Jaskółkę wiosna czyni

Stoję u drzwi i szukam kluczy. Jak co dzień. Kieszeń lewa, kieszeń prawa, kieszeń zewnętrzna w torbie, kieszeń wewnętrzna. Coś dzwoni. Są. Tam, gdzie być nie powinny. O ironio…

Wejść czy nie wejść. Wchodzę. Czy mam inne wyjście?

Otwieram drzwi. Mieszkanie jest zaciemnione. Rolety nie były odsuwane pewnie przez cały dzień. Grunt, że nie zadymione. Wszystkie szkodniki pewnie żyją. Zwłaszcza ten jeden. Pił czy nie pił? Pewnie, że pił. Zamykam drzwi do jego sypialni i o nim zapominam. Bo po co pamiętać?

Zdejmuję płaszcz, buty, odkładam torbę. Włączam ekspres. Czekam na kawę. Myślę. Powinnam być teraz gdzieś indziej, ale się nie spieszę. Mam czas. Czekałam ostatnie 256 dni, poczekam jeszcze godzinę. Z zamyślenia wybudza mnie ekspres. Kawa gotowa. Filiżankę stawiam na stole, z szafki wyjmuję kruche ciastka posypane cukrem. Takie jak w dzieciństwie. Jeśli poleżały trochę dłużej na stole, robiły się wilgotne, choć równie pyszne. Zamykam oczy. Piję jeszcze gorącą kawę, jem ciastka. Okruchy sypią się na bluzkę, ale mam to gdzieś. Jest cicho. Będzie mi brakowało tego codziennego rytuału. Ale tylko tego. Za niczym nie zatęsknię. Za nikim.

Filiżankę myję, wycieram do sucha i odstawiam do szafki.

Teraz się rozbieram. Zdejmuję bluzkę i wieszam ją w szafie. To samo robię ze spodniami. Zdejmuję też bieliznę i wrzucam do kosza na pranie.

Idę do kuchni. Z szuflady wyjmuję nóż do sera. Ten wydaje mi się odpowiedni. Zawsze kroję nim pomidory i cebulę, choć wiem, że nie do tego służy. Ale nie musi.

Idę do sypialni szkodnika. Śpi na plecach – dzięki ci za takie ułatwienie. Ręce i nogi ma rozrzucone. Jest totalnie nieprzytomny. Fioletowy, wręcz siny na twarzy. Śmierdzi potem i wódką. Widok ten nie porusza we mnie zupełnie nic.

Siadam na jego brzuchu. Wyjmuję mu spod głowy poduszkę, by mieć lepszy widok na krtań. Wbijam nóż do sera prosto w jego szyję. Z gardła wydobywa mu się bulgotanie, jakieś dziwne, zwierzęce dźwięki. Nawet się wybudza. Siedzę na nim wciąż. Kolanami przyciskam jego ręce. Szarpie się, miota, ale liczyłam na więcej. Krew chlusta na jego brzuch, na mnie, na łóżko. Po chwili wszystko jest zalane krwią. Na to akurat liczyłam. Kiedy przestaje się rzucać, wstaję. Wychodzę z sypialni, wchodzę do łazienki. Piersi, brzuch, ręce, twarz – to wszystko mam we krwi. Odkładam na półkę nóż. Rozsmarowuję szkodniczą krew na całym ciele, również na twarzy. Biorę nóż do sera i staję przed lustrem. Kończę odliczanie. 257…

I jestem tu, gdzie powinnam być. Jestem tym, czym powinnam być. Zniżam lot. Kieruję się na parapet szkodniczej sypialni. Bezczelnie zaglądam przez okno. Widzę czarną już plamę na łóżku. Nieco bieleją rozrzucone ręce. Pewnie śmierdzi jeszcze bardziej, ale tego już nie czuję. Patrzę przez chwilę. Nie, nie będzie mi tego brak.

Siadam teraz na parapecie salonu. Zaglądam i widzę tylko to, na co pozwala mi firanka. Nie była tania. Szyta na zamówienie. Wybierałam ją tygodniami. Zawieszona perfekcyjnie. Biała jak śnieg, ale tuż za nią widzę czarne jak węgiel dyndające stopy. Jakie piękne, smukłe stopy. Jeszcze lśni na nich krew. Szkodnicza krew długo krzepnie. I tyle tylko mogę dostrzec, bo ta biel mi wszystko przesłania.

Odlatuję. Nazbieram błota i uwiję sobie gniazdo. Wyścielę je źdźbłami, piórkami. Będę w nim żyć wiecznie. Nie muszę już odliczać.

 

Ewelina K.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Pan Buczybór 01.09.2021
    Makabryczne. I sposób narracji to potęguje. Bez emocji, rzeczowo, jakby sprawozdanie ze zbrodni, jakby narratorka przeszła obok tego. Nie powiem, nie jest to rzecz szczególnie nowa, ale dobrze wykonana zawsze się sprawdza jako porządne, ciekawe opowiadanie.
    Pozdrawiam
  • Trzy Cztery 01.09.2021
    Ciastko, zabójstwo, samobójstwo, firanka.... To na sto procent opowieść kobiety. Tego chłodnego, typu, z pustką w oczach. Jakie oczy ma jaskółka?
  • Cicho_sza 02.09.2021
    Zapewniam, że wiele kobiet żyjących z przemocowym, nadużywającym alkoholu partnerem, w głowie wielokrotnie planuje podobne zbrodnie. Z tą różnicą, że niewiele z nich robi to naprawdę...
    Co do tekstu, jest bardzo rzeczowy, suchy, a jednocześnie przejmujący, może nawet trochę przerażający, ale jestem w stanie wyobrazić sobie, że gdzieś tam jest taka kobieta, która mogłaby właśnie tak się zachować. I nie winilabym jej specjalnie.
    Pozdrawiam
  • Cygareta 02.09.2021
    Nie zaskoczę. Jest to tekst kobiety. Niemniej fakt, że jest tak suchy i rzeczowy nie odnosi się do mojego aktualnego stanu. Ja jestem bardzo ciepłą i raczej miłą osobą - przynajmniej dla swoich bliskich. Ale mogę sobie na to pozwolić, ponieważ pewne traumy przepracowałam. Takie podejście do traum - zimne i rzeczowe - przynosi nadzieję. Nie dałoby się się tak podejść do tematu przemocy domowej, alkoholizmu, jednocześnie będąc w tym. Ale da się żyć obok tego, choć wymaga to planu, poświęcenia i siły. I dokładnie o tym jest to opowiadanie.
    Dziękuję za komentarze. Jako debiutant tutaj miałam lekką tremę.
    Pozdrawiam.
  • Trzy Cztery 02.09.2021
    Twoja opowieść jest jakby zapisem snu. Sporo w niej symboli. Np. rozsmarowywanie "szkodniczej krwi" po całym ciele, przed zadaniem sobie śmierci. Pustka w oczach, taka swoista czerń, jest czasem do zauważenia u ludzi, którzy mierzą się na co dzień z traumą. Często tylko śmierć wydaje im się drogą do wolności. Ciężki tekst. Sen, marzenie - pomagają. nawet jak są pełne krwi. Najtrudniejsza jest walka w pojedynkę. Widać w tym tekście samotność.
  • Vincent Vega 03.09.2021
    Czytając czułem ciarki na plecach. Bardzo sprawnie posługujesz się naracją pierwszo osobową, która pozwala wczuć się w stan świadomości protagonistki. Pozdrawiam:)
  • Garść 03.09.2021
    Tytuł robi dobrą robotę w zestawieniu z finałem. Tekst sprawnie napisany, fachowo dozujący napięcie 256 dnia bez kilku godzin. Przewaga krótkich, mocnych zdań świetnie temu służy.
    Całość mocno oniryczna lub z gatunku marzeń po klęsce.
    Miłość a obojętność, tu: alkoholika.
    Odkochać trzeba się było bohaterce po setnym dniu i odejść. Taka scenka tego nie ułatwia, kusi zemstą.
    Rzeczywiście, może promil zabójstw bierze się z tego powodu.
    Czyli: uważąć na się trza, bo minimum chyba Ósemka za kratami grozi.
    Dobry tekst, podkręcający nieciekawą rzeczywistość.
    Pięć.
    Pozdrawiam.
  • Bajkopisarz 03.09.2021
    Liczebniki lepiej zapisać słownie
    Skłonny jestem przypuszczać, że wiele osób, tuż przed zaśnięciem wyobraża sobie jak uśmierca swego najgorszego wroga – czy to przebijając mu bebechy pogrzebaczem, czy to wystrzeliwując do niego pocisk z moździerza, czy to po krótkim pościgu starym Roburem rozjeżdżając go na krwawą miazgę gdzieś na pustym placu manewrowym.
    Bardzo niewiele osób jednak wprowadza tę myśl w czyn. Czemu? Może tylko u nielicznych dochodzi do przekroczenia tej granicy poza którą wyłączone zostaje jakiekolwiek trzeźwe myślenie, a jest już tylko rozpacz i beznadzieja, która prowadzi do rozwiązań ostatecznych. Może sa one łatwiejsze, niż rozpoczęcie wszystkiego od nowa w nowym miejscu. Może…
    Aby przeszłość nas nie dogoniła, trzeba tak naprawdę rozprawić się z przyszłością. A stosunkowo łatwo to uczynić w ten sposób, że wyłącza się przyszłość całkowicie, czyli gasi się światło w teraźniejszości i wypada przez okno.
    Jednak jak wspomniałem, stosunkowo nieliczni wprowadzają taka myśl w czyn. Ci najodważniejsi czy najbardziej tchórzliwi? O to trzeba zapytać tych, którzy uwierzyli w inną przyszłość, wymyślili ja sobie na nowo i do niej uciekli.
  • Dekaos Dondi 10.09.2021
    Cygareta↔Bardzo mnie się test podobał. Jest ciąg zdarzeń i decyzji.
    Na dodatek narracja w czasie teraźniejszym i w pierwszej osobie.
    Większość opowiastek tak piszę. Można lepiej wczuć się w rolę. Wizyjnie. Szczególnie scena finalna i zakończenie...
    takie... klimatyczno-delikatno-odlotowe. Można różnie zrozumieć. Dużo szczegółów w tekście.
    Pozdrawiam:)↔%
    P.S.↔''Wbijam nóż do sera prosto...''→tu jedynie można opacznie zrozumieć w pierwszej chwili...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania