Jak kukiełka czekająca na poruszenie sznurkami

Obudził mnie dobiegający zza ściany głośny rumor.

— Mamo, dlaczego mnie nie zawołałaś?

— A po co? – nie chciałam ciebie budzić – zaraz wstanę – ciągnęła jak zawsze te swoje mądrości. Hardość i upór.

— Nie wstaniesz sama, bo złamałaś nogę, może nawet miednicę?

— Wstanę, wstanę. – Idź spać. Ja sobie poradzę.

— Mamo, nie możesz się teraz forsować, bo może ci to zaszkodzić. – Musisz pojechać do szpitala.

— Nigdzie nie pojadę.

Przyjechała karetka. Pani procedura zatwierdziła i nadała numer.

Za niecały tydzień w trzeciej dobie po operacji dostałam mamę z powrotem z plikiem skierowań w pakiecie.

NA CITO.

Telefony, telefony. I tylko słowa. Nie. Brak miejsc. Za rok. Dwa. Za pół roku.

Wskutek nieuwagi wynikającej z dziewięćdziesięcio czteroletniej letniej starości, mama utkwiła w zamykających się automatycznie drzwiach systemu NFZ.

On w kwiecie wieku.

Ona nie dość zręczna, aby się w porę wycofać.

Ja unieruchomiona w nadzwyczaj uciążliwy sposób. Pomiędzy wewnętrzną i zewnętrzną ścianą bezsilności próbuję walczyć jako środkowa. Bezskutecznie.

Mama chodzi między tutaj i tam. Ale nigdy dalej. Nocą śpi, żeby zebrać siły. By oszacować to, czego nie można opisać słowami. Ale można policzyć.

 

— Mamo mówiłaś coś?

— Nie, liczę chmury za oknem. – Znowu muszę od początku – mruczy pod nosem.

Średnia ocena: 2.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Tytusek wczoraj o 22:20
    glosujcie na oselke najlepsze rymy hihihihi

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania