Istoty z lasu

Odkąd pamiętam, zawsze lubiłam chodzić na długie spacery do lasu.

 

Moja mama nigdy nie rozumiała, dlaczego tak często tam się wybieram, a z kolei siostra za bardzo się boi, żeby iść w głąb lasu. Nie wiem, dlaczego tak jest, po prostu czuję, jakby coś mnie przyciągało do tego lasu, coś jak taki magnes, któremu nie byłam w stanie się oprzeć. Od zawsze byłam inna od swoich rówieśników – gdy ci bawili się na podwórku lub na placu na naszej wsi, ja wolałam spacery i odkrywanie dzikiej natury. Życie na naszej wsi toczyło się spokojnym i wolnym tokiem, największą tutaj zbrodnią była chyba kradzież mleka, i to jeszcze jakieś 20 lat temu. Każdy mieszkaniec wsi raczej ma swoje gospodarstwo, ponieważ u nas jest tylko jeden sklep, a najbliższe miasto jest oddalone o ponad 50 km – tak jakby las oddzielał nas od reszty świata.

 

Wszystko było dobrze, aż do pewnego dnia...

 

Było już popołudnie, a słońce zaczęło zachodzić. Jednak ja, nie mając co robić, wybrałam się jak zwykle na spacer do lasu. Szłam jak zwykle wydeptanymi przeze mnie szlakami, podziwiając mchy obrastające pnie i kamienie oraz rosnące grzyby. Rozglądałam się dookoła, aż moją uwagę przykuł dziwny kształt leżący na ściółce.

 

Nie wiem, co mnie wtedy pokusiło – może był to ten magnes, o którym mówiłam, a może zwykła ciekawość. Tak czy siak, podeszłam do tego czegoś i zauważyłam, że był to jeleń. Był brązowy i miał niewielkie poroże, jednak coś było z nim nie tak. W tym właśnie momencie spojrzałam mu w oczy, aby ujrzeć w nich mglistą pustkę. Wtedy zdałam sobie sprawę, że jeleń nie żyje. Zrobiło mi się przykro – bądź co bądź, było to tylko niewinne zwierzę. Jednak zauważyłam, że zaczęło się ściemniać i postanowiłam wracać do domu, gdy nagle jeleniem zaczęły wstrząsać konwulsje. Ale nie takie jak przy umierającym zwierzęciu – raczej jakby coś chciało wyjść od środka. Przeszedł mnie zimny dreszcz, a nogi odmówiły jakby posłuszeństwa, gdy zobaczyłam, jak nagle z brzucha jelenia wybijają się pazury. Wyglądało to, jakby dziesięć małych, białych ostrzy wystrzeliło z brzucha jelenia. Na moich oczach pazury poruszyły się, rozpruwając całego jelenia z obleśnym odgłosem. Gdy tylko pazury rozwarły brzuch, a z jego wnętrza popatrzyły na mnie przerażające żółte oczy, odrętwienie nagle minęło i zaczęłam uciekać. Nie wiem, czy kiedykolwiek biegłam tak szybko. Czułam wiatr we włosach, a małe gałązki raniły mi twarz. Każdy najmniejszy szelest lub złamanie gałęzi przyprawiało mnie o zawał. Biegłam tak, aż dopóki nie ujrzałam drzwi wejściowych mojego domu. Płuca paliły mnie żywym ogniem, a nogi, obolałe od biegu, odmawiały posłuszeństwa. Resztkami sił otworzyłam drzwi, a następnie szybko je za sobą zamknęłam na zamek. Od razu uderzył we mnie zapach przypraw i palonego drewna, a z kuchni można było słyszeć krzątanie się mojej mamy.

 

– Sandra, chodź na obiad!

 

Na jej słowa posłusznie weszłam do kuchni, a moim oczom ukazała się moja mama, przygotowująca mi posiłek, a tuż przy stole, okrytym czerwonym obrusem, na którego środku był dzbanek z makami, siedziała moja siostra i zjadała swoją porcję. Nigdy nie wiedziałam, dlaczego, ale to właśnie maki były ulubionymi kwiatami mojej mamy – niby takie pospolite, a jednak przepiękne. Mama zauważyła, że coś jest nie tak – może to przez to, że byłam cała blada, a może przez ranki na twarzy zadane przez gałęzie. Nie czekając długo, mama podstawiła mi krzesło i gestem pokazała mi, żebym usiadła. To niezwłocznie zrobiłam.

 

– Sandra, co się stało?

 

– Nie wiem, czy kiedy ci powiem, to mi uwierzysz.

 

W tym momencie mina mamy trochę spoważniała, jednak po chwili z powrotem złagodniała, jednak w jej głosie można było wyczuć nutkę niepokoju.

 

– Sandro, uwierzę ci, choćby nie wiem co.

 

Te słowa sprawiły, że opowiedziałam wszystko. Słowa wylewały się ze mnie jak potok, którego nie dało się powstrzymać. Gdy skończyłam, spojrzałam na mamę, a ta cała drżała, a jej oczy (zazwyczaj jasno niebieskie, lecz tym razem miały barwę mrocznej rzeki) były mokre od łez.

 

– Mamo, wszystko w porządku?

 

– Muszę ci coś powiedzieć.

 

Następnie wstała, odsuwając krzesło, po czym odwróciła się do mojej siostry.

 

– Lila, zjedz do końca, a ja na chwilę pójdę gdzieś z Sandrą.

 

– Dobrze, mamo.

 

Odpowiedziała moja siostra. Lila miała zaledwie dziewięć lat, miała brązowe włosy i cudownie zielone oczy odziedziczone po ojcu. Siedem lat po tym, jak urodziła się Lila, pewnego dnia, tak zupełnie bez powodu, nasz ojciec wyszedł z domu i już nie wrócił. Mama bardzo to przeżywała, ale dała sobie radę, Lila tęskniła za nim, a ja do tej pory nie rozumiem, dlaczego nas zostawił.

 

Wraz z mamą weszłyśmy do jej sypialni, do której pierwsze, co się rzuca w oczy, to duża ilość wazonów z makami, a następnie ściany o barwie smętnego różu. Mama pokazała mi gestem, żebym usiadła na jej łóżku, co niemal od razu zrobiłam. Wszystko to było dla mnie niejasne: czym było to stworzenie z lasu? I dlaczego mama tak na to zareagowała?

 

Odpowiedzi na te pytania miałam zaraz poznać.

 

– Sandro, wiem, że masz wiele pytań i postaram się na nie odpowiedzieć.

 

Spojrzałam wtedy na mamę, po czym od razu powiedziałam:

 

– Co to był za stwór?

 

– Nikt tak do końca nie wie, czym są. Wiemy tylko, że są bardzo stare. Mieszkały w tutejszych lasach jeszcze przed nami.

 

Jak zahipnotyzowana słuchałam wszystkiego, co moja mama mówiła.

 

– Wiem na pewno, że wchodzą do martwych ciał i przejmują nad nimi kontrolę. Gdy ciało jest w czasie rozkładu, one je jakoś leczą, żeby wyglądało, jakby było żywe.

 

Wtedy moja rodzicielka zrobiła dramatyczną przerwę, po czym powiedziała coś, co zmroziło mi krew w żyłach.

 

– Możliwe, że jeleń, którego widziałaś, jest martwy od miesięcy.

 

Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Dlaczego one tutaj są? I czemu dopiero teraz je zauważyłam? A co, jeśli już kiedyś je widziałam w lesie, pod postacią jakiegoś zwierzęcia? Na tę ostatnią myśl przeszły mnie zimne dreszcze.

 

– Bardzo ważna rzecz, Sandro. Te stwory z niewiadomych powodów odstraszają maki. Dlatego mamy ich tak dużo w domu.

 

To w sumie wyjaśniało, skąd takie zamiłowanie mojej mamy do tych kwiatów. Chciałam zadać kolejne pytanie, jednak mama w tej chwili mi przerwała.

 

– Sandro, to są potwory. Wchodzą do ciał i zabijają ludzi. W tym – zabiły twojego ojca.

 

Chyba szok jest jedynym słowem, jakim mogłabym określić moje uczucia w tamtej chwili. Niemal natychmiast łzy zaczęły spływać mi po policzkach, pozostawiając za sobą ślad.

 

– Cz...czyli on nas nie zostawił?

 

Spytałam się cienkim głosem, na co mama tylko przytaknęła głową. Mama jak na komendę mnie przytuliła, a ja to przyjęłam. Nie wiem, ile tak stałyśmy, ale równie dobrze mogła to być cała wieczność. Nasze przytulanki przerwała moja siostra, która energicznie wbiegła do pokoju mamy.

 

– Mamo!

– Co się stało, Lili?

– On wrócił!

 

Wtedy oderwałam się od mamy i popatrzyłam się na moją siostrę, która była przeszczęśliwa.

 

– Kto wrócił?

 

Spytała się moja mama, po czym z głośnym krzykiem moja siostra odpowiedziała:

 

– TATA!

 

Zmroziło mnie, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Dopiero co się dowiedziałam, że mój tata tak naprawdę nie żyje. Czy to oznacza...

 

Nie musiałam dokańczać, bo nagle, tuż w przejściu za moją siostrą, stanął mój ojciec. Wyglądał identycznie, co w dzień, w którym odszedł. Miał tylko jedną różnicę. Miał żółte oczy – takie same, jakie widziałam w lesie.

 

– LILA! TO NIE JEST NASZ TATA!

 

Krzyknęłam tak głośno, że mogłam obudzić wszystkich, gdyby byli w pobliżu.

 

Nagle stało się coś, co będzie mnie prześladować do końca życia. Mama starała się wciągnąć Lilę do pokoju, jednak właśnie w tym momencie stwór rozerwał ciało mojego ojca i wystrzelił w stronę mojej siostry. Pomimo tego, że był szczupły, można było zobaczyć mięśnie pod jego skórą o barwie śniegu. Miał on długie, ostre pazury, a jego oczy jarzyły się żółtym kolorem.

 

– LILA!

 

W tej właśnie chwili stwór do niej dobiegł, przeszywając jej ciało pazurami z przerażającym odgłosem. Pazury były na tyle długie, że tylko kawałek brakowało, aby trafił nimi moją mamę. Krzyknęłam z rozpaczy, jednak moja mama wciągnęła mnie w głąb pokoju i, pomimo tego że płakała, powiedziała:

 

– Słuchaj mnie uważnie. Weź do rąk ziarna maku – są w szafce nocnej.

 

Pobiegłam do niej i od razu znalazłam czerwony woreczek z tym, czego szukałam. Podbiegłam do mamy i jej go podałam. Ta otworzyła go i wzięła do ręki garść ziaren. Podeszła do stwora, który stał i się patrzył, nie mogąc przejść – prawdopodobnie przez maki. Moja mama energicznym ruchem sypnęła w monstrum ziarnami, na co ten odskoczył z rykiem. Mama kontynuowała, dopóki stwór nie znalazł się na dworze. W tym momencie mama zrobiła okrąg z ziaren przed drzwiami, na co stwór syknął niezadowolony. Na moich oczach wbiegł do lasu, a na ramieniu miał ciało mojej siostry. Od tamtej chwili wiedziałam, że już nigdy nie pójdę na spacer do lasu.

 

Gdy skończyłam opowiadać, moje dzieci, jak i mąż, byli przerażeni. Od tamtej chwili minęło 15 lat, zdążyłam założyć rodzinę i zamieszkać w domu po mojej mamie. Spojrzałam wtedy na nich i powiedziałam:

 

– Dlatego nigdy, przenigdy...

 

Spojrzałam wtedy na okno, za którym była już noc.

 

– Nigdy nie chodźcie do lasu i nie otwierajcie drzwi, dopóki nie będziecie na sto procent pewni, że to ta osoba.

 

Spojrzałam na moich bliskich. Nie wyobrażam sobie ich stracić.

 

– Bo potwory mogą nas oglądać nawet w tej chwili.

 

Spojrzałam wtedy przez okno, za którym stała moja siostra. Wyglądała tak samo, jak ją zapamiętałam, ale miała tylko jedną różnicę...

 

Miała żółte oczy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Smerfowa Stonoga 7 miesięcy temu
    Pasja, daj już spokój, wszyscy wiedzą, że to ty...
  • zuraw 7 miesięcy temu
    😐
  • zuraw 7 miesięcy temu
    Myśl se co chcesz szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to ☺️
  • Cain 7 miesięcy temu
    Przejrzałem i widać potencjał, nie będę oceniał w całości po jednym opowiadaniu ale myślę że przy odpowiednim staraniu możesz być dobry, zwłaszcza że mówiłeś że masz ileś tam naście lat.
    Dla mnie proza oferuje więcej od wierszy, coś jak porównać fotografię a film, inaczej oddziałuje na widza, z pomocą wielu różnorodnych technik jakie można w niej umieścić, zachowując przy tym dłuższą wielofragmentową narrację. Widać też że lubisz pisać więc powinno ci to ułatwić rozwój w tym kierunku, jak się coś lubi robić to znajdowanie sposobów na polepszenie tego wychodzi raczej naturalnie.
  • zuraw 7 miesięcy temu
    Cain dziękuję ❤️
  • maciekzolnowski 7 miesięcy temu
    Potencja jest, horror jak się patrzy, popraw, proszę, interpunkcję i będzie git. :) Pozdrawiam! MZ
  • zuraw 7 miesięcy temu
    Dobrze poprawię 🤭
  • maciekzolnowski 7 miesięcy temu
    * - Potencjał...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania