Wrotyś↔Brakuje mi w wierszu, pewnego zwyczajowego szczegółu, związanego z kwestią ćmy. Zapewne ma to swoje uzasadnienie, albowiem, chyba lepiej rozpadać się w zachwycie, ponoć... niż w owym, spłonąć. A tekst ma wiele znaczeń, raczej→zdaniem mym:)↔Widziałem kiedyś okładkę cd. Twarz, a zamiast ust, ćma:)↔Pozdrawiam:)?:)
Dedusiu, mnie zainspirował w pominięciu owego szczegółu cytat z "Biblii Królowej Zofii".
Ćmy na twarzy przepaści. Czyli ona też je przyciąga. Światło i ciemność kuszą.
A ćmy w ogóle są mega poetyczne.
Wrotycz↔Można by rzec, iż światło i ciemność, to dwie strony wirującego medalu. A ludzie, "ćmami"
Czasami obrót jest spowolniony lub przyspieszony, a zatem bywają różne czasy trwania, widocznej strony, co ma z kolei może mieć wpływ, na takie, a nie inne decyzje... co do ust, to też w pewnym sensie, początek przepaści, którą człowiek ma w sobie:)
Zgoda, z drwiną łatwiej, ale kiedy na siebie z tej perspektywy spojrzymy... a o tym ten tekst.
Bywa niebezpieczna.
Dziękuję Ci za czytanie i komentarz.
Jak się nie rozpadać? Nie ginąć? Co robić, żeby się ratować?
Roić!
Roić, czyli wyobrażać sobie, marzyć, stwarzać nieistniejące...
A więc podajesz receptę:
rój bez pszczół
suitę białych chmur
zaczep się o rzekę
Wiersz oparty o zabawę słowem. I to jakim! Wziętym żywcem z Biblii. Lecz wziętym żywcem, to także "wyrwanym z ciała".
Dlatego "ćma" stała się u Ciebie owadem, chociaż w rzeczywistości była nazwą ciemności i mroku. Dawniej "ćma" znaczyła "ciemność", "mrok" (także tłum, wielość, mnogość), a "ćmy" - "ciemności". Itd.
Wrotycz, podkreślasz zabawę tym słowem nawet w komentarzu, piszesz:
"Ćmy na twarzy przepaści. Czyli ona też je przyciąga. Światło i ciemność kuszą.
A ćmy w ogóle są mega poetyczne".
To nie wszystko, co chcę powiedzieć. Są jeszcze dwie rzeczy:
1. Pierwsza strofa.
Ona wygląda jak opis zaCIEMniania umysłu.
yes yes yes puchnie na języku
inteligentnej ćmydrwiny
jak ona celnie elokwentnie
lotem jednostajnie koszącym
doszarza rozpadliny umysłów
Na czym ten proces polega? Ciemność, która przemieściła się do ust przepaści, teraz z tych ust wypływa... I sprawia, że SŁOWA powodują... zamroczenie tych, którzy słuchają... Zaciemnienie...
Tylko, że pisząc, ze ćma (ciemność, mrok) doszarza rozpadliny umysłów, nie jesteś też jednoznaczna.
Szare komórki to komórki nerwowe kory mózgowej.
Więc czym jest to doszarzanie?
Może... rozjaśnianiem?
Dzień dobry,Trzy Cztery! Niesamowita jesteś. Perfekcyjnie, logicznie rozebrany tekst. Bardzo, bardzo serdecznie Ci dziękuję.
Dla mnie obcowanie z Twoimi odczytami zawsze było i jest ogromną przyjemnością oraz nauką.
I wiesz na pewno, że słowa są niepokorne, nie sposób je okiełznać do dna, zmusić by chodziły w umyśle odbiorcy dokładnie tymi drogami, na które je popchnęliśmy. Na tym polega ich wolność, prawda?
Twoja interpretacja o wiele bardziej mi leży niż mój zamysł, to po pierwsze. Po drugie, (niestety:) jest absolutnie uprawniona i co najważniejsze: optymistyczna w dużej mierze. Fajnie, aż się uśmiechnęłam, patrząc na wersy z Twojej perspektywy.
I po trzecie: w wielu miejscach zgodna z moją intencją. W kwestii tych ciem na przykład. Genezy sięgającej odległej, wspólnej ojczyzny języka praindoeuropejskiego (choć od paru dekad archeojęzykoznawcy kłócą się zawzięcie o chronologię i lokalizację tejże).
Ćmę jako nazwę motyla nocnego ustanowiono później, o czym dobitnie świadczy werset z najstarszego polskiego przekładu ST:
Ale ziemia była nieużyteczna a prozna, a ćmy były na twarzy przepaści. BZ Gen 1,2 1455 –
Doprawdy trudno założyć, że znikąd (ziemia wszak była pustą na początku powstania) te ćmy przyleciały i osiadły na twarzy przepaści :)
Ćma tutaj to ciemność.
Ale tak mnie urzekła, poetycko zafascynowała opcja obrazu owej twarzy przepaści z ćmami – owadami, że próbowałam ją wykorzystać w: jak się rozpadać.
Ćma – nośnik ciemności (myśli i oczywiście słowa), nabyte ciemności jasnego umysłu, który od drwiny przechodzi do autodrwiny, a wtedy jest mega trudno. Rozpadamy się, rozpadniemy, ważne, aby rozpad był amortyzowany (wszak Ziemia już pustą nie jest) pięknem natury.
Komentarze (45)
inteligentnej ćmydrwiny
jak ona celnie elokwentnie
lotem jednostajnie koszącym
doszarza rozpadliny umysłów
kocha się z nimi
by zepchnąć z krawędzi
Tylko nie rozpadnij się w autoironii.
Oczywiście, pytaj.
Ćmy na twarzy przepaści. Czyli ona też je przyciąga. Światło i ciemność kuszą.
A ćmy w ogóle są mega poetyczne.
Tutaj, u mnie, ćmadrwina jest autodrwiną.
Czasami obrót jest spowolniony lub przyspieszony, a zatem bywają różne czasy trwania, widocznej strony, co ma z kolei może mieć wpływ, na takie, a nie inne decyzje... co do ust, to też w pewnym sensie, początek przepaści, którą człowiek ma w sobie:)
https://www.youtube.com/watch?v=dChqaYS7NUg&list=RDlh2qHxUDt6o&index=2
Dobry wiersz. Bardzo dobry.5
Bywa niebezpieczna.
Dziękuję Ci za czytanie i komentarz.
Roić!
Roić, czyli wyobrażać sobie, marzyć, stwarzać nieistniejące...
A więc podajesz receptę:
rój bez pszczół
suitę białych chmur
zaczep się o rzekę
Wiersz oparty o zabawę słowem. I to jakim! Wziętym żywcem z Biblii. Lecz wziętym żywcem, to także "wyrwanym z ciała".
Dlatego "ćma" stała się u Ciebie owadem, chociaż w rzeczywistości była nazwą ciemności i mroku. Dawniej "ćma" znaczyła "ciemność", "mrok" (także tłum, wielość, mnogość), a "ćmy" - "ciemności". Itd.
Wrotycz, podkreślasz zabawę tym słowem nawet w komentarzu, piszesz:
"Ćmy na twarzy przepaści. Czyli ona też je przyciąga. Światło i ciemność kuszą.
A ćmy w ogóle są mega poetyczne".
To przekręcenie znaczenia dodaje urody wierszowi.
1. Pierwsza strofa.
Ona wygląda jak opis zaCIEMniania umysłu.
yes yes yes puchnie na języku
inteligentnej ćmydrwiny
jak ona celnie elokwentnie
lotem jednostajnie koszącym
doszarza rozpadliny umysłów
Na czym ten proces polega? Ciemność, która przemieściła się do ust przepaści, teraz z tych ust wypływa... I sprawia, że SŁOWA powodują... zamroczenie tych, którzy słuchają... Zaciemnienie...
Tylko, że pisząc, ze ćma (ciemność, mrok) doszarza rozpadliny umysłów, nie jesteś też jednoznaczna.
Szare komórki to komórki nerwowe kory mózgowej.
Więc czym jest to doszarzanie?
Może... rozjaśnianiem?
Wtedy mrok przekształcałby się w światło.
Dla mnie obcowanie z Twoimi odczytami zawsze było i jest ogromną przyjemnością oraz nauką.
I wiesz na pewno, że słowa są niepokorne, nie sposób je okiełznać do dna, zmusić by chodziły w umyśle odbiorcy dokładnie tymi drogami, na które je popchnęliśmy. Na tym polega ich wolność, prawda?
Twoja interpretacja o wiele bardziej mi leży niż mój zamysł, to po pierwsze. Po drugie, (niestety:) jest absolutnie uprawniona i co najważniejsze: optymistyczna w dużej mierze. Fajnie, aż się uśmiechnęłam, patrząc na wersy z Twojej perspektywy.
I po trzecie: w wielu miejscach zgodna z moją intencją. W kwestii tych ciem na przykład. Genezy sięgającej odległej, wspólnej ojczyzny języka praindoeuropejskiego (choć od paru dekad archeojęzykoznawcy kłócą się zawzięcie o chronologię i lokalizację tejże).
Ćmę jako nazwę motyla nocnego ustanowiono później, o czym dobitnie świadczy werset z najstarszego polskiego przekładu ST:
Ale ziemia była nieużyteczna a prozna, a ćmy były na twarzy przepaści. BZ Gen 1,2 1455 –
Doprawdy trudno założyć, że znikąd (ziemia wszak była pustą na początku powstania) te ćmy przyleciały i osiadły na twarzy przepaści :)
Ćma tutaj to ciemność.
Ale tak mnie urzekła, poetycko zafascynowała opcja obrazu owej twarzy przepaści z ćmami – owadami, że próbowałam ją wykorzystać w: jak się rozpadać.
Ćma – nośnik ciemności (myśli i oczywiście słowa), nabyte ciemności jasnego umysłu, który od drwiny przechodzi do autodrwiny, a wtedy jest mega trudno. Rozpadamy się, rozpadniemy, ważne, aby rozpad był amortyzowany (wszak Ziemia już pustą nie jest) pięknem natury.
a t skojarzyło mi się z moim wierszem "ćmy", i wersami:
ćmy spuchnięte pyłem
rozganiasz nad głową
jak te moje wiersze
Ciekawa jestem, czy może Cię odrobinkę nie natchnęłam? Pewnie nie, ale to puchniecie zw. z obrazem ćmy, jest jakoś wspólne.
Wiersz się podoba!
Dziękuję :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania