ISABELLE EBERHARDT

Noc była w pustyni, a w nocy wiatr, który wiejąc z wolna ciemne piaski przesypywał.

Gwiazdy nad piaskami wisiały jak białe winne grona, a księżyc błyszczał jak bułat srebrny.

Zapatrzył się Bóg na urodę nieba nieziemską, westchnął i czas dłonią zatrzymał.

Wtedy ujrzał na pustyni pod niebem śpiącą, burnusem długim okrytą, a koń biały stał obok drzemiący.

I widział Bóg jej torbę wędrowną, bukłak na wodę skórzany i naczynie próżne po winie.

I jeszcze księgę niedużą, co miała przy boku, i odzienie męskie, chociaż niewiastą była.

A wokół kamienie leżały nieme na ziemi ciemnej i stało niebo doskonałe nad niemi.

Zarżał cicho koń, aż obróciła się śpiąca we śnie i słowa wyrzekła w mowie obcej, ale miękkiej i śpiewnej, a nie wiedziała, że mówi.

Ani snu nie przerwała pod gwiazdami niskimi, gdy wiatr ciemne piaski wiejąc poruszał.

Zrozumiał Bóg i uśmiechnął się na to, a za nim uśmiechnęły się gwiazdy jak białe winne grona i księżyc jak ostrze szabli.

Następne częściIsabelle Eberhardt (impresja)

Średnia ocena: 1.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania