Jak ogień i lód. Bliźniaczki, część 1

– Mamo, Ewka ubrała się jak chłopak! – krzyknęła Luiza, obrzuciwszy mnie krytycznym spojrzeniem dużych, jasnoniebieskich oczu, identycznych jak moje.

– Skarżypyta – parsknęłam gniewnie, lustrując ją wzrokiem.

Moja kochana siostra bliźniaczka wyglądała jak cukiereczek, który był tak słodki, że aż mdły. Patrząc na jej blond włosy, ułożone w delikatne fale oraz dziewczęcą sukienkę w kolorze pudrowego różu, tylko jedno złośliwe określenie przychodziło mi na myśl: żywa Barbie.

Nie zdążyłam podzielić się z Laurą tą definicją, ponieważ do naszego pokoju wetknęła głowę mama. Przez chwilę przyglądała mi się bacznie zmrużonymi oczami, jak gdyby miała problem ze wzrokiem, aż w końcu otworzyła szerzej drzwi i podeszła blisko.

Po jej zmarszczonym charakterystycznie nosie poznałam, że ma jakieś „ale” do mojego ubioru. Buntowniczo skrzyżowałam ręce na piersi, dając znak, że nie dam się do niczego przekonać. W odpowiedzi westchnęła, spozierając na mnie oczami dużymi jak pięć złotych.

– Załóż chociaż spódnicę, proszę – poprosiła.

Spojrzałam w dół, na swoje poprzecierane dżinsy. Czułam się w nich swobodnie, więc nie bardzo przypadł mi do gustu jej pomysł.

– Muszę? – jęknęłam, krzywiąc się.

– Wiesz, jaka jest babcia Eleonora – mruknęła mama tak, bym tylko ja ją usłyszała. – Jedynie na ten wieczór. Zrób to dla mnie.

Wywróciłam oczami, ale chcąc, nie chcąc, postanowiłam skapitulować. Wyjęłam z szafy trapezową, granatową spódnicę przed kolano i zaczęłam się przebierać.

Gdy tylko ukochane spodnie wylądowały na podłodze, Laura odezwała rozbawionym tonem:

– Czasami myślę, że ktoś nas podmienił w szpitalu.

Rzuciłam jej przelotne spojrzenie i prychnęłam, widząc, że ogląda swoje pomalowane na biało, o idealnym kształcie, paznokcie. W gruncie rzeczy, mogłam jej przyznać rację odnośnie tego, co powiedziała. Byłyśmy bliźniaczkami, ale różniłyśmy się kompletnie.

Z naszej dwójki to Luiza była duszą towarzystwa, otwarta i bezpośrednia. Ludzie za nią przepadali, była przez nich uwielbiana. Mogło by się zdawać, że byłam skazana na życie w jej cieniu, ale pomiędzy mną a nią nigdy nie było zazdrości czy zawiści z tego powodu. Odpowiadało mi, że to właśnie moja siostra skupiała na sobie całą uwagę otoczenia; ja tego kompletnie nie potrzebowałam. Wolałam żyć po swojemu, być wolnym strzelcem.

Stając przed wysokim lustrem, przeczesałam palcami swoje kruczoczarne włosy sięgające ramion i wydęłam wargi z niezadowoleniem. Nie podobało mi się moje odbicie. W tej koszuli z lejącego materiału i spódnicy przypominałam... Laurę. To nie był mój styl. Ja nie umiałam być dziewczęca i słodka jak miód, byłam chłopczycą w spodenkach, wspinającą się po drzewach.

Wykrzywiłam się po raz drugi, zniesmaczona. Nie było jednak czasu na marudzenie, bowiem piętnaście minut później potem próg naszego domu, podpierając się na lasce, przekroczyła babcia Eleonora. Nie przepadałam za nią, zresztą ze wzajemnością. Matka nieżyjącego już taty tolerowała mnie z czystego musu, a nie z sympatii, o czym doskonale wiedziałam.

Mama jako pierwsza podeszła do babki i przywitała się z nią dwoma całusami w policzki. W moim mniemaniu to powitanie wypadło sztucznie i nienaturalnie, bowiem seniorka wciąż jeszcze nie do końca zaakceptowała naszej rodzicielki jako wybranki serca swojego syna, mimo tego, że byli małżeństwem prawie osiem lat. Nie wiedziałam, co takiego miała do zarzucenia mamie.

– Laura, serdeńko! – zapiała nagle babka, przez co nieomal dostałam zawału serca.

Patrząc na to, jak siostra serdecznie wita się z nią, poczułam lekkie ukłucie zazdrości. Pragnęłam, by babcia Eleonora akceptowała mnie w takim samym stopniu, jak Laurę, bez względu na to, jaka byłam.

W końcu przyszła pora na mnie. O dziwo, babka nie wykrzywiła się na mój widok, jak zwykle to robiła. Zamiast tego zwyczajowego gestu, na jej ustach zagościł uśmiech pełen aprobaty. Poczułam się zagrożona, jakbym nagle wywęszyła jakiś spisek przeciwko mnie.

Krótką chwilę potem siedziałyśmy we cztery w salonie przy stole i popijałyśmy herbatę, obowiązkowo z filiżanek. Udawałam, że całe to celebrowanie mnie interesuje, a tak naprawdę miałam ochotę ziewać z nudów, jednak nie wolno mi było tego zrobić. Naraziłabym się na gniew babki.

– Elu, kochanie, powiedz mi, czy myślałaś już o wydaniu którejś z bliźniaczek za mąż? – zapytała nagle.

Uniosłam wysoko brwi w geście zdziwienia. Mama gwałtownie zakrztusiła się bursztynowym płynem i dłuższy moment zajęło jej dojście do siebie. Tylko Laura przyjęła słowa seniorki spokojnie. Dziwiło mnie to, że pozwalała by inni podejmowali za nią tak ważne decyzje.

Już miałam się wypowiedzieć w tej kwestii, lecz napotkałam ostrzegawczy wzrok rodzicielki.

– Mamo, przecież one za miesiąc kończą dopiero osiemnaście lat – przypomniała i utkwiła wzrok w staruszce, niecierpliwie wyczekując odpowiedzi.

Eleonora wzruszyła ramionami z obojętną miną, wyraźnie mając w głębokim poważaniu opinię mamy.

– Ja w ich wieku miałam już narzeczonego – powiedziała, a jej małe oczy spowiła mgła przeszłości.

Wiedziałam, że w tym momencie błądzi kilkadziesiąt lat wstecz; myśli o tym, co już dawno przeminęło.

– To już nie te czasy, babciu – wypaliłam, nie mogąc się powstrzymać.

Mama rzuciła mi karcące spojrzenie, a Laura boleśnie kopnęła w kostkę. Syknęłam z bólu i zaczęłam rozmasowywać bolące miejsce. Jednocześnie dostrzegłam, jak staruszka głośno wciąga powietrze i zbiera się do ataku, niczym jadowita żmija. W tym momencie pragnęłam uciec jak najdalej stąd, jednak nie było takiej możliwości.

Zapowiadał się uroczy wieczór.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • ausek 15.01.2016
    Mnie podoba się temat opowiadania. Po części utożsamiam się z bohaterką, która jak widać ma charakterek buntowniczki. Ma siostrę i w dodatku bliźniaczkę... zawsze chciałam mieć siostrę, a niestety mam samych nadopiekuńczych braci. Ciekawa jestem dalszego rozwoju akcji, zostawiam 5. ;)
  • wolfie 19.01.2016
    Dzięki, Ausek :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania