Intruz w szpitalu→Dekaos Dondi
Biegnąca pielęgniarka w czepku urodzona, krzyczy na cały korytarz. Wpada na pana doktora, cała zdyszana.
- Panie doktorze - wymachuje nerwowo rękami - jakiś człowiek wtargnął do szpitala. Jest bardzo wystraszony i wygaduje niestworzone rzeczy. Proszę posłuchać.
Pan doktor słucha, ale nie słyszy, bo ów człowiek lata daleko od niego.
- Panie doktorze – pielęgniarka nerwowo rusza czepkiem, gestykulując w obranym kierunku – ten człowiek nadal biega.
W placówce zamieszanie przybiera na sile. Potrącani pacjenci, patrzą w popłochu na wszystkie strony. Pan doktor wreszcie zauważa niesfornego przybyłego. Chwyta w nerwach słuchawki.
- Ależ pan doktor mówi do słuchawek osłuchowych – informuje podenerwowana wciąż ta sama pielęgniarka, chociaż uciekają też inne. Dawno nie było takiego zamieszania w szpitalu. Pan doktor się reflektuje i wyciąga komórę. Po chwili przybiegają pielęgniarze. Prawdziwe byczki. Udaje im się złapać krzyczącego. Ten wierzga czym może, wykrzykując przeraźliwie.
- Oni wszyscy chodzą w maskach - wskazuje na ludzkie twarze. - Mają błękitne rękawiczki na dłoniach. Nie zbliżają się do siebie. Nie witają. Nie żegnają - kiwa spoconą głową na boki. - Na ulicach wciąż niedziela i cholera wie co jeszcze. Ale ja wiem co się dzieje. Kosmici nas najechali. Zabiorą naszą liberty na swoją planetę – powtarza zdenerwowany w kółko to samo. - A my zostaniemy bez niej. Złapcie ich. Wyleczcie z inwazji. Mam dzieci i głowę na karku, którą chciałbym zachować. Proszę.
Podchodzi pan doktor.
- Przypominam sobie pana – mówi spokojnie jak do dziecka. - Uciekł pan z izolatki. Nie wiem jak to możliwe. Proszę się uspokoić.To wszystko się panu wydawało. Że wszedł pan do szpitala. Ma pan omamy. Jak mógł pan wejść, skoro z pan z niego nie wyszedł.
- A puste ulice, rękawiczki, maski, kosmici?
- Proszę iść ze mną. Dostanie pan odpowiednie leki i przestanie się bać.
- Proszę spojrzeć przez okno - mówi uspokojony lekarz. - Co pan widzi po lekach?
- Widzę kupę ludzi. Bez masek. Rękawiczek. Blisko siebie.
- No widzi pan – dodaje lekarz.
- Doktorze – pyta całkiem zmieszany pacjent. - Co ze mną jest?
- Chce pan na pewno wiedzieć? Bo to może być przykre.
- Proszę mówić. Chcę wiedzieć – dodaje jakby oszołomiony.
- Ma pan defekt mózgu.Stąd te zwidy. Ale jeszcze trochę i wszystko wróci do normy.
- Czyjej? - dodaje.
- Pańskiej – odpowiada lekarz.
- Czyli nie ma żadnych masek, rękawiczek…
- Oczywiście, że nie ma.
- Doktorze. Uspokoił mnie pan - pacjent mówi wyraźnie wzruszony – Mam już ostatnie pytanie.
- Słucham - mówi lekarz.
- Który mamy teraz rok?
- Rok? Początek dwa tysiące dwudziestego.
Komentarze (13)
Tekst niedopracowany, ale pewnie dla jaj.
Pozdrawiam Autora
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania