It's you
Nie mam pojęcia, od kiedy to trwa. Odkąd zacząłeś mi się podobać, w mojej głowie był ktoś inny. Ale ty zawsze gdzieś tam byłeś. Widząc twoje imię na ekranie mojego telefonu się uśmiechałam. Zawsze miałam problemy w kontaktach międzyludzkich i miałam w sobie całe mnóstwo wątpliwości. Czy ta osoba mnie lubi? Co tamta o mnie myśli? Czy ja dobrze myślę, że ona mnie obgaduje? Chyba tylko sobie wmawiam, że on się ze mną zadaje dla litości, prawda?
Dlatego cieszyłam się z każdej naszej rozmowy, wiadomości, uśmiechu, spojrzenia. Nigdy nie wychodzę do kogoś jako pierwsza, to ty zawsze jako pierwszy nawiązywałeś rozmowę. Cieszyło mnie to, bo za każdym razem zyskiwałam coraz większą pewność, że wszystko jest okej.
Podczas jednej z naszych rozmów niespodziewanie poczułam ciepło na sercu. Wszystko wokół nas zastygło i widziałam tylko ciebie. Twoje iskierki w oczach, kiedy opowiadałeś o podróżach, które tak bardzo kochałeś. Zawsze ciągnęło cię do dalekich krajów, zawsze chciałeś poznawać nowe kultury, nowych ludzi. Prawdopodobnie gdybyś teraz nie przystępował do matury, byłbyś gdzieś indziej. Chciałbyś zwiedzić tyle krajów, tyle miast.
Następnie zmieniłeś temat. Zwykle nie jesteś zbyt wylewny, ale jak już się rozkręcisz, to co chwila zmieniasz temat i wylewa się z ciebie potok słów. Nigdy ci nie przerywałam, bo lubiłam słuchać twojego głosu. Raz mówiłeś głośniej, raz ciszej, raz wolniej, raz szybciej, wszystko zależało od tego, o czym mówiłeś. To samo tyczyło się twojej mowy ciała. Jak mówiłeś, to żywo poruszałeś rękami, zmieniałeś mimikę, kręciłeś albo potakiwałeś głową. Czasami w ogóle przestawałam cię słuchać, bo tak uważnie się przyglądałam, jak szybko pod wpływem twoich emocji względem jakiegoś tematu zmieniały się twoje ruchy.
Pamiętam każdy szczegół tej rozmowy. Każdy twój uśmiech, każdy ruch ręką. Mogę jak wiersz wyrecytować każde słowo, które wtedy padło. Tak dokładnie pamiętam każdy szczegół, bo potem wszystko się skomplikowało. Ale tylko z mojej strony, gdyż to ja po tej jednej, przeklętej rozmowie ciągle o tobie myślałam. Zaczęłam patrzeć na ciebie zupełnie innymi oczami. Oczywiście, zawsze uważałam, że jesteś atrakcyjny, ale to było na tyle, myślałam o tobie jak o zwykłym znajomym.
Ale po tej rozmowie to się nagle zmieniło, zupełnie jakby ktoś w mojej głowie przycisnął przycisk z napisem „Uczucia do niego“. Ciągle myślałam, jak cudownie by było być twoją dziewczyną. Chciałam się obudzić koło ciebie, przytulić się do ciebie i poczuć twoje ciepło oraz zapach, zanim się obudzisz. Chciałam wyjść z tobą na cały dzień do miasta i włóczyć się bez celu po ulicach, wchodzić do przypadkowych sklepów. Chciałam pójść z tobą nad jezioro i po prostu z tobą posiedzieć, porozmawiać, popatrzeć w gwiazdy. Chciałam iść z tobą do teatru albo do muzeum. Chciałam o drugiej w nocy pojechać z tobą do McDonalda.
Te myśli krażyły po mojej głowie bez przerwy, ale i tak starałam się zachować pozory, że nic się nie zmieniło. Nadal spotykałam się z tobą i resztą naszych znajomych jak zwykle. Myślałam, że to zwykłe zauroczenie i mi minie.
Myliłam się. Tak bardzo się myliłam. Nie mogłam się ciebie pozbyć ze swojej głowy. Z dnia na dzień coraz bardziej cię kochałam i nie mogłam sobie wytłumaczyć dlaczego. Większość dziewczyn w moim wieku by powiedziało, że nie jesteś przystojny. Nie grzeszyłeś taką typową urodą lansowaną w magazynach, ale w pewien sposób i tak byłeś atrakcyjny, przynajmniej dla mnie.
Ale myślę, że nie chodziło mi o twój wygląd, tylko o twoje wnętrze. Miałeś całe mnóstwo zainteresowań, przez co mogłeś praktycznie z każdym złapać wspólny język. Posiadałeś ogromną wiedzę na wszystkie możliwe tematy, byłeś jak encyklopedia z krwi i kości. Czasami, kiedy z tobą rozmawiałam, czułam się jak bym była głupia i nudna. Podczas konwersacji z tobą miałam pustkę w głowie, tak mnie onieśmielałeś. Próbowałam to jakoś nadrobić swoim poczuciem humoru, rzucałam jakimiś idiotycznymi sucharami od niechcenia i śmiałeś się z nich, co mnie zadowalało. Oczywiście w innych sytuacjach, gdzie żartowanie nie pasowało, starałam się z tobą normalnie rozmawiać. Z naciskiem na starałam, bo nigdy nie wiedziałam, co ci odpowiedzieć albo mówiłam mało. Wtedy się bałam, że przez moją małomówność myślisz, że mnie nudzisz, że nie jestem tobą zainteresowana albo że nie chcę z tobą kontaku. Zamykałam się przed tobą i nienawidziłam się za to, nie chciałam tego, ale jednocześnie nie chciałam też powiedzieć czegoś źle. Mimo wszystko nadal próbowałeś. Były dni, kiedy się przed tobą całkowicie otwierałam ale były też dni, kiedy całkowicie się zamykałam.
Uwielbiałam cię słuchać. Najbardziej, kiedy opowiadałeś o swoich zainteresowaniach. Na przykład o Dreźnie, Boże, tak kochałeś to miasto, kochałeś całym swoim sercem. Mówiłeś o nim z niesamowitym blaskiem w oczach, znałeś każdy szczegół. Każdy kościół, każdy sklep z pamiątkami, każdą piekarnię, każdą choćby najmniejszą uliczkę. Zawsze się zastanawiałam, jak można tak bardzo kochać miasto, jakby to była żywa osoba. A nawet tam nigdy nie mieszkałeś. Jechałeś do Drezna w wakacje na dwa albo trzy tygodnie, bo mieszkali tam twoi dziadkowie. Jak wracałeś z powrotem do domu, opowiadałeś o wszystkim jakbyś był tam dopiero pierwszy raz. Zawsze odkrywałeś w tym mieście coś nowego, co wakacje zmieniałeś swoją ulubioną kawiarnię. Po sto razy chodziłeś do tych samych muzeów i mimo, że podziwiałeś ciągle te same eksponaty od kilku lat, to i tak nadal się nimi zachwycałeś na nowo.
Byłeś moim Dreznem. Nigdy mi się ani przez chwilę nie nudziłeś, notorycznie znajdowałam w tobie coś nowego do podziwiania. Wciąż kochałam cię tak samo, jakbym uświadomiła sobie moje uczucie do ciebie wczoraj. I nie wiedziałam dlaczego, może dlatego, że poprostu byłeś sobą. Tym licealistą, chcącym zwiedzić cały świat, czytającym książki dzień i noc, śpiewającym w chórze szkolnym i dyskutującym z nauczycielami. Było mnóstwo innych chłopaków, którzy byli tacy jak ty albo nawet lepsi od ciebie. Ale z jakiegoś powodu zakochałam się właśnie w tobie.
Niestety ja nie byłam twoim Dreznem, tylko ktoś inny. Przez pewien czas nie wiedziałam o tym i nawet robiłam sobie nadzieję. Były momenty, kiedy analizowałam nasze rozmowy i czasami, ale tylko czasami, myślałam sobie: „A może on też coś do mnie czuje?“. Mimo to szybko porzucałam tą myśl, jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. Może i lepiej, że nigdy nie wierzyłam w taką możliwość, bo pamiętam bolesne słowa mojej przyjaciółki.
„Ale ty wiesz, że on podobno jest zakochany w tej swojej znajomej, co jest z Rosji i jest z nim w jednej klasie?“
Nie, nie wiem.
Czy to było lepiej dla mnie, że teraz o tym wiedziałam? Nie wiem. Wiedziałam, że teraz to już w ogóle nie będę miała u ciebie żadnych szans, ale i tak była we mnie jakaś nadzieja. Przez cały czas.
Byłam na każde twoje zawołanie.
Tak bardzo mi na tobie zależało.
Aż za bardzo.
W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że tobie tak na mnie nie zależy. Dawałam ci o wiele więcej, niż ty mi. W mojej głowie pojawiła się straszna myśl, że być może byłoby to dla ciebie bez róźnicy, czy byłabym twoją znajomą czy nie, że może jak cię oleję to ty też mnie olejesz, bo to będzie ci obojętne, czy jestem czy nie.
To mnie załamało.
Pamiętam, jak w piątek przed przerwą wielkanocną poszliśmy ty, ja, moja przyjaciółka, twoja znajoma z Rosji i kilku innych naszych wspólnych znajomych ze szkoły do galerii handlowej. Podążyliśmy skrótami, które wiodły przez most. Byłam w kiepskim humorze, bo cały czas z nią rozmawiałeś i śmiałeś się. Tak, byłam zazdrosna. „To ja powinnam być na jej miejscu. Czy ona nie widzi, jakie ma szczęście?“, pomyślałam. Nigdy nie będę twoją dziewczyną. Nigdy nie obudzę się koło ciebie, nigdy nie będę mogła się włóczyć z tobą po ulicach i wchodzić do przypadkowych sklepów, nigdy nie będę siedziała z tobą nad jeziorem, nigdy nie pojadę z tobą o drugiej w nocy do McDonalda. Nigdy. Mówić nigdy to tak, jakbyś biegał po tunelu jak szalony, szukając światła. Ale nie znajdziesz go, bo ten tunel nie ma końca.
Kiedy byliśmy wszyscy na moście, zwolniłam i znalazłam się na samym końcu grupki. Podeszłam do barierki i nadal idąc nieśpiesznym krokiem starałam się spojrzeć w dół. Widziałam szary asfalt i przejeżdżające samochody. Nie wiem, jak wysoko było, trudno mi oszacować takie rzeczy. Do głowy przyszło mi jedno pytanie: czy jak teraz skoczę, to mnie zabije? Poczułam nagłą potrzebę to sprawdzić. Przyłożyłam lewą rękę do barierki i już miałam stanąć, kiedy nagle usłyszałam głos swojej przyjaciółki.
„Idziesz?“
Puściłam barierkę i dołączyłam do reszty grupy.
Co, jeśli by mnie nie zatrzymała? Czy znalazłabym wtedy odwagę, żeby skoczyć? Z każdym dniem czułam się coraz gorzej i codziennie znajdowałam jakieś nowe pytania. Czy byłabym w stanie zabić się nożem kuchennym? Czy byłabym w stanie rzucić się pod samochód? Kto by za mną płakał? Mama, tata, siostra – oni na pewno. Zwłaszcza mama, myślę że to dzięki niej nie mam odwagi się zabić. Znajomi za 10 lat by o mnie zapomnieli. A ty? Jak ty byś zareagował? Nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie. Po prostu byś się przejął i nic więcej, czy może byś nawet za mną zapłakał? Na jaki czas to by tobą wstrząsnęło? Kilka dni, tygodni czy miesięcy? Obstawiam dwa, może trzy tygodnie. Brakowałby ci mnie? Może przez tydzień. Nie byłoby nic, co by sprawiło, że będziesz za mną tęsknił.
To wszystko było coraz bardziej nie do wytrzymania. Męczyło mnie, że nigdy nie odwzajemnisz moich uczuć. Chciałam, żeby to minęło. Chciałam, żebyś zniknął z mojego życia.
Wiedziałam, że rozwiązaniem byłoby ignorowanie ciebie. Przestanie z tobą rozmawiać, zablokowanie cię na mediach społecznościowych. Absolutnie odcięcie się od ciebie.
Ale nie mogłam. Bo wtedy nie byłoby ciebie w moim życiu. Nawet jeśli nasze rozmowy były krótkie i dla ciebie nic nieznaczące, a po nich miałam wyrzuty sumienia, że nie umiesz podtrzymać konwersacji z tobą, to chciałam ich. Brakowałby mi ciebie. Poza tym bałam się, że jak zacznę cię olewać bez powodu, to już w ogóle przestaniesz mnie lubić. Nie chciałam tego, mimo, że tak byłoby lepiej.
To wszystko wydawało mi się takie nierealne. Dlaczego akurat ty? Miałam tyle innych osób wokół mnie, które były dla mnie nawet osiągalne. Więc dlaczego ty? Nie rozumiem. I nigdy nie zrozumiem. Czułam się żałośnie, bo ty byłeś starszy a ja taka młoda. Myślałam, że to nigdy mi się nie zdarzy, że nigdy nie zakocham się tak beznadziejnie w starszym chłopaku.
Chyba właśnie ta róźnica wieku mnie najbardziej bolała i nawet jeśli odwzajemniłbyś moje uczucia, to byłoby to problemem.
Może w innym życiu. Może w innym życiu wszystko będzie dobrze.
I będziemy razem. Na zawsze.
KONIEC
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania