Iriatiris - Prolog

Słońce zachodziło powoli za horyzont, ale delikatne, ostatnie promienie słońca padały na gościniec pomiędzy liśćmi drzew oświetlając delikatnie ścieżkę. Wiatr kołysał gałęziami, które jakby w tańcu poruszały się leniwie. Wokół panowała magiczna aura dająca ukojenie duszy.

 

Traktem podróżowała mała grupka licząca osiem osób. Byli to mężczyźni przyodziani w kolczugi i białe tuniki, a przy pasach kołysały się miecze. Widać było, że byli bardzo zmęczeni. Byli to zwiadowcy z Królestwa Revas, gdyż na tunikach widniał herb tego królestwa - czarny sztylet z pierścieniem na rękojeści. Szli ścieżką w stronę południową oczekując ciepłego powitania w obozie. Szli równym tempem. Po chwili jeden z nich podszedł do prowadzącego całej gromady i powiedział.

- Sierżancie, jeśli dotrzemy za późno? - spytał słabym głosem żołnierz. - Przecież już dawno mogli dotrzeć do obozu i wybić wszystkich.

- Spokojnie żołnierzu - rzekł sierżant uspakajającym, ale jednak pełnym obaw głosem - w porę zawiadomimy kapitana. Nie potrzebnie... - przerwał.

 

Rozległy się trzaski oraz szelesty liści. Zwiadowcy spojrzeli się na siebie, po czym utkwili wzrok w sierżancie, który bez wahania rozkazał: "Do broni! Formacja okrąg!". Żołnierze wykonali rozkaz. Dobyli swych mieczy i utworzyli okrąg oczekując dalszego rozwoju wydarzeń. Nie musieli długo czekać. Z lasu wybiegło kilkanaście postaci. Na pierwszy rzut oka było widać przewagę liczebną. Okrążyli żołnierzy Revasu. Zapanowała cisza. Każdy patrzył po sobie z niepokojem. Sierżant szybko ocenił całą sytuacje. Znajdowali się w krytycznym położeniu. Wrogowie mieli przewagę co najmniej trzech na jednego. Nie mieli wyjścia, musieli walczyć.

 

Wrogowie na znak ich przywódcy wylali się na oddział niczym fale morskie na plażę. Okrąg rozpierzchł się tak, aby każdy z żołnierzy miał miejsce, żeby móc się bronić. W krótką chwilę rozległy się krzyki walczących oraz szczęk uderzania stali o stal. Żołnierze cieli mieczami swoich wrogów jeden po drugim. Krew tryskała na trakt, a niektórzy padali na ziemię aby skonać z poniesionych ran. Sierżant oddziału zwiadowczego wykazywał się swoimi umiejętnościami bojowymi. Nie tylko sprawnie odpierał ataki wrogów, lecz zadawał potężne rany, niektóre nawet śmiertelne. Jednak to nie wystarczyło. Jeden z przeciwników zakradł się od tyłu i wbił mu miecz w plecy. Sierżant stęknął z bólu, po czym osunął się na kolana. Chwilę później obalony przez następnego przeciwnika musiał walczyć na ziemi. Mimo odniesionej rany zdołał ogłuszyć napastnika uderzając go pięścią w skroń. Leżąc i dysząc na ziemi rozejrzał się po całym polu walki. Żołnierze dzielnie się bronili powalając kolejnych wrogów, jednak wycieńczeni padali pod naporem wroga. To już koniec, pomyślał.

 

Nagle sceneria rozmyła się. Znajdował się w pustej przestrzeni. Nie było nic słychać. Tylko on i ciemność wokół. Spojrzał na siebie. Miał na sobie błyszczącą, stalową zbroję oraz białą pelerynę. Nie wiedział co się właściwie stało. Rozejrzał się dokładnie badając to niezwykłe miejsce. Blade światło padło na niego. Było tak intensywne, że musiał zmrużyć oczy. Kiedy jego oczy zdołały przyzwyczaić się do tego światła spostrzegł postać idącą w jego stronę. Postać ta miała na sobie długą, białą pelerynę wyszywaną błękitną nicią. Z szyji zwisał dziwny amulet. Był wykonany z drewna jednak jego środkiem był dziwny, czarny kryształ, który zdawał się emanować złotą poświatą. Nagle w jego głowie rozległ się cichy, kobiecy głos.

- Nie uciekniesz przed tym. Wkrótce się to wydarzy... Podążaj za Niebieską Łanią, Gaenie.

Wraz z końcem tych słów wszystko się rozwiało. Otworzył oczy. To był tylko sen.

 

~@~

 

Spodobało się? Napisz o tym w komentarzu czy chcesz poznać tę opowieść oraz pozostaw ocenę, pozdrawiam Aerchus.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • LucyMay 04.06.2016
    Nieźle, podoba mi się ;) czekam na kolejny roździał.
  • Kajamoko 04.06.2016
    Fajne. Czekam na następny.
    Dałam pięć ^^

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania