Jak śmieć na niebie

Czerwone niebo zawisło nad nami, poukrywane, przyćmione drwinami

 

Znów zasłużyłem,

ponownie sobie winny

lecz przez co to wszystko?

bo antyrodzinny?

bo inny? bo gorszy?

bo śmiech mniej radosny?

Czym zasłużyć mus na to o co walczę, od kiedy tutaj jestem

poplamioną mam tarczę

 

To głupie, tamto błahe

nazwij brakiem dystansu,

ja nazwę trochę inaczej

 

Niemożność nazwać bólem

lecz niedobre uczucie

ów znajome za bardzo

tak mylące mnie z prawdą

 

Znów siedzę i tęsknię

a za czym?

 

Zrozumieniem i (diabłem)

boć do obecnej chwili

tych zaznać mi.. nie dane.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania