder.

najczęściej są to stare teatry. burzę ich czwarte ściany

i, na niewidzialnych gruzach,

mówię właśnie do ciebie, który to czytasz.

 

wyobraź sobie sklep, gdzie sprzedawany jest

czysty absurd. w proszku i do inhalacji.

i maści termoprzewodzące, po nasmarowaniu się którymi

czujesz na sobie dotyk gorącej Rodezyjki

albo mieszkanki Barbadosu, co wygląda prawie

jak Rihanna. jest tylko trochę brzydsza.

 

kup coś. ten wiersz to taki supermarket.

tylko dwa produkty na półkach.

 

wiesz, podkostniałem, krzepnę. śmierć, którą

wyobrażam sobie przed snem,

jest refleksem na witrynie starej meblościanki

 

samochód pędzi za oknem. noc.

chciałoby się rzec, że serce leci na przełaj,

ale to beznadziejna metafora.

 

z asertywnością u mnie nadal kiepsko.

dałem się namówić konsultantom

od fotowoltaiki. monterzy wydłubali mi oczy,

w ich miejsce zainstalowali panele.

 

ciągłe zachmurzenie. brak prądu.

potrafię generować jedynie pustkę,

ten najczystszy z możliwych obrazów.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania