Jak to?
Rano obudziłam się z bolącą głową. Zuza i Amelia siedziały już na podłodze i ze sobą rozmawiały.
- Wstało nasze słonko! - powiedziała Amelia z uśmiechem na ustach.
- Przestań dobrze? - od rana nie miałam ochoty na jej suche żarciki. - Mogłabyś choć raz sobie darować!
- O co ci chodzi? - zapytała.
- O nic... - powiedziałam do siebie. Poszłam do łazienki. Gdy wróciłam do pokoju Amelii w nim już nie było.
- Dziewczyno, co ci odbiło? - zapytała Zuza. - Widzimy, że od kilku dni jesteś jakaś przygnębiona, ale to przekracza wszelkie granice. Zuza chciała ci tylko poprawić humor, a ty zamiast jej podziękować się na nią drzesz.
- A może ja nie chcę pomocy... Nie potrzebuję tego. To i tak nic nie da... - odpowiedziałam oschle.
- Jaki masz problem?! Widzę, że coś jest na rzeczy. Maciek coś głupiego odwalił?
-Nie, to nie Maciek...
- No to kto?
- Nie ważne... - chciałam wyjść z pokoju, ale Zuza zatarasowała mi drogę. - Odsuń się.
- Nie dopóki nie powiesz mi prawdy. Nie rozumiesz, że ja tylko się o ciebie martwię...
- Zupełnie niepotrzebnie.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Nie ufasz mi? - zapytała. Serce mi pękło na dwie części, bo nie chciałam żeby Zuza czuła, że jej nie ufam.
- To nie tak... - pociągnęłam nosem.
- A jak?
- Moja przyjaciółka miała wypadek... Stan jest na tyle poważny, że żeby dać jej możliwość przeżycia lekarze musieli wprowadzić ją w stan śpiączki... - znowu to robię... Znowu płaczę. A miało się to już nie zdarzyć.
- No to dlaczego nie powiedziałaś mi od razu? - zapytała Zuza.
- Nie chciałam, żebyś zaczęła się martwić, bo na tym zależy mi najmniej...
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć - powiedziała. - Chodź na śniadanie. A tam przeprosisz Amelię.
Tak też zrobiłyśmy.
- Ami! Czekaj! - krzyknęłam.
- No?
- Chciałam cię przeprosić. Nie powinnam się tak na ciebie wydzierać. Szczególnie, że chciałaś mi tylko pomóc.
- Nie ma sprawy Wiki. Tylko pamiętaj, żeby jutro wstać z łóżka prawą nogą. - odpowiedziała z uśmiechem Amelia. Usiadłyśmy do stolika w tym samym składzie co wczoraj na kolacji. Panowała miła atmosfera. Po skończonym śniadaniu poszłyśmy do chłopaków do pokoju. Zuza weszła bez pukania za co oczywiście oberwała butem.
- Za co to było? zapytała trzymając się za brzuch.
- Nie nauczyli cię pukać?! - zapytał wściekły Jasiek.
- Nie strzelać! Przychodzę w pokoju! - krzyknęłam dopiero teraz wchodząc do pokoju z uniesionymi rękami.
- Tobie darujemy... - powiedział Kuba.
- Aha. A mi już nie? - zapytała Zuza. - Pfff...
- Macie dziś coś do roboty? - zapytał Jasiek.
- Mamy dzisiaj trening, bo za tydzień mecz z Irlandią Północną. Z tego co pamiętam jest od 15 do 18.
- To jeszcze jest trochę czasu, bo jest 11:50. - powiedział Kuba spoglądając na zegar ścienny. Nagle zadzwonił do mnie telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer nieznany.
- No halo?
- Hej, tu Maciek. - czyli brat mojej starej przyjaciółki. - Matylda się obudziła....
- Jak to? - zapytałam. Moje serce stopniowo przyspieszało.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania