Jak drzewiej bywało… i zaklinacze koni

napisane na zlecenie NSzO

 

Wrócił – powiadali szeptem.

Pamiętali koniarze i furmani o czasach, kiedy z puszty węgierskiej spędzano konie różnej maści. Uchlastane po kłęby, dosiadywane na oklep przez koniuchów biegły do wolności.

Strzeż się kowalichy – szeptały podbiały – omijaj, unikaj jej oczu i nie patrz na stopy, kiedy spódnicę zatyka w pasie i przędzie cichutko.

Kiedy niesie wodę od potoku na koromysłach – to broń boże zagajenia pomocy. To ona, zakradała się w samo południe do stajni ze stołkiem i wiadrem z klepek; spoczywała przy ścianie, gdzie na hakach wisiały uprzęże: szleje, postronki, uzdy, naszelniki. Ujmowała w dłonie wiszące końce lejcy i jak z sutek ssała mleko do trzymanego udami skopka. I doiła i strzykała – ciur, ciur, ciur; jak czarownica odbierała mleko krowom, a czarny kot miaukiem ocierał się o gołe kolana. To na jej widok ogiery tuliły uszy, przypierały do ścian klatki i kopały, i gryzły, i chrapały, i stawały dęba. Bo tylko ona mogła zagwoździć im kopyto i zagnić żywcem. Jej mąż w kłębach gotującej się pary, kazał im podnosić galopy i pasował w rogu kopyta rozpaloną podkowę. Niepiękne i nie oryginalne, ale te mroziate, wilczate, dropiate i zerkate, te deresze rzadkich odmastków hamany. Mówili, że wiatr go przywiał spod dalekiego nieba, a wraz z nim zarżały konie i zaśpiewała muzyka:

„Ore ore szabadabada Hej amore szabadabada”

Ich dzieci ukryte pod łopianem, biegały po kałużach pośród parującego, zdrewniałego łajna.

Folklor zachodzący za czas minął bezpowrotnie. Niewidzialna pępowina jeszcze oplątana, a już uduszona została w matczynym uścisku.

 

I tylko koni żal… Ktoś widział na drodze zapchanej kolumnami ciężarówek i ludzi pieszych zapatrzonych w jedną stronę, gdzie pośród kurzu i tętentu kopyt przepychał się tabun koni. Gnany od setek kilometrów, ścieśniony i mokry od potu… Tym razem konie stanowiły jedno z człowiekiem. Już nie było wielkiej różnicy pomiędzy niemymi zwierzętami i artykułowanym przekleństwem, przerywanym świstaniem bata.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • TheRebelliousOne dwa lata temu
    Konie to ciekawe stworzenia. Może to głupie, ale po zagraniu w grę Red Dead Redemption jakoś inaczej na nie patrzę. Jakby... z większym szacunkiem niż dotychczas. Dlatego właśnie smutno mi się zrobiło po przeczytaniu Twojego tekstu. Niektórzy ludzie potrafią być wyjątkowo okrutni wobec zwierząt i nigdy nie zrozumiem dlaczego? Wyładowanie frustracji? I don't know... Wiem za to jaką ocenę postawić za tekst.

    Pozdrawiam ciepło :)
  • Pasja dwa lata temu
    Witaj i miło mi za wdepnięcie i refleksyjny odbiór

    Pozdrawiam wiosennie
  • Bożena Joanna dwa lata temu
    Ja jeszcze pamiętam, jak sunęły wozy konne po ulicy pokrytej piachem na poblisko targowisko. Wychodziłam na balkon, gdy słyszałam stukot kopyt. Przebrzmiałe czasy, teraz na niezbyt szerokiej ulicy od rana korki i klaksony.
    Melancholijny tekst o koniach i cyganach, świat, który zaginął.
    Pozdrowienia!
  • Pasja dwa lata temu
    Tabory cygańskie były bardzo kolorowe i wnosiły dużo radości. Dzień targowy był świętem. Jeszcze istnieją takie targowiska w małych miasteczkach.

    Dziękuję i pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania