Jad ziemi

“…i wtedy ziemia plunęła jadem trującym, o zapachu dziegciu i siarki, jadem co zatruł wodę i wszelkie w niej życie zamarło. A potem nadszedł ogień, a z nim dzień Sądu Ostatecznego, a wierni w trwodze wołali o przebaczenie…”

 

Rozdział 1

Przyjazd po latach

 

Przed barem “Nadmorski” stał sportowy motocykl, a wewnątrz siedział jego właściciel. Barman nalał do szklanki sok pomarańczowy i postawił na stoliku. Oprócz nich w barze nie było nikogo.

Motocyklista miał na sobie dobrze dopasowany, czarny skafander, a jego twarz była ogorzała od wrześniowego słońca i wiatru. Wyglądał zawadiacko, w płynnych i spokojnych ruchach czuć było krzepkość i siłę choć z postury był niewysoki i szczupły. Młody barman spoglądał na niego, na jego ubiór i zachowanie i pomyślał, że też by taki chciał być.

 

- Znasz Ingrysa? - zagadnął motocyklista.

 

Barman uśmiechnął się pewnie.

 

- Jasne. Kto go nie zna?

 

Motocyklista wziął krótki łyk soku i odstawił szklankę.

 

- Potrzebuję się z nim spotkać. Od wczoraj nie mogę zastać go w domu.

 

Barman pokiwał głową dając do zrozumienia, że wie o co chodzi.

 

- Oni teraz często wypływają z “pierwszakami” na kilka dni. Na dorsza.

 

Motocyklista spojrzał uważniej na barmana.

 

- Ingrys porzucił sieci?

- Sieci się już nie opłacają. Teraz kasę robi się na połowach turystycznych. Ingrys kupił dwa kutry, dal na nich pracę kolegom, a sam pływa na swoim, największym. Tamci biorą do siebie szarych, a Ingrys platynowych.

 

Motocyklista nie bardzo rozumiał. Barman zauważył to i pospieszył z wyjaśnieniem.

 

- Szarzy to przeciętniacy. Przyjeżdżają po przygodę ale liczą każdy grosz. Parkują citroeny, beemwu i mercedesy niższych klas. Przeważnie wszystko na kredycie. A platyna to już wyższa półka. Tam już są inne wymagania, inne portfele, inna rozmowa. I Ingrys bierze ich do siebie, bo ma porządny kuter, prawie jak jacht. No i umie z nimi rozmawiać.

- Więc nie wiadomo, kiedy wróci…

 

Barman zaśmiał się porozumiewawczo i dosiadł do stolika.

 

- Oczywiście, że wiadomo. Byli tu dwa dni temu. Siedzieli do północy. Trzech takich, co to z daleka widać, że pierwszy raz idą w morze. Klienci Ingrysa, nie inaczej. Wszystko nowe, czapki z daszkiem czyste, tiszerty wyprasowane, zapach diora. Zajechali merasiem na wypasie, terenowym, srebrnym, dwie bańki na kołach jak nic. Chłopaki przed trzydziestką. Gruba forsa.

 

Na moment zamilkł i spojrzał z niechęcią w stronę baru, przy którym co dzień musiał stać.

 

- No i pili do północy. A jak już byli wstawieni, to zaczęło się przechwalanie, kto większą rybę złowi przez te trzy dni rejsu. No więc będą jutro.

 

Motocyklista rozsiadł się wygodniej.

 

- Masz coś do jedzenia?

 

Barman rozłożył ręce.

 

- Przykro mi. Kucharz skończył pracę z końcem sezonu. Tylko napoje. Albo chipsy.

 

Motocyklista podziękował, zapłacił i wyszedł.

 

cdn.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania