It's killing me 3

Czemu się zgodziłam? Kolejna obietnica bez zastanowienia.. A co jeśli jej nie dotrzymam? Wiem, że Ethan chce mi pomóc, wiem to od dawna... Ale.. Obiecałam, a to znaczy, że muszę.. Powiedzieć mu wszystko...

-Dalej pójdę sama, mój dom jest przecież już za rogiem.. Cześć. -Odwróciłam się i nie oglądając więcej za siebie skręciłam uliczką w stronę mojego domu.

-Pa.. -Odpowiedział po chwili i ruszył w swoją stronę. Chyba chciał jeszcze o czymś porozmawiać, ale ja musiałam już wracać, po za tym.. Nie chciałam mówić mu o tym wszystkim.

W domu światła były zgaszone, otworzyłam cicho drzwi i starałam się jak najciszej udać się do pokoju. Miałam nadzieję, że jednak nie ma nikogo w domu, ale niestety...

Światło w przedpokoju zapaliło się, kilka kroków ode mnie stała moja matka. Czułam alkohol, znowu..

-Co ty sobie gówniaro wyobrażasz do cholery?! Wiesz, że masz wracać zanim kurna będzie ciemno! - Krzyknęła robiąc kilka chwiejnych kroków w moją stronę.

Oparłam się o ścianę i przestraszona stałam nie ruszając się. Wiem, do czego zdolna jest moja matka. Bałam się odezwać..

Kobieta podeszła jeszcze bliżej, stała jakiś krok ode mnie. Wyraźnie czułam zapach alkoholu.

-Co tam robiłaś? Znowu paliłaś?! Przyznaj się kurwa! - Była na prawdę wkurzona, nigdy nie wiedziałam co tak bardzo ją denerwuje. Bałam się, bałam się własnej matki.

-T-to był.. t-tylko.. raz.. -Odpowiedziałam cicho, głos mi się łamał, a po policzkach mimowolnie zaczęły spływać mi łzy.

-Nie kłam! A teraz nie pokazuj mi się na oczy gówniaro! - Po tych słowach dała mi w twarz 'z liścia', a ja poczułam piekący ból na policzku.

Szybko udałam się do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz, ciesząc się niezmiernie, że mam zamek w drzwiach, czasem na prawdę jest potrzebny.

Niemal rzuciłam się na łóżko, ukryłam twarz w poduszce i pozwoliłam sobie na płacz, który z całych sił starałam się pohamować przy matce. Nie chciałam, żeby widziała, że się jej boję.

Boję się wracać do domu, zawsze mam cichą nadzieję, że śpi albo mnie nie usłyszy. Nie było dnia, w którym by nie piła, zawsze czułam ten sam zapach alkoholu. Jest tak od jakiegoś roku, odkąd zostawił nas ojciec... Nie przejmowałam się zbytnio jego odejściem, rzadko był w domu, matka też. Nie widywałam ich za często, ale nie było mi z tym źle. Czasem na prawdę cieszyłam się, że mogę być sama.

Matka popadła w nałóg... Nie wiem nawet czy ma jeszcze pracę, a jeśli tak to jakim cudem jeszcze jej nie wyrzucili... Uderzyła mnie kilka czy kilkanaście razy, ale nigdy nie było to zbyt mocno, dało się przeżyć... Gorsze były słowa.. Moja psychika nie jest silna, łatwo mnie zranić psychicznie, choć fizycznie zapewne też.

Każde jej słowo rani mnie bardziej niż może to sobie wyobrazić.. Ile to razy słyszałam "Po co ty jeszcze żyjesz?" "Żałuję, że się urodziłaś"...

Dzisiaj nie było najgorszej, słowa "Znowu paliłaś!?" nie są takie złe.. Raz w życiu zapaliłam, jeden pieprzony raz! Ale ona oczywiście musiała się o tym dowiedzieć... Chciałam zaimponować nowym osobom, nigdy nie miałam wielu przyjaciół, a właściwie nawet nie kilku, więc chciałam to zmienić. Żałuję tego teraz, to był błąd, problemów było przez to wiele..

Obróciłam się tak, że leżałam na plecach. Łzy płynęły, a ja jak zawsze w takich chwilach myślałam o wszystkich złych wspomnieniach... Szkoła, rodzina, wszystko.. Nie wytrzymuję już tego!

Z moich ust wydobył się jęk, zrozpaczony urywany krzyk... Mam tego wszystkiego dość... Nigdy nie słyszałam miłych słów, zawsze tylko narzekanie i wmawianie mi, że nie mam po co żyć... Zaczęłam w to wszystko wierzyć...

Drżącą ręką sięgnęłam po małe czarne pudełeczko, leżące zamknięte w jednej z szafek. Wyjęłam przedmiot znajdujący się w środku... Żyletka..

Obracałam ją w dłoniach wiedząc, że nie powinnam tego robić.. Część mnie krzyczała "Zrób to, pomoże choć na chwilę!", a inna cześć błagała, by tego nie robić, bo obiecałam.

Tak szybko mam złamać obietnicę? Na prawdę jestem okropna... Ale obiecałam.. "Obiecaj... Że nie zrobisz tego więcej..." Głos Ethana pobrzmiewał w mojej głowie... Nie mogę złamać danego słowa..

Ponownie krzyknęłam, a raczej jęknęłam z rozpaczy i rzuciłam przedmiotem o ścianę... Nie mogę już tak żyć...

Ja chyba jednak potrzebuję pomocy.

Trzęsłam się lekko.. Ze strachu, z bezsilności.. Przez te wszystkie pieprzone wspomnienia, przez to wszystko co każdego wieczoru powraca i nie daje mi spokoju.

Skuliłam się na łóżku i złapałam za głowę szarpiąc swoje czarne włosy, byłam taka bezsilna..

Sięgnęłam po komórkę i wybrałam numer Ethan'a, może powinnam dać sobie pomóc.

Odebrał już po pierwszym sygnale.

-Megan? -Jego głos był zaniepokojony.

-E-Ethan.. -Zdołałam wydobyć z siebie tylko tyle.

-Co się stało? -Spytał wyraźnie zmartwiony.

-Ja... Proszę, przyjdź.. Wejdź oknem.. Nie może cię zobaczyć.. -Głos mi się łamał, twarz zalewały mi łzy, obraz rozmazywał się lekko. Musiałam brzmieć żałośnie..

-Zaraz będę! -Odparł i rozłączył sie. Na prawdę przyjdzie? Na prawdę zrobi to dla kogoś takiego jak ja?

Usłyszałam kroki matki.. Czy szła do mnie? Usłyszałam jak prawdopodobnie się potknęła i przeklęła głośno.

Bałam się, na prawdę tak bardzo się bałam..

Łzy zalewały moją twarz, to już nawet nie był płacz... Tylko niepohamowany szloch...

Skuliłam się przy ścianie, zakryłam twarz dłońmi, a kolana podsunęłam pod brodę.

-Ethan...! -Błagam przyjdź... Może na prawdę powinnam to wszystko komuś powiedzieć.. Może nie powinnam dusić tego wszystkiego w sobie..

Ethan.. Pomóż mi! Dam sobie pomóc, proszę... Wszystko to.. To mnie zabija!

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania