Jak się nie wie o co chodzi...
..
Synowa przywiozła do nas wnuki na parę dni – czteroletnią Moniczke i dziewięcioletniego Bartusia. Starała się wdrożyć je do porządku, by nie sprawiały nam kłopotu.
Bartek, ledwo wstał, już chciał włączać komputer. Matka poleciła ułożyć ubrania wyjęte z plecaka, schować zabawki, odłożyć na miejsce książeczki; sama poszła przygotować śniadanie. Zajrzała do pokoju, było sprzątnięte, a syn już grał w swoje ulubione gry.
Jednakże Monisia miała oko na poczynania brata i naskarżyła, że wszystko jest na tapczanie przykryte kołdrą i narzutą.
Wróciłam ze sklepu, gdy chłopak był ostro karcony, Usłyszałam tylko, że wybrał sprytne wyjście; a że potrzebowałam chwili, by zdjąć płaszcz przeciwdeszczowy i zanieść torby do kuchni; rzuciłam tak na chybił trafił
- A niech się dzieciak uczy za młodu...
Jak już wyszło szydło z worka, tęgo się przed synową tłumaczyłam. Zamknęła dyskusję stwierdzeniem:
- Jak się nie wie, o co chodzi, najlepiej się nie odzywać! Takie to proste!
Komentarze (1)
Podchodzimy do dzieci, a starsza córka.
- Mamusi pilnowałyśmy telefonu ktory zostawiłaś na krześle w ogrodzie jak zostawialiście nas u babci.
Tak, że tego....?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania